W Polsce dla ludzi z mojego pokolenia wolność religijna jest na ogół oczywistością do tego stopnie, że uważamy ją nie tylko za coś ważnego i podstawowego, ale traktujemy ją jako zasadę niepodważalną.
Mam 23 lata i jestem rzymskim katolikiem. Mój Kościół uznał wolność religijną za fundamentalne prawo każdego człowieka, kiedy uchwalił deklarację Dignitatis humanae (godność człowieka, godność ludzka), czyli deklarację o wolności religijnej. Stało się to podczas drugiego soboru watykańskiego, zatem dla rzymskich katolików sprawa ta jest relatywnie świeża, ponieważ dokument ten ogłoszono w 1965 roku.
To, co dla mnie jest oczywiste i niepodważalne, czyli wolność sumienia i wyznania, wcale takie nie było dla wiernych w moim kościele jeszcze 60 lat temu.
Mój dziadek pochodzi z Podlasia z rodziny prawosławnej, a rodzice mojego współlokatora są Grekokatolikami. Przyjaźnię się z wieloma osobami, z którymi łączy mnie wiara, ale mam też niemało znajomych wśród ateistów lub agnostyków. Wszyscy razem żyjemy w jednym kraju i wszyscy tworzymy jedno społeczeństwo, to samo społeczeństwo, do którego z powodu wojny od niedawna bardzo licznie dołączyli uchodźcy z Ukrainy, którzy nierzadko są chrześcijanami wschodnich obrządków. A od wieków byli, są i będą wśród nas także żydzi i muzułmanie.
Artykuł 53 naszej Konstytucji zapewnia każdemu z nas wolność w sprawach wyznawania bądź nie wyznawania jakiejś religii, a co za tym idzie daje gwarancję, że nikt nie może być przymuszany do wiary lub niewiary religijnej. Jesteśmy społeczeństwem, które uzgodniło, że chce żyć według zasady poszanowania wolności religijnej i wolności poglądów każdego obywatela i obywatelki.
Różnorodność wyznaniowa jest wśród ludzi czymś naturalnym i rozciąga się od negacji istnienia Boga po głoszenie, że jest On na co dzień blisko każdego z nas. Z wielowiekowego doświadczenia wiemy, że właśnie te różnicę bardzo chętnie wykorzystują ludzie o złych intencjach i podłych zamiarach, do wzbudzania między nami nienawiści wobec owych innych, więc obcych, zatem wrogów.
Przyglądając się temu, co już zdążyli zaproponować nam politycy w kampanii wyborczej, która ledwie co się rozpoczęła, poczuwam się do obowiązku, żeby zaapelować jako rzymski katolik z wiary oraz obywatel i patriota z przekonania.
Zanim podziały społeczne osiągną kolejny raz krytyczny poziom, a politycy i współobywatele zaczną skakać sobie do gardeł, powiedzmy teraz wszystkim politykom stop! W szczególności wiara religijna lub jej brak lub nienawiść do innych nie mogą stanowić narzędzia lub celu polityki.
Politycy z każdej strony ław sejmowych – jakiekolwiek macie poglądy – zaprzestańcie szczucia ludzi przeciwko sobie z powodu ich odmienności względem tego, co wy uznajecie za godne i słuszne. Każda nienawiść do drugiego człowieka jest matką zbrodni i wojny. Dobro wspólne nas wszystkich, którym jest Rzeczpospolita nie jest czyimkolwiek prywatnym folwarkiem.
Polityka wolna od nienawiści i Kościół wolny od polityki, to jest dobre dla wszystkich.
Tekst pochodzi z numeru 11/23.08.2023 Naszego Tygodnika – gazetki projektu społecznego „Kosciół wolny od polityki”. Cała gazetka TUTAJ