Gospodarzem czuwania „Modlitwa bez granic” przy Kościele Przemienienia w Katowicach jest „Grupa trzy czwarte” działająca w duszpasterstwie tutejszych dominikanów.
Spotkanie odbywa się o 21:00, godzinę później niż w innych miejscach w Polsce. Pojawiają się zwykłe w ostatnim czasie utrudnienia – Kasia z Jankiem, którzy mieli śpiewać kanon z Taize nie dotrą ze względów zdrowotnych. Chory jest Jakub, na którego fotografie liczyliśmy.
Na kwadrans przed dziewiątą pojawia się o. Tomasz Golonka. Rozpala się blisko 40 zielonych świec zataczających krąg wokół krzyża i znaku Modlitwy bez Granic. Co więcej, za okiem aparatu fotograficznego pojawia się Artur, wnikliwie obserwujący wydarzenie. Z BMW, które zatrzymało się na światłach przed kościołem, wyje dyskotekowa muzyka. Czekamy jeszcze chwilę, bo zbliżają się nasi goście z Zespołu Organizacyjnego Kongresu.
W kontekst czuwania wprowadza nas wiersz A.Słonimskiego – rozbrzmiewa droga nam fraza:
„… Ten, który wszystkim serce swe otwiera, Francuzem jest, gdy Francja cierpi, Grekiem - Gdy naród grecki z głodu obumiera, ten jest z ojczyzny mojej. Jest człowiekiem”. Rozpoczynają się czytania z Pisma Św. Autor Psalmu 142 wykrzykuje przejmujące słowa uciśnionego: „Gdy duch mój we mnie omdlewa, Ty znasz moją drogę. Na ścieżce, po której kroczę, ukryli na mnie sidło. Oglądam się w prawo i patrzę, lecz nikt się nie troszczy o mnie. Nie ma dla mnie ucieczki, nie ma nikogo, kto by dbał o me życie”. Potem słyszymy List do Kościoła w Laodycei z Apokalipsy św. Jana: „Bądź więc gorliwy i nawróć się! Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną”. W centrum naszego czuwania jest modlitwa w milczeniu obramowana czytaniem z Kazania na górze Mt.5. Tak więc Osiem błogosławieństw rozlega się na początku i na końcu medytacji. Milczenie i dłużący się czas to doświadczenie, w którym chcemy się jednoczyć z sytuacją migrantów. Trwamy więc w długiej modlitwie bez słów – nasz „ochoczy duch” wycenił nasze „słabe ciała” na 10 minut.
Kończymy modlitwą wiernych. O. Tomasz mówi kilka słów o murach i granicach, które wybudowaliśmy w nas samych i udziela nam błogosławieństwa.
Rozchodzimy się z ulgą, że wykonaliśmy swoją powinność. Podchodzi do mnie Marian i mówi, że „przez tych kilka minut mógł się poczuć lepszym człowiekiem”.
***
Oglądamy relacje z różnych miejsc w Polsce. Przejmująca jest modlitwa na Majdanku. Cieszymy się widząc naszych przyjaciół z Wrocławia, Krakowa, Warszawy, Gdańska, Kędzierzyna. Ciepło robi się nam na sercu, gdy widzimy Maję Komorowską i Marinę Hulię. Wielką radość nam sprawia ta wspólnota modlitwy.
Jeżeli kogoś martwi frekwencja na naszym wydarzeniu – to niepotrzebnie. Wiem, że dołączali do nas w intencjach ludzie z całej Polski – od Kaszub po Beskidy. Ważne, że modlitwa się odbyła, bo przecież modliliśmy się w imieniu całego Kościoła w Polsce.
Postuluję! „Modlitwa bez granic w intencji migrantów i uchodźców” powinna wejść w kalendarz naszych wydarzeń – kilka razy w roku: w Adwencie, w Wielkim Poście, w Światowym Dniu Migranta i Uchodźcy (wrzesień) i może jeszcze w okresie Bożego Ciała. Bo to bolejąca, otwarta rana na ciele Kościoła Chrystusowego.