Dwa tygodnie temu podzieliłem się swoimi refleksjami na temat obecnej sytuacji Kościoła w Polsce. Punktem wyjścia moich przemyśleń były ujawnione poważne zarzuty wobec abp. Tadeusza Wojdy oraz skierowany w tej sprawie do Rady Stałej Episkopatu list otwarty osób skrzywdzonych.
Napisałem wtedy m.in.:
„Odwaga i męstwo autorów listu, skrzywdzonych przez księży i milczenie biskupów, zasługują na podziw. Gdzie jest Duch Święty? Jak nas uczy tradycja Kościoła, jest jak powiew wiatru, jest tu i teraz, tylko trzeba Jego głos usłyszeć.”
Biskupi podczas obrad Rady Stałej 10 czerwca br. przygotowali odpowiedź na wystąpienie skrzywdzonych:
Biskupi kończą swoją wypowiedź następująco:
„Z szacunkiem odczytujemy fakt, że jesteście w Kościele mimo krzywdy, której doświadczyliście. Przepraszamy, że nie zawsze byliśmy przy Was, by Was wspierać. Chcemy wsłuchiwać się w Wasz głos, wciąż na nowo ucząc się wrażliwości na zranionych w naszych wspólnotach”.
Ogólnie odbieram wypowiedź biskupów jako reakcję pozytywną. Po pierwsze, odpowiedź nastąpiła, a list skrzywdzonych nie został zbyty milczeniem. Biskupi odnieśli się również do poszczególnych postulatów. I tutaj ze względu na brak konkretów, zaczynają się moje wątpliwości. Biskupi piszą, że już od ponad roku intensywnie pracują nad powołaniem odpowiedniej komisji, ale jeszcze potrzebują kilka lub kilkanaście miesięcy pracy, aby w spokoju ustalić założenia. Moim zdaniem taki postęp przygotowań świadczy nie o intensywnych pracach episkopatu, ale o odciąganiu decyzji o rozpoczęciu rozliczeń i ujawnieniu prawdy. Biskupi również pragną spotkać się ze skrzywdzonymi i to w najbliższym możliwym czasie, czyli już za 5 miesięcy w listopadzie tego roku. Uważam, że rozliczenie przestępstw seksualnych księży oraz zmiana podejścia hierarchii do skrzywdzonych jest obecnie najważniejszą i kluczową sprawą dla Kościoła w Polsce, więc nie może czekać jeszcze kilka lub kilkanaście następnych lat na rozwiązanie. To jest sprawa wiarygodności kleru i zgodności z Ewangelią.
Niestety, nie jest chyba również zaskoczeniem, abp Tadeusz Wojda ani nie zamierza sam zawiesić swojego przewodniczenia Konferencji Episkopatu do czasu wyjaśnienia zarzutów, co było jednym z postulatów skrzywdzonych, ani inni biskupi od niego tego nie oczekują.
Ale list Rady Stałej nie jest jedyną reakcją na postulaty skrzywdzonych. Pojawił się także list w obronie biskupów:
List otwarty w obronie abp. Tadeusza Wojdy i Biskupów w Polsce (dorzeczy.pl)
Z przesłaniem tego listu całkowicie się nie zgadzam. Wśród ujawnionych autorów dominują politycy, a treść jest wezwaniem do całkowitego odrzucenia nie tylko postulatów skrzywdzonych, ale jakiegokolwiek dialogu ze skrzywdzonymi.
List obrońców biskupów jest napisany anachronicznym językiem, mieszaniną patosu z pseudoteologicznym wywodem. Nie znam żadnej świeckiej osoby, która by używała takiego języka do wyrażania swojej opinii, ale to jest styl wielu tzw. „listów pasterskich” z olbrzymią ilością podniosłych słów i cytatów, ale bez żadnej treści. Dlatego mam wątpliwość, kto jest autorem tego listu obronnego: zaangażowani prawicowi politycy czy też może któryś z polskich urażonych hierarchów?
Jednym z postulatów obrońców biskupów jest wezwanie do zarządzenia przez Episkopat odgórnej „wielkiej, narodowej pokuty za grzechy Polaków, zwłaszcza za odchodzenie od wiary ojców, a także za szerzenie wszelkiej nieobyczajności i zboczeń”. Uważam, że to nie naród polski powinien pokutować, bo to nie naród krzywdził i gwałcił ministrantów oraz dziewczęta z zespołów kościelnych.
To miliony wierzących małżonków w Polsce codziennie:
- starają się podtrzymywać więź emocjonalną i fizyczną ze swoim współmałżonkiem,
- walczą o utrzymanie swoich małżeństw wobec wszelkich przeciwieństw losu, w tym często wobec braków środków finansowych na godne życie,
- nieustanie starają się o zdrowie fizyczne i duchowe swoich dzieci.
Wszystkie powyższe problemy są całkowicie obce dla księży i biskupów. A teraz to my, świecy małżonkowie mamy pokutować za grzechy i przestępstwa seksualne księży?
Jednoznacznie odrzucam wezwanie, aby to osoby świeckie miały przepraszać za zło, które działo się w ukryciu plebanii i zakrystii. Nie będę w tym uczestniczył.
Dostrzegam jednak jeden pozytywny aspekt listu obrońców biskupów. Jak widać, nie wszyscy wierni w Polsce zdali sobie sprawę z tego, że księża mogą krzywdzić dzieci. Dlatego jest ważne, aby wśród członków Kościoła na ten temat rozmawiać i stale dążyć do ukazania prawdy.
List obrońców biskupów wywołał reakcję niektórych publicystów, a opinię na ten temat wyraził na swoim fb również bp. Damian Muskus. Przytoczę jego wpis w całości:
WIELKA PROŚBA
Bardzo proszę, aby sygnatariusze „Listu w obronie… biskupów w Polsce” raczyli nie brać mnie w obronę, gdyż wołanie Skrzywdzonych ani mnie nie krzywdzi, ani gorszy. Gorszy mnie natomiast brak współczucia dla ludzi, którym odebrano niewinność, zadano rany, które są trudne, a czasem niemożliwe do uleczenia. Gorszy mnie dokrzywdzanie ofiar przestępstw poprzez stawianie ich w jednym szeregu z tymi, którzy Kościół traktują jako rzecz zbędną.
Jest mi bardzo przykro, że „List w obronie…” w istocie stał się „Listem przeciwko”. Przeciwko skrzywdzonym. Przeciwko pragnącym sprawiedliwości. Przeciwko, jak sami o sobie mówią, „Nieumarłym”.
A więc jednak nadal pozostaje nadzieja, że niektórzy księża i biskupi będą potrafili odczytać głos Ducha Świętego i będą mieli odwagę stanięcia w prawdzie.