We wtorek płocki sąd ogłosił wyrok uniewinniający Elżbietę Podleśną i dwie inne aktywistki oskarżone o obrazę uczuć religijnych w związku z rozpowszechnianiem wizerunku Matki Bożej z tęczową aureolą. Tego samego dnia w Pleszewie antybohater „Zabawy w chowanego” braci Sekielskich, ks. Arkadiusz H. przyznał się do molestowania seksualnego Bartłomieja Pankowiaka.
Choć powyższe sprawy wydają się nie mieć ze sobą zbyt wiele wspólnego (w końcu zarzut obrazy uczuć religijnych, a oskarżenie o czyny pedofilskie mieszczą się — merytorycznie i wagowo — w zupełnie różnych kategoriach), trudno nie dostrzec w tej czasowej zbieżności pewnej wymownej symboliki.
Oto z dużą dozą prawdopodobieństwa (odkładając na chwilę prawnicze meandry w postaci apelacji etc. na margines) można powiedzieć, że zwyciężyła prawda. Bluźnierstwem okazał się bowiem nie plakat Matki Boskiej „Tęczochowskiej”, ale realna ludzka krzywda: tym boleśniejsza, że zadana bezbronnemu młodemu człowiekowi przez kapłana — a więc kogoś, kto tu, na ziemi, został w sposób szczególny powołany do głoszenia Ewangelii i naśladowania Chrystusa.
„Przez swoją słabość i grzeszność wyrządziłem ogromną krzywdę. Mam tego świadomość” — mówił przed pleszewskim sądem ksiądz Arkadiusz, prosząc o wybaczenie. I choć naturalnymi adresatami tej prośby (i chyba zarazem jedynymi, którzy mogliby ją naprawdę spełnić) są skrzywdzeni przez księdza Bartłomiej i Jakub Pankowiakowie (ich wstrząsającą historię pokazali w ostatnim dokumencie Tomasz i Marek Sekielscy), to skrucha ta, warta jest odnotowania. Głównie dlatego, że przynajmniej w części przywraca ofiarom godność i podmiotowość, z której przed laty zostali tak brutalnie odarci.
Okazji do pogłębionej refleksji nad naszą katolicką duchowością dostarcza też uzasadnienie wyroku ws. wizerunku Czarnej Madonny w tęczowej, odnoszącej się do osób LGBT+ aureoli. Sędzia argumentowała uniewinnienie oskarżonych m.in. przez Kaję Godek kobiet intencjami, jakie miały przyświecać aktywistkom. A te były zdaniem sądu szlachetne: kolportowanie wlepek i plakatów z „tęczową Maryją” było bezpośrednim aktem sprzeciwu wobec piętnowania osób nieheteronormatywnych, do jakiego miało dojść w jednym z płockich kościołów. To tam, w aranżacji Grobu Pańskiego zrównano „LGBT” i „gender” z takimi hasłami, jak „nienawiść” czy „kłamstwo”.
Ponadto, sędzia podkreśliła również, że w zachowaniu aktywistek nie dopatrzyła się pogardy wobec katolicyzmu. Przeciwnie: ich działania rozpoznała jako akt solidarności z ofiarami homofobii, również tej panoszącej się w polskim Kościele.
Co ciekawe, nie bez znaczenia dla sprawy okazały się listy poparcia dla oskarżonych, które do sądu nadesłali ludzie wierzący i identyfikujący się jako praktykujący katolicy: „Wprost wskazywali, że taki wizerunek Matki Boskiej nie obraża katolików. Nie drwi z przedmiotu czci religijnej, a jedynie daje do myślenia, że osoby nieheteronormatywne mają prawo należeć do wspólnoty Kościoła. I nie mogą być piętnowane z racji swojej orientacji. Powszechna opinia publiczna wskazuje, że osoby, które nie akceptują tak przerobionego wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej, pozostają w zdecydowanej mniejszości” — czytamy w uzasadnieniu.
Zdjęcie główne: Sharon McCutcheon/Pexels