KONGRES Katoliczek i Katolików

Troska o stworzenie Nasze opinie

Stań się

Stań się

Wielu krytyków sztuki twierdzi, że jest to najwybitniejsze dzieło Stanisława Wyspiańskiego. Chodzi o witraż pod tytułem „Stań się” w kościele franciszkanów w Krakowie. Przedstawiona majestatyczna postać Boga Ojca w trakcie stwarzania świata ma swoją niepowtarzalną dynamikę. Wyciągnięta nad głowę dłoń, umieszczona w szczycie potężnego okna przypomina równie wybitne dzieło Michała Anioła „Sąd Ostateczny”, w którym Jezus Chrystus w podobnym geście zamyka pewną epokę, związaną z naszą egzystencją tu na ziemi – dokonuje sądu.

W obliczu jednego i drugiego aktu stajemy zdumieni, mamy świadomość, że słowa czy rozum tu nie wystarczą. Często nasze najgłębsze intuicje potrafi uchwycić jedynie obraz. On staje się pomocny w wyobrażeniu tego, co niewyobrażalne.

Nie wiem, czy każdy z nas zdaje sobie sprawę z faktu, że może przenieść się w czasie i doświadczyć  początkowej osobliwości, jaką był tzw. BIG BANG (wielki wybuch), powstanie naszego wszechświata.

Ruch Ziemi sprawia, że promienie słońca każdego niemal dnia oświetlają wielkie okno kościoła franciszkanów. W nich wielobarwne szkiełka, oplecione pajęczyną ołowianych skośnych przeplatających się secesyjnych linii zaczynają ponownie ożywać. Widzimy, jak odcienie fioletu, zieleni i żółci,, stają się bardziej intensywne, co sprawia, że bulgoczące bańki powyżej falujących wód ulatują w górę, a postać starca obrazującego Boga, Jego twarz, wydobywające się z ust tchnienie – jak miliardy lat temu – ponownie ujawniają swą moc.

„Stań się”, dokonuje się na naszych oczach. Trzeba oczywiście nieco wyobraźni, aby to dostrzec. Dzieje się to również wtedy, gdy potrafimy „odczytywać znaki czasu”, a w szczególności być otwarci na zmieniający się świat – w tym właśnie kluczu ciągłego jego stwarzania.

Jestem wdzięczny, że w Kongresie inspirujemy się nawzajem, poznajemy dokumenty lub artykuły  zamieszczane przez jego uczestników. Wielkim odkryciem chyba dla większości osób z grupy Troska o stworzenie jest Thomas Berry, kapłan, filozof, kulturoznawca i ekolog w jednej osobie. Wielokrotnie został nagrodzony honorowym doktoratem przez uczelnie, które doceniły jego pionierski wkład w badania proekologiczne, uwzględniające zaangażowanie religii i moralnego wymiaru zagrożeń środowiska. Urodził się w 1914 r. w Karolinie Północnej. Był od dzieciństwa zafascynowany przyrodą, z niej czerpał inspirację i radość życia. W wieku 28 lat uzyskał święcenia. Swoje imię zapożyczył od św. Tomasza z Akwinu, którego wyjątkowo cenił. Był prekursorem w wielu obszarach. Wyodrębnił poszczególne fazy kulturowego rozwoju człowieka: okres plemienno-szamański, okres neolityczny, okres klasyczny, okres naukowo-technologiczny oraz okres ekologiczny. Ten ostatni, jak przewidywał, dopiero nadejdzie. Czy faktycznie mamy do czynienia z prorokiem, jak nazwało go wielu publicystów?

Jego główna myśl dotyczyła dwóch wymiarów objawienia Boga ludziom: objawienia poprzez osobę Jezusa Chrystusa jako najwyższy wyraz miłości do człowieka, ale z drugiej strony, nieco zapomnianego, bardziej pierwotnego objawienia  Boga poprzez Jego dzieła – stworzenie. Thomas Berry pozostawił wiele ciekawych myśli, które mogą być zaczynem poszukującego drogi Kościoła. Dwie wydają się szczególnie godne uwagi:

  • Kiedy zniszczymy przyrodę, zniszczymy podstawę naszej religijnej wyobraźni.
  • Objawienie odnalezione w przyrodzie i we wszechświecie jest dla nas pierwszym boskim objawieniem.

Psalm 8:

Gdy patrzę na Twe niebo, dzieło Twych palców,
księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził:
czym jest człowiek, że o nim pamiętasz,
i czym – syn człowieczy, że się nim zajmujesz?

Psalm 104:

Jak liczne są dzieła Twoje, Panie!
Ty wszystko mądrze uczyniłeś:
ziemia jest pełna Twych stworzeń.

Czytając powyższe psalmy, czy można uznać za mało istotne treści, które stały się przesłaniem życia Thomasa Berry? Trudno nie odnieść wrażenia, że wiele z jego intuicji odnajdujemy w encyklice Laudato si papieża Franciszka.

W Kongresie od dłuższego czasu próbujemy zrozumieć, dlaczego tak bardzo chrześcijańska myśl, przepełniona troską o stworzenie, nie pojawia się w Kościele? Co sprawia, że zamiast zachęty dotyczącej odpowiedzialności za środowisko, słyszymy słowa, które deprecjonują osoby o nie zatroskane? Dlaczego myślenie o dobru kolejnych pokoleń w kontekście stanu naszej planety nie staje się przedmiotem refleksji, wypływającej z drugiego przykazania o miłości bliźniego?

Jak na razie „Stań się” w wielu wymiarach jest ciągle przed nami. Pytanie, jak długo przyjdzie czekać na te kilka promieni, które oświetlą witraż naszego Kościoła, aby znów ożył? 

O autorze

Andrzej Kozielski

4 Komentarze

    „Co sprawia, że zamiast zachęty dotyczącej odpowiedzialności za środowisko, słyszymy słowa, które deprecjonują osoby o nie zatroskane? Dlaczego myślenie o dobru kolejnych pokoleń w kontekście stanu naszej planety nie staje się przedmiotem refleksji, wypływającej z drugiego przykazania o miłości bliźniego?”

    Pewnie dlatego, że te osoby, które „troszczą się o środowisko” i chciały by być słyszane w Kościele, w rzeczywistości prezentują pseudoekologię, a nie rzeczywistą troskę o planetę. Czy można bowiem nazwać w ten sposób promowanie np. sztucznych futer, które nie dość, że same się nie rozkładają, to jeszcze zatruwają środowisko podczas ich wytwarzania? Albo czy jest ekologicznym stawianie na żarówki energooszczędne, które co prawda zmniejszają zużycie prądu, ale ich wyprodukowanie jest procesem zdecydowanie zanieczyszczającym planetę

    Kościół oczywiście wzywa do dbania o środowisko, ale nie może uczynić z tego głównego tematu nauczania, ponieważ ma głosić Ewangelię, a nie ekologię.

      Czyzby „osoby, które „troszczą się o środowisko”” stanowiły jakiś homogeniczny twór o jednakowej świadomości ekologicznej (lub jej braku)? Czyżby była to grupa o jednakowych poglądach? Jeśli sprzeciwiam się hodowli zwierząt na futra, to automatycznie popieram produkcje futer sztucznych?
      Owszem, Kościół ma głosić Ewangelię. I objaśniać konsekwencje, jakie z Niej wynikają dla naszego życia. Jedną z nich jest dbałośc o środowisko właśnie. Choćby z szacunku dla Dzieła Bożego, jakim jest Stworzenie. Albo z przykazania miłości bliźniego – jak słusznie zauważyłeś, pisząc o sztucznych futrach, czy żarówkach – nasze wybory mają pośredni i bezpośredni wpływ na planetę, a tym samym na życie bliźnich, w różnych częściach świata. Encyklika Papieża Franciszka „Laudato si” pięknie rozwija ten temat.
      Na czym polega, wspomniana przez Ciebie pseudoekologia? Na braku świadomości ekologicznej? A jeśli jej brak, to czy nie byłoby ważne, żeby Kościół mówił na ten temat? Właśnie z perspektywy Ewangelii? Piszesz, że wzywa do dbania o środowisko. Ja, niestety, nie słyszę w polskim Kościele tego wezwania. A bardzo bym chciała usłyszeć.

    Tak, bardzo chciałabym często słyszeć w Kościele, także w formie pouczeń od ołtarza, że budowanie Królestwa Bożego, to jest dbałość o wszystkie składowe tego Królestwa, to jest bycie dobrym i uważnym na to, czy kogoś gdzieś się nie krzywdzi, nie niszczy, także z myślą o prawdopodobnych dalszych „budowniczych” i o wszytkim co żyje. O byciu dobrym, miłosiernym dla całego Stworzenia, w drodze do zbawienia jest nauczanie Chrystusa. Jeżeli to przesłanie nazwiemy to ekologią, czyli troską o nasz ziemski wspólny dom, to chciałabym o tym słyszeć w każdym kazaniu. To byłoby faktycznie goszenie Dobrej Nowiny, uczenie miłości do Stwórcy wszystkiego i uczenie miłości do każdego człowieka na świecie.
    Dzięki za piękny tekst.

    Czytając, od razu mam ochote pojechac do Krakowa, żeby po raz kolejny podziwiać wspomniane przez Ciebie Dzieło Sztuki. Właśnie w kontekście, o którym wspominasz. (Co nie znaczy, że nie mam ochoty po prostu popatrzeć na intensywniejące kolory, które tak pięknie opisujesz).
    Czytałam kiedyś historię pewnej zakonnicy, która nie mogąc się modlić, powtarzała po prostu: „brązowe kasztany są piękne”. Ja, od tamtego czasu, też często modlę się w ten sposób. Podziwiając kształt lisci, czy miekkie poduszeczki na kocich stopach.
    „Kiedy zniszczymy przyrodę, zniszczymy podstawę naszej religijnej wyobraźni.” Mnie również zachwycił Thomas Berry. Jak cudownie, że dzięki Kongresowi mam szczęście poznawać takich wspaniałych, inspirujących i dających nadzieję ludzi. I mam na myśli zarówno autorów książek jak i uczestników grup tematycznych. Dziekuje.

Zostaw komentarz