Co dalej z Kongresem? Takie pytanie padło podczas Walnego Spotkania 13 października. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że Kongres jest potrzebny i zawsze będzie potrzebny. Kościół hierarchiczny nie stworzył miejsca, gdzie można się swobodnie wymieniać poglądami, każdy może zabrać głos, a także mieć inicjatywę w organizowaniu i prowadzeniu spotkań. Potrzebna jest instytucja niezależna od hierarchii, ale mająca ten sam cel co ona (głoszenie nauki Jezusa Chrystusa oraz wprowadzanie stylu życia według tej nauki) i współpracująca z nią. Nie można z tego zrezygnować, ale – chcąc działać skutecznie dalej – należy Kongresowi nadać bardziej sformalizowaną strukturę. Chodzi głównie o możliwość posiadania konta bankowego oraz zbierania funduszy (składki, czy inne dochody). Do prawników należy ustalenie najlepszej formy. Grupom, które obecnie powstały w ramach Kongresu, pracy nigdy nie zabraknie i należy stworzyć jak najlepsze warunki do wykonywania tej pracy.
Druga ważna, a właściwie najważniejsza, rzecz – to duchowość. Bez akcentu na modlitwę, rozwój życia wewnętrznego i rozpoznawanie woli Boga narobimy więcej szkody niż pożytku. Zgromadzenie chrześcijan, czy katoliczek i katolików, musi działać w oparciu o wsłuchiwanie się w natchnienia Ducha Świętego -potrzebne jest odważne, a zarazem pokorne, działanie według nich. Dobrze, że są osoby, które się o to troszczą; należy to kontynuować i rozwijać.
Bardzo ważne są też kontakty osobiste oraz poczucie wspólnoty. Wspólnotę tę tworzy się przede wszystkim przez osobisty kontakt każdego z Jezusem Chrystusem, ale potrzebne są też spotkania „w realu”, nie tylko przez Internet. Uważam, że osobiste spotkania i rozmowy, a przede wszystkim wspólna modlitwa, są niezbędnym warunkiem dobrego spełniania swej funkcji przez Kongres. Więzi przyjacielskie, troska o relacje, usuwanie napięć i uprzedzeń – należy również o to zadbać.
Myślę, że te dwa cele, a właściwie jeden – umacnianie związku z Jezusem Chrystusem, a przez to między sobą – w dużej mierze będzie można osiągnąć poprzez organizowanie corocznych spotkań rekolekcyjno–roboczo–towarzyskich. Potrzebne byłoby wynajęcie przynajmniej na 5 dni jakiegoś ośrodka rekolekcyjnego z dużą ilością miejsc i sal na różne spotkania. Może to być jedno z seminariów duchownych, pustych podczas wakacji. Dlaczego przynajmniej 5 dni? Dlatego, żeby każda grupa mogła spotkać się ze sobą, grup jest kilkanaście, a niektórzy należą do kilku. Warto też przyjąć zasadę, że można przyjechać później i można wyjechać wcześniej, jeśli ktoś nie może być cały czas.
Trzeba też umożliwić przyjazd rodzicom z dziećmi. Dzieci wprowadzają atmosferę luzu i spontaniczności, a ich obserwacja pomoże nam stać się jak dzieci (Mt 18,3), ponieważ będą nam przykładem.
Należy też dać możliwość uczestnictwa osobom tylko zainteresowanym Kongresem, a nie biorących udziału w jego pracach. Zaprośmy wszystkich, niech przyjadą i zobaczą, że Kongres nie taki straszny, jak go niektórzy malują. Zaproszenie przedstawiciela episkopatu również byłoby dobrym posunięciem.
Czas przed południem można by poświęcić na sprawy duchowe: Mszę świętą, katechezę o treści duchowej i wspólną modlitwę, a czas popołudniowy i wieczorny na spotkania grup, jakieś wykłady, zabawy lub zajęcia integracyjne – szczegóły zresztą do ustalenia. Chodzi o to, aby się bliżej poznać, wspólnie pomodlić, dopracować jakieś problemy w grupach itp.
Jeśli chodzi o rezerwację ośrodka, to należałoby to zrobić jeszcze w tym roku, podając termin.
Podczas rekolekcji, które mają się odbyć w adwencie, można by przedstawić tę ideę, zebrać opinie, zorientować się w ilości chętnych oraz poznać oczekiwania co do programu.
2 Komentarze
Taaak… A wołanie o prawdę w Kościele, o nawrócenie, należy zostawić lewakom, ateistom, LGBT+ i innym „drugiego sortu”.
Super!