Redaktor Tomasz Terlikowski trafnie na łamach „Deonu” ocenił wypowiedź Andrei Torniellego, dyrektora programowego Dykasterii ds. Komunikacji. Redaktor słusznie ocenia to stanowisko jako fałszywą wizję pokoju. Według Torniellego Zachód powinien wywrzeć nacisk na Ukrainę, aby zanim zostanie całkowicie zniszczona, zrzekła się Krymu i zaakceptowała niezależność pseudorepublik w Donbasie, godząc się na przeprowadzenie referendów.
Wypowiedzi dostojników Watykanu przerażają. Powtarzają dosłownie wojenne cele Putina i sugerują, aby Zachód wywarł presję na Ukrainę, która miałaby się poddać i wyrzec atlantyckich aspiracji. Otrzymuję codziennie prasówkę rosyjskiej propagandy. Stanowisko Watykanu zwyczajnie ją powtarza. Watykański jezuita w rzeczywistości namawia Zachód, aby zmienił front i pomógł Rosji w osiągnięciu jej celów. Przyznanie Rosji prawa do gwałcenia wszelkich zasad porządku międzynarodowego przeraża tym bardziej, że wypowiada je instytucja, która chce być moralną latarnią świata.
Papież Franciszek, przemawiając do młodzieży, potępił przywódców wysyłających na front młodych ludzi. Niestety, pozostała złowroga wieloznaczność, o których przywódców chodzi. Niemoralne może być także niewysyłanie armii.
Niekiedy pojawia się w propagandzie rosyjskiej argument, ze Zachód walczy „do ostatniego Ukraińca”. W tym propagandowym twierdzeniu jest ziarno prawdy, choć w całości jest ono kłamstwem. Zachód w ogóle nie chce walczyć i się boi. Pomaga, bo wie, że pozostawienie Ukrainy samej sobie pogrzebałoby wszystkie zachodnie wartości. Ale niewystarczająca pomoc – w tym być może niewysyłanie armii Zachodu, które mogłyby zabezpieczyć północną granice Ukrainy i w ten sposób zwolnić strzegące jej przed ewentualną inwazją Łukaszenki oddziały ukraińskie – jest prawdziwym moralnym problemem.
Wysyłanie młodych ludzi po to, by napadali, mordowali, gwałcili, jest zbrodnią. Wysyłanie młodych ludzi do obrony ojczyzny, wolności, życia bliskich jest moralnym obowiązkiem rządzących. Brak niezbędnych rozróżnień pozbawia wypowiedzi Franciszka moralnego znaczenia. W ten sposób papież nie tylko pozbawia nas wskazówek na czas wojny, ale także podważa rolę Kościoła jako instytucji, która takie wskazówki może nam podawać.