Czy osoba spoza obrzeża Kościoła może być uznana za świętą? Czy też, należy przyjąć twierdzenie św. Cypriana z III w n.e., że „poza Kościołem nie ma zbawienia”? Zgodnie z definicją, świętość musi być potwierdzona męczeństwem i dotyczyć wiary lub określonej cnoty. Czy chodzi o odwagę, miłość, bezkompromisowość, poświęcanie życia lub zdrowia dla innych?
Może w tym kontekście, koncepcja otwierająca się na wszystkich ludzi dobrej woli, z kręgami przynależności do Chrystusa — owoc przemyśleń ojców Soboru Watykańskiego II — jest właściwa.
Takie myśli chodzą mi po głowie, gdy obserwuję ostatnie wydarzenia, związane z uwięzieniem opozycjonisty, Aleksieja Nawalnego. Nie wiem, jaką wyznaje religię. Może jest ateistą, buddystą lub Żydem? Czy jest prawosławnym, podobnie jak Putin? Ostatnio pojawiła się informacja, że władze więzienne odebrały mu prawo do czytania Koranu. Zastanawiam się, jak często w naszym Kościele ocenę innych zaczynamy od pytania o ich religijne przekonania.
Nawalny urodził się 4 czerwca 1976 r. w Butyniu. Skończył dwa fakultety: prawo i finanse. Jego wieloletnia walka z korupcją w przeszłości doprowadziła do oskarżenia i skazania go na 5 lat więzienia. Po licznych protestach w wielu miastach Rosji oraz za sprawą odwołania od wyroku do wyższej instancji sądowej, kary nie odbył. To oczywiście nie przeszkodziło, aby izba zawodowa pozbawiła go funkcji adwokata. Stał się solą w oku dla osób, które bezwstydnie wzbogaciły się na publicznym majątku. To — jak twierdzą dobrze poinformowane źródła — było powodem incydentu z oblaniem mu twarzy substancją chemiczną, tzw. zielonką, która pozbawiła go w części widzenia na jedno oko. Podejmował próby wejścia do czynnej polityki, startując w wyborach na mera Moskwy w 2013 r., w których uzyskał prawie 30% poparcia.
Oczywiście, informacje dotyczące Aleksieja Nawalnego każdy może przeczytać w internecie — te przytoczone wyżej, jak i te nieprzychylne z formułowanymi zarzutami o nacjonalizm. To, jak twierdzą publicyści, spowodowało rozejście się jego dróg z opozycyjnym elitarnym ugrupowaniem Jabłoko, w ramach którego działał w latach 2000-2007.
Działania Nawalnego i spektakularny przylot do Moskwy po wcześniejszej nieudanej próbie pozbawienia go życia, w jakiejś mierze śledził zapewne każdy. Jego zatrzymanie i bezprecedensowe osądzenie spowodowało liczne demonstracje. Po nich nastąpiło zaś wyłuskiwanie z tłumu tzw. prowodyrów, niepożądanych twardych pestek — niczym w kuchennym drylowaniu wiśni, tak aby pozostał już tylko niegroźny miąższ. Dzisiaj kolejny raz jego życie wisi na włosku, a stan zdrowia zmusił do przerwania trwającej 24 dni głodówki.
Gdy myślę o Nawalnym, staje mi przed oczyma postać św. Maksymiliana Kolbe. Jego wypowiedzi też były kontrowersyjne — a jednak stał się kimś wielkim, oddając życie za życie.
Czy rzucenie na szalę nie tylko swojego życia, ale niemal wszystkiego, z najbliższymi włącznie, przez Aleksieja Nawalnego dla idei sprawiedliwości, jest równie chwalebne? Prześledziłem kilka, jak z żurnala, zdjęć uśmiechniętej rodziny opozycjonisty. Dwójka wspaniałych dzieci oraz piękna żona, która też, jak wiemy, została po protestach zatrzymana.
Czasem słyszę z różnych stron nawoływania i upominania Kongresu o brak modlitwy. Jest więc okazja zjednoczyć się w konkretnej sprawie. Moglibyśmy wszyscy — począwszy od biskupów, księży, aż po świeckich — okazywać Nawalnemu wsparcie poprzez modlitwę. Mam świadomość, że jest to wołanie o cud, który można porównywać do wyrwania Jonasza z paszczy podwodnego stwora. To byłby jednak nasz gest solidarności.
W ciągle zmieniającej się rzeczywistości, zastanawiając się kim właściwie jesteśmy dla Boga oraz dokąd zmierzamy, dochodzę do przekonania, że ocena ludzi poprzez pryzmat przynależności do Kościoła jest nieporozumieniem. Podobnie nieporozumieniem jest pytanie, czy Aleksiej Nawalny zapala świeczki w cerkwi oraz w jakiej ilości.
Znamiennym jest fakt, że jego konkurent z rodowodem KGB ma cerkiew na terenie swojej posiadłości, tuż obok podziemnego boiska do hokeja. Na dorocznym przemówieniu Putina w dniu wczorajszym, pop siedział w pierwszym rzędzie obok Miedwiediewa. W tym samym czasie opozycjonista Aleksiej Nawalny walczy o życie.
Kogo dziś uznać za świętego? Osobę bez skazy? A może Aleksiej trafi na ołtarze?
Bo to, że przejdzie przez prawdziwą Golgotę, jest niemal pewne.
2 Komentarze
Tak. Takich ludzi prześladowanych za własne przekonania, które wymagają naszego wsparcia jest więcej. Bardzo często o nich zapominamy. Kościół niestety w wielu wypadkach nie dostrzega indywidualnej niesprawiedliwości, która dzieje się wokół nas. A nie dostrzega, bo jest uwikłany politycznie. A trzeba dostrzegać, gdzie dzieje się niesprawiedliwość. Tu i teraz.
To jest sprawa zasadnicza, Kościół w Polsce nie powinien abstrahować od rzeczywistości, musi na nią reagować, szukać rozwiązań a nie z lękiem oglądać się za siebie, poszukując w przeszłości remedium na teraźniejszość