Podrzędną rolę świeckich kobiet i mężczyzn w polskim Kościele wzmacnia klerykalizm, czyli nadawanie księżom nieuzasadnionych przywilejów z racji ich kapłaństwa, obdarzanie ich przesadną czcią i powstrzymywanie się od słusznej krytyki. Kwestia klerykalizmu nie jest prosta, ponieważ, jak wierzymy, księża, nawet grzeszni i niegodni, mają władzę odpuszczania grzechów w sakramencie pokuty i sprawowania Eucharystii. Z tej władzy czysto sakramentalnej wypływa jednak tradycyjne przekonanie świeckich, a także samych duchownych, że to oni mają sprawować przywództwo we wszystkich kościelnych strukturach. Władza sprawowania sakramentów zlała się, w uświęconej wielowiekową tradycją kościelnej praktyce, z władzą w świeckim rozumieniu tego słowa, choć Jezus w Ewangelii wyraźnie mówi, że władza Jego uczniów ma być inna niż władza w świecie, że ma być służeniem.
Wielu duchownych świadomie wykorzystuje tę władzę, zwłaszcza w stosunku do bezpośrednio podległych im kobiet, np. sióstr zakonnych. Inni nieświadomie podążają za stereotypami dotyczącymi podrzędnej roli kobiet i utrwalają patriarchalne modele życia, wyniesione z domów rodzinnych i z formacji seminaryjnej. Klerykalizm księży jest wzmacniany przez kobiety, które również wyniosły ze swoich domów rodzinnych mniemanie, że księża są uprzywilejowaną kastą i że należy im się szczególny szacunek. Przykładem może być starsza kobieta ustępująca miejsca młodemu księdzu. I ona, i on nie widzą w tym nic niestosownego.
Katoliczki i katolicy, świadome i świadomi szkodliwości klerykalizmu, nieraz zderzają się z murem niezrozumienia, zarówno ze strony księży, jak i samych świeckich, w tym kobiet stanowiących większość w polskich kościołach. Rozmawiajmy o tym, twórzmy przestrzenie, w których byłby możliwy dialog świeckich z duchownymi.
3 Komentarze
Każda skrajność jest zła. Klerykalizm jak i Antyklerykalizm. Ja osobę duchowną szanuje jest szafarzem najświętszych sakramentów. Nie uważam za formę Klerykalizmu ustąpienie księdzu miejsca czy uklęknięcie gdy idzie z Najświętszym Sakramentem. Klerykalizm to nie dostrzeganie, że ksiądz też grzeszy i jest człowiekiem. Klerykalizmem jest oczekiwanie, że ksiądz będzie fajny, miły a najlepiej drugim Szustakiem. To prowadzi do tego, że to ksiądz jest Bogiem a nie Bóg. Oczekiwanie, że ksiądz będzie walczył o demokrację, ekologię. To nie jest podstawową rola księdza. On ma głosić Jezusa Chrystusa. Ta forma klerykalizmu bo odmian tych jest wiele niestety dotyka środowiska liberalne.
Przyklęknięcie przed Najświętszym Sakramentem to jedno, a ustąpienie miejsca młodemu księdzu przez starszą kobietę (I w ogóle obsługa księży przez kobiety) to drugie.
I właśnie o to chodzi, że ksiądz nie jest Bogiem, choć często tak właśnie bywa postrzegany.
Dlaczego ksiądz nie miałby walczyć o ekologię? Skoro Papież walczy, choćby za pomocą encykliki „Laudato si”, dlaczego ksiądz miałby tego nie robić?
Wydaje się, że odpowiedzi wymagają kwestie głębsze i natury bardziej podstawowej: skąd bierze się podział na duchowieństwo i lud, a skąd przekonanie, że to ksiądz ma głosić Jezusa Chrystusa? Św. Piotr w 1 liście wskazuje, że: wy zaś jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła. Św. Piotr zawiera w tym jednym zdaniu jednocześnie utożsamienie bycia kapłanem z równoczesnym byciem ludem, przy okazji odpowiadając na drugą kwestię: kto ma ogłaszać dzieła boskiej potęgi. Utworzenie zatem zespołu „DUCHOWIEŃSTWO/LUD” z góry zakłada zatem pielęgnowanie, całkowicie błędnej w mojej ocenie, ideii podziału na duchowieństwo i lud. To jedna kwestia.
Druga sprawa, to kwestia absolutnej fantastyki, zawarta w bajkach o staruszkach ustępujących miejsca księdzu. Nigdy nie byłem świadkiem takiej patologicznej sytuacji, bo księża zajmują na wszelkich uroczystościach wyznaczone i zarezerwowane, pierwsze miejsca (nawet na uroczystościach kościelnych, to księża zasiadają zawsze w pierwszych rzędach). Księża nie posługują się też komunikacją publiczną, bo zwykle są na tyle dobrze sytuowani, by posługiwać się wygodniejszymi środkami transportu. A jeżeli już, to zwykle w takich sytuacjach zrzucają swój strój „duchowny” by jak najlepiej wtopić się w „lud”. Sytuacje takie należy zatem opatrzyć szyldem science fiction i raz na zawsze o nich zapomnieć.
Kwestia zaś trzecia to poziom absurdu, który jak się wydaje, też powinien mieć jednak swoje granice. Mamy bowiem tworzyć przestrzeń, w której byłby możliwy dialog świeckich z duchownymi??? Przepraszam, ale jeżeli doszliśmy do punktu, w którym musimy poszukiwać przestrzeni, w której byłby możliwy dialog świeckich z duchownymi, to znaczy że KK jest w miejscu, w którym nigdy nie powinien się znaleźć i jego reforma poprzez delikatne i łagodne zmiany o charakterze ewolucyjnym, nie jest już niestety możliwa. Dalsze zagłaskiwanie problemów, jak to ma miejsce dzisiaj, nie ma żadnego sensu. Przepraszam, ale jeżeli wielu duchownych świadomie wykorzystuje swą władzę, zwłaszcza w stosunku do bezpośrednio podległych im kobiet, np. sióstr zakonnych, to należy taką organizację po prostu zaorać, a nie szukać przestrzeni, w której byłby możliwy dialog świeckich z duchownymi.