KONGRES Katoliczek i Katolików

Nasze opinie

Olgierd Łukaszewicz: Chrześcijańskie inspiracje dla przyszłej Europy

Olgierd Łukaszewicz: Chrześcijańskie inspiracje dla przyszłej Europy

Olgierda Łukaszewicza nie trzeba przedstawiać. To aktor o tak bogatej biografii artystycznej, że każdy choć raz widział film lub sztukę teatralną z jego udziałem. Jest również bardzo zaangażowany w intelektualną walkę o przyszłość Europy, o czym zgodził się porozmawiać z naszą redakcją.

Jakie znaczenie dla współczesnych ma według Pana list biskupów z 1965 roku?

Kiedy ten list się ukazał, ja byłem maturzystą. Polska była obwieszona przez partie plakatami, z których płynęła treść „nie przebaczamy”. Intencja wyrażona w tym liście, mówiąca, że skoro mamy debatować razem na soborze, to najpierw podajmy sobie ręce, powinna dziś przyświecać działalności biskupów polskich. Biskupom, którzy przymykają oczy, nie słyszą, nie widzą, jak wylewa się antyniemiecka propaganda. Ważne jest to, że ten gest takich autorytetów jak Karol Wojtyły, Stefan Wyszyński i biskup Kominek był taką inicjatywą ofiar. Ten list poświęcony jest też tym 8 milionów wypędzonych. Jest to też fundament porozumienia pomiędzy premierem Mazowieckim i Helmutem Kohlem. Jeżeli pokolenie dotknięte przez gehennę, cierpienia wojenne, postawiło tamę dla przeszłości i pokazało, że odtąd budujemy nowy świat, to jest to zobowiązujące dla episkopatu polskiego. Nikt nie zwolnił episkopatu z powinności zwrócenia uwagi, że rozmawiamy z braćmi. Trzeba przypomnieć wnukom tych, którzy wpadli na ten pomysł, że nie mogą zmienić się w mścicieli pokolenia, które podało sobie ręce, osiągając postawę chrześcijańską.

Czy to wydarzenie przyczyniło się do tego, że na wielu płaszczyznach Polacy i Niemcy się dziś spotykają, żyją obok siebie, współpracują?

We wszystkich aspektach, w których znajdziemy świadome lub nieświadome naśladowanie tego gestu, położenia kresu żalom i budowania lepszej przyszłości, we wszystkim jest ten list, on jest podwaliną. Pamiętajmy, był jeszcze jeden działacz katolicki, który prowadził jednoosobową dyplomację pomiędzy Polską a Niemcami. Warto dodać, że było to czasach, kiedy z obu stron panowało milczenie – mówię o Stanisławie Stomma. Jestem niecierpliwy, bo pesel mam, jaki mam i wiem, że porozumienie jest możliwe. Trzeba, abyśmy wszyscy czerpali z treści tego listu. Obowiązkiem moralnym episkopatu jest przypomnienie tego listu w całość, wydrukować go ponownie. I nie jest tak, że ówcześni biskupi byli naiwni i nie widzieli cierpienia naszego narodu. Wiedzieli, ale rozumieli, że trzeba budować mosty. Tymczasem dziś już żyją całe pokolenia, które nawet nie słyszały o tym liście.

Jak wyobraża sobie Pan funkcjonowanie Samarytanin Lex, o którym mówi Pan w naszym spocie?

O tym niech mówią prawnicy, nie chcę wypowiadać się powyżej swoich kompetencji. Natomiast wiadomo, że każda taka regulacja znajdzie swoich jastrzębi i gołębi. Jedni powiedzą, że to jest za mało, inni podchodzą do sprawy bardziej miękko. Jednak wiem, że powstaje projekt ekspertów, który ma na celu ułatwić moralny wybór dla stających w sytuacji, kiedy otrzymują rozkaz. Jak zawsze w historii, kiedyś o nich też będziemy mówić różnie. O jednym powiemy „to był ludzki strażnik”, a o drugim „to był nieludzki strażnik, wyżywał się na ludziach”. Czyli jest pewne pole, które możemy wyciągnąć z postawy ewangelicznej. Jan Paweł II powiedział, że po upadku jednego muru powstał drugi mur – z ludzkich serc. Mur, który dzielił niegdyś warszawę na część żydowską i aryjską czy ten z piosenki Kaczmarskiego „A mury runą”, ujęty jako metafora, jest bardzo bogatym źródłem inspiracji również w naszych czasach.

Jakie widzi Pan chrześcijańskie inspiracje dla budowania przyszłej Europy, tej, którą budujemy dzisiaj?

Trzeba uwierzyć, że ona już jest i trzeba zdać sobie sprawę, że ona może upaść, zniknąć i jako zjednoczona Europa się rozsypać. W morzu politycznych przykładów są też takie jak wydarzenia jak to z 13 maja 2018 roku, kiedy to w Świątyni Opatrzności Bożej, w przyległych pomieszczeniach miała miejsce konferencja, której organizatorem była Fundacja Myśli Schumanna. Udzielono w ten sposób przestrzeni kościelnej, używając na dodatek podstępu wobec Kardynała Nycza, który udzielił jej poparcia. Konferencja miała być poświęcona słudze bożemu Schumannowi, tymczasem padały na niej idee na zupełnie inny tematy, dotykające kwestii zmiany aktualnego porządku politycznego w Europie. Można na ten temat z łatwością znaleźć więcej w internecie.

Ta Europa, którą ja mam głowie, jest zgodna też z tym, co głosił patron fundacji, którą prowadzę – Wojciech Bogumił Jastrzębowski, autor tzw. Konstytucji dla Europy. To człowiek, którego realia osadzone były w XIX wieku, walczył w krwawej bitwie pod Olszynką Grochowską i jeszcze w okopach pisał to, co później zostało nazwane konstytucją, choć pierwotny tytuł brzmiał „O wiecznym pokoju między narodami”.

Tych, którzy się powołują na Jezusa, jest wielu, w różnych odłamach chrześcijaństwa, ale tych, którzy przyjmują prawdziwą postawę chrześcijańską, jest niewielu. To jest jednak dążenie do jakiegoś ideału i trzeba sobie powiedzieć, że istnieje i bardziej ortodoksyjny katolicyzm i ten liberalny, bardziej otwarty. Ten drugi częściej się odnosi do jednoczącego nas przykazania „będziesz miłował bliźniego jak siebie samego”. Jastrzębowski odnosi się w swoim utworze kilkakrotnie do prawa, czyli do tego, co organizuje Europę. Według niego „celem edukacji narodów połączonych wiecznym przymierzem będzie doskonalenie człowieka, czyli sposobienie go na użytecznego członka społeczeństwa, utwierdzenie w nim władzy rozumu nad namiętnościami, upowszechnianie znajomości prawa, wpajanie religijnego dla nich uszanowania, na ostatek zaszczepiania rodzinnej miłości między narodami należącymi do przymierza wiecznego”. Podkreślał też, że wszystkie wydarzenia dzielące narody powinny być przedstawiane jako relikty przeszłości, o których nie można zapominać, ale nie można pozwolić, aby wciąż dzieliły ludzi. Tak sobie wyobrażam chrześcijańską Europę.


Tekst pochodzi z numeru 15/21.09.2023 Naszego Tygodnika – gazetki projektu społecznego „Kosciół wolny od polityki”. Cała gazetka TUTAJ

O autorze

Kościół wolny od polityki

Nasz projekt jest odpowiedzią na problem zakulisowych koneksji urzędników państwowych i kościelnych w Polsce, które są sprzeczne z obowiązującym w niej prawem. Mimo że poruszamy tematy dotyczące państwa i Kościoła, nasz projekt ma charakter ogólnospołeczny, co oznacza, że nie będziemy w jego ramach agitować politycznie, partyjnie lub religijnie. Każdego tygodnia na naszej stronie będą pojawiały się spoty, w których pojawią się treści szczególnie ważne dla naszego projektu. Znajdziecie je w wielu miejscach w internecie.

Zostaw komentarz