Papież Franciszek zaprosił ponad 2 tysiące osób, a wśród nich uchodźców, bezdomnych, alkoholików, narkomanów, prostytutki – jednym słowem ludzi w trudnych życiowych sytuacjach – do cyrku na spektakl. Jałmużnik papieski, kardynał Konrad Krajewski wziął w nim czynny udział, aby jak powiedział, dodać ludziom otuchy i wiary w to, że poprawa życia jest w ich rękach. Kardynał położył się na arenie, którą kroczył słoń, a zwierzę przeszło nad nim delikatnie. Burza oklasków!
Tresura słoni, słoniowych dzieci wygląda w skrócie tak:
Małego słonia mającego 1.5 do 2 lat odciąga się linami od matki, którą przypina się wcześniej łańcuchami do ściany. Do odciągnięcia słoniątka potrzeba kilku osób. Umieszcza się słoniątko w stajni, gdzie najważniejszym etapem tresury jest tzw. ,,przełamanie jego duszy“. Polega ono na zamknięciu malucha w ciasnej klatce i przewiązaniu go do niej linami oraz łańcuchami, w celu całkowitego unieruchomienia. Następnie zadaje się mu ból oraz rany, bije ostrymi hakami po całym ciele, zwłaszcza po szczególnie wrażliwych częściach (nawet w środku uszu, po trąbie, podbrzuszu) do momentu, aż słonik przestanie się bronić i krzyczeć. Gdy zamilknie, oznacza to, że jego dusza została przełamana i jest gotowy do tresury właściwej. Nadal używa się do niej haków, które wbija się w czułe miejsca, aby zmusić słonia do klękania, siadania, przechodzenia ponad kardynałami tak, aby ich nie urazić. Używa się paralizatorów i środków uspokajających. Słoniom przystosowywanym do wożenia turystów wbija się w uszy i stopy gwoździe. Tresury nie przeżywa nawet połowa słoni. Tymi, które przeżyją – silnymi i nieustraszonymi z natury zwierzętami – do końca życia rządzi wyłącznie strach.
Słonie charakteryzują bardzo silne więzi społeczne. Małe 10 lat spędzają ze swoimi matkami i innymi samicami, zanim dojrzeją do samodzielności. Słonie obchodzą żałobę po swoich zmarłych, a stado nawet po wielu latach wraca do miejsca, gdzie straciło członka rodziny. Mają doskonałą pamięć i samoświadomość.
W Encyklice Laudato si’ czytamy:
„Prawdziwy rozwój człowieka ma charakter moralny i pociąga za sobą pełne poszanowanie osoby ludzkiej, powinien być również ukierunkowany na świat przyrody i « brać pod uwagę naturę każdego bytu oraz ich wzajemne powiązanie w uporządkowany system ». Dlatego zdolność człowieka do przekształcenia rzeczywistości powinna być rozwijana na podstawie pierwotnego przeznaczenia rzeczy, wyznaczonego jej przez Boga”. (LS:5)
„…święty Franciszek, wierny Pismu Świętemu, proponuje nam uznanie przyrody za wspaniałą księgę, w której Bóg do nas mówi i przekazuje nam coś ze swego piękna i dobroci”. (LS:12)
„Mogąc odpowiedzialnie korzystać z rzeczy, jesteśmy też wezwani do uznania, że inne istoty żywe mają właściwą sobie wartość wobec Boga oraz « przez samo swoje istnienie błogosławią Go i oddają Mu chwałę » […] Kościół nie mówi dziś, upraszczając, że inne stworzenia są całkowicie podporządkowane dobru człowieka, jak gdyby nie miały one wartości samej w sobie i jakbyśmy mogli nimi dysponować do woli”. (LS:69)
„…kiedy serce jest naprawdę otwarte na powszechną komunię, to nic i nikt nie jest wykluczony z tego braterstwa. […] Serce jest jedno i ta sama mizeria, która prowadzi do znęcania się nad zwierzętami, niechybnie przejawi się w relacji z innymi osobami. Wszelkie okrucieństwo wobec jakiegokolwiek stworzenia « jest sprzeczne z godnością człowieka »”. (LS:92)
Czy te okrągłe słowa naprawdę nic nie znaczą!? Tak postępują papież i jego kardynał? Równocześnie każąc ludziom „odrzucić wszelkie despotyczne i nieodpowiedzialne panowanie nad innymi stworzeniami”.
Nie do uwierzenia. Kolejna, niby mała, a jakże okropna próba wiary w ludzki Kościół.