Obydwa słowa tytułu wymagają uściśleń. Wybitni fizycy są także matematykami (i odwrotnie), a rejony ich badań obejmują w pewnym stopniu również kosmos. Są oni zatem też kosmologami. Zakres znaczeniowy wyrazu „transcendencja” sięga rejonów kosmosu, jako że – nie ubiegając podania fizykalnej definicji tego fenomenu – nazwy „Bóg” – jego esencję, bez względu na to, czy w Niego wierzymy, czy nie, umieszczamy w sferach niebiańskich.
Będą tu przywoływani tylko ci wybitni fizycy, którzy weszli w obieg popularny bądź za pośrednictwem swych publikacji o takim właśnie charakterze, np. wiele książek ks. prof. M. Hellera, by wymienić tylko tytuł „Ważniejsze niż Wszechświat”, 2018; J .P. Lasoty – rozmowa z dziennikarką K. Głowacką pt. „Czy Wielki Wybuch był głośny”, 2017; K. Meissnera – rozmowa z polonistą J. Sosnowskim pt. „Fizyk w jaskini światów”; M. Abramowicza „Między Bogiem a prawdą”, 2023; artykuły w wydawnictwach zbiorowych i czasopismach specjalistycznych innych uczonych polskich, np. prof. A. Dragana z jego książką pt. „Kwantechizm 2.0, czyli klatka na ludzi” i innych; książki sławnych uczonych zagranicznych, jak S. Hawkinga, jego biografia i film o nim, N. G. Tysona – bądź to za pośrednictwem festiwalu nauki „Copernicus” (dzieła ks. Hellera, dzięki nagrodzie Templetona) czy wykładów w Internecie.
Niektórzy z nich piszą wprost o Bogu czy o Transcendencji, niektórym coś się mimowolnie wymknie z ust, niektórzy mówią peryfrastycznie o zjawiskach transcendentnych, stosując język nauki.
Po co o tym mówimy i piszemy, my w grupie „Trudne pytania na temat wiary i niewiary”? Odpowiedź brzmi: nie tylko dla przyjemności szczątkowego poznawania tego nieznanego i przepastnego, w czym tkwi Transcendencja bliska kongresowiczom, lecz także dla doznawania zachwytów nad pięknem Wszechświata. I po to, aby z tymi wzniosłymi doznaniami uczynić to, co w woli każdego z nas. Może nic. Nie są to tylko cele egotyczne i pięknoduchowskie. Najlepiej wyrażają je książki N. G. Tysona z wymownym tytułem jednej z nich: „Kosmiczne zachwyty” (2014) oraz jego słowa z innej książki „Kosmiczne rozterki”, choćby takie (w wersji szerszej – już cytowane): ”[…] Odczuwam pokorę wobec rzeczy i zjawisk w naszym wszechświecie. Przepełnia mnie mistyczny podziw wobec jego wspaniałości. Wiem jednak, że gdy pojawi się Bóg, który zaszczyci swą obecnością doliny naszej niewiedzy […]”, s. 323.
Tytułowego słowa „transcendencja” używa najczęściej Krzysztof Meissner, wyjaśniając swoje rozumienie fenomenu i zaznaczając, że drugie jego rozumienie – duchowe – „Bóg” – stosuje tylko prywatnie, jako człowiek, nie jako fizyk. Natomiast pierwsze znaczenie tego pojęcia – materialne – odnosi do praw fizyki rządzących Wszechświatem, praw nie przez człowieka wymyślonych, niezmiennych i wiecznych: „…prawa fizyki, które rządzą światem w sposób uniwersalny […] one są idealne, doskonałe i wieczne […]”. „Fizyk w jaskini światów”, s. 367. Podobnie mówi Abramowicz: „[…] światem rządzą racjonalne prawa, wyrażające się w języku matematyki” („Miedzy Bogiem…”, s. 581). Ale on stosuje słowo „Bóg” w fizyce, choćby w samym tytule książki. Inni kosmolodzy czynią to samo, podając drugie – duchowe – znaczenie terminu „Bóg”, „Stwórca”. Wielokrotnie czyni to Heller, określając Boga „najlepszym matematykiem”, „Dobrem”, wyciągając wniosek ze sławnych powiedzeń Leibniza. Czyni to Tyson, a Einstein, będąc głęboko religijnym na sposób panteistyczny, tak często stosował słowo „Bóg”, że koledzy mu odradzali dyktować Stwórcy, co ma robić. Znane jest jego powiedzenie „Bóg nie gra z człowiekiem w kości”, przerabiane na różne sposoby, np. przez A. Dragana „diabeł gra z człowiekiem w kości” (wykłady na YouTube). Może nie ateista, ale agnostyk Stephen Hawking, pracując nad czarnymi dziurami, w pewnym momencie uskarżył się, że on nie wie, czy pracuje w nauce, czy w religii. A w każdym razie – na pograniczu nauki i religii (K. Ferguson, „Krótka historia Stephena Hawkinga”). Wiele zjawisk we wszechświecie nie zostało jeszcze zbadanych. Prawie tajemnicą pozostaje „ciemna materia”, wypełniająca ok. 27% przestrzeni, ”stała kosmologiczna”, za którą dostało się Einsteinowi najwięcej i utożsamiana z ciemną materią, „ciemna energia”, „tachiony” – cząstki, które pojawiają się w kwantowej teorii pola i inne. Być może w nich kryją się jakieś elementy transcendencji.
Tymczasem, jak to czynią niektórzy filozofowie, np. wybitny filozof Jan Woleński, znając niektóre prace wymienionych fizyków i ich artykuły prasowe na temat istnienia Stwórcy – Stroiciela życia wszechświata, pisze o przydatności uzasadnień dowodowych, które byłyby dawane przez nauki eksperymentalne na temat Jego istnienia, a których przecież nie posiadamy. W artykule z „Gazety Wyborczej” z 26-27 sierpnia br. pt. „Z czego tworzy Stwórca” Profesor pisze m.in: „W ogólności fizyka mogłaby dowieść nieistnienie Boga, gdyby termin ‘Bóg’ oznaczał jakiś element jego zasobu pojęciowego, a tak przecież nie jest”. I dalej: ”[…] każde stwierdzenie egzystencjalne, że coś istnieje, powinno być dokonane na terenie nauk empirycznych […]. W konsekwencji teista kosmologiczny […] powinien podać uzasadnienie (dowód) dla zdania ‘istnieje Bóg’, a to, jak widzimy, napotyka na trudności”. I ostatnie zdanie: „Gdyby kiedyś fizyka, zunifikowana z filozofią i teologią udowodniła po pierwsze, istnienie Stwórcy, a po drugie tożsamość Stwórcy z Bogiem […].”
Do tej pory mamy tylko dowody teologiczne na istnienie Boga. Czy dowody fizykalne są możliwe i czy są potrzebne dla ludzi wiary, którzy przecież wierzą, dlatego że wierzą w Słowo i tak odczytują dwie księgi dane człowiekowi: Natury i Pisma? Zapewne fizycy starają się odkryć możliwe, a zasłonięte tajemnicą do tej pory ogromne połacie Wszechświata(ów) – gdyby wierzyć teorii wieloświatów. Ale zapewne też fizycy wiedzą, że może to przekracza ich możliwości. A może w którymś z niezbadanych zakątków wszechświata znajdą jakąś, choć bardzo cząstkową odpowiedź na któreś z pytań.