Czy lekcje religii powinny być częścią programu szkolnego, obowiązkowe, a może po szkolnych lekcjach w ramach parafii?
Problem lekcji religii jest jednym z czołowych haseł nowej ministra edukacji, jak i episkopatu. Każda ze stron ma swoje opinie, które są skrajnie odmienne. Czy przyjdzie im spotkać się pośrodku?
Jakkolwiek jestem za całkowitym rozdziałem państwa i Kościoła, a szkoła jest instytucją publiczną, gdzie prawa uczniów jako obywateli powinny być szanowane i egzekwowane, nie jestem jednak zwolenniczką idei przenoszenia religii do “parafii”. Argumentów przeciwko jest kilka i o dziwo żaden nie ma nic wspólnego z propagowaniem religii katolickiej.
Po pierwsze, lekcje religii w szkole zapewniają bezpieczne warunki dla uczniów, szkoła jest miejscem, gdzie znajdują się osoby świeckie, odbywają się inne zajęcia i uczęszczają nauczyciele i uczniowie, jest to jednostka o pewnej strukturze. W momencie przeniesienia lekcji religii do salek parafialnych nie będzie żadnej kontroli zewnętrznej i standardów zachowań względem nauczycieli tego przedmiotu jak i uczestników zajęć, nie będzie też kontroli warunków, w których odbywa się nauka.
Po drugie, problematyczne wydaje się wprowadzanie dzieci do dość hermetycznego środowiska religijnego. Z pewnością na dodatkowe lekcje nie będą uczęszczać dzieci z rodzin o otwartych poglądach religijnych, lecz dzieci z rodzin bardzo tradycyjnych. Wiązać się to będzie z szeregiem elementów takich jak czas dziecka po zajęciach szkolnych, możliwości rodziców w odprowadzaniu dzieci na zajęcia do kościoła itp.
Ważne w rozwoju duchowym oraz moralnym młodych ludzi są możliwości kwestionowania nowo poznanych idei, zestawianie ich z opiniami innych rówieśników i osób starszych, co wydaje się niemożliwe w zamkniętym środowisku kościelnym.
Po trzecie, kontrola zewnętrzna. W instytucji takiej jak szkoła mamy ewaluację pracy nauczycieli, również nauczycieli religii przez innych nauczycieli, pedagogów etc. Co stanie się z taką kontrolą? Nie wyobrażam sobie, żeby proboszcz zapraszał nauczycieli matematyki na wizytacje dodatkowych zajęć religii ani nie widzę powodu, dla którego ci nauczycieli mieliby chcieć w takowych uczestniczyć. Co więcej, nauczyciel przechodzi różne stopnie rozwoju zawodowego i dotyczy to również nauczycieli religii, a stopnie zawodowe mają za sobą szereg wymagań merytorycznych. Nauczyciel, by osiągać kolejne stopnie, musi się rozwijać, uczestniczyć w szkoleniach, studiach podyplomowych, a co więcej, angażować uczniów w różnego rodzaju działalność społeczną. Wszystkie te wymogi nie byłyby możliwe do egzekwowania, gdy nauczyciel przestałby podlegać kuratorium, a zacząłby podlegać wyłącznie kurii. Nie ma pewności, że znalazłyby się środki kontroli rozwoju zawodowego czy regularnego zdobywania nowej wiedzy dydaktycznej.
Po czwarte, status nauczyciela. Czy nauczyciel religii miałby te same wymagania, ucząc w kościele, jakie ma, gdy uczy w szkole? Czy miałby te same przywileje i ochronę? Jak byłoby mu wypłacane wynagrodzenie? Finansowanie lekcji religii wymagałoby utworzenia nowych struktur finansowania, czegoś na kształt funduszu na rzecz kształcenia religijnego. Byłaby to osobna pula środków, którą musiałoby przeznaczyć państwo na swobodę wyrazu religijnego, jakim jest kształcenie w kierunku poznawania zasad własnej wiary (co musiałoby tyczyć się wszystkich zarejestrowanych religii). Nowe struktury wiążą się z nowymi obciążeniami finansowymi, jakie obecnie nie istnieją.
Po piąte, obciążenie uczniów nadmiarem zajęć pozalekcyjnych, prac domowych i innych obowiązków przemawia zdecydowanie przeciwko dokładaniu wieczornych zajęć w kościele. Mamy do czynienia z ciągłymi dyskusjami o zawężaniu programu, nieomawianiem coraz to większej ilości lektur, które można zaliczyć do kanonu literatury polskiej czy obniżaniem poziomu nauczania. Uczniowie mierzą się też z dużo większą presją, która wynika z szybkiego rozwoju społecznego, ekspozycji na media społecznościowe itp. Nie wydaje się rozsądnym obciążanie młodzieży dodatkowymi zajęciami pozaszkolnymi.
Po szóste, pytaniem godnym uwagi jest też, czy wycofanie lekcji religii ze szkoły nie ogranicza wolności wyznania. Przede wszystkim na dzień dzisiejszy jest to niezgodne z art. 12 Konkordatu.
Argumentów przeciwko zrezygnowaniu z lekcji religii w szkole jest na pewno więcej, jednak te wydają się najbardziej wyraźne. Jak więc dojść do konsensusu w kwestii lekcji religii?
Dobrym sposobem mogłoby być tak zwane otwarcie lekcji religii – nie byłoby listy obecności, a uczniowie mogliby na te lekcje uczęszczać według własnego uznania. Miałyby one formę wykładów na uczelni, co jednocześnie dawałoby wyraz idei wolnej woli, jak również eliminowałoby element obowiązkowości i narzucania wiary. Nie byłoby problemu z bezpieczeństwem uczniów, jak i odpowiednią ochroną nauczycieli.