W środę 24 listopada pod egidą KAI została zorganizowana debata „Kościół w Polsce wobec migrantów i uchodźców”. Udział w niej wzięli Prymas Polski abp Wojciech Polak, bp Krzysztof Zadarko, delegat KEP ds. imigrantów, Cordian Szwarc OFM, zastępca dyrektora Caritas Polska, Agnieszka Kossowicz, prezeska Fundacji Polskie Forum Migracyjne oraz Jacek Czaputowicz, były minister spraw zagranicznych.
Była to niezwykle ciekawa dyskusja, w której pojawiały się różne wątki. Mocno wybrzmiała kwestią manipulacji mediami. Najistotniejsza jednak była oczywiście sprawa nauczania Kościoła na temat uchodźców – a także tego, jak jest ono obecnie odrzucane przez polskie społeczeństwo.
Arcybiskup Wojciech Polak przypomniał, że stanowisko Kościoła wobec imigrantów jest niezmienne i opiera się na słowach Jezusa: „Byłem przybyszem a przyjęliście Mnie”. Kwestie bezpieczeństwa są istotne i należy się nimi zajmować, jednak dla chrześcijanina najważniejszym punktem odniesienia jest drugi człowiek – konkretny i potrzebujący pomocy. Arcybiskup zwrócił uwagę, że to, co odnajdujemy obecnie tak mocno w nauczaniu papieża Franciszka, jest bardzo realistyczne i nie wynika z pięknoduchostwa, ale ze zrozumienia potrzeb i lęków współczesnych ludzi; nie jest nakazem bezrefleksyjnego przyjmowania wszystkich przybyszów, ale przypominaniem, że każdego należy traktować z poszanowaniem jego godności i praw, przestrzegając ustalonych, zapewniających bezpieczeństwo międzynarodowych procedur weryfikacyjnych.
Niestety, obecnie lęk przed tym, co obce oraz instynkt samoobrony stają się silniejsze niż wierność Ewangelii. Obaj uczestniczący w debacie biskupi przyznali, że za przypominanie, do jakiej postawy jesteśmy jako chrześcijanie wezwani, spotykają się z falą hejtu. „Nie głoszę dlatego, że takie jest zapotrzebowanie społeczne czy trudna sytuacja polityczna, bo nie od tego jest Kościół – mówił abp Polak. – Głoszę dlatego, że jako człowiek wierzący jestem przekonany, że to słowo Chrystusa mnie zobowiązuje, żeby o takiej [chrześcijańskiej] postawie przypominać”.
Kiedy mowa była o konieczności zmieniania tego, jak postrzega się uchodźców, bp Zadarko zwrócił uwagę na to, jak jednostronny jest przekaz w mediach państwowych, które budują negatywne emocje i operują strachem. Według niego Kościół, który swój obraz świata opiera na stabilniejszej niż polityczne emocje Ewangelii, mógłby wprowadzić do tych narracji więcej spokoju i rzetelności. Tu jednak wskazywał na to, że głos Kościoła jest z debaty publicznej wypierany – i to również przez niektóre środowiska kościelne. Jako przykład podał sierpniową publikację stanowiska KEP w sprawie migrantów, która została zignorowana nawet przez znaczną część mediów katolickich.
Również według profesora Czaputowicza budowanie atmosfery zagrożenia w mediach wynika z faktu, że obecny kryzys jest wykorzystywany do celów politycznych (zarówno przez rząd, jak i opozycję), a Kościół mógłby wprowadzić tu inną, spokojniejszą narrację.
Agnieszka Kossowicz zauważała, że dla niektórych osób sposobem manifestowania swojej wiary w Chrystusa jest wybijanie szyb w autach medyków działających w obszarze przygranicznym, co wynika z niezrozumienia i niespójności przekazu nauczania katolickiego Ponieważ w wielu miejscach ludzie słyszą od duchownych narracje sprzeczne z nauką katolicką, to w prostowaniu tych przekazów widziała wielkie zadanie dla Kościoła w Polsce.
Co można zrobić wobec tak mocnego oporu i uwikłania sprawy w politykę? Tu wskazywano na konieczność konsekwentnego głoszenia tego, co wynika z Ewangelii, działań edukacyjnych (może, jak sugerowano, warsztatów pomagających przekraczać własne lęki wobec „obcego”?) oraz rozmontowywania napięć i wprowadzania dialogu. Przy tym ostatnim postulacie pojawiła się perspektywa Synodu, który według księdza Prymasa może być okazją dla takich właśnie spotkań i rozmów pozwalających przepracować trudne dla nas sprawy.
8 Komentarzy
Obaj biskupi narzekają na hejt, na to że ludzie ich nie słuchają i wiele innych postaw i działań, ale nie chcą zauważyć, że Kościół, że oni sami nie mówią całej prawdy. Bagatelizowanie obaw ludzi, bezrefleksyjne powtarzanie banałów bez próby dotknięcia istoty problemu, jest podobną manipulacją jaką zarzucają niektórym mediom. Niestety, nawet abp Polak.
Jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. (swój, a nie sąsiada)
Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. (swój płaszcz, a nie sąsiada)
Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim. (to co ty masz, a nie majątek sąsiada)
Być może trzeba przyjąć każdego kto się pojawi na granicy, nawet przybysza w białoruskim mundurze i z przeładowaną bronią.
Nigdy nie mogę się pogodzić z sytuacją, gdy krytykujemy kogoś, niezależnie czy jest to biskup czy osoba świecka, kto akurat coś w danej sprawie próbuje zrobić.
Już sam dobór uczestników tej debaty świadczył o tym, że będzie to „towarzystwo wzajemnej adoracji”, grające do jednej bramki, tj. przychylne ideologii budowania wielokulturowości, poprzez bezrefleksyjne i bezwarunkowe przyjmowanie obcych nam religijnie i kulturowo imigrantów. Dyskutanci, a właściwie rozmówcy, mający podobne, jeśli nie identyczne w tej kwestii zdanie, z wielką ochotą i na wyścigi, wycierali sobie usta Ewangelią, pomijając przy tym te nauki z niej płynące, które nie pasują do założonej przez nich tezy. Wszystko wskazuje na to, że uczestnicy debaty stracili kontakt nie tylko z Ewangelią, ale i z rzeczywistością, która ich otacza. Nie chcą zrozumieć obaw społeczeństwa przed instytucjonalnym przyjmowaniem dziesiątków i setek tysięcy imigrantów, którzy są wyznawcami nie tylko wrogiej chrześcijaństwu religii, ale i przedstawicielami obcej kultury i obcego nam systemu wartości.
Pismo Święte w wielu miejscach ostrzega przed przyjmowaniem każdego, kto chce się u nas schronić – „Nie wprowadzaj do domu swego każdego człowieka, różnorodne są bowiem podstępy oszusta” (Syr 11,29). „Przyjmij obcego do domu, a wtrąci cię w zamieszanie i oddali cię od twoich najbliższych.” (Syr 11,34). Mało tego, nawet św. Jan Apostoł, umiłowany uczeń Pana, nakazuje nam nie gościć i nie zadawać się z ludźmi, którzy gardzą naukami Chrystusa: „Każdy, kto wybiega zbytnio naprzód, a nie trwa w nauce Chrystusa, ten nie ma Boga. Kto trwa w nauce Chrystusa, ten ma i Ojca, i Syna. Jeśli ktoś przychodzi do was i tej nauki nie przynosi, nie przyjmujcie go do domu i nie pozdrawiajcie go, albowiem kto go pozdrawia, staje się współuczestnikiem jego złych czynów” (2 J 1, 9-11). Każdy, kto zna choćby pobieżnie zasady islamu, ten wie, że jego wyznawcy nie mają „Ojca i Syna” i gardzą naukami Chrystusa. Owszem, napotkanemu bliźniemu (nawet innowiercy, czy ateiście) winniśmy okazać niezbędną pomoc, gdy taka jest konieczna, ale tylko poprzez osobisty akt miłosierdzia, a nie wymuszanie tego na innych.
To dziwne, że utytułowani rozmówcy nie znają, nie rozumieją, lub świadomie ignorują naukę Pana Jezusa i Kościoła, który jasno i wyraźnie tłumaczy, że pomoc biednym i potrzebującym mamy udzielać sami, indywidualnie, a nie wymagać tego od państwa, czy jakiejkolwiek innej organizacji publicznej: „Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie.” (Mk 10,21). Także Kodeks Prawa Kanonicznego, idąc za nakazem Chrystusa, jednoznacznie wskazuje, że wierni „Obowiązani są także do popierania sprawiedliwości społecznej, jak również, pamiętając o przykazaniu Pana, do udzielania pomocy biednym z własnych dochodów.” (Kan 222 § 2)
Powoływanie się abp Wojciecha Polaka na słowa Chrystusa: „Byłem przybyszem a przyjęliście Mnie” w kontekście bezwarunkowego, instytucjonalnego przyjmowania imigrantów do naszego kraju, w świetle jednolitej i spójnej nauki płynącej z Ewangelii, jest jej nadużyciem dla celów ideologicznych, płynących z masońsko-marksistowskiej ideologii multikulturalizmu, a nie z uczynków miłosierdzia, do których jesteśmy zobowiązani każdy z osobna.
Panie Wiesławie
Każdy ma prawo do swoich poglądów. Z Pana wpisu wynika, że uważa Pan bp. Polaka i bp. Zadarko, oraz innych uczestników tej debaty za osoby ignorujące nauczanie Pana Jezusa i zarażone ideologią masońsko-marksistowską. Moje zdanie na ich temat jest inne. Ja uważam, że to co mówili biskupi na tej konferencji, cytując Pismo Święte oraz dokumenty Watykanu, jest nauczaniem Kościoła w sprawie migrantów, z którym ja się zgadzam. Takie samo przesłanie wynika z wielokrotnych apeli abp. Gądeckiego. Prymas Polak podczas debaty (nagranie od 0h:58′) bardzo wyraźnie podkreślił, że nie chodzi o bezwarunkowe przyjęcie każdego, ale o zachowanie procedur, które uwzględniają godność i sytuację każdej osoby. Również była dyskusja o lękach społeczeństwa i co tym zrobić.
Zachęcam aby wysłuchał Pan całej dyskusji, ponieważ podczas niej dochodziło do różnicy zdań. M.in. minister Czaputowicz (od 1h:07′) mówił, że media rządowe mają służyć utrzymaniu władzy. Natomiast Pani Agnieszka Kosowicz (od 1h:10′) zareagowała stwierdzając, że media mają informować o sytuacji, a nie służyć władzy.
Co do wydawania środków własnych ja osobiście jak i tysiące innych osób wpłacam na organizacje humanitarne, które chcą nieść pomoc w pobliżu granicy. Również w całości działanie grupy Medycy na Granicy była finansowana tylko społecznie. A więc to ja chcę wydać moje osobiste środki na pomoc migrantom ale to polski rząd, policja i straż graniczna mi tego zabrania i utrudnia. Natomiast wydawane są olbrzymie środki, dziesiątki milionów złotych miesięcznie, również z moich podatków, na to aby wywozić migrantów, niezależnie czy są chorzy, czy to są kobiety w ciąży czy też dzieci. Potem te osoby i tak po raz kolejny są w Polsce i po raz kolejny są łapane i wywożone ciężarówkami, ale nie na przejście graniczne z Białorusią, ale do lasu i na bagna. I na takie, nieefektywne i niehumanitarne wydawanie naszych publicznych pieniędzy ja się nie zgadzam. Dlatego popieram apele Kościoła rz-kat o otwarcie korytarzy humanitarnych i o pomoc dla potrzebujących uchodźców.
Panie Rafale
Również i ja zacytowałem Pismo Święte, z których to cytatów jasno wynika, że pomoc innym nie może być bezwarunkowa. Nauczanie Kościoła w każdej sprawie, nie tylko migrantów, powinna być spójna i zgodna z całokształtem prawd i nakazów moralnych Pisma. Co do procedur imigracyjnych, to jest to zadanie państwa, któremu nawet Pan Jezus dał autonomię („co cesarskie oddajcie cesarzowi”), a nie Kościoła. Ten winien nauczać i kształtować moralność każdego człowieka jako jednostki w myśl nauki Chrystusa (np. „sprzedaj cały swój majątek…” nie odnosi się do państwa, czy jakiejś organizacji).
To, że Pan i tysiące innych osób wpłaca na organizacje humanitarne, które chcą nieść pomoc w pobliżu granicy to bardzo dobrze. Problem w tym, że później chcecie, aby tym osobom, które zostały przez was odnalezione w lesie, zbadane i nakarmione, pomagali inni. Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby wspierane przez pana organizacje dalej zajmowały się wyprowadzonymi z lasu imigrantami. Niestety, chcecie aby później pomoc niosło państwo, czyli my wszyscy, którzy jesteśmy przeciwni masowej imigracji, obcych nam cywilizacyjnie, kulturowo i religijnie osób, często nam wrogich. Co do „Medyków na Granicy”, to szkoda, że tak ochoczo nie niosą oni pomocy tym wszystkim, którzy w Polsce nie mogą doprosić się lekarza o pomoc, tylko wysyłani są na testy i „leczeni teleporadami” na odległość (domyślam się, że od imigrantów nie wymagają certyfikatu szczepień, ani nie robią im testów przed zbadaniem?
Polski rząd, policja i straż graniczna ma za zadanie strzec bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego naszych granic, a nie zajmować się umilaniem życia i spełnianiem marzeń nielegalnych imigrantów, którzy zamiast w naszych konsulatach i ambasadach składać wnioski azylowe, a granicę przekraczać w wyznaczonych do tego miejscach, wolą siłowo lub chyłkiem forsować zasieki i przemykać się przez lasy, bagna i oczerety. Czynią to świadomie i z premedytacją, co nawet Pan zauważył, wskazując na fakt, że „te osoby i tak po raz kolejny są w Polsce i po raz kolejny są łapane i wywożone ciężarówkami”. Pomagając takim ludziom, nie przyczynia się Pan do zmniejszania biedy i nieszczęścia kogokolwiek, ponieważ Pana pieniądze idą w błoto, zamiast na faktyczną pomoc, rzeczywiście potrzebującym ludziom. Ci zaś koczują np. na Bliskim Wschodzie w obozach i nie stać ich na wykupienie kosztownej wycieczki turystycznej samolotem do Mińska, a później opłacenia surwiwalowego sforsowania granicy w niedozwolonym miejscu oraz przekupienia przemytników, którzy wywiozą ich do niemieckiej „ziemi obiecanej”.
Dzień dobry. Ja sobie o tym myślę tak: jestem prostym człowiekiem, nie jestem teologiem, nawróciłam się jako dorosła osoba, to był mój wybór. No i oczywiście Pana Boga 🙂
Jezus nikogo nie wykluczał, nie akceptował natomiast niektórych uczynków. Wielokrotnie mówił o pomocy drugiemu człowiekowi. I nie warunkował tego. Więc jeśli ktoś marznie w lesie to trzeba go zabrać do domu, napoić i nakarmić, i odziać. Tu nie ma zbyt dużej filozofii. Nie jest powiedziane: pomagaj, jeśli ci się zwróci, jeśli ci się opłaci, jeśli ci to nie zaszkodzi w przyszłości itd. Kiedy tracimy z oczu pojedynczego człowieka to tracimy z oczu Jezusa. I z serca. Ja to tak rozumiem.
I jeszcze dodam, że po wysłuchaniu tej konferencji jestem bardzo zbudowana stanowiskiem wypowiadających się tam reprezentantów Kościoła. Jeśli mówimy o kryzysie Kościoła to moim zdaniem takie właśnie wypowiedzi mogą ten kryzys łagodzić, a Kościół umacniają.
A mnie brakuje w wypowiedziach wszelkich orędowników tych migrantów odniesienia się do tego dlaczego ci migranci lecieli/lecą do Mińska a nie Warszawy czy Berlina. Przecież z tych miejsc skąd odlatywali odległość do lotnisk w Polsce czy Niemczech jest podobna, a lotniska te nie są tak przeciążone, że nie znalazłoby się wolnych slotów dla tych lotów. Wtedy nie byłoby tych cierpień i tragedii na granicy. Może oprócz potoku świętych słów kropla racjonalności. I odrobina prawdy.
Jest jeszcze wiele innych aspektów, które się pomija.
masowe wpuszczenie migrantów to ryzyko (problem?) nie na miesiące, lata, ale być może na pokolenia
to ryzyko i obciążenie dotyczy wszystkich nie tylko tych. którzy chcą wpuszczać wszystkich, polskich biskupów, różnych lewaków … ale wszystkich.