Nie trzeba uzasadniać tezy, że Kościół w Polsce wymaga reformy. Trzeba natomiast zastanowić się, na czym ta reforma ma polegać, wychodząc od stwierdzenia, że musi ona służyć temu, aby Kościół lepiej osiągał swój cel. Co więc jest tym celem?
Cel Kościoła
W Internecie można znaleźć następujące określenia:
„Najbliższym celem Kościoła jest nadprzyrodzone uświęcenie ludzi i
prowadzenie ich do ich ostatecznego celu, zbawienia wiecznego, polegającego na
bezpośrednim widzeniu Boga.”[i]
„Głównym celem Kościoła jest budować wspólnotę wierzących w Chrystusa i prowadzić ludzi do życia wiecznego.”[ii]
W określeniach tych widać przeciwstawienie: Kościół – ludzie. Kościół ma prowadzić ludzi do zbawienia i do uświęcenia. Kto jednak tworzy Kościół i kim są ci „ludzie”, których Kościół ma prowadzić? Dotychczas w praktyce utożsamiano Kościół z duchownymi, którym przyznawano prawo „uświęcania”, „prowadzenia” i „budowania wspólnoty”. Natomiast za „ludzi” uważano świeckich, którzy mają być uświęcani i prowadzeni.
O ile jednak oba te stwierdzenia o celu Kościoła są jak najbardziej słuszne, to całkowicie błędne jest utożsamianie Kościoła z hierarchią Kościoła, ponieważ Kościół to są ludzie ochrzczeni, czyli chrześcijanie. I nie ma potrzeby wskazywania dokumentów Kościoła, które to stwierdzają. A zatem „Kościół” i „ludzie” to nie są dwie różne grupy ludzi. W Kościele katolickim występuje, co prawda, podział na duchownych (kler, hierarchia Kościoła) i świeckich; to są rzeczywiście dwie różne grupy katolików, ale jednak Kościół to nie tylko duchowni. Zawsze więc, jeśli się mówi o celach Kościoła, to mówi się też o celach świeckich członków Kościoła. Nie są to cele tylko hierarchii.
Wzajemne formowanie
Tak więc celem każdego bez wyjątku chrześcijanina (katolika), również świeckiego, jest uświęcanie innych i prowadzenie ich do zbawienia; mówiąc w skrócie: prowadzić innych i pozwolić im się prowadzić. Wszyscy powinniśmy sobie nawzajem pomagać w drodze do uświęcenia, czyli formować siebie i innych. Mówi o tym wyraźnie Jan Paweł II w adhortacji Christifideles laici; oto kilka cytatów:
„W świętym Kościele – mówi św. Grzegorz Wielki – każdy wspiera wszystkich i wszyscy są wsparciem każdego”(ChL 28).
„Formacja nie jest przywilejem zastrzeżonym tylko dla niektórych ludzi, ale prawem i obowiązkiem wszystkich. Ojcowie synodalni stwierdzili w związku z tym, że ‘możliwość formacji należy zapewnić wszystkim, zwłaszcza ludziom ubogim, którzy sami mogą być źródłem formacji dla wszystkich’” (ChL 63).
„Ważne jest przekonanie, że każdy z nas jest celem, a zarazem punktem wyjścia formacji. Im lepiej jesteśmy uformowani, tym bardziej zdajemy sobie sprawę z konieczności kontynuowania i pogłębiania formacji oraz tym bardziej jesteśmy zdolni do formowania innych” (ChL 63).
Jak z tego wynika, każdy powinien troszczyć się o każdego. Papież nie pisze, że to tylko duchowni powinni formować świeckich. Nie jest więc tak, że to duchowni mają uświęcać świeckich, a świeccy innych świeckich, lecz każdy powinien się troszczyć o świętość i zbawienie wszystkich. Każdy członek Kościoła ma obowiązek pomagać innym w drodze rozwoju duchowego oraz ma prawo otrzymywać taką pomoc od wszystkich innych. Nie ma tu żadnej różnicy między duchownymi a świeckimi, chociaż oczywiście, różne są funkcje świeckich i duchownych, wynikające ze święceń tych ostatnich.
Jednak dotąd w praktyce uważano, że to rolą duchownych jest formowanie, a świeckich – bycie formowanymi, ale jeżeli świeccy tworzą Kościół, to również oni powinni mieć możliwość „uświęcania” i „prowadzenia” innych osób, także duchownych. Jeśli jednak chodzi o formowanie duchownych przez świeckich, to możliwość ta jest obecnie dość mocno ograniczona, co wynika z błędnego utożsamiania Kościoła z jego hierarchią.
Formowanie hierarchii
Zauważmy też, że jedno z kryteriów kościelnego charakteru zrzeszeń laikatu brzmi następująco: „Zgodność z apostolskim celem Kościoła i udział w jego realizacji, czyli w ewangelizacji i uświęcaniu ludzi oraz urabianiu na modłę chrześcijańską ich sumienia, by w ten sposób przepoić duchem ewangelicznym różne społeczności i środowiska” (ChL 30). – Nie jest tu wymieniona jakaś kategoria ludzi, którzy mają być uświęcani, ale chodzi o wszystkich ludzi. Zatem świeccy mają prawo „urabiać na modłę chrześcijańską” również sumienia kapłanów czy biskupów. Brzmi to dziwnie? Może tak, ale na pewno logicznie wynika z poprzednich stwierdzeń; tak samo, jak to, że nie powinno być w Kościele ścisłego podziału na nauczających i nauczanych (formujących i formowanych), ale jednak teraz taki podział istnieje. Kler to nauczający, a świeccy to nauczani. Jeśli jednak Kościół tworzą wszyscy katolicy, to trzeba stworzyć wszystkim takie warunki, aby każdy każdego mógł prowadzić i być przez niego prowadzonym. Nie tylko świeccy od kapłanów mogą się uczyć, kapłani od świeckich nie mniej.
Co prawda, duchowni są wykształceni w teologii i tu z pewnością mają rolę dominującą (chociaż są i świeccy teologowie), ale już w umiejętności odróżniania dobra od zła w konkretnej sytuacji – niekoniecznie. Nie zawsze kapłan lepiej zrozumie daną sytuację, lub udzieli lepszej rady niż świecki. Akt publicznego przyjęcia święceń wcale nie sprawia, że człowiek staje się mądrzejszy. Zresztą wielu świeckich też dokonuje aktu oddania się Bogu. Poza tym, osoby świeckie niejednokrotnie mają o wiele bardziej rozwinięte życie duchowe niż osoby konsekrowane.
Nie można jednak zaprzeczyć, że na ogół duchowni znający teologię, a zwłaszcza biskupi, mają większą zdolność niż świeccy w odróżnianiu tego, co jest nauką Chrystusa od tego, co nią nie jest i w tych sprawach należy im się zaufanie i posłuszeństwo, chociaż nie bezgraniczne, bo jednak herezje tworzyli właśnie raczej duchowni niż świeccy. Jednak jest też rzeczą oczywistą, że nie trzeba mieć święceń, ani wykształcenia teologicznego, aby móc dostrzec u kogoś jakieś wady, albo zalety. A wskazywanie na te cechy jest elementem formowania ku świętości, a zatem również prawem i obowiązkiem świeckich, jak na to wskazuje Jan Paweł II: „Udział w prorockim urzędzie Chrystusa, ‘który zarówno świadectwem życia, jak mocą słowa ogłosił Królestwo Ojca’, uprawnia i zobowiązuje świeckich do tego, by z wiarą przyjęli Ewangelię i głosili ją słowem i czynem, demaskując śmiało i odważnie wszelkie przejawy zła” (ChL 14). – I nietrudno zauważyć, że te „przejawy zła” występują nie tylko u świeckich. Wszyscy jesteśmy grzesznikami. Ostatnie afery w Kościele z udziałem księży, biskupów i zakonników dowodzą tego w sposób oczywisty.
Sytuacja jest więc taka, że kapłani mają możność formowania świeckich poprzez kazania, katechezy, kierownictwo duchowe czy podczas spowiedzi. Natomiast świeccy nie dysponują wypracowanymi sposobami czy mechanizmami formowania kapłanów. – Czyżby naprawdę nie mieli nic wartościowego do powiedzenia w tym zakresie? Choć w teorii każdy ma takie samo prawo i obowiązek formowania każdego, to w praktyce o wiele większe możliwości mają tu duchowni. Czy tak powinno być? Jeżeli nie, to jest to istotny brak, który powinna usunąć reforma Kościoła. A w jaki sposób? Uważam, że jednym z nich może być reforma składu, funkcji i kompetencji rad parafialnych.
Nowe zasady funkcjonowania rad parafialnych
Odwołam się tu znowu do Christifideles laici. Jan Paweł II cytuje w tej adhortacji następujący fragment dekretu Drugiego Soboru Watykańskiego o apostolstwie świeckich Apostolicam actuositatem: „Niech świeccy przyzwyczajają się działać w parafii w ścisłej jedności ze swoimi kapłanami, przedstawiać wspólnocie Kościoła problemy własne i świata oraz sprawy dotyczące zbawienia celem wspólnego ich omówienia i rozwiązywania; współpracować w miarę sił we wszystkich poczynaniach apostolskich i misyjnych swojej kościelnej rodziny” (nr 10), a następnie pisze: „Postulat Soboru dotyczący „wspólnego” omawiania i rozwiązywania problemów duszpasterskich winien być odpowiednio i systematycznie realizowany poprzez coraz szersze, mocniejsze i zdecydowane dowartościowanie parafialnych rad duszpasterskich, co słusznie podkreślali z naciskiem Ojcowie synodalni”(ChL 27). – Postulat ten jednak w polskim Kościele pozostaje niezrealizowany. Rady parafialne nie mają istotnego znaczenia w funkcjonowaniu parafii, a Kodeks Prawa Kanonicznego nawet nie wymaga od proboszcza powołania duszpasterskiej rady parafialnej.
Poza tym, zwrócę też uwagę na słowa: „Niech świeccy przyzwyczajają się działać w parafii w ścisłej jedności ze swoimi kapłanami.” – Są one oczywiście jak najbardziej słuszne, ale czy nie powinno się powiedzieć również: „Niech kapłani przyzwyczajają się działać w parafii w ścisłej jedności ze świeckimi”? Czy tylko świeccy mają dążyć do jedności? Nie ma jedności w takiej parafii, w której proboszcz podejmuje decyzje nieakceptowane przez świeckich. Jedność osiąga się drogą dialogu, perswazji i przekonywania – czy w taki sposób proboszczowie kierują parafią? A bez jedności nie ma wspólnoty.
Słowo „wspólnota” jest zresztą bardzo często używane w Christifideles laici, np.:
„Udział świeckich w potrójnym urzędzie Chrystusa, właśnie dlatego, że wywodzi się z przynależności do kościelnej wspólnoty, winien być przeżywany i realizowany we wspólnocie i dla wspólnoty” (ChL 14).
„Chociaż wspólnota kościelna zawsze posiada wymiar powszechny, to jednak swój najbardziej bezpośredni i widzialny wyraz znajduje w życiu parafii” (ChL 26).
Parafia sama w sobie jest też nazywana wspólnotą. Jeżeli jednak słowo „wspólnota” nie ma być tylko wzniosłym hasłem, ale przeżywaną rzeczywistością, to zarówno duchowni, jak i świeccy powinni zrobić wszystko, co mogą, aby decyzje podejmowane w parafii były akceptowane przez jak największą ilość wiernych. Sytuacja, w której proboszcz decyduje, nie licząc się z opinią świeckich, nie buduje jedności Kościoła i nie daje poczucia wspólnoty. Kościół rozmija się wtedy ze swoją misją.
Uważam więc za konieczną zmianę sposobu funkcjonowania rad parafialnych. To właśnie zebrania tych rad powinny być jednym z miejsc budowania jedności i poczucia wspólnoty. A jeśli chodzi o duszpasterskie rady parafialne, to ich zebrania mogą być też miejscem formacji, rozumianej w tym przypadku jako wskazywanie na istotne potrzeby duszpasterskie i ich zaspokajanie – lub nie – przez duchownych. Żeby tak mogło się stać, zebrania te powinny być współprowadzone przez osobę świecką, która miałaby prawo organizowana (zwoływania) i prowadzenia ich. Chodzi więc o wprowadzenie funkcji świeckiego/świeckiej współprzewodniczącego/współprzewodniczącej rady parafialnej, który miałby/która miałaby takie uprawnienia. Oczywiście, na każde zebranie rady księża powinni otrzymywać zaproszenie, wraz z informacją, jakie sprawy będą omawiane. Co jakiś czas, np. co dwa miesiące, powinny być też organizowane takie zebrania, na które każdy może przyjść i przedstawić swoje uwagi czy propozycje co do funkcjonowania parafii, albo poszczególnych księży.
Odpowiedzialność a władza
Druga sprawa, to zwiększenie uprawnień rad parafialnych i traktowanie ich nie tylko jako organ doradczy proboszcza, ale też mogący podejmować wiążące decyzje. Można się tu powołać na następujący tekst Jana Pawła II:
„Ażeby wszystkie te parafie mogły stanowić prawdziwie chrześcijańskie wspólnoty, władze lokalne powinny zadbać (…) o przystosowanie struktur parafialnych z dużą elastycznością, jaką w tej dziedzinie dopuszcza Kodeks Prawa Kanonicznego, mając na względzie przede wszystkim udział świeckich w odpowiedzialności duszpasterskiej” (ChL 26). – Komentując ten tekst pragnę zauważyć, że nie ma odpowiedzialności bez władzy. Nie jestem odpowiedzialny za coś, na co nie mam wpływu, co nie jest w jakiś sposób „moje”, czym nie rządzę. Tak więc – pośrednio – z tego tekstu wynika postulat udziału świeckich we władzy w parafii. Jest więc konieczny podział kompetencji, czyli ścisłe określenie: co świeccy mogą zrobić bez informowania proboszcza; co mogą zrobić, ale informując o tym proboszcza, a czego nie mogą zrobić bez zgody proboszcza, i odwrotnie: co proboszcz może zrobić bez informowania rady, o czym musi ją poinformować, ale nie musi mieć jej zgody, oraz czego nie może zrobić bez zgody rady. Jest to kwestia do ustalenia, czy negocjacji, w każdym razie konieczne wydaje się przyznanie świeckim jakiejś władzy w parafii, nie tylko ze względów duszpasterskich, ale w końcu przecież to oni tę parafię finansują.
Ponadto, Jan Paweł II napisał: „Synod wzywał, aby popierać tworzenie diecezjalnych rad duszpasterskich, które w razie potrzeby spełniają funkcję organów doradczych. W rzeczywistości chodzi tu o zasadniczą formę współpracy i dialogu, a także rozpoznania, na szczeblu diecezjalnym. Udział świeckich w tych radach pozwoli rozszerzyć zakres konsultacji, a zasada współpracy, mającej w pewnych przypadkach charakter decyzjonalny, będzie stosowana szerzej i odważniej” (ChL 25). – Papież dopuszcza więc „charakter decyzjonalny” rad diecezjalnych, a jeśli tak, to i rad parafialnych.
Konieczne jest też jasne ustalenie reguł wyborów do rad parafialnych. Nie mogą one być tylko organami doradczymi proboszcza, ale też powinny być traktowane jako reprezentacje parafian świeckich. Jeśli miałyby być tylko organami doradczymi, to niepotrzebne byłyby żadne wybory w parafii, a raczej sam proboszcz wybierałby dowolnie sobie doradców według własnego uznania. W państwie nie ma wyborów na doradców premiera, zresztą chyba w żadnej organizacji nie wybiera się doradców szefa, wybiera się raczej swoich przedstawicieli. Zatem rada parafialna powinna być uważana za reprezentację świeckich parafian.
Jeśli jednak rada ta ma być reprezentacją parafian, to muszą oni mieć możliwość przeprowadzania wyborów bez ingerencji proboszcza. Mimo to, uważam, że dobrze by było, gdyby funkcja świeckiego/świeckiej współprzewodniczącego/współprzewodniczącej rady parafialnej była pełniona przez osobę posiadającą uznanie i akceptację proboszcza. Jak to zrobić – to jest do ustalenia. W Polsce powojennej obowiązywała zasada, że władza kościelna przedstawia trzech kandydatów na biskupa, a władza państwowa wybiera jednego z nich – może być to coś podobnego.
Wykorzystanie talentów
Jednak większa rola świeckich w Kościele to nie tylko reforma rad parafialnych. Można tu się znowu powołać na Jana Pawła II, który pisze: „Niech [świeccy] będą zawsze uwrażliwieni – czytamy w Dekrecie o apostolstwie świeckich – na sprawy diecezji, której parafia jest jakby komórką, gotowi zawsze na wezwanie swego pasterza zaangażować własne siły w przedsięwzięcia diecezjalne. Co więcej, by zadośćuczynić potrzebom miast i okręgów wiejskich, niech nie zacieśniają swej współpracy do granic parafii czy diecezji, ale niech usiłują rozszerzyć ją na tereny międzyparafialne, międzydiecezjalne, narodowe i międzynarodowe” (ChL 25). – Uważam, że nie da się prowadzić takiej współpracy bez osobistych spotkań. Problem jednak w tym, czy mogą się one odbywać tylko i wyłącznie „na wezwanie swego pasterza”. Na pewno „pasterz” powinien być o takich spotkaniach poinformowany i na nie zaproszony, ale niekoniecznie musi je inicjować, organizować i prowadzić. Twierdzę zatem, że świeccy współprzewodniczący rad parafialnych mogą tworzyć diecezjalną radę duszpasterską, a przedstawiciele tych rad z kolei – ogólnopolską – również z ustalonymi uprawnieniami. Uprawnienia te nie powinny być ani za duże ani za małe. Trzeba zostawić hierarchii Kościoła jej zasadniczą funkcję, jaką jest czuwanie nad jednością Kościoła oraz zgodnością wszystkich działań z normami wynikającymi z nauki Kościoła lub raczej Ewangelii, a z drugiej strony dać świeckim realny wpływ na funkcjonowanie parafii, a zwłaszcza na takie decyzje, jakie dotyczą ich samych. Nie chodzi o zabieranie komukolwiek władzy, ale umożliwienie świeckim swobodnego działania w ramach parafii i wykorzystanie swych zdolności.
Jan Paweł II pisze o tym następująco: „Podejmując naukę Soboru Watykańskiego II, która odzwierciedla orędzie Ewangelii i dziejów Kościoła, Ojcowie synodalni sformułowali między innymi bardzo dokładne zalecenie: ‘Kościół, dla dobra swojego i swojej misji, musi uznać wszystkie talenty kobiet i mężczyzn i zastosować je w praktyce’. I dalej: ‘Obecny Synod ogłasza, że Kościół dla zwiększenia skuteczności swojej misji wymaga uznania i spożytkowania wszystkich tych talentów, doświadczeń i zdolności mężczyzn i kobiet’” (ChL 49).
I następnie: „Naprawdę każdy w swoim jedynym i niepowtarzalnym osobowym bycie jest wezwany po imieniu do wnoszenia własnego wkładu w przyjście Królestwa Bożego. Żaden talent, nawet najmniejszy, nie może być zakopany i pozostać bezużyteczny” (ChL 56).
Nie chodzi więc w proponowanej przeze mnie reformie o to, aby zabierać władzę proboszczom czy biskupom, ale o większą możliwość rozwijania i wykorzystywania swych talentów przez świeckich. Marzy mi się usłyszenie takich słów w kościele: „kto by chciał coś dobrego zrobić w Kościele czy dla Kościoła, niech przyjdzie i powie o tym, otrzyma niezbędną pomoc”. Niestety, takich słów nigdy nie słyszałem. Nie mieści się to w dotychczasowych schematach duszpasterskich.
Realność realizacji postulatu
Czy postulat częściowej niezależności rad parafialnych jest nierealny, albo zbyt daleko idący? Uważam, że nie; wystarczyłoby wynegocjowanie (wypracowanie) przez przedstawicieli katolików świeckich (np. wydelegowanych do tego celu przez Kongres Katoliczek i Katolików) z reprezentantami episkopatu wzorcowego statutu rad parafialnych i diecezjalnych, a następnie zaproponowanie ich do wprowadzenia w każdej parafii i diecezji.
Czy reforma funkcjonowania rad parafialnych wystarczy jako reforma Kościoła? Czy uzdrowi wszystko? Oczywiście, że nie, potrzeba wielu innych zmian, np. umożliwienia świeckim głoszenia rekolekcji wielkopostnych czy adwentowych w parafii, ale sama możliwość kierowania przez świeckich spotkaniami rad parafialnych czy diecezjalnych będzie ważnym krokiem naprzód.
Czy Kościół dzięki temu lepiej będzie osiągał swój cel? Myślę, że nawet gdyby nie przyznać żadnej władzy radom parafialnym, to spotkania ze świeckimi (organizowane przez nich), podczas których bez przeszkód będą oni mogli otwarcie wyrażać swoje opinie, propozycje i zastrzeżenia co do funkcjonowania parafii (np. ocena homilii), będą ważnym źródłem informacji zwrotnej dla kapłanów i mogą przyczynić się do ich wzrostu w świętości, a przez to wszystkich innych. Nawet posiadając tylko głos doradczy, świeccy mogą dużo zrobić, mówiąc np.: „Radzimy księdzu X, aby:
- lepiej przygotowywał homilie,
- odmawiając litanię, czekał aż usłyszy całą odpowiedź ‘módl się za nami’ i dopiero czytał kolejne wezwanie,
- częściej pytał o zdanie parafian” itp.
W zasadzie można to i teraz robić, ale jest to utrudnione, ponieważ zebrania rady parafialnej zwołuje i prowadzi proboszcz, a także to on decyduje, kto może przyjść na takie zebranie.
Sądzę też, że potrzebne jest większe zaufanie do świeckich ze strony hierarchii – to da im poczucie własnej wartości, potrzebne również „w świecie”. Traktowanie ich jak dzieci, które nie mają nic do powiedzenia, nie sprzyja ich rozwojowi, a w tej chwili sytuacja jest taka, że wszystkim kierują i o wszystkim decydują duchowni.
Synod szansą na zmiany
Rozpoczynający się właśnie w Kościele synod o synodalności jest dobrą okazją, aby postulować wprowadzenie takich zmian w sposobie funkcjonowania rad parafialnych. Jednym z celów synodu jest bowiem „analizowanie tego, jak w Kościele przeżywana jest odpowiedzialność i władza oraz struktur, za pomocą których się to odbywa, ujawniając i dążąc do skorygowania stereotypów i wypaczonych praktyk, które nie są zakorzenione w Ewangelii” (Dokument przygotowawczy XVI Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów, nr 2).[iii] Szczegółowe pytania w tej kwestii są następujące:
„Kościół synodalny jest Kościołem uczestniczącym i współodpowiedzialnym. W jaki sposób są określane cele, do których należy dążyć, droga do ich osiągnięcia i kroki, które należy podjąć? Jak sprawowana jest władza w naszym Kościele partykularnym? Jakie są praktyki pracy zespołowej i współodpowiedzialności? Jak promuje się posługi świeckich i podejmowanie odpowiedzialności przez wiernych?” (jw., 30, VIII).
Ponadto, głównym hasłem synodu jest „podążanie razem”. Stąd pytanie: „Kościół synodalny, głosząc Ewangelię, ‘podąża razem’; jak owo ‘podążanie razem’ realizuje się dzisiaj w waszym Kościele partykularnym? Do podjęcia jakich kroków zaprasza nas Duch Święty, abyśmy wzrastali w naszym ‘podążaniu razem’?” (jw., 26). – Myślę, że to „podążanie razem” urzeczywistni się m.in. właśnie we współpracy proboszcza z osobą świecką, pełniącą funkcję współprzewodniczącego rady parafialnej. Z pewnością nie jest to postulat idący za daleko, ale jestem przekonany, że będzie to krok w dobrym kierunku.
Pamiętam jeszcze czasy po II Soborze Watykańskim, podczas których mówiono o obudzeniu „śpiącego olbrzyma”, czyli aktywizacji świeckich. Ten olbrzym nadal śpi, chociaż minęło już prawie 60 lat. Śpiącego olbrzyma obudzi się zaufaniem, powierzaniem mu ważnych zadań, a przede wszystkim docenieniem go. Stwierdza to również dokument synodalny:
„Wspólną cechą całej posługi Jezusa jest to, że wiara rodzi się zawsze wtedy, gdy ludzie są docenieni: ich prośby są wysłuchane, otrzymują pomoc w trudnościach, ich dyspozycyjność jest doceniona, ich godność jest potwierdzona przez Boże spojrzenie i na nowo rozpoznana przez wspólnotę” (Vademecum synodu o synodalności 4.1).[iv] – Tak więc docenienie śpiącego olbrzyma wzbudzi jego wiarę, zachęci do działania, a przez to Kościół lepiej osiągnie swój cel. A jeśli się śpiącego olbrzyma traktuje jak dziecko, od którego nic nie zależy, to będzie spał dalej. Niektórym nawet będzie z tym wygodnie.
[i] http://www.ultramontes.pl/sieniatycki_apologetyka_2_1_2.pdf
[ii] https://teologiapolityczna.pl/19-kwietnia-komentarz-do-ewangelii-o-jacka-salija-op
[iii] https://kosciol.wiara.pl/doc/7112016.Ku-Kosciolowi-synodalnemu-komunia-uczestnictwo-i-misja
[iv] https://www.ekai.pl/dokumenty/vademecum-synodu-o-synodalnosci/
1 Komentarz
Bedac w Kosciele, chce czuc sie przekonana, ze sluze Bogu a nie czyims interesom.
„Nie można jednak zaprzeczyć, że na ogół duchowni znający teologię, a zwłaszcza biskupi, mają większą zdolność niż świeccy w odróżnianiu tego, co jest nauką Chrystusa od tego, co nią nie jest i w tych sprawach należy im się zaufanie i posłuszeństwo (…)”. Tu wlasnie mam problem.
Po pierwsze, naprawde trudno mi zaufac tym duchownym (czesto piastujacym wysokie stanowiska w Kosciele i/lub posiadajacym wysokie tytuly naukowe), ktorych publiczne wypowiedzi godza w moja wrazliwosc i obrazaja moja inteligencje. Oczywiscie, nie musze wszystkiego rozumiec ( I czy musze ze wszystkim sie zgadzac?). Ale chetnie podjelabym dialog, probujac zrozumiec, (a nie byc slepo posluszna, ze wzgledu na fakt, ze osoba wypowiadajaca sie jest akurat duchownym) bo w takiej sytuacji trudno zaufac. Takiej mozliwosci jednak raczej nie mam.
Po drugie, poziom rozumienia niektorych kwestii (np. krzywdzenie zwierzat, przemoc wobec kobiet, odpowiedzialnosc za Planete na ktorej zyjemy, etc.) przez spora czesc duchownych jest (mowie o swoim osobistym doswiadczeniu, i bardzo sie uciesze, jesli teraz cala rzesza katolikow mnie poprawi i powie, ze po prostu mialam pecha) niezbyt wysoki. Podobnie jest z checia sluchania. Znow, jak zaufac komus, dla kogo kwestie oczywiste i dosc powszechnie znane przez swieckich, uznawane oficjalnie przez nauke, sa zupelnie niezauwazane i zbywane jako niewazne, lub nie stanowiace przedmiotu zainteresowania Kosciola (bez uzasadnienia dlaczego, lub z uzasadnieniem znow godzacym w moje poczucie sprawiedliwosci i moja umiejetnosc poslugiwania sie rozumem)?
„Poza tym, zwrócę też uwagę na słowa: „Niech świeccy przyzwyczajają się działać w parafii w ścisłej jedności ze swoimi kapłanami.” – Są one oczywiście jak najbardziej słuszne, ale czy nie powinno się powiedzieć również: „Niech kapłani przyzwyczajają się działać w parafii w ścisłej jedności ze świeckimi”? ” – no wlasnie. Nie oznacza to przeciez zmiany Nauki Chrystusa. Oznacza jedynie Jej rozwazanie, dla lepszego zrozumienia. Wspolnie z Kaplanem, nawet pod jego przewodnictwem, jesli jest on ku temu wyksztalcony (poziom niektorych kazan to kolejna kwestia – pamietam, ze nawet moja Babcia, zamiast chodzic do swojego lokalnego kosciola, przemierzala cale miasto, w poszukiwaniu mszy z kazaniem, o ktorym moglybysmy pomyslec i podyskutowac. Kontynuuje jej zwyczaj. Ale akurat mam szczescie mieszkac w duzym miescie i miec wybor). Tak, wiem, ze ta uwaga dotyczyla raczej funkcjonowania parafii ale przeciez to funkcjonowanie ma sie opierac na nauce Chrystusa i to jak ja rozumiemy bedzie mialo wplyw na to, jak bedziemy wprowadzac ja w czyn w parafii.