Rolą Kongresu powinno być dostrzeżenie klasowej różnorodności i szczególna troska o współczesnego, zagubionego człowieka.
Legenda głosi, że gdy w pewnym podlaskim miasteczku na początku XX wieku wybuchł pożar, mieszkający tam Żydzi, sami musieli poradzić sobie z zagrożeniem. Nie mogli liczyć na pomoc instytucji publicznych, bo ich zwyczajnie nie było. A gdyby nawet były, to przecież i tak nie dla nich. Pobiegli więc do rabina, a ten wyciągnął ręce nad płomieniami i modlił się tak długo, aż pożar zgasł.
Sztetle były według literatury jidyszowej i późniejszych przekazów miejscami fascynującymi, magicznymi, słynącymi z żywej wiary, przepełnionymi modlitwą. Ich mieszkańcy pałali niegasnącym uczuciem do swojej religii. Wierzyli w cuda i byli ich świadkami, choć świat wokół bywał dla nich okrutny. Uczyli się radośnie chwytać każdy dzień, który Pan dał im na tym ubogim świecie.
W kształtujących intelektualne elity jesziwach wszystko stawało się spokojniejsze, bardziej ułożone, zapewne mądrzejsze. Wraz z postępującą nauką i zwiększającymi się zasobami finansowymi zmieniał się sposób patrzenia na świat. Mistyka i cuda chowały się gdzieś za półkami pełnymi mądrych ksiąg i uczonych rozważań. Racja zastępowała emocje.
***
Dziś stoi przed nami człowiek nowy, produkt późnej ponowoczesności. Rozdarty pomiędzy epokami, zagubiony, coraz bardziej sprekaryzowany. Sto lat później, ale w dość podobnej sytuacji – bez instytucji publicznych, zdany sam na siebie. Coraz bardziej w pozycji obronnej. Pożar dawno już wybuchł, ale teraz płomienie stały się nieznośne. On biega więc od domu do domu w poszukiwaniu swego rabina. I znajduje wszystko tylko nie jego. Są teorie spiskowe, magicy, szarlatani, wróżbici, antyszczepionkowcy i prawicowi populiści. Jego rabin przebrał się tymczasem za urzędnika, biznesmena, producenta nudnych kazań, moralizatora. Nie ma ratunku.
* * *
Nie możemy od każdego wymagać ukończenia szkoły rabinackiej. Większość ludzi, widząc wszechogarniający pożar, stara się interpretować go sercem. I chciałaby odnaleźć ratunek u duchownych. Nasze zadanie upatruję właśnie przede wszystkim w pomocy poszukującym. Być może miejsce Kongresu jest dziś w rozproszonym (bo nie umiejscowionym terytorialnie) sztetlu klas ludowych, gdzie po dawnych uczuciach pozostała już tylko tęsknota.
Zdjęcie główne: Fernando Jimenez/ Pixabay
2 Komentarze
Z tej tęsknoty ,znamy to z literatury, często powstaje coś niezwykłego, zmieniającego nasze spojrzenie na świat, ludzi oraz nas samych. Bardzo dziękuję za krótki, niezwykle głęboki i mądry tekst. Andrzej
[…] Czytaj też: Klasowe wątpliwości […]