Katastrofa ekologiczna na Odrze, jak w soczewce skupia i pokazuje, jak wygląda w katolickiej Polsce troska o Stworzenie. Chodzi tylko o to, żeby nie przekroczyć pewnego poziomu trucizn i żeby nie doszło do afery. Tak naprawdę wierzący Polacy nie troszczą się o powierzony nam przez Boga depozyt. Chodzi o zysk, oszczędności, interesy i komfort człowieka. Tu się akurat nie udało utrzymać balansu na cienkiej linii, za którą zaczyna się lawina zniszczeń. Przy tej spektakularnej okazji mamy rozmaite wglądy w to, jak zarządzana jest ta strefa środowiska.
Nie miejsce tu na wyliczanie ani na analizowanie wszystkich grzechów przeciw ekologii integralnej, które miały miejsce, grzechów przeciw chrześcijańskiej trosce o dobro i rozkwitanie powierzonego nam przez Boga świata. Pisaliśmy o tym dużo w Raporcie „Troska o Stworzenie próbą naszej wiary.”
Dobrze, że teraz pojawił się szybko głos biskupa Damiana Muskusa, zwracający uwagę na to, że na przyrodę ludzie wierzący mają patrzeć także w perspektywie wiary. Ta przyroda to nie jest nasza własność, to nie coś, co człowiek dostał do wyeksploatowania. „Tam, gdzie powinno panować życie, człowiek zasiał śmierć.” – pisze biskup Muskus. Zabrał też głos bp Waldemar Pytel – wrocławski biskup Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego pytając, kiedy i czy nastąpi ekologiczne opamiętanie.
Trzeba przypomnieć, że dwa lata temu biskupi śląscy (abp Wiktor Skworc, bp Jan Kopiec i bp Grzegorz Kaszlak) wydali dokument, w którym apelowali o poszanowanie wody: „Grzechem przeciwko Stwórcy, człowiekowi i stworzeniu jest marnotrawienie wody, zatruwanie jej ściekami, które nie trafiają, tak jak powinny, do kanalizacji, zaśmiecanie rzek, jezior, zbiorników wodnych, kanalizacji śmieciami oraz odpadami. Potępić też należy sprowadzanie, często z zagranicy i porzucanie czy wylewanie w przypadkowych miejscach toksycznych odpadów, które prędzej lub później zanieczyszczą wody gruntowe i rzeki. Te i tym podobne praktyki są moralnie naganne i trzeba je nazwać grzechami ekologicznymi” – pisali dwa lata temu. Apelowali też o to, aby duszpasterze wskazywali na potrzebę poszanowania środowiska naturalnego i na moralny wymiar codziennych czynności, które szkodzą środowisku naturalnemu. Czy ktoś z lokalnych księży powiedział na ten temat kazanie? Ktoś z katechetów poświęcił temu lekcję religii?
I jak zawsze bolesna inna sprawa: nikt w Kościele nie ujął się wprost za rybami i innymi wodnymi stworzeniami. Miliony czujących indywiduów zginęło bezgłośnie w męczarniach, ale nikt nie mówi o nich jak o braciach i siostrach niepotrzebnie skrzywdzonych przez człowieka. O ich bólu, o duszeniu się przez długie godziny. Kto z was o tym pomyślał? We wszystkich przekazach są tonami, biologiczną masą, czasem okazami, których żal, bo nie będą już rybackimi trofeami. A przecież każde z nich tak jak człowiek żyło, broniło się przed śmiercią. Każde było dobre i chciane przez Stwórcę. Małe, duże, młode, stare. Każde było indywidualnym życiem, które miało i chciało żyć, jak prosto mówił Albert Schweitzer.
Narracja jest taka jak zawsze: to człowiekowi stała się krzywda. Mieszkańcom, wczasowiczom, biznesom, rybakom, którzy nie będą mogli spędzać miło czas nad wodą, rozrywając wnętrza delikatnych rybich pyszczków. Obecnym i przyszłym ludziom.
Wstyd mi, kiedy z empatią, smutkiem i bólem mówią o tych zabitych stworzeniach ludzie spoza Kościoła, często deklarujący ateizm. Takich głosów jest w przestrzeni medialnej mnóstwo, a nikt z moich braci w wierze, z duszpasterzy mojego Kościoła nie zabiera głosu. Potrzebny jest głos w obronie plemienia innych istot, które ludzkie plemię poddało eksterminacji. A tu nikt nie współczuje, nie przeprasza. A jeżeli nawet współczuje, to nie mówi tego, bo ból zwierząt to coś, o czym się w Kościele nie mówi, gdyż…
Nie będę kończyć tego zdania. Zastanówmy się wspólnie, dlaczego. Powiedzcie, dlaczego?
2 Komentarze
Barbaro, tak jest – i niestety będzie. Niedawno Wojtek Szczypka szczerze wyznał, że próba pozyskania refleksji teologa moralnego (choćby o naszym raporcie nt. troski o stworzenie) skończyła się lekceważącym wzruszeniem ramion – bo zapewne nie jest to dla teologa żaden problem moralny czy teologiczny. Rzeczywiście, ekologią są zainteresowane osoby spoza kręgu naszego „kościoła instytucjonalnego. Na obecne władze państwa (wciąż paradujące pod religijnymi sztandarami) tym bardziej nie ma co liczyć. Raportu o przyczynach hekatomby życia w Odrze (choćby dla przestrogi i nauki na przyszłość) nie ma i nie będzie. Za to jest europoseł ziemi opolskiej z jego „hatakumbą”. Cóż, pewnie postrzegamy rzeczywistość inaczej, inaczej postrzegamy teologię, sięgamy do innych wierszy, inaczej czujemy otaczający nas świat. I tego nie zmienimy, możemy tylko pozostać sobą. Co do poezji – te dwa fragmenty „Elegii ósmej” Rainera Marii Rilkego niech będą podsumowaniem:
„Co jest więc tam, na zewnątrz, wiemy tylko
z reakcji zwierząt. Bo już jako dzieci
zmusza się nas do tego, aby widzieć –
tym odwróconym wzrokiem – tylko kształty,
a nie ów bezkres niepodłegły śmierci
dany zwierzętom. Dla nas wszystko, zawsze,
podlega śmierci, gdy wolne zwierzęta
nawet nie wiedzą, co to jest. Są z Bogiem.
Biegną i biegną, w wieczności, jak źródła”…
…”A my? – Jesteśmy wiecznymi widzami.
Zawsze na zewnątrz. Chłonąc wszystko wokół.
Ach, ponad miarę! Tak że trzeba ciągle
składać to w sobie. Niestety, daremnie…”
Tak, coraz bardziej widzimy, że na pytania wydawałoby się podstawowe, nie znajdujemy odpowiedzi i
„jak głodne czaple ze smutkiem
wspominamy wyschłe źródła”
Zbigniew Herbert