Kościół wolny od polityki to nie kościół wolny od spraw społecznych, lecz odwrotnie. Kościół musi być aktywny, jeśli chodzi o sprawy człowieka.
W demokracji Kościół musi odnaleźć swoje miejsce wśród ludzi, których życie i przekonania uważa za bluźnierstwo.
Kościół chcąc realizować swoją bożą misję, tu na ziemi, nie może się od tych ludzkich spraw odwracać. Kościół wolny od polityki to nie jest Kościół wolny od odpowiedzialności. Mówi głosem miłości, jedności, wspólnoty i Chrystusa, a nie polityków partii, agresji. Nie mówi głosem, który dzięki. To ma być głos wspólnoty, taki który sprawia, że w Kościele czujemy się jak w domu. Bo Kościół jest naszym domem, tak jak i Polska jest domem nas wszystkich. Tylko tyle i aż tyle, ale naprawdę wystarczy.
Lepiej, aby Kościół milczał, niż mówił językiem przekazów partyjnych.
Poligamia to wielożeństwo, politeizm to wiara w wieku bogów, tak samo polityka jest „poli”, a więc chodzi w niej o coś, co jest w liczbie mnogiej. Wiele jest znaczeń samego terminu „polityka”. Może on oznaczać walkę o władzę, sprawowanie jej i utrzymanie. Może też oznaczać różnego rodzaju działania jak np. te, które dzieją się w firmach, czyli choćby polityka finansowa, personalna, itd. Ale jest też poziom polityki, w którym Kościół powinien być obecny. O ile nie ma dla niego miejsca w walce partyjnej, ideologicznej, o władzę, o tyle jest dla niego miejsce w tej polityce, która rozumiemy jako dbałość o dobro wspólne. I tutaj Kościół ma duże pole do popisu. Niestety, akcja „Kościół wolny od polityki” pokazuje, że Kościół nie rozróżnia tych trzech znaczeń terminu „polityka” i zapomniał, które znaczenie jest dla Niego.
Kościół wolny od polityki jest dobry dla wszystkich.
prof. Andrzej Zoll
Barbara Balicka
o. Paweł Gużyński OP
Tekst pochodzi z numeru 17/4.10.2023 Naszego Tygodnika – gazetki projektu społecznego „Kosciół wolny od polityki”. Cała gazetka TUTAJ
1 Komentarz
Mądre i potrzebne słowa, pomysłowa aranżacja