Na KUL-u zakończył się – należy mieć nadzieję, że ostatecznie – kompromitujący uczelnię spektakl postępowania dyscyplinarnego wobec ks. prof. Alfreda Wierzbickiego. Opublikowana przez samego obwinionego lista zarzutów rzecznika dyscyplinarnego zmusza do refleksji nad pustynią moralną, po której stąpają oskarżyciele Księdza Profesora.
Fakt, że ktoś wpadł na pomysł nękania profesora własnej uczelni w ten sposób, sam w sobie zasługuje na ocenę z punktu widzenia zasad etyki nauczyciela akademickiego. A Kościołowi lepiej byłoby mieć samych wrogów, niż takich obrońców jak oskarżyciele Księdza. Może jednak ośmieszający dla uczelni efekt prowadzenia takiego postępowania będzie kubłem zimnej wody na rozpalone głowy nieudolnych inkwizytorów. Bardzo tego wszystkim należy życzyć.
Na stronach Kongresu Zespół Organizacyjny od początku bronił Księdza Profesora, nie tylko z sympatii do samego ks. Alfreda, ale w interesie Kościoła i wolności uniwersytetu.
6 Komentarzy
To co możemy zrobić to być wdzięczni, że są wokół nas ludzie, którzy swoją postawą dają nadzieję innym. Ja taki promyk nadziei w sobie noszę m.in dzięki ks. prof. Alfredowi Wierzbickiemu.
Kongresowicze stają murem za Księdzem Prof. Alfredem Wierzbickim, podziwiając jego odwagę i mądrość w wygłaszaniu etycznych opinii, które nie są wygodne niektórym bliskim mu zawodowo osobom. Należy mu się za to wdzięczność i szacunek, bo jego słowa mają znaczenie w procesie oczyszczania się. Kościoła. Kongresowicze żywią nadzieję na uniewinnienie Księdza Profesora.
Bardzo trafne spostrzeżenie: „Kościołowi lepiej byłoby mieć samych wrogów, niż takich obrońców jak oskarżyciele Księdza”. Sprawdza się po raz kolejny powiedzenie: „Chroń mnie Panie Boże przed fałszywymi przyjaciółmi, a z wrogami sam sobie poradzę”. Słowa piosenki Jacka Marcina Kaczmarskiego „Modlitwa o wschodzie słońca” również bardzo pasują do sytuacji, w której znalazł się ksiądz profesor Alfred Wierzbicki: „…chroń mnie, Panie, od pogardy, od nienawiści strzeż mnie, Boże”.
Dodam tylko, że ks. prof Alfreda Wierzbickiego nie tylko Zespół Organizacyjny, a także pozostali członkowie Kongresu Katoliczek i Katolików i wiele osób dobrej woli, poruszonych tym bezprecedensowym i wielce niemądrym krokiem. Również ze swojej strony napisałem w tej sprawie list bezpośrednio do rektora KUL, wyrażając w nim dezaprobatę wobec tego kafkowskiego „procesu”. O jego wszczęciu decydował podobno także argument „plebiscytowy”, że „wpłynęły liczne głosy oburzonych”, a głosy obrońców były „nieliczne”. Zasady akademickich postępowań dyscyplinarnych powinny być oparte na zamkniętym, ściśle określonym katalogu spraw, nie na plebiscytach – jeśli nie chcemy wrócić (i to w katolickiej uczelni) do mrocznych praktyk czasów słusznie minionych .
Drogi Grzegorzu, jesteśmy w pełni świadomi, że stanowisko Zespołu w tej sprawie oddawało poglądy znakomitej większości Kongresowiczów. Musimy zawsze reagować, gdy w obszarze zainteresowania i aktyeności Kongresu dzieje się krzywda i niesprawiedliwość. Bardzo też jest ważne, aby Kongresowicze pisali na tę stronę jak najwięcej, aby nasz wielogłos niósł się coraz większym echem. Ważne jest także, aby wsyzstkie grupy przygotowały swoje stanowiska w sprawa konsultacji synodalnych. Musimy być w tym procesie obecni z silnym głosem.
Drogi Fryderyku, pełna zgoda – celem mojego krótkiego wpisu było jedynie doprecyzowanie skrótu myślowego i wskazanie, że po stronie atakowanego ks. prof. Wierzbickiego stanęli zarówno członkowie Kongresu, jak i inni ludzie dobrej woli. Mnie osobiście poruszył do żywego ów „plebiscyt”, do którego przyznały się z rozbrajającą szczerością same władze uczelni. W swoim liście przypomniałem, że sześć lat po Marcu 1968, jako młody student, publicznie broniłem dobrego imienia KUL na ogólnym zebraniu mojego wydziału UW, które przekształciło się w protest przeciwko ówczesnemu upolitycznieniu organizacji studenckich. Wtedy właśnie mieliśmy „kulturę” polityczną takowych „plebiscytów” i nagonek tłumaczonych „poparciem mas społecznych”. Przy wielu obecnych w naszym życiu publicznym przejawach powrotu do podobnych autorytarnych praktyk, pojawianie się tego typu skłonności w środowiskach związanych z Kościołem musi szczególnie niepokoić.