W państwie, gdzie większość społeczeństwa stanowią katolicy, Kościół nie może opowiadać się za jedną z partii, bo tym samym opowiada się przeciwko innym partiom, w tym przeciwko znaczącej liczbie swych wiernych.
Z takiego opowiedzenia się Kościoła przeciwko liczącej się części swych wiernych nie może wyniknąć żadne dobro.
A jeśli ci wierni błądzą, to właściwą drogą do ich nawrócenia nie jest zdobycie wpływu na władzę państwową, ale cierpliwa praca duszpasterska, praca u podstaw.
Kościół wewnętrznie rozbity nie ostoi się długo. Dlatego Kościół MUSI być wolny od polityki, jeśli chce przetrwać.
Tęsknię za Kościołem wolnym od polityki, ale jeszcze bardziej za polityką wolną od Kościoła. By politycy przestali Kościół i Pana Boga traktować instrumentalnie. By ich cyniczne deklaracje, że bronią wartości chrześcijańskich nie były dźwignią do kariery. Żeby przywódcy Kościoła nie dali się manipulować ani korumpować politykom. By umieli odcinać się nie tylko od tych polityków, którzy są za ograniczaniem karalności aborcji, ale i od tych, którzy sieją nienawiść, którzy wzniecają podziały i rozłamy w społeczeństwie, którzy kłamią w żywe oczy i prawdę zastępują manipulacją. Którzy sieją strach, by potem strachem tym „zarządzać” ku własnej korzyści.
Kościół ubrudzony brudem, którego pełno w polityce traci na świętości. Staje się kamieniem zgorszenia, przestaje ukazywać Boga.
Politycy, ręce precz od Kościoła. Kościół niech będzie bez polityki.
Tekst pochodzi z numeru 20/26.10.2023 Naszego Tygodnika – gazetki projektu społecznego „Kosciół wolny od polityki”. Cała gazetka TUTAJ