Zwierzęta były dla mnie ważne od zawsze. Odkąd pamiętam, interesowałam się ich losem. Wychowałam się w rodzinie, w której pomaganie zwierzętom było oczywistością. Tak samo jak oczywistością było chodzenie do Kościoła i wiara w Boga.
Ciekawe jednak, że nigdy nie łączyłam tych dwóch rzeczy. Kościół to był jeden świat, a pomoc zwierzętom, drugi, zupełnie inny. Oczywiście, od najmłodszych lat modliłam się za zwierzęta, ale również od najmłodszych lat miałam przeczucie, że robię to raczej wbrew, a nie zgodnie z nauką Kościoła.
Ciekawe również, że myślałam o niezgodności z nauką Kościoła, a nie z wolą Boga. I choć jako dziecko w ogóle nie zastanawiałam się nad tym rozdźwiękiem, pozostał on we mnie do dziś.
Podobnie jak przekonanie, że Bóg kocha zwierzęta i troszczy się o nie. Wobec tego my również powinniśmy to robić. Tylko dlaczego nigdy nie słyszałam o tym w Kościele?
Nie będę tu szerzej wspominać o pomysłach niektórych duchownych, otwarcie sprzeciwiających się przyznaniu zwierzętom jakichkolwiek praw. „Humanizacja zwierząt (i drzew!)”, „animalizacja człowieka” i podobne hasła w moim przekonaniu wynikają raczej z faktu, iż wymyślający je duchowni czerpią, choćby pośrednie, korzyści finansowe z cierpienia zwierząt (np. ferm futerkowych), niż z przesłanek teologicznych czy troski o zbawienie dusz.
Na szczęście nie są oni reprezentantami całego Kościoła. Z drugiej strony jednak, niestety, taka postawa ma na cały Kościół wpływ. Ma również wpływ na to, jak Kościół jest postrzegany.
Ja również jestem częścią Kościoła i czuję się za mój Kościół odpowiedzialna. Nie chce, by był postrzegany w ten sposób i nie chce, by tego typu postawy były w moim Kościele promowane.
Mamy podstawy teologiczne, wiele cytatów z Biblii, przemyślenia wielu ludzi, uznanych przez Kościół za świętych, mamy wreszcie własne sumienie i wszystko to wskazuje jasno na fakt, iż stosunek ludzi do zwierząt wcale nie jest Bogu obojętny. Nie jest Mu obojętny los żadnego stworzenia, tak ludzi jak i stworzeń pozaludzkich. Dlaczego więc Kościół, który powinien być naszym drogowskazem moralnym, tak niewiele mówi na ten temat?
Dziś znów czytałam w mediach społecznościowych relację z odebrania zagłodzonego prawie na śmierć psa z kolejnego gospodarstwa wiejskiego. I znowu w komentarzach pod tekstem pojawiły się pytania, gdzie byli katolicy z tej wsi, gdzie był wiejski proboszcz…
Nie twierdzę, że złe traktowanie zwierząt dotyczy wyłącznie środowisk wiejskich ani że w każdym środowisku wiejskim zaniedbuje się zwierzęta. Chodzi raczej o to, że w małych społecznościach ludzie się lepiej znają, więc mają okazję częściej i dokładniej obserwować zachowania swoich sąsiadów. To, że pies jest na zbyt krótkim łańcuchu (i to, że w ogóle jest na łańcuchu), że nie ma choćby porządnej budy, że jest wychudzony, po prostu widać.
Pojawiają się pytania: Czy złe traktowanie zwierząt jest grzechem? Czy szowinizm gatunkowy nie jest przypadkiem rodzajem ludzkiej pychy? Czy stawianie zysku ponad dobrostan zwierząt gospodarskich to nie jest pospolita chciwość? Czy krzywdzenie zwierząt, odreagowywanie swoich frustracji na istotach słabszych i od nas zależnych nie wynika z gniewu?
A może złe traktowanie zwierząt to czasem zwykła bezmyślność? Ludzie traktują zwierzęta w jakiś sposób tylko dlatego, że inni robią tak samo, nie zastanawiając się, czy na pewno takie postępowanie jest dobre i zgodne z wola Boga. Może to jest lenistwo i znużenie duchowe? Mogłabym zadawać wiele podobnych pytań, ale przecież nie chodzi tu o oskarżanie ani wytykanie komukolwiek jego grzechów. Zależy mi jedynie na tym, by refleksja nad stosunkiem ludzi do zwierząt mocniej zaistniała w myśli katolickiej. Chciałabym usłyszeć kazanie o miłości do braci mniejszych, chciałabym jasnego i wyraźnego uznania złego traktowania zwierząt za grzech, chciałabym, żeby mój Kościół nie był obojętny na cierpienie. Na żadne cierpienie
3 Komentarze
Nie sądzisz, że są ważniejsze tematy do omówienia w ramach homilii, które zasadniczo mają się odnosić do odczytanej Ewangelii?
Zgadzam się z Tobą całkowicie, pod względem tego, do czego zasadniczo mają sie odnosić homilie. ( I oby zawsze, mądrze, właśnie do tego się odnosiły!).
Natomiast uważam, że w czytanej Ewangelii można znaleźć fragmenty uczące katolików właściwego stosunku do zwierząt i troski o Stworzenie.
Dobrze by bylo, gdyby przygotowujący homilie, opierali się na wspołczesnych odkryciach teologii oraz innych nauk. Człowiek jest istotą, która stale się rozwija, również pod wzglęm moralnym. Za czasów Kartezjusza, czy Świętego Tomasza z Akwinu, zwierzęta były całkowicie wykluczone z refleksji moralnej (albo refleksja moralna je z siebie samej wykluczyła, choćby za pomocą pomysłów Kartezjusza, które, jak dziś wiemy, nie mają nic wspólnego z rzeczywistościa). Ponieważ dziś, stan naszej wiedzy jest inny niz w XII wieku, ważne jest, by i nauka Kościoła (która przecież jest żywa i dynamiczna) zauważała zachodzące zmiany i na nie odpowiednio reagowała, rozwijając się. Od razu dodaję, że nie chodzi tu o zmienianie Nauki Pana Jezusa, ale o coraz lepsze Jej rozumienie i tym samym coraz lepsze wypełnianie Woli Bożej.
I choćby już z tego powodu uważam, ze homilia na temat stosunku katolika do zwierząt jest ważna i potrzebna.
Czy są ważniejsze tematy? Tematy są różne i jest ich wiele. A każdy z nich możnaby skomentować tak samo: po co zajmować się tym, skoro jest inny. Dla mnie osobiście i dla wielu osób, wrażliwych na krzywdę zwierząt, jest to temat istotny. Inaczej bym o nim nie pisała.
A Ty, dlaczego uważasz, że jest to temat nieważny (bo tak zrozumiałam z Twojego komentarza)? Myślisz, że nie trzeba niczego zmieniać ani w stosunku katolików do zwierząt ani w nauce Kościoła, dotyczącej tej kwestii?
Każda refleksja nad tym, co oznacza budowanie Królestwa Bożego na ziemi jest potrzebna. Papież Franciszek pisze: „…kiedy serce jest naprawdę otwarte na powszechną komunię, to nic i nikt nie jest wykluczony z tego braterstwa. Dlatego też prawdą jest, że obojętność lub okrucieństwo wobec innych stworzeń tego świata zawsze w jakiś sposób przekłada się na sposób traktowania innych ludzi. Serce jest jedno i ta sama mizeria, która prowadzi do znęcania się nad zwierzętami, niechybnie przejawi się w relacji z innymi osobami.”
Także bardzo chciałabym, aby kazania, nawiązując do Pisma św., wskazywały praktycznie, w jaki sposób ma się realizować miłość człowieka do bliźniego i miłość do Boga, w tym wszystkiego, co stworzył.