KONGRES Katoliczek i Katolików

Troska o stworzenie Nasze opinie

List do Św. Tomasza w sprawie zamrażarki

List do Św. Tomasza w sprawie zamrażarki

Wielce Szanowny Św. Tomaszu,

Pewno wiesz, jak wielki wpływ wywarłeś na stosunek katolików do zwierząt i reszty pozaludzkiego stworzenia twierdząc, że natura jest po to, aby służyć człowiekowi; zwierzęta są nierozumne, a więc nie mają duszy nieśmiertelnej tylko zmysłową; że człowiek może je wykorzystywać, i, wprawdzie nie powinien krzywdzić, ale to tylko dlatego, że to niedobrze odbija się to na nim samym. Minęło ponad 750 lat, a Ty mówisz do nas nadal, z obowiązującego obecnie Katechizmu Kościoła Katolickiego. W nauce miałbyś największy ze wszystkich autorski impact factor. Szacunek!

Sprawa naszego stosunku do zwierząt mieści się w części Katechizmu omawiającej przykazanie 7, w odniesieniu do „poszanowania osób i ich dóbr”; są więc zwierzęta nadal, tak jak chciałeś, naszym dobrem i własnością. Trochę się dziwimy, gdyż w wielu miejscach Pisma Świętego czytamy, że należą do Boga — i w opisie stworzenia, i choćby tutaj, u Psalmisty: „Nie przyjmę cielców z twego domu ani kozłów ze stad twoich. Bo moje są wszystkie leśne zwierzęta, stada na górach i woły. Znam wszystkie ptaki powietrzne, a polna zwierzyna jest moja.”  (Ps 50, 10-15). A także tutaj: „Do Pana, Boga twojego, należą niebiosa najwyższe, ziemia i wszystko, co jest na niej” (Pwt 10, 14). 

Miejsca i sytuacji zwierząt w najnowszym wydaniu Katechizmu z 1992 roku nie zmienił, Tomaszu, nawet czuwający nad jego zawartością wybitny teolog naszych czasów — kardynał Józef Ratzinger. Choć potem, już jako Papież mówił, że: „[…] gdziekolwiek Słowo Stwórcy było właściwie rozumiane, gdziekolwiek życie było przeżywane z odkupieńczym Stwórcą, ludzie starali się ratować stworzenie, a nie je niszczyć. […] całe Stworzenie jęczy w bólach rodzenia z powodu niewoli, której zostało poddane, oczekując objawienia się synów Bożych: poczuje się wyzwolone, gdy stworzenia, mężczyźni i kobiety, którzy są dziećmi Bożymi, będą je traktować zgodnie z Bożą perspektywą. Wierzę, że właśnie to możemy dzisiaj ustalić, jako rzeczywistość.” Od prac nad Katechizmem minęło wiele lat; może wtedy nie poświęcił tej sprawie dość uwagi, a może jeszcze nie wiedział w pełni, co robi ze zwierzętami współczesny człowiek? Potem mówił przecież, że: „[…] produkcja przemysłowa – […] ta degradacja żywych istot, zamienionych w towar, rzeczywiście wydaje mi się sprzeczna ze stosunkiem człowieka do zwierzęcia, jaki przewija się w Biblii”.

Katechizm wymaga wprawdzie od nas, katolików, „poszanowania integralności stworzenia”, ale nie bardzo rozumiemy, co to słowo „integralność” ma znaczyć, skoro zaraz potem mówi za Tobą, Tomaszu, że zwierzęta „są z natury przeznaczone dla dobra wspólnego ludzkości”, a granice panowania człowieka nad stworzonym światem „określa troska o jakość życia bliźniego, także przyszłych pokoleń”. Integralność to według nas „nienaruszalność”, „spójność”. Jaka to integralność stworzenia, skoro można ją naruszać, i to tylko dla dobra człowieka? Co znaczy dziś „jakość życia bliźniego”?

Kilkaset lat po Tobie, rozumiemy coraz wyraźniej, że jesteśmy tylko częścią stworzonego świata — choć fakt, że częścią bardzo szczególną. Nie jesteśmy jednak ponad nim. Wiemy też, od podobnych do Ciebie wielkich uczonych, których rozumność jest darem Ducha Świętego, że my, ludzie, należymy do świata ożywionej natury, z którego według niepojętego planu Boga wyewoluowaliśmy. I to nie tylko nasze ciało, ale i umysł — a też, jak ostatnio zaczynamy rozumieć, zdolność empatii, moralnej refleksji, samoświadomość. Już minie niedługo 10 lat, jak uczeni z ważnego ośrodka nauki w Cambridge wydali deklarację o istnieniu świadomości u zwierząt, potwierdzając podobieństwo emocjonalnych i świadomych stanów wśród ptaków, ssaków, głowonogów i człowieka. 

Oczywiście, nie mogłeś o tym wiedzieć w XIII wieku, czytając opisy zwierząt w Fizjologu, w Liber de natura rerum Tomasza z Cantimpré, czy w De animalibus swojego wspaniałego nauczyciela Alberta Wielkiego. Może też przeglądałeś jakieś bestiariusze? Na obrazie Juana de Peñalosa widzę, że miałeś psa. Ale z pewnością, kiedy tworzyłeś swoje wielkie Dzieło mogło brakować Ci czasu, abyś mógł go lepiej poznać, zrozumieć.

Nie tylko teoria ewolucji, ale cała ogromna już dzisiaj wiedza o rozumności zwierząt — o ich psychice, o tym, jak się komunikują, że wiele z nich żyje społecznie, czyli kieruje się pewnymi zasadami i że nie są one tylko instynktem — nie była Ci dostępna. Żałuj. Za to Ciebie zachwycała hierarchia bytów Arystotelesa, myśl Świętego Augustyna.  Rozumiemy, nadal są w naszej opinii gigantami. 

 

Dziwi nas jednak, że postawiłeś zwierzęta poza moralnością człowieka, uznając właśnie rozumność jako kryterium. Czy nie było, Tomaszu, w Twoich czasach ludzi nierozumnych, umysłowo niepełnosprawnych, chorych na demencję, upośledzonych, ale i małych dzieci? Byli, i z całą pewnością podobnie jak zwierzęta nie rozeznawali swoich powinności, ani nie odpowiadali za swoje czyny — jeżeli to przyjmiemy za warunek zachowań moralnych. Czy ich nierozumność oznaczała, że można było się wobec nich zachowywać nieetycznie? Czy można było za Twoich czasów takich ludzi krzywdzić, zamknąć w klatkach, piłować im zęby, podcinać ścięgna, aby się nie ruszały, krępować, upokarzać, trzymać w ciemnościach, żywcem gotować, ćwiartować? Tego i teraz nie wolno robić człowiekowi, ale tych i innych okrucieństw doświadczają miliardy zwierząt. I my, Tomaszu, wprawdzie już wiemy, że są  r o z u m n e   i   c z u j ą, ale wciąż na to pozwalamy. Twierdziłeś, że rozumność jest tak naprawdę emanacją duszy. Cóż, nasza wiedza i wieki doświadczeń nie pozwalają nam zbyt łatwo wyrokować, co to jest dusza, jakie ma właściwości i jaki byt ją posiada. Im więcej się wie o świecie materialnym, tym trudniej o kategoryczność w sprawach metafizycznych.

W toku dziejów wymyśliliśmy natomiast, że to nie poziom rozumności żywych istot decyduje o tym, jak się wobec nich mamy zachowywać, ale to, czy można je skrzywdzić, zadać ból. A o bólu i jego rozmaitych rodzajach wiemy już tyle, że byś nie uwierzył! Wiemy też na pewno, że zwierzęta go czują.  

Ale, jeszcze o tej wyższości człowieka. Czy nie dał Ci, Tomaszu, do myślenia Kohelet, kiedy mówił: „…to samo tchnienie ożywia ludzi i zwierzęta. Człowiek więc nie przewyższa zwierzęcia, lecz wszystko jest marnością. Wszystko zmierza do tego samego miejsca: wszystko powstało z prochu i wszystko do prochu znów wraca. Skąd wiadomo, czy tchnienie istot ludzkich wznosi się do góry, a tchnienie zwierząt schodzi na dół, do ziemi?” (Koh 3, 19-21). Są i inne słowa, które mówią o podobnej kondycji ludzi i zwierząt, na przykład: „Ludzie i zwierzęta, bydło i trzoda, niech nic nie jedzą, niech się nie pasą i wody nie piją. Niech się obloką w wory i niech żarliwie wołają do Boga.” (Jon 7b-8a) Ciekawi nas, dlaczego uznałeś, że zwierzęta są gorsze, że bez reszty umierają? Skąd miałeś pewność, Tomaszu, że wymyślone, wyewoluowane przez Boga z takim „artyzmem” zwierzęta nie mają z Nim jakiejś komunikacji, nie dostąpią zbawienia, skoro Jezus wszystko pojednał ze sobą, a i Święty Jan w swojej wizji wszystko, co istnieje na ziemi i w niebie, widział wokół Tronu Baranka? (Ap 5,13). Ale tu muszę Cię pocieszyć. Nawet współcześnie niektórzy wybitni myśliciele mają podobną do Twojej pewność. Niestety, to się potem utrwala w potocznej percepcji i owocuje w niedobrych czynach ludzi.

Musisz wiedzieć, Tomaszu, że jednak niektórzy, wprawdzie wciąż nieliczni, współcześni nam teologowie, ale też nasz obecny papież Franciszek, podważają pogląd, jakobyśmy mogli robić ze zwierzętami, co chcemy. Wielu innych jednak próbuje ośmieszyć próby prawnej ochrony zwierząt, uzasadniane także wiarą, budując obronne mury. 

Nie, nie uważamy, że zwierzęta są podmiotem zachowań moralnych, ani że są w stanie budować z człowiekiem wspólnotę etyczną. Wystarczy, że będą przedmiotem naszej etyczności i solidarności. I nie jest też tak ważne, czy i jaką mają duszę, jaką dokładnie samoświadomość. Wystarczy nasza  świadomość, że cierpią przez człowieka, żeby stanąć w ich obronie. Wszystkich. Otwarcie i konkretnie. 

Niestety, Tomaszu, nasz Katechizm wciąż mówi Twoimi słowami: o służebności niemających duszy nieśmiertelnej zwierząt, i, jak to bywa ze słowami, tworzą one rzeczywistość, usprawiedliwiają. Zmieniło się wszystko: sytuacja zwierząt, nasza wiedza o nich, nasza duchowość, a Twoje słowa, zamrożone w doktrynie Kościoła, trwają. 

Wybacz, Tomaszu — z całym szacunkiem dla Twojego intelektu — przyszła pora, aby wyjąć moralność katolików w odniesieniu do zwierząt z teologicznej zamrażarki. Ogrzać współczuciem.
Z pewnością się nie obrazisz. 

Czekam z niecierpliwością na odpowiedź, a wraz ze mną wielka liczba, zwłaszcza młodych, szukających Boga ludzi.

Z wyrazami szacunku,

Barbara Niedźwiedzka z Grupy Kongresowej „Troska o stworzenie”

O autorze

Barbara Niedźwiedzka

Informatolog, członkini Światowego Ruchu Katolików na rzecz Środowiska i Animator Laudato si’, redaktorka strony NASZ WSPÓLNY DOM (www.klubtygodnika.pl/nasz-wspolny-dom/), obrończyni zwierząt, działająca m.in. w ramach Grupy Chrześcijanie dla Zwierząt (f). Autorka źródłowego portalu OPOWIEDZZWIERZE.PL (www.opowiedzzwierze.pl)

13 Komentarzy

    Przypomnijmy to, co Bóg powiedział na temat zwierząt:

    Rdz 1,25-26
    25 Bóg uczynił różne rodzaje dzikich zwierząt, bydła i wszelkich zwierząt pełzających po ziemi. I widział Bóg, że były dobre. 26 A wreszcie rzekł Bóg: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!»

    Rz 9,1-3
    1 Po czym Bóg pobłogosławił Noego i jego synów, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i mnóżcie się, abyście zaludnili ziemię. 2 Wszelkie zaś zwierzę na ziemi i wszelkie ptactwo powietrzne niechaj się was boi i lęka. Wszystko, co się porusza na ziemi i wszystkie ryby morskie zostały oddane wam we władanie. 3 Wszystko, co się porusza i żyje, jest przeznaczone dla was na pokarm, tak jak rośliny zielone, daję wam wszystko.

      „Oddać we władanie” to jednak nie „usprawiedliwiać i nadać prawo do bezmyślnej i bezlitosnej eksploatacji”. To nadanie odpowiedzialności. Wspaniały tego obraz daje encyklika Laudato si oraz akcje, spotkania i konferencje wokół niej organizowane. Tak, ludzie są istotami, którym Bóg nadał wyjątkową rolę wobec całości stworzenia, ale interpretacja owej dominującej pozycji może być już różna. Dominuję więc krzywdzę i wykorzystuję pod własne egoistyczne pragnienia czy też dominuję, więc zarządzam, opiekuję się, korzystam w granicach, z miłością i z miłości. To, co nas otacza na Ziemi jest nam, być może, nie dane a zadane — podarowane przez Stwórcę na czas naszego życia, ale nie na własność, nie za wszelką cenę, nie po to, aby wyciąć w pień i pozostawić pustkę, która zastanie następnych. Jesteśmy więc przewodnikami, ale powinniśmy być nimi życzliwie i czule — kontrolować ale i współczuć, dbać. Jesteśmy może zarządcami Ziemi, ale sługami Boga. To wszystko więc do Niego należy, tak jak i my, a pod swoją opieką, z Jego nadania, mamy to co stworzył, mamy Jego „pełnomocnictwo”. Ale nie jesteśmy ostatecznymi właścicielami, którzy dla swojej przyjemności mogą wnosić cierpienie, ból, złość, odgrywać rolę złego pana, który rządzi i krzywdzi. Wykonujemy to więc w służbie dla Boga — abyśmy mogli żyć zdrowo, jeść, cieszyć się, karmić niezbędnymi produktami — ale to też jest dla Niego. Tymczasem zdarza się, że używamy zapisów Księgi, by usprawiedliwiać naszą imitację Boga, odgrywanie roli tych, do których wszystko należy. Czyńmy sobie ziemię kochaną, jako ci, którym Bóg nadał tak ważne na niej miejsce, z nadzieją, że wykorzystamy je do czynienia dobra — i czytajmy encyklikę 🙂

        Czym innym jest to, o czym piszesz, a czym innym zgodne z wolą Boga korzystanie z tego, co nam dał (w tym ze zwierząt). Kościół, jak sama zauważyłaś, potępia zadawanie nadmiernego cierpienia zwierzętom czy zwykłe wyzwierzęcanie się na nich lub traktowanie jak zabawki.

          Dlaczego dobry człowiek miałby zadawać cierpienie? I do tego jeszcze jakoś ustalać, które jest nadmierne, a które nie? Sformułowanie zalecenia, co do traktowania zwierząt w Katechizmie zostawia dużą dowolność w ustaleniu, co jest potrzebne, a co nie, a codziennego nauczania Kościoła w tej sprawie nie ma. I Pan to zapewne wie. Według mnie nie ma sytuacji, z wyjątkiem ratowania życia, w której zadawanie cierpienia czującej istocie mogłoby być usprawiedliwione. Pan chce ciągnąć dyskusję, w tę, co zwykle ona idzie stronę, a mianowicie, aby możliwie gęstą mgłą otoczyć to, co współcześnie robimy zwierzętom. Na dodatek prawie wszyscy nie swoimi rękami. Odciągnąć uwagę, albo udawać, że problemu nie ma i usprawiedliwiać się „wolą” Boga. W pierwszym komentarzu podałam 2, 3 przykłady „woli” Boga. Można tym dowolnie żonglować. Chodzi o to, żeby zrelatywizować problem, np. przywołując aborcję lub inne złe czyny człowieka. Proszę wybaczyć, ale to jest właśnie uciszanie sumienia, o którym Pan pisze w innym komentarzu. Ja piszę swoje artykuły, aby budzić ludzką uwżność, wskazywać nasze katolików zaniechania. Najwyraźniej inaczej niż Pan czytam powinność ludzi 21 wieku w krajach zachodniej cywilizacji odnośnie do stworzonego przez Boga świata, a też niespecjalnie interesuje mnie, jak tę powinność odczytywali ludzie dawnych wieków.
          Proszę wybaczyć, ale nie będę kontynuować dyskusji, z kimś, kto uważa, że obecnie dobrze traktujemy zwierzęta. Jeżeli Pan zechce poślę linki do odpowiednich materiałów, można je zresztą łatwo znaleźć, a także do teologicznych opracowań tematu. Polecam zwłaszcza niedawną książkę Jezuity Christophera Stecka „All God’s animals”, ale są i inne. Wiele materiałów, naświetlających status zwierząt w Piśmie św. i w naszej religii, znajdzie Pan na moim blogu: w zakładce „Zwierzęta w chrześcijaństwie”. Serdecznie zapraszam.

            Nadmierne cierpienie to np. takie, które nie jest konieczne do zabicia zwierzęcia w celu pozyskania jego mięsa czy skóry. Niestety, jak to kiedyś przeczytałem w jednym komiksie, jeżeli nie zabijemy krowy, to „krowa się z nami swoim stekiem nie podzieli”. Przykro mi, ale nic nie zmieni faktu, że wolą Boga, czego ani Chrystus, ani Apostołowie nie zanegowali, jest pozyskiwanie ze zwierząt pożywienia, skór i innych części ciała na nasze potrzeby (vide wskazane przeze mnie fragmenty Biblii). Nic się w tym nie zmieniło, ponieważ jak człowiek był, tak i pozostanie istotą wszystkożerną.

            Co do „zaniechań” katolików, to one dotyczą wyłącznie przyzwalania na to, ze ktoś zadaje cierpienie zwierzętom, które do niczego nie jest potrzebne (np. głodzi czy maltretuje swoje zwierzęta), a nie tego, że są one hodowane w celach spożywczych czy na skóry (które zresztą są EKOLOGICZNYM ubraniem).

            Aha… Odsyłanie do „poczytaj sobie” to nie jest argument. Mnie interesują argumenty przedstawione TUTAJ, a które obalą to, co wskazałem. Proszę o ich przedstawienie, a nie uciekanie z rozmowy pod fałszywym pretekstem (przypisywanie mi czegoś, czego nie napisałem). Miło by było, gdyby pojawiła się także odpowiedź na moje pytanie z komentarza z godziny 13:42 (chyba, że jej nie ma, to proszę o przyznanie do tego, że takich nauk w chrześcijaństwie nie ma).

          Czy w czasach, w ktorych nie potrzebujemy skór zwierzęcych, żeby się ubrać (i dodaję, że skóry sztuczne nie są jedyną, istniejącą opcją), czy w czasach, w których możemy bez problemu przeżyć (a przynajmniej w naszej części świata) bez używania produktów odzwierzęcych, zabijanie zwierząt na mięso, a już tym bardziej na skóry czy futra, jest konieczne? A jeśli nie jest konieczne, to po co to robić? Czy cierpienie zwierząt jest, Twoim zdaniem, Bogu obojętne? Dał nam przecież mózg i serce. Narzedzia, dzięki któym możemy zmniejszać ilośc cierpienia na świecie. Myślę, że dobrze byłoby, gdybyśmy ich używali, „czyniąc sobie ziemię poddaną”.
          A poza tym, chciałam Cię zapytać: jak Ty widzisz rolę Kościoła w trosce o Stworzenie? (Jeśli masz ochotę odpowiedzieć).
          Widzę, że nie podoba Ci się traktowanie zwierząt w sposób inny niż utylitarny. Ciekawa jestem dlaczego?
          Napewno znaleźlibyśmy punkty wspólne, a przecież, przynajmniej moim zdaniem, właśnie o to chodzi.
          Piszesz o nie znęcaniu się nad zwierzętami towarzyszącymi, o konsekwencjach produkcji sztucznych futer, czy energooszczędnych żarówek. To bardzo ważny głos. Czy słyszysz go w Kościele? Czy chciałbyś go usłyszeć?

      Bóg powiedział też tak: „I rzekł Pan do Mojżesza: Zbierz wszystkich [winnych] przywódców ludu i powieś ich dla Pana wprost słońca, a wtedy odwróci się zapalczywość gniewu Pana od Izraela. (Lb.25, 4-5), albo: „Wytępisz wszystkie narody, które ci daje Pan, Bóg twój. Nie zlituje się twoje oko nad nimi (Pwt 7, 16), albo: „Jeżeli ktoś pobije kijem swojego niewolnika albo swoją niewolnicę tak, że umrą pod jego ręką, winien być surowo ukarany. Jeżeli jednak przeżyją dzień lub dwa, to nie będzie podlegał karze, gdyż są jego własnością.” (Wj 21,20-21).

      Takie i, jak wiemy, wiele innych podobnych cytatów znajdziemy w Piśmie św., mówiących o przyzwoleniu na przemoc, nawet na polecenie Boga. Znajdziemy też setki anachronizmów (na przykład o statusie kobiety, o wojnie, obcych, wykluczonych). Znajdziemy obraz Boga zazdrosnego, gniewnego i mściwego.
      Możemy szukać cytatów usprawiedliwiających naszą bezwzględność, wymyślone lub już przebrzmiałe konieczności.

      Ja wolę szukać w Piśmie Świętym śladów miłości Boga do stworzonego świata, bo taki wydaje mi się jest sens mojej wiary i taka jest informacja o tym, jaki jest Bóg – płynąca z nauczania Chrystusa – Boga. Tych śladów miłości i ukierunkowania ku powrotowi do dobra jest w całym Piśmie mnóstwo. Są słowa o przymierzu, o upomnieniu się o krew życia, o zbawieniu całego świata poprzez ofiarę Chrystusa, w którym wszystko zostało stworzone, jest, i jak wierzymy będzie zabawione. Wszystko. Także świat zwierząt.

      Wydaje się, że pobłażliwość Boga dla grzesznych i w każdym czasie błądzących ludzi jest zdumiewająca. Sam Jezus (wprawdzie dotyczyło to oddalenia żony, ale wydaje się, że można to rozszerzyć) powiedział, pozwolono wam tak robić: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych […], lecz od początku tak nie było.” (Mt. 19:8) I w każdym okresie historii ta grzeszność jest trochę inna.

      Wierzę, że gdyby Chrystus – Człowiek teraz nauczał wśród nas, stojąc np. przed transportem przerażonych stłoczonych w ciężarówkach świń, albo przed przemysłową hodowlą eksploatowanych bezdusznie mlecznych krów, oszalałych w zamknięciu norek i lisów, poruszyłby tę sprawę w swoim nauczaniu.

      A może właśnie porusza? W sercach coraz większej liczby ludzi?

        „Są słowa o przymierzu, o upomnieniu się o krew życia, o zbawieniu całego świata poprzez ofiarę Chrystusa, w którym wszystko zostało stworzone, jest, i jak wierzymy będzie zabawione. Wszystko. Także świat zwierząt.”

        Aż chce się zapytać: Gdzież to wyczytałaś te rewelacje o zbawieniu „całego świata” przez Chrystusa w odniesieniu do: „Wszystko. Także świat zwierząt.”? W nauczaniu przekazanym przez Chrystusa i Apostołów, tudzież w nauczaniu Kościoła, takich rewelacji nie znalazłem.

        Bardzo dziękuję za ważny i mądry tekst. „Wierzę, że gdyby Chrystus – Człowiek teraz nauczał wśród nas, stojąc np. przed transportem przerażonych stłoczonych w ciężarówkach świń, albo przed przemysłową hodowlą eksploatowanych bezdusznie mlecznych krów, oszalałych w zamknięciu norek i lisów, poruszyłby tę sprawę w swoim nauczaniu.

        A może właśnie porusza? W sercach coraz większej liczby ludzi?” Całkowicie podpisuję się pod powyższymi słowami.

          Ja również bardzo dziekuję za świetny tekst, z którym w pełni się identyfikuje. Czas przeanalizować i uwspółcześnić zapisy Katechizmu, dotyczące zwierząt.

            Marta Saratowicz , aż się prosi o pytanie:

            Jakie chciałabyś wprowadzić zmiany w nauczaniu na temat zwierząt, które jest zapisane w Katechizmie Kościoła Katolickiego w punktach 2415-18?

    Bardzo się cieszę, że zadałeś do pytanie. Dziękuję.

    Zacznę od tego, że nie chciałabym rozpatrywać kwestii zwierząt wyłącznie z punktu widzenia siódmego przykazania.
    Z czym wiąże się to, co chciałabym zmienić w punkcie 2415.
    Zwierzęta, rośliny i byty nieożywione są tam ujęte jako całość, podczas gdy mnie zależałoby na jasnym podkreśleniu, że zwierzęta należy traktować inaczej niż byty nieożywione, choćby z tego powodu, że byty nieożywione nie są w stanie odczuwać cierpienia.

    Nie podoba mi się stwierdzenie, że zwierzęta są przeznaczone dla dobra wspólnego ludzkości. Chciałabym, aby uznano ich wartośc samą w sobie, a nie wyłącznie użytkową, dla człowieka. „Czyńcie sobie ziemię poddaną” interpretuję jako nakaz opieki, a nie użytkowania.
    Moim zdaniem, troska o zwierzęta nie powinna wynikać z troski o jakość życia bliźniego (co nie znaczy, że jakość życia bliźniego nie powinna nas obchodzic) a ze świadomości, że są one stworzeniami, które Bog, Stwórca, polecił naszej opiece. Jak również z wiedzy o tym, jak bardzo jesteśmy podobni w do istot poza-ludzkich, w odczówaniu cierpienia.

    Kolejny punkt jest świetny.

    Ale pierwszy z omawianych punktów mówi o utylitarnym traktowaniu zwierząt a drugi o życzliwym. Mamy więc z używać ich z życzliwością? Coś tu nie pasuje…

    2417 mówi o panowaniu człowieka nad zwierzętami, a panowanie rozumie znów jako używanie. Możemy więc zwierzęta zjadać i ubierać się w ich skóry. Ale przecież w dzisiejszych czasach zupełnie nie musimy tego robić, więc po co? Gdzie ta życzliwość?
    Doświadczenia naukowe w rozsądnych granicach. Chciałabym dokładnego określenia, czym są te rozsądne granice. Czy testowanie na zwierzętach tuszu do rzęs jest rozsądne? A badanie szkodliwości nikotyny, o której dawno wiemy, że jest szkodliwa? Czy jeśli uznamy, że dane doświadczenie medyczne nie mieści się w rozsądnych granicach, powinniśmy, jako katolicy protestować? Czy kościół powinien się na ten temat wypowiedzieć? Czy, w końcu, przekraczanie (nieokreślonych) rozsądnych granic jest grzechem? Chciałabym jasnego określenia tej sprawy. Co prawda napisane jest, „by przyczyniały się, ponieważ przyczyniają sie, do ratowania zdrowia i życia ludzkiego”, ale to wciąż nie jest jasne, gdyż nie jasna jest kategoria „rozsądnych granic” więc można sprawę intepretować dośc dowolnie.

    Podobnie, chciałabym jasnego sformuowania, na czym polega towarzyszenie człowiekowi w jego pracach i rozrywkach. Czy używanie koni, do ciągnięcia przeładowanych wozów z turystami (ktorzy bez problemu mogli by przejść daną trasę na własnych nogach – z pożytkiem dla Świątyni Ducha Świętego, jaką jest ich ciało) jest towarzyszeniem człowiekowi w pracy i rozrywce? Czy też towarzyszeniem takim jest raczej zabranie psa na spacer?

    2418 Niepotrzebne zadawanie cierpień. Czy zadawanie cierpień może być w ogóle potrzebne? I na jakiej podstawie określić, jak udowodnić, czy jest potrzebne czy nie?
    Zadawanie cierpień zwierzętom jest, według Katechizmu, sprzeczne z godnością ludzką. Moim zdaniem, jest również pogwałceniem godności zwierząt i całkowitym brakiem szacunku dla Dzieła Stworcy.

    To chciałabym zmienić. A teraz ciekawa jestem Twoich przemyśleń na ten temat.

Zostaw komentarz