Tak jakoś zaaferowany mnie sprawy Ukrainy, że nieco straciłem orientację, co się dzieje w mojej diecezji w Osnabrück. I jakoś tak się złożyło, że miałem okazję rozmawiać z moim przyjacielem prof. Hansem Schulte-Nölke o sytuacji w diecezji. Hans jest osobą najlepiej poinformowaną, a w pewien sposób miał wpływ na to, że diecezję opuścił jej biskup Franz-Josef Bode, wielki reformator, najdłużej urzędujący niemiecki biskup. Jego przypadek jest inny od przypadków naszych arcypasterzy tak bardzo, że wymaga opowiedzenia.
Podobnie jak w niektórych niemieckich diecezjach biskupstwo chciało zlecić sporządzenie raportu dotyczącego nadużyć seksualnych kleru w diecezji. Jednak w Osnabrück biskup chciał to zrobić w sposób szczególny. Zadanie to postanowił zlecić miejscowemu państwowemu uniwersytetowi. Diecezja przyznała uczelni spory grant, aby mógł powstać zespół badawczy. Biskup oddał pełną inicjatywę komisji uniwersyteckiej, do której dołączył emerytowany prokurator, członkiem była osoba z przygotowaniem archiwistycznym, a także mój przyjaciel historyk prawa Hans. Zanim podjęto się zadania, komisja uzyskała dostęp do dokumentów i do potencjalnego spisu wątpliwych spraw. Sama jednak określiła zakres badań i biskup zapewnił pełny dostęp do archiwów oraz nakazał całemu personelowi diecezji pełna współpracę. Wspierał komisję, gdy natrafiała na trudności.
Po dwóch latach intensywnej pracy powstał raport. Wytknął także biskupowi błędy i niedociągnięcia. Biskup uznał, że w takim wypadku trzeba odejść i poprosił papieża o zgodę na odejście. I odszedł.
Jest mi z tego powodu bardzo smutno, bo jest to wielki biskup. Jego błędy i niedociągnięcia tego nie pomniejszają. Ale także odchodząc, wyznaczył bardzo ważny standard. Zlecił wykonanie pełnego raportu, licząc się z tym, że dla niego osobiście może to oznaczać pokazanie jego własnych błędów wszystkim na zewnątrz. Nie zląkł się. Wiedział, że dla Kościoła nie ma żadnej innej drogi. Nie próbował unikać prawdy, ukrywać dokumentów, starać się wpływać na pracę komisji. Więcej, zlecił tę pracę ludziom znanym ze swojego obiektywizmu, mądrości, ale także nieustępliwości w poszukiwaniu prawdy. Miał pełną świadomość, że praca komisji także dla niego będzie miała poważne następstwa. Poszedł tą drogą. Ustąpił sam. Pozostawia dobrą pamięć i ten najtrudniejszy dla niego okres tę dobrą pamięć wzmocni. Będzie go brakować, ale nie zmarnował swojego dorobku, mądrze kierując swoją dymisją i doprowadzając do wydarzeń, które bezpośrednio ją spowodowały.