Historia każdego narodu spowita jest gęstszą lub rzadszą zasłoną legend i wielokierunkowych mityzacji. Im potężniejszy władca, tym ta zasłona silniejsza. Zwłaszcza, gdy panujący wzbudza wiele sprzecznych opinii, gdy współtworzy podstawowy konflikt swych czasów, uwikłany w sieć powiązań nie tylko politycznych. Jako przykład tych stwierdzeń może posłużyć postać króla Francji i Nawarry Filipa IV Pięknego (Le Bel) w latach 1285 – 1314, zwanego „Królem z żelaza”, uważanego za prekursora polityki oddzielenia władzy świeckiej od Kościoła, a jednocześnie nasycającego silnie swą władzę religią.
Historia
Filip IV (urodzony w 1268 r. w Fontainebleau) był synem króla Filipa III, wnukiem Ludwika IX Świętego, fundatora Sainte Chapelle, zdobywcy w czasie nie zawsze udanych krucjat świętej Korony Cierniowej. Prowadził wojny m. in. z Aragonią, kończąc dzieło ojca, a także z Anglią o Gujennę w latach 1295-1297. Powiększył domenę królewską o Nawarrę, Szampanię i Burgundię, podporządkował sobie Flandrię, utrwalił władzę nad Lyonem. W 1306 roku wprowadził edykt nakazujący wygnanie Żydów z Francji.
Popadł w konflikt z papieżem Bonifacym VIII z powodu opodatkowania duchowieństwa, zakazu wywożenia z kraju świętopietrza i odmowy uczestniczenia w kolejnej wyprawie krzyżowej. Groźba ekskomuniki Filipa ze strony papieża i braku kanonizacji dziadka Ludwika Świętego doprowadziły do spoliczkowania papieża przez królewskiego posła Nogareta oraz do uwięzienia Bonifacego w Anagni. Wkrótce Bonifacy VIII zapadł na ciężką chorobę i zmarł. Jego następca Benedykt XI po krótkiej ekskomunice Nogareta rozgrzeszył Filipa IV i jego bliskich. W 1309 roku przeforsował wybór Francuza na papieża jako Klemensa V, który przeniósł siedzibę papieską do Awinionu. „Niewola” papieska trwała około 70 lat (1309-1377). Jest to szczytowy moment konfliktu władzy świeckiej i duchownej.
W roku 1312 Filip IV skłonił papieża Klemensa V do rozwiązania zakonu templariuszy, obrońców Grobu Świętego, którzy zostali powołani do tego celu w r. 1118 jako Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona w Jerozolimie przez dziewięciu francuskich rycerzy na czele z Hugonem de Payns. Ich znaczny majątek przekazany został joannitom. Już od r. 1308 templariusze byli aresztowani, torturowani i zmuszani do fałszywych zeznań, nieraz potem odwoływanych. Tortury i palenie na stosie naczelnego mistrza zakonu Jakuba de Molaya (ojca chrzestnego królewskiej córki Izabeli, wydanej za króla Anglii Edwarda II) i czterech jego towarzyszy w marcu 1312 r. spowodowało wezwanie przez płonącego na „sąd Boży” Filipa IV, jego rodziny i Nogareta. W ponad rok po tej klątwie król umarł po upadku z konia na polowaniu w dziwnych okolicznościach.
Legendarna i nadinterpretacyjna historia templariuszy zaczyna się naprawdę w tym momencie. Wkrótce umarł tez papież Klemens V. Liczna rodzina Kapetyngów wymarła także w szybkim tempie. W czternaście lat zmarli bezpotomnie wszyscy synowie Filipa: Ludwik X Kłótnik, Filip V Długi, Karol IV Piękny. W 1328 roku dynastia Kapetyngów przestała istnieć.
Legendy i nadinterpretacje
Tyle fakty historyczne. Wiele z nich oplątały legendy i i ich interpretacje, będące czasem nadinterpretacjami. Działo się tak nie tylko za sprawą powtarzanych ustnie plotek, opinii i podejrzeń, szukania ukrytych czy symbolicznych sensów zdarzeń, ale i dzięki zapisom w tekstach. Także w tekstach literackich. Fakty najbardziej poczytne zadomowiły się w niejednej legendzie. Jedną z nich jest legenda o wielkiej dynastii Kapetyngów, wywodzącej się od Chlodwiga, w którego żyłach miała płynąć „Graala krew”. Nadmiar nadinterpretacji tej legendy nie pozwala mówić więcej. Wspaniali królowie tej dynastii jak Karol Wielki czy Ludwik IX Święty – i u końca – królowie przeklęci. Legenda o królach przeklętych wiąże się ściśle z legendą o Graalu oraz o obrońcach Grobu Świętego jako o sprawcach przeklęcia. Literackie utrwalenia elementów niektórych legend i faktów historycznych w średniowieczu znane są chociażby z takich tytułów jak „Legenda o królu Arturze i rycerzach okrągłego stołu” czy „Percewal z Walii czyli opowieśc o Graalu” Chrétiena de Troyes. Z nowszych ujęć należałoby wymienić chociażby „Krzyżowców” (1935) Zofii Kossak-Szczuckiej czy siedem tomów „Królów przeklętych” Maurice’a Druona (1955-1977). Obydwa tytuły właściwe są tu powieściom historycznym, a „historia zapisuje się w literaturze tym, co daje efekt fatalnej konieczności” (Jean-Pierre Remy, L’Histoire et le roman).
Powieść uniwersytecka Umberto Eco pt. „Wahadło Foucaulta” poświęcona templariuszom mówi nie tyle o ich historii, co o ich uczoności, uprawianiu semiozy i hermeneutyki, szukaniu wszędzie sensów ukrytych i „wielkiego planu”, nawet w zapisach, które okazują się nie tym planem, ale kwitem z pralni. Eco autokrytyczny wobec seniozy uprawianej przez templariuszy i siebie samego nie odmawiał swym bohaterom mądrości, z pełnym uznaniem pozostając dla ich dokonań także jako budowniczych katedr i wielkich finansistów.
Templariusze uważani za depozytariuszy tajemnego skarbu – Graala – którego sensy były przez wieki, także i w wieku XX, przedmiotem wielu nadinterpretacji, nie przestali istnieć z chwilą ich likwidacji i prześladowań przez Filipa IV. Wielu z nich uciekło, a twierdze Montségur w Pirenejach czy w Szkocji miały być ich schronieniami. Znani potem jako masoni mają dalszą swą historię, wolną od przypisywania im w średniowieczu uprawiania pogańskich kultów. Wielu uczonych i artystów od Leonardo da Vinci czy Dantego po Mallarmégo uważa się za ich spadkobierców.
Bojowość templariuszy w obronie Świętego Grobu, zwycięstwa i klęski aż po ostateczną klęskę pokazuje też Zofia Kossak- Szczucka, wiążąc ich historię z postacią św. Franciszka, który wyjechał do Ziemi św. bronić na swój sposób najwyższej świętości chrześcijan. Fakt ten oplata autorka legendą o wizycie świętego u sułtana, pogromcy krzyżowców, dostrzegającego w postaci Franciszka wartości, których nie umiałby pokonać i nie Saladyn byłby zwycięzcą, lecz Franciszek, gdyby to on stał na czele ostatniej wyprawy krzyżowej. To interpretacja legendy właściwa, eksponująca siłę świętości Franciszka z Asyżu, bez elementów nadmiaru sensów.
Tak więc historia i legendy splatają się w jedną barwną całość tradycji i kultury chrześcijańskiej Europy, w której Francja – ta „fille aînée de l’Église” (przypomniany mit starszeństwa Francji w Kościele przez naszego papieża Jana Pawła II podczas jego wizyty we Francji) odgrywała kiedyś kapitalną rolę, choć nierzadko za cenę krwi, cierpień, walk i konfliktów.
Korzystałam z wielu filmików francuskich i programów radiowych o Filipie IV (np. Fréquence Médiévale n0030, „Philippe Le Bel”; „Au cœur de l’Histoire: Les Rois maudits” Francka Ferranda), za które (także i za filmiki do poprzednich tekstów) serdecznie dziękuję mojej młodszej Koleżance – dr Marii Gubińskiej. Korzystałam też z opracowań historycznych i literackich.
Regina Lubas-Bartoszyńska
4 Komentarze
Postać Filipa IV jest niezwykle istotna dla spojrzenia na relacje państwa z Kościołem. Dziękuję za jej przypomnienie. Mamy tu bowiem do czynienia z próbą sił pomiędzy władzą królewską a papieską i pierwszym wyraźnym nakreśleniem ich odrębności. Wydarzenia, które miały miejsce wówczas we Francji nie pozostawały bez wpływu również na kształt państwowości i relacji wewnętrznych pomiędzy stanami. Przypomnijmy, że Filip potrzebował wyraźnego poparcia Francuzów, aby przeciwstawić się papieżowi w sprawach podatkowych. Dlatego zwołał w roku 1302, po raz pierwszy w historii, stany generalne, a te poparły jego postulaty.
Gdy opisywane historie zestawimy z przebiegiem sporu o inwestyturę, który miał miejsce 250 lat wcześniej, zrozumiemy, że podejmowane przez nas tematy relacji państwo-Kościół, prawdopodobnie nowe nad Wisłą, mają setki lat tradycji w państwach Zachodu. Nie są zatem żadnym wymysłem współczesności, ale koniecznym do podjęcia zadaniem.
Komentarz pana Filipa Flisowskiego wskazuje na mądre rozumienie historii przez Autora „Komentarza”. Widzi On historię zarówno w perspektywie długiego trwania kluczowych jej zjawisk, jak i w procesie ich ewolucji, efektem której jest chwila dzisiejsza. W niej buzują także nowe, dzisiejsze problemy. Opatrzność sprawi, że to zetknięcie historii i „teraz” będzie pozbawione wszelkich znamion fatum przeszłości i pozwoli odczuć Bożą interwencję w nasze dzisiaj. Dziękuję za komentarz.
Regina Bartoszyńska
Osobiście wolałabym widzieć dzisiejszy Kościół znad Wisły w „próbie sił” z władzą, a nie w nieskrywanym sojuszu, jaki obecnie obserwujemy. Dla wielu osób odchodzących dziś od Kościoła nie do przyjęcia jest właśnie to nachalne i bezceremonialne wmieszanie polityki w sferę sacrum i wyraźne zaangażowanie polityczne nie tylko niektórych hierarchów, ale również bardzo wielu księży i parafialnych aktywistów (np. polujących na podpisy wiernych pod rozmaitymi petycjami czy listami poparcia, z tekstem „niechże pani podpisze”). To wymieszanie porządków sacrum i profanum, zwłaszcza, jeżeli ma miejsce w trakcie liturgii, powinno budzić nasz największy sprzeciw.
Tak, Aktualna chwila naszego Kościoła nabrzmiała jest różnorodnymi problemami. Prof. Fryderyk Zoll pisze o nadużyciach seksualnych księży w Kościele niemieckim i niedopatrzeniach w tym względzie zwierzchników (przytoczony list rezygnacyjny arcybiskupa Marxa), Organizator naszej wspólnoty – Filip Flisowski mówi o braku ekonomii w Kosciele w związku z Komunią św. Alicja porusza dokuczliwa bolączkę Kosciola – uprawianie polityki w kruchcie kościelnym, z czym walczył śp. biskup w diecezji sandomierskiej – prof. Wacław Świerzawski narażając się na nieprzyjemności.
Może ujawnianie ich na naszych łamach pomoże Kościołowi w oczyszczaniu sie.