Dlaczego duchowni nie błogosławią marszów w obronie zwierząt?
A dlaczego mieliby to robić? – zapyta ktoś zdziwiony. A choćby dlatego, że takie błogosławieństwo otrzymują myśliwi, miejsca budowy, nasze mieszkania, pomniki i potrawy. Przy rozmaitych okazjach odprawiane są Msze św. w intencji powodzenia przedsięwzięcia, z prośbą o Boże błogosławieństwo.
Czy Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami albo Otwarte Klatki mają swoich kapelanów, tak jak ma ich wielu Polski Związek Łowiecki?
Ktoś powie, że obrońcy zwierząt nie proszą o błogosławieństwo. To prawda, ale dlaczego? Są przecież wśród nich ludzie wierzący. Czy nie dlatego, że wydaje się to nam, zwykłym katolikom nie do pomyślenia?
Ale dlaczego w takim razie nie ma wśród obrońców zwierząt duchownych, którzy sami by wyszli z taką odważną inicjatywą? Także nie do pomyślenia? Nieformalna Grupa Chrześcijanie dla Zwierząt od dawna szuka duchowego opiekuna. Wciąż bezskutecznie. Pomimo tego, że: „z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę (Mdr 13, 5) i że zwierzęta jako część stworzenia zmierzają razem z nami do zbawienia (Rz 8: 19-21; Iz 11:6-9).
Kardynał H. Newman w XIX wieku pisał: „Okrucieństwo względem zwierząt jest czymś takim, jak gdyby człowiek nie kochał Boga… jest coś tak przerażającego, tak szatańskiego w znęcaniu się nad tymi, którzy nigdy nas nie skrzywdzili i którzy nie mogą się bronić, którzy są całkowicie poddani naszej władzy”. W jakim miejscu jesteśmy jako katolicy wieku XXI?
Co mówi o nas przyzwolenie na gehennę zwierząt w rozrastających się przemysłowych hodowlach, bezduszne traktowanie w rzeźniach, co mówią o nas zagłodzone psy na łańcuchach, zwierzęta dręczone od urodzenia, abyśmy mogli się zabawić albo ubrać efektownie? Czy nasze rozmaite więzienia, także to ostatnie – COVIDowe, budzą naszą wyobraźnię?
Słyszymy, że „sprzeczne z godnością ludzką jest niepotrzebne zadawanie cierpień zwierzętom lub ich zabijanie” (KKK). Czy zadawanie cierpień może być kiedykolwiek potrzebne, czy każde zabijanie jest współcześnie w naszym kręgu cywilizacyjnym potrzebne? Zwierzęta, dobrze ukryte pod terminem stworzenie, nie są tym samym co skały, woda czy powietrze. Niektóre z nich, wyposażone z woli Boga w taki jak my układ nerwowy, odczuwają ból, strach, rozpacz uwięzienia. To wszystko pewnie odczuwają bardziej niż my, bo niczym tych odczuć nie mogą zagłuszyć. Dziś wiemy o nich znacznie więcej niż św. Tomasz.
Najwyższa pora zastanowić się bardzo poważnie, jak to się stało, że my chrześcijanie, katolicy wykluczyliśmy zwierzęta z naszej refleksji teologicznej, wiary, moralności i skrzętnie zabezpieczyliśmy się przed widokiem ich cierpień. Jakim prawem uznaliśmy je za naszą własność, skoro są własnością Boga? Dlaczego interesujemy się nimi tylko o tyle, o ile służą naszym potrzebom i przyjemnościom? Dlaczego w Kościele nie podnosimy ich zasług i nie prosimy o litość, poszanowanie ich godności w imię ich Stwórcy?
Zapraszamy chętnych do szukania odpowiedzi na te pytania i do pracy nad zmianą do grupy Troska o stworzenie. Szczególnie gorąco zapraszamy osoby duchowne.
fot. za zgodą artysty Mateusza Baja (Poland National Award)
8 Komentarzy
Bardzo dziękuję za ten tekst. Cieszę się, że zaczynają pojawiać się w tym dziale wypowiedzi ściśle powiązane z pracą grup. Bardzo proszę o jeszcze.
Podobne pytanie przychodzi mi do głowy w temacie pokrewnym.
Dlaczego duchowni w dniu św. Krzysztofa poświęcają samochody i ich właścicieli a nie rowery i rowerzystów? Czy to nie zdrowsze? Andrzej Kozielski
Z pewnością. Błogosławieństwo mogłoby obejmować oba środki, ze zdecydowanym faworyzowaniem rowerzystów 🙂
Z pewnością. Błogosławieństwo mogłoby obejmować oba środki, ze zdecydowanym faworyzowaniem rowerzystów 🙂 dla dobra ludzi i świata.
Dlaczego nie błogosławią? Bo to jest zastępczy marsz mający uciszyć sumienie, że nie protestuje się w sprawie dzieci mordowanych przed narodzeniem, biedy, wykorzystywaniu pracowników czy innych niesprawiedliwości lub zbrodni dotyczących ludzi.
Nie, dla mnie to są marsze zwracające uwagę na niezmierzone cierpienie zwierząt zadawane im z ręki człowieka. Te marsze nie mają niczego uciszać, a zwłaszcza sumienia, wręcz przeciwnie mają je budzić. Panu one uciszają sumienie w innych sprawach niż krzywdzenie zwierząt?
Budzić? A kiedy ostatnio uczestnicy takiego marszu poszli protestować przeciwko możliwości zabicia człowieka dlatego, że jego ojciec popełnił przestępstwo? Kiedy stanęli np. przed ambasadą USA i protestowali przeciwko temu, że można tam zabić człowieka na życzenie?
Nie pisz o „budzeniu” sumienia, skoro to „sumienie” nie protestuje przeciwko zabijaniu ludzi. To jest uciszanie sumienia tekstami „przecież troszczę się o zwierzęta”.
W ten sposób możnaby mówić w nieskończoność: dlaczego protestujesz przeciwko krzywdzeniu zwierząt, kiedy zabija się dzieci nienarodzone? Dlaczego protestujesz przeciwko zabijaniu dzieci nienarodzonych, skoro te, już narodzone cierpią? Dlaczego pomagasz dzieciom z domu dziecka, skoro dzieci w Afryce nie mają co jeść? Dlaczego pomagasz dzieciom w Afryce, skoro dzieci w Polsce… i tak dalej. Czy zagłuszaniem sumienia nie jest przypadkiem protestowanie przeciwko działaniom tych, którzy chcą coś zmienić albo zwrócić uwagę na jakiś problem, samemu nie robiąc nic, poza krytyką?