W tych dniach, w których piszę te słowa, trwa wizyta papieża Franciszka w Belgii.
Na podsumowanie tej podróży przyjdzie jeszcze czas po jej zakończeniu, natomiast jako osoba od kilkunastu lat pracująca w Kościele belgijskim chciałbym odnieść się na gorąco do tego, co już się podczas spotkań papieża w Belgii wydarzyło.
Bardzo ważnym akcentem tej podróży było spotkanie Franciszka z pracownikami i studentami Katolickiego Uniwersytetu w Louvain.
Obchody sześćsetlecia tej uczelni były zresztą głównym motywem wizyty Następcy Świętego Piotra w Belgii.
Przypomnijmy czytelnikom, że za pontyfikatów poprzedników Franciszka – Jana Pawła II i Benedykta XVI – mówiło się głośno o próbach odebrania przez Stolicę Apostolską przymiotnika ” katolicki ” z nazwy tej uczelni o wielowiekowej tradycji.
Powodem miały być prowadzone przez ten uniwersytet badania dotyczące bioetyki – kwestie związane z in vitro, regulacją poczęć czy podejmowanie refleksji na temat tożsamości i orientacji seksualnej. Z bardzo konserwatywnego punktu widzenia dwóch poprzednich papieży, tematy te nie mieściły się w tym, czym powinien zajmować się uniwersytet noszący miano katolickiego.
Toteż obecna wizyta biskupa Rzymu w Belgii , której głównym pretekstem jest rocznica powstania tej uczelni, stanowi jasny sygnał, że uniwersytet w Louvain jest i pozostanie uczelnią katolicką, a wolność badań naukowych i refleksja nad zjawiskami obecnymi we współczesnym świecie są nadrzędnymi wartościami uniwersyteckiego etosu. Żadna władza, w tym także kościelna, nie ma prawa ingerować w wolność badań naukowych.
Ważnym momentem spotkania papieża ze światem uniwersyteckim Louvain było przemówienie powitalne, jakie skierował do niego rektor lowańskiej wszechnicy, profesor Luc Sels.
W swoim wystąpieniu upomniał się on o prawa kobiet, które wciąż wyłączone są z procesu decyzyjnego w Kościele. Pochwalił jednocześnie Kościół lokalny w Belgii, gdzie kobiety pełnią wiele odpowiedzialnych funkcji w kościelnych strukturach (wspomniał chociażby sytuację, która ma miejsce w mojej diecezji, gdzie po przejściu na emeryturę biskupa pomocniczego arcybiskup mianował na jego miejsce kobietę jako swojego wikariusza generalnego, pełniącą de facto rolę sufragana). Przy tej okazji mówca powiedział również o konieczności refleksji w Kościele nad dopuszczeniem kobiet do sakramentu święceń.
W dalszej części przemówienia rektor KU Louvain zaapelował o otwartość wspólnoty Kościoła na osoby LGBTQ+ , wśród których też są ludzie wierzący i praktykujący, mający prawo czuć się pełnoprawnymi członkami tej wspólnoty jak wszyscy inni.
Przy tej okazji profesor Sels ponownie odwołał się do doświadczenia Kościoła w Belgii, który podczas trwania Gay Pride w jednym z flamandzkich miast otworzył punkty informacyjne i uruchomił linie telefoniczne dla wierzących osób LGBTQ+, po to, by mogły skorzystać w duszpasterskiej posługi podczas trwania tego wydarzenia.
Co na to papież Franciszek?
Oczywiście w swoim przemówieniu nie odwołał się do powyższych wypowiedzi rektora, było ono przecież przygotowane znacznie wcześniej. Niemniej jednak nie sprawiał wrażenia skonfundowanego czy oburzonego wygłoszonymi tezami.
Od początku pontyfikatu Jorge Bergoglia mówiło się, że będzie to papież, który pchnie Kościół na nowe tory, który otworzy drogi dialogu w tematach pomijanych czy wręcz zamykanych brutalnie przez jego poprzedników.
Jednocześnie Franciszek przyzwyczaił nas, że często daje sprzeczne ze sobą komunikaty: z jednej strony dopuszcza hipotezę przywrócenia w Kościele diakonatu kobiet, zaś w innym miejscu mówi bez ogródek, że temat ten został raz na zawsze rozstrzygnięty przez Jana Pawła II.
Przykłady takich sprzecznych ze sobą wypowiedzi biskupa Rzymu na ten i inne wzbudzające kontrowersje tematy można by mnożyć w nieskończoność.
Nie mnie rozstrzygać jego motywacje i to, co dzieje się w sercu Franciszka, gdy wypowiada tak sprzeczne ze sobą komunikaty.
Dopuszczam jednak myśl, że być może w tym szaleństwie jest metoda. Może być tak, że owymi tak różniącymi się między sobą wypowiedziami papież próbuje sondować opinię publiczną Kościoła, bada reakcje, jakie jego wypowiedzi wywołują i tym samym gotowość kościelnej wspólnoty na zmiany.
Niewątpliwie jego rola strażnika kościelnej jedności jest niełatwa, tym bardziej że obarczona grzechem pierworodnym, jakim jest brak kolegialności (synodalności) w Kościele i skupienie władzy w rękach jednego człowieka, od którego zależy los prawie półtora miliarda ludzi na naszej planecie.
Jeśli jeszcze dodamy do tego wątpliwy prezent, jaki z chwilą wyboru na Stolicę Piotrową otrzymuje każdy papież, a którym jest „zgniłe jajko” w postaci dogmatu o papieskiej nieomylności, to naprawdę należy współczuć temu, kto po słowach „Habemus Papam” usłyszy swoje nazwisko.
Nie próbując tłumaczyć czy usprawiedliwiać taktyki Franciszka (na pytanie o jej zasadność i skuteczność każdy czytelnik musi odpowiedzieć sobie sam), cieszę się, że otworzył on proces synodalny w Kościele i próbuje, być może w nieporadny sposób, „ruszyć z posad bryłę katolickiego świata” – a jest to bryła niezwykle ciężka do ruszenia, często zabetonowana w doktrynalnym i duszpasterskim marazmie.
Jedno jest dla mnie źródłem optymizmu – ktokolwiek będzie kiedyś następca Franciszka, pewnych tendencji, które obecny papież zapoczątkował, nie da się już odwrócić.
Dla mnie kluczowe tu są tytuły dwóch dokumentów sygnowanych jego podpisem: Amoris laetitia i Fiducia suplicans – (od)ważne próby innego spojrzenia na osoby rozwiedzione w powtórnych związkach oraz na miejsce osób LGBTQ+ w Kościele. To dwa bardzo palące tematy, których w czasach poprzedników Franciszka nie wolno było dotykać w głównym nurcie kościelnej refleksji.
Tym niemniej rozumiem niecierpliwość rektora KU Louvain i jego próbę ponaglenia papieża do przyspieszenia zmian. Sam czekam na nie z utęsknieniem. Pozostaje mieć nadzieję, że następny Franciszka pójdą tym śladem i podejmą więcej kroków w kierunku zmian, których on nie mógł z sobie tylko znanych przyczyn podjąć.
2 Komentarze
Dziękuję, Andrzeju, za Twoją refleksję. Podobnie jak Ty, śledzę uważnie wizytę Franciszka w Belgii, w tym spotkania ze społecznością akademicką. Domyślam się, że tekst został napisany przed kolejnym spotkaniem ze społecznością akademicką, tym razem z francuskojęzyczną gałęzią uniwersytetu w Louvain-La-Neuve. Tematyka, którą poruszył rektor Sels, pojawiła się również, może nawet jeszcze wyraźniej, w liście od społeczności studenckiej odczytanym Franciszkowi na spotkaniu.
Cytuję za artykułem opublikowanym na stronie internetowej https://abcnews.go.com/amp/International/wireStory/pope-belgium-promises-abuse-victims-after-hearing-trauma-114313630:
„W liście przeczytanym głośno na scenie, z uważnie słuchającym papieżem, studencie zauważyli, że przełomowa encyklika Franciszka z 2015 poświęcona środowisku Laudato Si (Niech będzie chwała) realnie nie wspominała kobiet, nie cytowała teolożek i „wywyższa ich [kobiet] rolę macierzyńską oraz zabrania im dostępu do posług związanych ze święceniami”.
„Kobiety zostały uczynione niewidzialnymi. Niewidzialnymi w ich życiu, były również niewidzialne w ich intelektualnym wkładzie” – powiedzieli studenci.
„Zatem jakie jest miejsce kobiet w Kościele?” – zapytali. „Potrzebujemy zmiany paradygmatu, którzy może i musi czerpać ze skarbów duchowości w tym samym stopniu jak z rozwoju różnych dyscyplin nauki”.”
Niestety Franciszek odpowiedział „starą śpiewką” o komplementarności (która to teoria powinna już dawno trafić do lamus) i że „Kościół jest kobietą” (co jest absurdalne, Kościół nie jest osobą, nie ma płci – obojętnie czy mówimy o instytucji, czy o wspólnocie wierzących). Rozczarowanie na twarzach obecnych było aż nadto widoczne.
Jednak jest pewien postęp. Kiedy niedawno zmarła siostra Theresa Kane zwróciła się do Jana Pawła II (podczas jego wizyty w USA w 1979 roku) z apelem o dopuszczenie kobiet „do wszystkich posług Kościoła”, spotkała się z wrogą reakcją. Watykan wręcz naciskał na usunięcie jej z wszelkich pełnionych funkcji (wówczas przemawiałą jako przewordnicząca Konferencji Przełożonych Zakonów Żeńskich – LCWR – USA), a papież Jan Paweł II nigdy nie zgodził się przyjąć jej na audiencji, nigdy nie dał szansy na jakąkolwiek dyskusję.
Franciszek natomiast nie obraża się, podejmuje polemikę i nie przestaje być serdeczny. Nie ma problemu z tym, że inni mają inne zdanie niż on. To powinno być oczywiste, ale na szczytach kościelnej hierarchii wcale takie nie jest.
Bardzo udane podsumowanie! Ma ksiądz dużo racji i trafnie ocenia sytuację. Dziękuję za tą informację