Wczoraj w grupie Duchowieństwo – Lud rozmawialiśmy o wolności katolika w Kościele. Jednym z zagadnień była też wolność związana z liturgią. Pojawił się problem planowanego wycofania się z motu proprio Benedykta XVI Summorum Pontificum. I stało się, motu proprio papieża Franciszka znosi praktycznie motu proprio Benedykta XVI, wprowadzając istotne ograniczenia w możliwości sprawowania Eucharystii w rycie nadzwyczajnym. Art. 8 głosi niezwykle stanowczo:
Art. 8. Zostają uchylone wszystkie wcześniejsze normy, instrukcje, zezwolenia i zwyczaje, które nie są zgodne z postanowieniami niniejszego Motu Proprio.
Zarządzam, aby to, co zostało postanowione w niniejszym Liście apostolskim w formie Motu Proprio, było przestrzegane w całości, bez względu na jakiekolwiek argumenty przeciwne, nawet jeśli zasługują na szczególną uwagę, oraz aby zostało ogłoszone poprzez opublikowanie w dzienniku „L’Osservatore Romano”, wchodząc w życie natychmiast, a następnie opublikowane w oficjalnym komentarzu Stolicy Apostolskiej „Acta Apostolicae Sedis”.
Niewątpliwie papież, decydując się na ten radykalny krok, pragnie jedności Kościoła, a w szczególności chce zapobiec tworzeniu się grup uderzających w dorobek Vaticanum II. W Traditionis custodes pojawia się także nakaz, aby czytania odbywały się w językach narodowych (art. 3 § 3).
Rozumiejąc i podzielając troskę Franciszka o jedność Kościoła, przeczytałem to motu proprio ze smutkiem. W Mszy św. odprawianej według rytu nadzwyczajnego uczestniczyłem kilka razy. Stosunkowo często biorę udział we Mszy łacińskiej, sprawowanej według rytu zwykłego. Msza tzw. „trydencka” wywiera na mnie duże wrażenie. Paradoksalnie odwrócony plecami ksiądz wydaje mi się bliższy wspólnoty, jest zwrócony razem z nią w tę samą stronę i widać, że jest jej częścią. Nie chciałbym jednak powszechnego powrotu do czasów liturgii przedsoborowej.
Obecna liturgia zwykła podkreśla łączność Kościoła z Izraelem, o wiele bardziej przypominając wieczerzę paschalną. Podkreśla ona znaczenie źródeł chrześcijaństwa. Jednak Msza „trydencka” jest też fascynującym sposobem uczestniczenia w uczcie Pana. Zawłaszczenie jej przez środowiska antysoborowe pozbawiło ją tego szczególnego wymiaru i zubożyło Kościół. Jednak ograniczenie dopuszczalności jej sprawowania to zarazem ograniczenie wolności chrześcijańskiej To także wyraz centralizacji Kościoła, skoro nawet biskup miejsca nie jest całkowicie wolny w decydowaniu o dopuszczalności jej sprawowania, a w przypadku prezbiterów, pragnących rozpocząć sprawowanie Mszy Świętej według tego rytu, wymagana jest konsultacja ze Stolicą Apostolską (art. 4). To stoi nieco w sprzeczności z zamierzeniami Franciszka, aby rozszerzyć zasadę subsydiarności.
Smutne jest także dalsze ograniczanie znaczenia łaciny. Kościół musi mówić językami ludu i nie sposób odwrócić się od języków narodowych w liturgii. Jednak na Kościele spoczywa obowiązek chronienia łaciny. Jest ona bowiem symbolem powszechności Kościoła. Możliwość uczestniczenia w liturgii odprawianej na całym świecie w tym samym języku była wielką wartością i ograniczanie roli łaciny zbiegło się z przyspieszeniem procesu rozpadania się Kościoła na Kościoły narodowe, które przynajmniej w Europie mają ze sobą coraz mniej wspólnego.
Art. 8 motu proprio przeraża nieco swoją stanowczością: „bez względu na jakiekolwiek argumenty przeciwne, nawet jeżeli zasługują na szczególną uwagę” jest zdaniem bardzo trudnym do przyjęcia. Jeżeli istnieją argumenty przeciwne, takie, które zasługują na szczególną uwagę, to nakazanie ich nieuwzględniania kłóci się z elementarną chrześcijańską wolnością.
Rozumiem zdecydowanie Franciszka. Przyszło mu zmagać się ze szczególnym kryzysem Kościoła, w którym zbyt wielu stara się wiosłować w przeciwnym kierunku, co grozi zatopieniem łodzi. Trzeba jednak też uważać, żeby nie zagubić tradycji Kościoła, nie pozwalając lub utrudniając przeżywanie wiary w sposób najbardziej odpowiadający danej osobie, a dający się pogodzić ze wspólnotą Kościoła. Można odnieść wrażenie, że dla słusznego celu papież sięgnął po nieproporcjonalnie silny środek.
5 Komentarz
„Jednak Msza „trydencka” jest też fascynującym sposobem uczestniczenia w uczcie Pana.” – jeżeli Msza byłaby przedstawieniem teatralnym, wtedy można byłoby mówić o fascynującej reżyserii. W Eucharystii najważniejszy jest Jezus, a nie to w którą stronę stoi kapłan, ile razy przyklęka … . Modlitwa w „święte łacinie” ani o włos nie jest doskonalsza od modlitwy w języku narodowym.
Kiedyś widząc biegnącego środkiem kościoła małego chłopca, pomyślałem że on piękniej chwali Boga niż wielu rozmodlonych uczestników nabożeństwa, bo on jest autentycznie w „domu ojca”.
Liturgia nie jest teatrem i pomaga w relacji z Bogiem.
Wydaje się, że żyjemy w rzeczywistości w której każda decyzja lub wybór jest obarczona ryzykiem. Nie raz przekonaliśmy się, że Papież Franciszek potrafi korygować swój punkt widzenia. Niezbędne w tym procesie jak sam mówi jest słuchanie innych oraz rozeznawanie.
To czego należy się obawiać to tkwienie w tym samym punkcie – stagnacja – związana z brakiem odwagi w podejmowaniu decyzji.
To prawda. I za tą decyzją kryje się więcej, niż tylko kwestia liturgii i łaciny. To ma być symbol niezgody na odrzucanie Soboru Vaticanum II. I ta liturgia stała się nieszczęśliwie symbolem tego odrzucenia. Ja wolałbym, żeby podjęto trud uratowania jej, bo jest czymś głębszym i ważniejszym. Także łacina, którą Kościół katolicki powinien przechować i zachować dla kolejnych pokoleń. Ale też istnieje problem decentralizacji, która nie następuje. To też można wyjaśnić soborosceptyczną postawą lokalnych episkopatów (czego nierzadko doświadczamy). Jednak ta decyzja jest drogą na skróty i może zubożyć Kościół i ograniczyć naszą w nim wolność.
Liturgia w Kościele Katolickim Rzymskim jest jedna. Tak bym podsumował wszelkie dywagacje. Warto Ją poznać, doświadczyć i przeżyć, aby móc ją porównywać z jakimkolwiek innym rytem. Problemem jest tu jednak to, jak Wyglądają Msze w wielu polskich Parafiach. Są często niedbałe, płytkie, sprowadzane do okolicznościowych imprez itd. Najczęściej liturgię Eucharystyczną dobrze się przeżywa w małych wspólnotach i tam jest należycie celebrowana. Stąd najprawdopodobniej bierze się to zainteresowanie rytem Trydenckim a nie z Djakiejś szczególnej „miłości”. Dlatego warto zadać sobie trud odkrywania Liturgii Eucharystycznej zamiast szukania alternatyw, bo to właśnie prowadzi do rozłamów, a nie stanowisko Franciszka. Pozdrawiam.