Wypowiedź papieża Franciszka do młodych rosyjskich katolików zmroziła wielu. Odwołanie się przez papieża do piotrowego i katarzynowego imperium jest w kontekście wojny Moskwy przeciw Ukrainie rzeczą niewiarygodną. To tak jakby Pius XII zachęcał niemieckich katolików w czasie II wojny do podziwiania i naśladowania Fryderyka Wielkiego. A nawet jest to jeszcze gorsze odwołanie.
Car Piotr jest odpowiedzialny za rzeź kozackiej stolicy Baturyna w 1709 r. Cesarzowa Katarzyna, która nam musi się kojarzyć z zagładą I Rzeczypospolitej, zniszczyła także Sicz Zaporoską, resztki kozackiej państwowości. Franciszek daleki od europejskich subtelności chciał pewnie dać młodym Rosjanom jakieś wsparcie w czasach, które dla nich, o ile mają sumienia normalnie ukształtowane, muszą być moralnie nie do wytrzymania. Zrobił to w sposób, który nam musi nasuwać na myśl postać Grzegorza XVI, który nam Polakom w encyklice „Cum primum” kazał się pogodzić z utratą państwa i siedzieć cicho. Konsekwencje tego rodzaju wypowiedzi są nieobliczalne. Jak mają się czuć młodzi Ukraińcy, z których wielu należy do Kościoła Grekokatolickiego. Czy nie uruchomi to procesów odpływania tego Kościoła od Rzymu?
Błąd Franciszka tkwi może głębiej niż tylko w historycznej niewiedzy (przy wykładni życzliwej) lub umyślnym zajęciu pozycji w wojnie. Tkwi nadal w próbie odgrywania przez Stolicę Apostolską globalnej politycznej roli. Do odgrywania tej roli, oparta o archaiczny model władzy Stolica Apostolska, nie ma narzędzi. Ale może także niepotrzebnie przemawia do państw i narodów. A raczej papież powinien mówić do każdego człowieka, jedynie odwołując się do jego ludzkiej kondycji, nie mieszając w to snów o wielkich władcach, ich ideach i wielkich imperiach. To musi się skończyć źle.
Tekst pochodzi z numeru 13/07.09.2023 Naszego Tygodnika – gazetki projektu społecznego „Kosciół wolny od polityki”. Cała gazetka TUTAJ