KONGRES Katoliczek i Katolików

Nasze opinie

Barbara Balicka: Kobieta to nie konstrukt polityczny

Barbara Balicka: Kobieta to nie konstrukt polityczny

Kobieta to nie konstrukt polityczny — to ja i każda z nas.

A to nie jest spór o rację, lecz nasze życie.

Wiele razy słyszałam kim jestem, a kim być nie powinnam. Moje ciało, umysł i dusza przybrały, zupełnie bez mej wiedzy i zgody, wymiar polityczny, stając się głównym punktem odniesienia mniej lub bardziej uduchowionych tez, wskazujących mi drogę, którą winnam podążać. Czemu jednak winna jestem? Chyba tylko i aż temu, że jestem kobietą.

„Modlimy się za wszystkie niewiasty, za wszystkie panie, które stają się sanktuarium życia, komnatą dla dziecka…” niezwykle emocjonalne (w przeciwnym wypadku to „czarownice bez instynktu samozachowawczego”, nierealizujące bożej misji w imie własnych „swawoli”).

Niech będą posłuszne Kościołowi, ciche, grzeczne i pokorne.

Niechże też będą polityczne, na wskroś, na przestrzał — jednak tak, aby nikt się nie zorientował, bo to przecież nie przystoi.

Mimo iż „słabsze i głupsze”, kultywują „cnoty niewieście”; są, „niczym mgiełka o poranku” powiewem wrażliwości i ciepła rozgrzewającego gospodarstwo domowe (a i, niejako przy okazji, polską scenę polityczną) — no, chyba, że akurat „słyszą, co chcą” (lub, co gorsza, nie słuchają wcale!), „trajkoczą”, dają nie tam, gdzie powinny (a i w szyję), lub zupełnie „zwariowały…” — ale to przecież nic dziwnego, skoro „estrogeny powodują, że kobiety są powabne — ale też dopasowują umysł kobiety do poziomu dziecka”.

Skandal? Tu, niestety, codzienność. Te wszystkie słowa ktoś naprawdę powiedział —
w Kościele lub w polityce.

I tak — współczesny świat polityczny, jak i Kościół hierarchiczny, mają nas za dzieci; tak też mówią o nas i do nas. Stajemy się w istocie trochę takimi dziećmi toksycznego małżeństwa, w którym oboje rodziców ma usta pełne frazesów o naszym dobru, a ono samo… gdzieś się gubi. Obie strony walczą, bronią kobiet i kobiecości rozumianej tak, jak jest im akurat wygodnie. I mówią, wciąż mówią — ale żadna nie słucha.

I krzyczą, zagłuszając tym samym nas i to, co próbujemy powiedzieć o tym, kim tak naprawdę jesteśmy. Ciągną, każdy w swoją stronę, nie dostrzegając, że boleśnie rozszarpują tym samym na pół ów obiekt polityczny, na którym tak bardzo im zależy.

Kobiety płacą dziś najwyższą cenę za spór ideologiczny, który tylko z pozoru jest o nas. Płacimy naszym spełnieniem, rolą pełnioną w społecznościach, w Kościele, na scenie politycznej; naszą podmiotowością, w końcu naszym ciałem, zdrowiem i życiem.

To jak przeciąganie liny, która powoli, acz nieubłaganie zaciska się na naszej szyi. Lecz to nieważne, liczy się tylko to, kto lepiej i donośniej wyjaśni nam kobiecość. Giniemy zaś my — nasze pragnienia, wizje, problemy, nasze życie, które przecież warte jest więcej niż którekolwiek z mądrych słów.

Ale my nie jesteśmy dziećmi toksycznych rodziców i nie chcemy być tak traktowane. Jesteśmy dorosłe i odpowiedzialne za własne życie, gotowe mówić i zostać usłyszanymi.

Popieram projekt Kościół wolny od polityki, bo chcę przyszłości, w której kobiety nie są ofiarami politycznych gier lub religijnego fanatyzmu i jestem gotowa w jej stronę podążać.

Idziecie ze mną?


Tekst pochodzi z numeru 15/21.09.2023 Naszego Tygodnika – gazetki projektu społecznego „Kosciół wolny od polityki”. Cała gazetka TUTAJ

O autorze

Kościół wolny od polityki

Nasz projekt jest odpowiedzią na problem zakulisowych koneksji urzędników państwowych i kościelnych w Polsce, które są sprzeczne z obowiązującym w niej prawem. Mimo że poruszamy tematy dotyczące państwa i Kościoła, nasz projekt ma charakter ogólnospołeczny, co oznacza, że nie będziemy w jego ramach agitować politycznie, partyjnie lub religijnie. Każdego tygodnia na naszej stronie będą pojawiały się spoty, w których pojawią się treści szczególnie ważne dla naszego projektu. Znajdziecie je w wielu miejscach w internecie.

Zostaw komentarz