
Podczas spotkania grupy zajmującej się synodalnością w Kościele jedna z osób użyła zwrotu „chora eklezjologia”, mając na myśli problem władzy w Kościele. Jest to rzeczywiście problem, a przejawem tej „chorej eklezjologii” jest częstotliwość występowania niektórych terminów w Kodeksie Prawa Kanonicznego (dalej: KPK). Oto porównanie częstotliwości słów wskazujących na władzę, rządzenie i nakazy w porównaniu ze słowami wskazującymi na służbę, prośbę czy poradę.
„Władza” i „nakaz” a „służba” i „prośba”
władza – 106 | służba – 1 |
władzy – 182 | służby – 4 |
władzę – 133 | służbę – 4 |
zarządza – 6 | służy – 3 |
rządzenia – 35 | służenia – 2 |
nakaz – 26 | prośba – 3 |
nakazuje – 7 | radzi – 1 |
polecenie – 2 | porada – 0 |
Podobnie jest ze słowami: „obowiązek” i „prawo”.
„Obowiązek” a „prawo do czegoś”
obowiązek – 120 | prawo do – 20 |
ma obowiązek – 33 | ma prawo – 20 |
Jakie z tego wnioski? Bardzo mocno jest akcentowany aspekt władzy i rządzenia, służba jest niemal nieobecna. Podobnie silny akcent jest położony na obowiązki, a mały na prawa. Jest to nierównowaga, ponieważ nie powinno być praw bez obowiązków i odwrotnie. W KPK bardzo dużo jest mowy o władzy, mało o służbie, a przecież istotą władzy jest służba. Każdy, kto ma władzę, ma ją nie po to, aby się wywyższać czy posługiwać się poddanymi, ale po to, aby służyć ich dobru. Stąd jasny postulat zmiany ducha i języka Kodeksu Prawa Kanonicznego, ponieważ nie jest to język Ewangelii.
Drugim przejawem „chorej eklezjologii” jest niewłaściwe rozumienie duszpasterstwa. Obraz kapłana jako pasterza jest na pewno dobry, zresztą pochodzi od samego Jezusa, ale porównanie z pasterzem, który hoduje owce, nie do końca jest trafne. Jezusowi bowiem nie chodziło o takiego pasterza, który wykorzystuje owce (wełna, mięso, mleko), ale o takiego, który służy owcom i troszczy się bezinteresownie o ich dobro. „Pasienie” należy rozumieć jako służbę owcom, a nie władzę zarządzania nimi. Już zresztą w Księdze Ezechiela (34, 1-16) są postawione zarzuty wobec pasterzy, którzy źle służyli owcom.
Ponadto Jezus sam dał przykład postawy sługi mówiąc: „Ja jestem pośród was jak ten, kto służy” (Łk 22,27). – Tak powinien powiedzieć o sobie każdy proboszcz czy biskup. W tym kontekście warto też wspomnieć o myciu nóg dokonanym przez Jezusa wobec swoich uczniów oraz o Jego słowach: „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!” (Mk 9,35). Taka powinna być postawa kapłanów.
Co więcej, papież jest nazywany „sługą sług Bożych” – ten tytuł nie powinien jednak być tylko ozdobnikiem, ale podstawą rozumienia jego funkcji. Można więc nie tylko powiedzieć, że papież jest najwyższym władcą Kościoła, ale i najniższym sługą. Tak samo biskup jest służącym proboszcza i diecezjan, a proboszcz – służącym parafian. Dla proboszcza powinna więc być ważna nie tyle wola biskupa, co wola parafian. Powinien ją znać, sługa bowiem wypełnia wolę swego pana. „Pasterz” powinien zatem oczekiwać od „owiec” nie tylko posłuszeństwa, ale i informacji zwrotnych – aby mógł ocenić, czy jest dobrym pasterzem.
Tak więc „chora eklezjologia”, stawiająca na władzę i posłuszeństwo, jest przyczyną braku otwartości kleru na dialog i współpracę ze świeckimi; według niej bowiem ten, kto rządzi, nie musi słuchać tych, którymi rządzi, oni natomiast mają być posłuszni. Oczywiście, nie jest to wyraźnie powiedziane, ale logicznie wynika z takiego ujęcia roli kapłana. I w praktyce taka postawa występuje. Jak to powiedziała inna z uczestniczek spotkania: „Mogę wysyłać listy do biskupa, ale biskup nie musi mi odpowiedzieć”.
Inną konsekwencją „chorej eklezjologii” jest to, że wymaga się od „poddanych” posłuszeństwa wobec zarządzeń biskupa czy księdza, a nie wymaga się od nich asertywności i nie uczy się jej. A jeśli eklezjologia byłaby zdrowa, to księża w seminariach byliby szkoleni w sztuce asertywności, a także słuchania, argumentowania, wspólnotowego rozeznawania i przekonywania. Tak samo działoby się na lekcjach religii.
Podsumowując, relacje między władzą a służbą można opisać przez porównanie kapłana do fachowca, który np. ma mi zbudować dom. On jest specjalistą od spraw budowlanych, ale musi tak budować, abym ja był zadowolony. To on jest moim służącym, a nie ja jego, choć moim obowiązkiem jest dostarczyć mu wszystkich materiałów, jakie są mu potrzebne. Ale moim prawem jest ocena efektów jego pracy i żądanie poprawek, jeśli nie są zadowalające. Tak samo kapłan: on jest specjalistą w sprawach wiary i obyczajów, ale powinien wiedzieć, jak jest odbierany przez tych, którym służy i czy spełnia ich oczekiwania.
Na podstawie tych kilku sugestii, wymagających na pewno doprecyzowania, widać – jak sądzę – konieczność rozwijania „eklezjologii służby”. Podstawowa zasada w niej to nie hierarchia władzy, ale hierarchia służby. Wynika stąd m.in., że proboszcz jest służącym parafian, ma zaspokajać ich potrzeby. Musi więc je znać. Parafianie mogą też mu stawiać wymagania. Powinny być do tego stworzone odpowiednie formy prawne.