Uważam, że Kościoły w czasie pandemii powinny pozostać otwarte. Swojego rozważania nie opieram jednak na przesłankach religijnych, ale filozoficznych, starając się zakreślić jedną z ważniejszych granic naszej cywilizacji, których przesuwać nie wolno.
Wybitny włoski filozof Giorgio Agamben napisał w połowie lat 90. książkę „Homo sacer” z surowo brzmiącym podtytułem „Suwerenna władza. Nagie życie”. Postawił w niej tezy, które będą w kolejnych latach stanowiły oś nie tylko jego twórczości, ale przemyśleń wielu badaczy, filozofów i publicystów zajmujących się kwestiami biopolityki. Jedną z nich jest koncepcja podziału natury ludzkiej na dwa aspekty: prawa biologiczne i prawa polityczne. Agamben podkreśla, opierając swój wywód między innymi na twórczości Hannah Arendt, że te pierwsze nigdy nie mogą zostać postawione nad drugimi. Albo inaczej: człowiek pozbawiany (celowo używam trybu niedokonanego, jako że to proces, a nie zdarzenie) praw politycznych, zostanie prędzej czy później postawiony przed koniecznością oddania również biologicznych. Zostanie zakwalifikowany do „dzikich”, których życie można sobie po prostu zabrać.
Co to konkretnie oznacza?
Czasy nowoczesne, stanowiące miejsce narodzin biopolityki, ukazały nam nową relację pomiędzy władzą a człowiekiem. Brutalna siła fizyczna króla wobec poddanych została zastąpiona wymyślnym zestawem działań, przez które populacja może być odpowiednio projektowana, zarządzana i hodowana przez władzę, posiadającą często demokratyczny (a częściej autorytarny) mandat. Dzieje się to nie przy użyciu miecza, ale pod przykrywką takich dziedzin nauki jak medycyna, prawo, zarządzanie i ekonomia. Ten nowy ład („społeczeństwo dwóch trzecich”, jak trafnie określił je Zygmunt Bauman) generuje pewne „komplikacje” w postaci ludzi systemowi niepotrzebnych. Powstają oni już nie poprzez przeciwstawianie się władcy, czyli łamanie prawa, ale pewnego rodzaju nieprzystawanie do ekonomii nowych czasów. Biopolityka nakazuje ich unormować, albo wyeliminować. I tak ten system pracował przez prawie dwieście lat, aż ktoś wpadł na pomysł systemowego, ostatecznego rozprawienia się z grupą uznaną za zbędną. Tak doszło do Holokaustu. To, na co wskazuje Agamben, to fakt odebrania Żydom praw obywatelskich, zanim zabrano się za odbieranie im praw biologicznych. To się zawsze tak zaczyna.
Jeżeli zatem czegoś nasza cywilizacja mogła się nauczyć z czasów nowoczesnych, które niby mamy już za sobą, ale ich cienie, co i rusz, dają o sobie znać, to właśnie tego, że trzeba nam zaprotestować wszędzie tam, gdzie ktoś pod pretekstem dbania o nasze zdrowie, bezpieczeństwo czy dobrobyt, próbuje drugą ręką odebrać nam jakieś prawa polityczne. Zawsze wtedy należy wyrazić sprzeciw.
Jak się to ma do zamykania kościołów?
Lista praw politycznych bywa mniej lub bardziej szczegółowa. Skupiłbym się przede wszystkim na ich obywatelskim, a nie ogólnoludzkim charakterze. A zatem człowiek ma prawo do wolności, do swobody wypowiedzi, do posiadania własnych przekonań, do manifestowania swojej tożsamości, do swobodnego kultu religijnego, do zgromadzeń. Władza, jeżeli nie chce powtarzać błędów przeszłości, nie może dokonać zamachu, ani nawet ograniczenia żadnej z tych wartości. Argument o zdrowiu publicznym, nawet podparty faktami naukowymi, nie może być tu brany pod uwagę, bo to są kwestie niższego rzędu, a często tylko preteksty. Dlatego też obywatelki i obywatele muszą mieć możliwość, także w czasach pandemii, nieskrępowanego uczestnictwa w wyborach, manifestacjach, praktykach religijnych, otrzymywania sprawiedliwych wyroków sądów i uszanowania swojej godności. Nie możemy uszczuplać tych praw, przesuwać kluczowej dla człowieka granicy. Dlatego kościoły muszą pozostać otwarte.
Natomiast jeżeli ludzie obawiają się o swoje zdrowie, co jest całkiem zrozumiałe i do czego mają prawo, mogą w czasie pandemii uczestniczyć w nabożeństwach on-line. Ale to ich prawo, a nie obowiązek czy konieczność.
1 Komentarz
Jest bardzo ważny głos w dyskusji grupy państwo – Kościół.