Rozczarował mnie oficjalny głos Kościoła na temat Kongresu Katoliczek i Katolików. Pozornie życzliwy, faktycznie odpychający.
„Biskupi doceniają różne inicjatywy duchownych i świeckich, których prawdziwym celem jest odnowa Kościoła” – brzmi fragment komunikatu z 388. Zebrania Plenarnego KEP. Przyjmując za dobrą monetę wyrażoną w tym zdaniu postawę starszych mojego Kościoła, muszę jednak powiedzieć: „sprawdzam”.
W jaki konkretny sposób biskupi doceniają powstanie Kongresu, skoro nawet nie zdołali wymienić jego nazwy, mimo że wszystko wskazuje na to, iż omawiany passus powstał właśnie ze względu na pojawienie się Kongresu? Wiem, że pojedynczy biskupi rozmawiali z przedstawicielami KKiK, ale więcej w tym chyba kurtuazji niż realnego wsparcia, bo nie wystarczy, choć cieszy, „życzliwa uwaga”, o której z pewnością szczerze zapewnia bp Adrian Galbas.
Jako świecki korzystam więc z jedynej władzy, jaką dysponuję w Kościele i głośno mówię o moim oczekiwaniu wobec biskupów: marzę o takiej wspólnocie, w której jej przełożeni nie będą mówić o „poważnym traktowaniu”, „docenianiu” i „życzliwej uwadze”, ale z entuzjazmem powitają każdą inicjatywę, z wdzięcznością poproszą o spotkanie, z zapałem zaoferują wszelką dostępną im pomoc i z energią zaangażują się w pracę. Taka rutynowa ostrożność, z jaką spotyka się Kongres (nie dając ku temu żadnej podstawy), oznacza dla mnie brak otwartości na zmiany, elementarną nieufność wobec zaangażowanych w projekt i lęk przed podjęciem trudnych tematów.
Boli mnie, że biskupi subtelnie dystansują się od KKiK umieszczając w przytoczonym zdaniu pozornie niewinny przymiotnik „prawdziwym”. Zakładając, że tekst komunikatu jest przemyślany, a każde słowo celowo zastosowane, nie znajduję innego powodu dookreślenia celu inicjatyw, którym hierarchowie sprzyjają, niż profilaktyczne zachowanie bezpiecznej odległości.
Przecież zdanie pozbawione tego dodatku byłoby równie merytoryczne, słuszne i znaczące. A tak, zawiera następujący, choć niewyrażony wprost przekaz: „To do nas należy ocena, jaki jest prawdziwy cel danej inicjatywy i od tej oceny uzależniamy nasze poparcie”. Tymczasem przypisywanie komuś określonych intencji (czyli co jest „prawdziwym celem” działania), w szczególności odmiennych od publicznie deklarowanych, jest obarczone poważnym ryzykiem błędu, a przede wszystkim stanowi uzurpację władzy.
Przypomnienie, że „tylko te inicjatywy […], które będą podejmowane w jedności z pasterzami, przyniosą Kościołowi dobro” jest tyleż w przypadku Kongresu zbędne, co niesprawiedliwe. Sprawia bowiem na przeciętnych odbiorcach niesłuszne wrażenie, że eklezjalność jest przez KKiK lekceważona. W kontekście publikacji „Deklaracji programowej” oraz wysłania listów, w których inicjatorzy poinformowali o powstaniu Kongresu i zaprosili biskupów do współpracy, takie zastrzeżenie Episkopatu — niewątpliwie świadomego tych dwóch faktów — budzi mój stanowczy sprzeciw. Nie jest miło widzieć zawoalowaną sugestię, że mogę nie spełniać wstępnego warunku uznania mnie za partnera do rozmowy, choć go deklaruję i mu się nie sprzeniewierzam.
Może jednak trafiam kulą w płot, bo w ogóle biskupi nie mieli na myśli Kongresu? Byłoby łatwiej i zdrowiej, gdyby hierarchowie wreszcie porzucili nieznośnie ezopowy język, eufemizację, niedopowiedzenia, zdystansowanie, wzniosłość i ogólną słuszność jednostronnych komunikatów na rzecz żywego, produktywnego i synodalnego dialogu z realnymi osobami. Proszę!
2 Komentarze
Panie Dariuszu, ja jestem dobrej myśli. Jesteśmy w kontakcie z biskupami. Zostaliśmy na zaproszeni na spotkanie Rady Apostolstwa Świeckich. Bp. Jarecki spotka się także z Zespołem Organizacyjnym. Mam nadzieję, że ten dialog stanie się rzeczywisty i głęboki. Te nasze rozmowy z biskupami: z kard. Nyczem, z bp. Jareckim, z bp. Galbasem, z bp. Liberą były głębokie i nie kurtuazyjne. Mam nadzieje także, że wpisanie się jednego z biskupów na nasze Teamsy jest dobrym znakiem i zacznie nam wszystkim służyć. Dlatego należy mieć nadzieje, że znajdziemy drogę do wyjścia z kryzysu. Otrzymaliśmy też odpowiedzi na nasze listy od kilku biskupów. To będzie długi proces dialogu, ale mam nadzieje, że rzeczywistego. Musimy z naszej strony zadbać o wysoką jakość pracy w grupach i musimy się modlić o wytrwałość, abyśmy się nie pokruszyli tylko aby się nam udało uruchomić proces rzeczywistej odnowy. Dziękuję za Pana ważny tekst, który wskazuje nam wszystkim potrzebę coraz głębszej i rzeczywistej rozmowy.
Wydaje się, że tekst Dariusza jest, jak pisze Fryderyk ważny, jeszcze z jednego powodu. Daje szansę zrozumienia w którym miejscu jesteśmy, czym jest Kongres oraz kto i do kogo, próbuje wyciągnąć rękę. Andrzej Kozielski