KONGRES Katoliczek i Katolików

Nasze opinie

Komu zagraża Kongres Katoliczek i Katolików?

Komu zagraża Kongres Katoliczek i Katolików?

Według tekstu Małgorzaty Bochenek w „Naszym Dzienniku” jesteśmy groźni dla doktryny Kościoła katolickiego, dla polskich biskupów i niewątpliwie dla Ludu Bożego, któremu chcemy zawracać głowę reformami i sami je chcemy zaproponować, zamiast czekać pokornie tatka latka, aż (cytuję)„zinstytucjonalizowane struktury, umocowane w kodeksie prawa kanonicznego” będą łaskawe się nimi zająć. Jednym słowem, Autorka artykułu i przytaczany przez nią Ksiądz Profesor dowodzą, że Kongres Katoliczek i Katolików to bardzo niebezpieczna inicjatywa, ponieważ jest to ruch oddolny, nie ma pozwolenia episkopatu na swoje działanie i nie wiadomo, kto będzie nim kierował.

Można by się zaśmiać z politowaniem czytając, że oczywiście, świeccy powinni być odpowiedzialni za Kościół, ale tylko w zakresie, w jakim tę odpowiedzialność zlecą im biskupi. I że dobre są tradycyjne działania świeckich w Kościele, ale trzeba przestrzec przed tymi, którzy ośmielają się iść z „duchem czasów”. W dzisiejszym kontekście totalnego zrzeczenia się przez polski episkopat odpowiedzialności za Lud Boży nóż się otwiera w kieszeni na te słowa.

Niemniej, te wszystkie epitety, przekłamania, pomówienia i teorie spiskowe, od których aż roi się artykuł, świadczą o jednym: już nas zauważyli i zaczęli się nas bać. A ów tajemniczy „duch czasów” niekoniecznie jest liberalno-lewackim powiewem zgnilizny moralnej, ale może, aż boję się to napisać, jest powiewem Ducha Świętego, który tchnie, kędy chce, nie zważając na zinstytucjonalizowane struktury.

O autorze

Anna Niżegorodcew

prof. dr hab. Anna Niżegorodcew, emerytowana profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, anglistka; zainteresowana komunikacją międzykulturową i rolą kobiet w społeczeństwie i w Kościele katolickim.

7 Komentarzy

    Ah ta ta tolerancja, otwarcie na dialog. Jak piszą o nas żle, to my o nich też zle napiszemy. Liczyłem, że państwo zaprosicie ich do dyskusji, zrobicie wszystko by przełamać ich lęki, obawy, by przemienić ich serca.

    Tekst w „Naszym Dzienniku” nie dziwi i należało się podobnego sygnału spodziewać. Konsekwentnie wraca jednak pytanie o podstawową płaszczyznę rozmowy katolików w Polsce o różnych wrażliwościach, tak mocno podzielonych ideologicznie i politycznie, o to czy będą mogli otwarcie i szczerze ze sobą rozmawiać. Nie sądzę, aby płaszczyzną rozmowy mogła stać się „doktryna katolicka” sprowadzona do „zinstytucjonalizowanych struktur, umocowanych w kodeksie prawa kanonicznego”. Takie postrzeganie doktryny katolickiej jest przejawem klerykalizmu, który krytykuje Papież Franciszek jako błąd Kościoła. Klerykalizm jest najczęściej połączony z niesamodzielnością świeckiego katolika, oczekującego na „instrukcje z góry”. Można sporo powiedzieć o władzy w Kościele, ładzie społecznym, stosunkach państwo – kościół (kościoły). Tym się będziemy zajmować, proponuję aby komentatorzy cierpliwie poczekali na pierwsze efekty prac Kongresu i ewentualnie do nich się odnosili – to lepsze niż uprzedzenia.

      Czekam na te propozycje bo do tych ludzi też trzeba wyciągnąć rekę. Myślę, że też musimy być otwarci na krytykę i nie możemy dać się sprowokować. 🙂

    Zgadzam się z konkluzją Pani Profesor, „Kongres Katoliczek i Katolików to bardzo niebezpieczna inicjatywa” dla polskiego kleru, biskupów, dla episkopatu. Boją się, że katolicy, ci prawdziwi, w końcu rozliczą ich ze wszystkich niegodziwości, chciwości, pedofilii i wielu, wielu innych czynów i zaniechań, nie zgodnych z naukami Jezusa i z dekalogiem – szczególnie tym w pierwotnej wersji ….”Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią… „

    Skoro nasza inicjatywa jest dobra i niepotrzebnie inni alarmują, to czemu musi ją reklamować zakonnik, który ostatnio sygnuje listy wprost sprzeczne z Magisterium Kościoła?

    Szanowna Pani Autorko. Naprawdę, Panią dziwi, że inicjatywa pachnie podejrzanie, gdy reklamują ją kapłani publicznie dystansujący się od nauczania ewangelicznego własnego Kościoła? Naprawdę nie było kogoś, kto mówiąc „piąte-nie zabijaj”, nie zająka się „ale, gdy jest chore, to każdy ma wolną rękę”?

    Niech osoby dalej zastanawiające się, co robimy nie tak, wejdą do Knesetu w t-shircie ze swastyką i po wyrzuceniu z niego, zastanowią się, dlaczego nie zostały wysłuchane.

    Pozdrawiam serdecznie.

    Co do wpisu P. Michała Kusio: bardzo osobliwy, zaiste – zwłaszcza z tym obrazkiem Knesetu, t-schirtu i swastyki – co miałby ten obrazek wyrażać? Porównanie brzmi mało poważnie (delikatnie mówiąc) i na pewno nie zachęca do podjęcia dialogu. Proponowałbym raczej zastanowić się nad pojęciami Magisterium Kościoła i „nauczania ewangelicznego”. Bo w pierwszym przypadku mówimy o instytucji, w drugim o misji głoszenia Ewangelii, do której są powołani wszyscy ochrzczeni. Mamy w naszym rodzimym katolicyzmie deficyty pokory, a zakonnik „sygnujący listy” może się okazać znacznie bliższy temu „Magisterium Kościoła”, niż jego żarliwy krytyk.

      Dla mnie wpis P. Michała jest bardzo wyważony i mądry. Nie mam wątpliwości, że aborcja jest etycznie czymś złym i jest nie do pogodzenia z nauczaniem społecznym KK jak i z V przykazaniem nie zabijaj. Tak mam deficyt pokory jako umiejetności stanięcia w prawdzie. Prawda jest taka, że usuwamy, zabijamy kogoś bo jest słabszy, bo jest niepełnosprawny. Owa pokora nakazuje wskazywać, że aborcja jest złem. Tego w liście ojca Gużyńskiego zabrakło. Zabrakło mi jednoznacznego stanowiska jak i opowiedzenia się po stronie życia. Tak zdaje sobie sprawę, że prawo nie jest pisane tylko pod jedną grupę wyznaniową. Zdaję sobie sprawę, że nie zawsze prawo jest w stanie a nawet powinien być zawsze zgodny z nauczaniem Kościoła. Rozumiem argumenty kobiet w tym względzie ale jednak rolą kapłana jest przypominanie prawdy o tym, że Jezus umarł i zmarchwystał za KAŻDEGO z nas także za dziecko poczęte. Kościół ma być adwokatem, tych, którzy nie są w stanie się bronić. Kościół ma uderzać w nasze sumienia. Tak widzę rolę Kościoła. Po liście tzw zwykłych księży widać, że ojciec Gurzyński ma chyba inną wizję i to będzie trzeba przedyskutować.

Zostaw komentarz