
Oglądałem debatę kandydatów na urząd prezydenta, która odbyła się 11 kwietnia w Końskich. Podczas niej zarówno Szymon Hołownia, jak i Joanna Senyszyn, powiedzieli, że są za ścisłym rozdziałem Kościoła od państwa i że tego rozdziału teraz w Polsce nie ma.
Również jeden z komentarzy na stronie grupy Kongresu „Relacje Państwo – Kościół” brzmi następująco: „jestem jak najbardziej za rozdziałem Kościoła od państwa. Żadna partia czy rząd nie powinni wspierać finansowo, za publiczne pieniądze żadnego Kościoła czy wyznania (oczywiście dominującego w danym państwie, aby zyskać jego przychylność i jego wiernych w grze politycznej). W drugą stronę tak samo. Kościół nie powinien się mieszać w politykę, a nawet wypowiadać się na tematy niezwiązane z Kościołem”. https://kongreskk.pl/2021/03/05/panstwo-kosciol/
Czy jednak rzeczywiście nie ma w Polsce rozdziału Kościoła od państwa? Aby to wyjaśnić, trzeba określić, czym jest Kościół, a czym jest państwo. Otóż słowo „Kościół” jest dwuznaczne. Może oznaczać:
– wszystkich członków danego Kościoła, na przykład katolików (w Kościele rzymsko – katolickim), albo też
– osoby sprawujące władzę w Kościele, czyli hierarchię Kościoła. To drugie znaczenie występuje na przykład w wyrażeniu: „nauczanie Kościoła na temat aborcji”.
Z kolei słowo „państwo” też jest dwuznaczne i oznacza:
– albo organizację obejmującą ludność stale zamieszkującą wybrane terytorium, posiadającą własny rząd i zdolną do utrzymania stosunków z innymi państwami, czyli po prostu obywateli,
– albo też grupę osób sprawującą władzę nad obywatelami mieszkającymi na ściśle określonym terytorium. Takie znaczenie występuje na przykład w wyrażeniach: „przedsiębiorstwo państwowe” i „własność państwowa”. Chodzi w nich o to, że tą własnością zarządza przedstawiciel rządu.
Tak więc zarówno Kościół, jak i państwo to są przede wszystkim konkretni ludzie. A jeśli chodzi o rozumienie rozdziału Kościoła od państwa, to zauważmy, że nie da się ludzi mieszkających w jakimś państwie podzielić np. na katolików i obywateli, tak samo jak nie da się oddzielić kobiet od ludzi. Natomiast da się oddzielić władzę kościelną od państwowej. I na tym właśnie polega rozdział Kościoła od państwa. W Polsce jest on dokonany bardzo ściśle. Żadna osoba duchowna nie sprawuje funkcji kierowniczych czy urzędniczych w państwie. Nie ma tu więc co rozdzielać, bo podział ten jest już dokonany. Postulaty Szymona Hołowni oraz Joanny Senyszyn są spełnione.
A co do zdania: „Żadna partia czy rząd nie powinni wspierać finansowo, za publiczne pieniądze żadnego Kościoła czy wyznania”, to czy chodzi o to, że władza państwowa nie powinna wspierać np. katolików? No to kogo ma wspierać: tylko ateistów? Chyba nie. Zatem władza państwowa powinna wspierać wszystkich obywateli w ich działaniach na rzecz wspólnego dobra, niezależnie od ich poglądów religijnych.
Następnie mamy zdanie: „Kościół nie powinien się mieszać w politykę”. Czy znaczy to, że tylko ateiści mogą się „mieszać w politykę”? Albo że członkom Kościoła powinno być obojętne kto i jak rządzi w państwie? Też raczej nie. Podsumowując stwierdzam, że rozdział Kościoła od państwa jest w Polsce dokonany, a wszyscy członkowie Kościoła, którzy są obywatelami polskimi, także członkowie hierarchii Kościoła, mają prawo – a nawet obowiązek – troszczyć się o politykę, czyli o sposób sprawowania władzy państwowej w Polsce.