Kilka dni temu poznaliśmy nową ekologiczną adhortację papieża Franciszka Laudate Deum, kontynuację społeczno-ekologicznej encykliki Laudato si’. Słyszymy w niej tony apokaliptyczne. Międzynarodowe uzgodnienia, deklaracje, zobowiązania okazują się nie powstrzymywać dewastacji środowiska Ziemi i klimatu. Światowe emisje gazów cieplarnianych rosną, konieczne transformacje toczą się za wolno, żadne cele nie zostały zrealizowane. Być może już za kilka lat zbliżymy się do granicznego ocieplenia o 1.5˚ C (a nie, jak założono w 2018 roku w celu klimatycznym, około roku 2050), i jeżeli radykalnie i szybko nie zmienimy naszego gospodarowania zasobami Ziemi, zaczniemy bez ratunku osuwać się w gorącą przepaść.
Franciszek woła i domaga się od każdego człowieka zmiany indywidualnego stylu życia. Skoro zawodzą wielkie mocarstwa i ekonomiczne siły, musimy zatrzymać kryzys od dołu, zacząć od siebie, od małych oddolnych ruchów, mniejszych organizacji i w ten sposób wywierać presję na wielkich decydentów. Wątpiących w kryzys klimatyczny uważa za nieuków: „Jestem zmuszony dokonać tych wyjaśnień, które wydają się oczywiste” – pisze delikatnie – „z powodu pewnych lekceważących i nierozsądnych opinii, które znajduję nawet w Kościele katolickim”. Faktycznie, wiedzy, dowodów, rzetelnych analiz naukowych gremiów mamy już tyle, że ewentualne spory fachowców toczą się jedynie o szczegóły dramatycznie złych prognoz. A w Kościelnych dołach przez te 8 lat od Laudato si’ o wezwaniach encykliki nadal prawie się nie mówiło, albo mówiło o niebezpiecznym ekologizmie.
Adhortacja Laudate Deum nie pozostawia żadnych wątpliwości, że to człowiek stoi za kryzysem i powiedziałabym, że ten dokument jest znacznie wyraźniej anty antropocentryczny niż encyklika Laudato si’. Wprawdzie, gdy mowa jest o godności, nadal jest to wyłącznie ludzka godność, ale Papież mówi też, że ludzkie życie jest niezrozumiałe i niemożliwe do utrzymania bez innych stworzeń” (#67).
My – ludzie, którzy naprawdę uważają zwierzęta za swoich braci i siostry, za dzieci tego samego Ojca, czekaliśmy z wielkim niepokojem na ten dokument. Ale i z nadzieją. Z taką nadzieją, którą aż boimy się mieć, żeby kolejny raz się nie rozczarować i zostać z myślą, że straszna krzywda zwierząt w każdej chwili trwa i nie ma końca. Tak bardzo chcielibyśmy, aby Urząd Nauczycielski obudził nasz Kościół w tej sprawie, żeby papież otwarcie powiedział o tym, co robimy zwierzętom i że nie jest to godne nas ludzi. Tym bardziej nie jest godne nas – chrześcijan. A też o tym, że jest to dla nas wszystkich śmiertelnie niebezpieczne.
Przemysł rolniczy wykorzystujący zwierzęta jest nie tylko nieetyczny, niegodny człowieka, ale szacuje się też, że jest odpowiedzialny za ogromną część emisji gazów cieplarnianych. Według raportu IPCC z 2023 r.* systemy produkcji żywności są obecnie odpowiedzialne za aż jedną trzecią wszystkich emisji i są główną przyczyną utraty różnorodności biologicznej. Wszystkie związane z biosferą planetarne procesy graniczne systemu ziemskiego znajdują się na poziomie wysokiego ryzyka lub są bliskie jego przekroczenia.** Z szacowanych 8 milionów gatunków roślin i zwierząt, około 1 milion jest zagrożonych wyginięciem***, a ponad 10% różnorodności genetycznej roślin i zwierząt mogło zostać utracone w ciągu ostatnich 150 lat****. Według wielu naukowców wycofanie się z hodowli zwierząt na rzecz produkcji roślinnej stanowi najbardziej bezpośrednią i realną szansę na odwrócenie trendu zmian klimatycznych i środowiskowych.
Papież przemilczał tę sprawę w Laudato si’. Mieliśmy nadzieję, że teraz jej nie pominie i wyraziliśmy to w liście do Franciszka podpisanym przez ponad 50 organizacji o religijnych fundamentach, które walczą o prawa zwierząt do godnego życia i śmierci, a też przez Plan Based Treaty, która ze względów ekologicznych domaga się radykalnych zmian w produkcji i dystrybucji żywności.
Adhortacja Laudate Deum zaczyna się obiecująco. Czytając pierwsze zdania o „wrażliwości Jezusa na stworzenia swego Ojca”, o wróblach, z których „żaden nie jest zapomniany w oczach Bożych” (#1) pomyślałam: nareszcie! Nareszcie papież poruszy sprawę okrucieństwa w przemysłowych hodowlach, transportach, rozrywkach; jasno powie, jaki udział ma w zmianach klimatycznych rozbuchana produkcja zwierzęca; że powie o tym, jak nieposkromione apetyty na mięso bogatych społeczeństw przyczyniają się do głodu ludzi w wielu miejscach na Ziemi i o tym, jak bezpowrotnie giną z tego powodu gatunki lądowych i morskich zwierząt.
Niestety, nie doczekaliśmy się w nowym ekologicznym pouczeniu Franciszka otwartej, prostej mowy i nagiej prawdy. Znowu w dokumencie nie padło ani raz słowo „zwierzęta”. Musimy ich szukać, domyślać się z treści.
W kilku miejscach Adhortacji, my ludzie zajmujący się co dzień tymi sprawami, potrafimy jednak odczytać, że relacje człowiek – zwierzę są złe i niebezpieczne dla wszystkich. Ale czy każdy potrafi to zrobić?! Prawda nadal jest zawoalowana, niejasna, niedopowiedziana. Tak jakby słowa: „zwierzęta”, „hodowle”, „emisje z produkcji zwierzęcej”, „okrucieństwo” parzyły i nie mogły przejść przez usta i pióra watykańskich ekologów.
W Laudate Deum brak konkretów i szczegółów dotyczących konsekwencji eksploatacji zwierząt, co jest w pewnym stopniu usprawiedliwiony przez koncepcję i rozmiar dokumentu. Ale, tak jak w przypadku encykliki Laudato si’, absolutnie niezrozumiałe jest, że można, wyliczając źródła emisji gazów cieplarnianych, nie wymienić produkcji zwierzęcej; że można, wzywając do skutecznej transformacji energetycznej nie wezwać na jednym oddechu do: reformy produkcji żywności i redukcji spożywania produktów pochodzenia zwierzęcego. To przecież potężna część odpowiedzi na kryzys klimatyczny.
Franciszek mówi wprawdzie o tym, że „inne stworzenia tego świata przestały być naszymi towarzyszami podróży i stały się naszymi ofiarami” (#15); że zła jest władza człowieka, dla którego „nieludzka rzeczywistość jest jedynie zasobem na jego usługach” (#22); powtarza też to, co mówi od lat: „wszystkie byty wszechświata, będąc stworzonymi przez tego samego Ojca, są zjednoczone niewidzialnymi więzami i tworzą rodzaj uniwersalnej rodziny…”(#67). Ale, co to znaczy, że „nieludzka rzeczywistość jest jedynie zasobem na usługach człowieka”? Praktycznie, „w realu”, co to znaczy? I co mamy zrobić, aby naprawić relacje w „uniwersalnej rodzinie”? Dla większości czytelników będzie to nadal niejasne. Więzy pozostają niewidzialne.
Większość ludzi nie chce wiedzieć, co dzieje się za murami hodowli, rzeźni, bo musieliby radzić sobie z wyrzutami sumienia. Wielu tak skutecznie odsuwa od siebie tę wiedzę, że „naprawdę nie wie”. Część nie chce wierzyć raportom, reportażom, bo przecież to niemożliwe, abyśmy my – cywilizowani ludzie – byli tak okrutni. W wielu z nas, gatunkowy i kulturowy egocentryzm i egoizm są tak głęboko zakorzenione, że jesteśmy naprawdę obojętni na krzywdę zwierząt. I nie zastanawiamy się, jak żyli członkowie „uniwersalnej rodziny”, których mamy na talerzach. Są przecież rzeczami przeznaczonymi do użycia przez człowieka. Ważne, żeby te rzeczy były jak najtańsze.
Przemysł i rolnictwo nadal ukrywają lub zaprzeczają prawdziwym szkodom wyrządzanym zwierzętom, środowisku i zdrowiu ludzkiemu, wynikającym z ich nastawionych na zysk i nieuzasadnionych praktyk. Ogromna większość społeczeństwa pozostaje nieświadoma konsekwencji, jakie dla nich samych i dla środowiska ma ekspansja produkcji i konsumpcji produktów pochodzenia zwierzęcego.
Co bardzo ważne, w adhortacji papież mówi, że nie wystarczy tylko akceptować wiedzę o tym, że niszczymy Ziemię i martwić się o przyszłość. Jeżeli już wiemy, że zło się dzieje, i nic z tym nie robimy, brak działania jest naszą winą, jest grzechem. Wiedza o tym, jak wyglądają hodowle – obozy śmierci dla bilionów zwierząt, jest łatwo dostępna. Jak wygląda ich życie, absolutnie niezgodne z naturą i przyrodzoną im godnością, także. Nie możemy powiedzieć, że nie wiemy. Brak konkretnych reakcji jest winą, jest grzechem.
Większość społeczeństwa nie zdaje sobie jednak wciąż sprawy z tego, jakie konsekwencje niesie dla nich samych i dla środowiska ekspansja produkcji i konsumpcji produktów pochodzenia zwierzęcego.
Obecny kryzys klimatyczny i środowiskowy to wielki problem nie tylko dla ludzi, a moralność odnosi się nie tylko do relacji międzyludzkich, ale też do relacji z wszystkimi innymi zwierzętami, stanowiącymi 60% czującego życia na Ziemi. Każde z nich jest osobnym wartościowym bytem i podobnie jak biedni ludzie tego świata nie ponosi odpowiedzialności za kryzys klimatyczny. Bóg wie nie tylko o każdym wróblu, ale i o każdej świni, krowie czy kurczaku. Nie są zapomniane w oczach Boga, są zapomniane w oczach Kościoła.
Jeżeli papież pisze, że „wiara powinna przekształcać całe życie, przeobrażać cele osobiste i oświecać relacje z innymi i więzi z całym stworzeniem” (#61), to obejmuje to także relacje ze… zwierzętami. Bez naprawienia tych relacji nie będzie pojednania ze światem, do którego wzywa Franciszek. Nie powstrzymamy zmian klimatycznych.
Konieczna jest jasna, szczegółowa etyczna ocena współczesnych praktyk przemysłu eksploatującego zwierzęta i innych praktyk, które gwałcą zwierzęcą naturę, są zgubne dla środowiska i są hańbą dla człowieka.
* Raport IPCC, 2023 https://www.ipcc.ch/report/ar6/syr/
** M. Exposito-Alonso, T. R. Booker, L. Czech, T. Fukami, L. Gillespie, S. Hateley, C. C. Kyriazis,
P. L. M. Lang, L. Leventhal, D. Nogues-Bravo, V. Pagowski, M. Ruffley, J. P. Spence, S. E. Toro
Arana, C. L. Weiß, E. Zess, Genetic diversity loss in the Anthropocene. Science 377, 1431–1435 (2022)
*** E. S. Brondizio, J. Settele, S. Díaz, H. T. Ngo, Global Assessment Report on Biodiversity and
Ecosystem Services of the Intergovernmental Science-Policy Platform on Biodiversity and
Ecosystem Services (IPBES, 2019)
*** Katherine Richardson et al. Earth beyond six of nine planetary boundaries. Sci. Adv. 9 (37), 2023