Dłuższy czas nie byłem wielkim entuzjastą promowanej przez Kongres Katoliczek i Katolików kampanii „Kościół wolny od polityki”. Wydawało mi się to czymś tak oczywistym jak każdy inny postulat typu: Kościół wolny od korupcji, Kościół wolny do pedofilii, Kościół wolny od klerykalizmu, Kościół wolny od kolesiostwa itp.
Jest oczywiste, że wspólnota, która chce żyć wskazaniami Ewangelii, musi przejawy tego typu negatywnych zachowań i zjawisk, w szczególności w Kościele, ocenić w sposób jednoznaczny, bez tak powszechnego w naszej rzeczywistości odwracania oczu. Kluczenie, usprawiedliwianie braku działań stało się powszechną praktyką komunikacji hierarchów z wiernymi. Ma się wrażenie, że już mało komu zależy na zachowaniu chociażby pozorów dialogu z kimkolwiek.
Biskupom mającym sprawować pieczę nad owczarnią coraz trudniej przychodzi, wobec spadku ich autorytetu, powiedzieć: „Tak, tak; nie, nie”. Dlatego prawdopodobnie nikt z przełożonych, ale także z pasterzy odpowiedzialnych za swoich diecezjan, nie odniósł się do wypowiedzi o. Tadeusza Rydzyka w Radiu Maryja, które usłyszeliśmy w ostatnim czasie.
W trakcie bardzo ciepłej rozmowy ze słuchaczami oraz zaproszonym gościem, księdzem z diecezji gdańskiej, redemptorysta, którego rola w Polskim Kościele staje się równie znacząca jak postać prymasa bp. Wojciecha Polaka, prosi o przekazanie pozdrowienia dla byłego ordynariusza diecezji Leszka Głódzia. W opinii „zaimpregnowanego na głosy z zewnątrz” katolicyzmu w Polsce w osobie o. Rydzyka zasługi biskupa Leszka Głódzia są wyjątkowe, a można powiedzieć że nieocenione.
Ciepłe słowa wypowiadane przez zakonnika mają kropla po kropli zneutralizować decyzję podjętą przez papieża Franciszka w stosunku do byłego ordynariusza. Przypomnijmy: zakaz uczestnictwa w publicznych celebracjach religijnych lub spotkaniach ze świeckimi na terenie diecezji zarządzanej do niedawna przez biskupa. Z wymagań postawionych przez Watykan wynika także, że ma on zamieszkać poza terenem diecezji.
To, co usłyszałem w Radiu Maryja tego dnia, zostało wzmocnione przez polecane przez redemptorystę książki, które jego zdaniem warto przeczytać. Oprócz kilku propozycji lektur wartościowych zdaniem zakonnika nikogo już nie dziwią te odnoszące się do zagrożeń ze strony masonów.
„Niebezpieczne związki Donalda Tuska” autorstwa Wojciecha Sumlińskiego oraz Tomasza Budzyńskiego, z okładką przedstawiającą osobę w roli psa wodzonego na smyczy, jak można się domyślić, przez urzędników unijnych, to nowa pozycja, którą każdy świadomy katolik, powinien w przekonaniu o. Tadeusza, mieć w swojej biblioteczce.
Wydaje się, że przesłanie o niebezpieczeństwach ze strony nie tylko Tuska, ale także lewicy, masonów, neomarksistów i całego otaczającego świata ma przykryć to, co wielu katolików tak boli: ciągły i konsekwentny opór przed stanięciem w prawdzie o dziejących się przez lata w Kościele nadużyciach.
Zabiegi księdza dyrektora są odwzajemniane, chociażby dzisiejszym uczestnictwem kierownictwa PIS z jego prezesem w Częstochowie z okazji 32. Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja. Ramię w ramię przedstawiciele Kościoła stają z politykami na wzgórzu jasnogórskim, kpiąc w żywe oczy z podejmowanych przez Kongres Katoliczek i Katolików działań mających na celu rozmontowanie sojuszu ołtarza z tronem. Czy tego biskupi nie widzą? Otóż widzą.
Ciągle zastanawiam się, jak powinien katolik reagować na takie praktyki, do kogo się odwołać?
Może otwarty list do papieża Franciszka?