Taki podtytuł mógłby znaleźć się w książce ks. Tomasa Halika „Popołudnie chrześcijaństwa”. Niewątpliwie jest to lektura inspirująca, która w wielu miejscach próbuje na to pytanie odpowiedzieć.
O tym, że ks. Halik jest obecnie jednym z najważniejszych myślicieli, przynajmniej w tej części Europy, w której znajduje się Kościół w Polsce, nie trzeba nikogo przekonywać. Nie jest przypadkiem, że również zachowawczy w swej większości Episkopat staje dzisiaj przed trudnym dylematem, czy ten proroczy głos w Kościele potraktować poważnie, wpuszczając w ten sposób świeży powiew do jego wnętrza.
Ostatnie Forum świeckich w Kościele, pod nazwą Impuls, którego patronem jest Konferencja Episkopatu, w założeniu przestrzeń życzliwego dialogu, otwartej debaty, ważnych inspiracji, wysłuchania głosu świeckich, było taką szansą. Z moich obserwacji wynika, że organizatorzy postawili jednak główny akcent na ewangelizację, stąd otwarta debata o Kościele zeszła na dalszy plan. Również wykład ks. Tomasa Halika z omówieniem swojej książki nie odbił się chyba szerszym echem, o czym świadczyła frekwencja oraz dosyć miałka dyskusja tuż po nim. Myliłby się jednak ten, kto uznałby przemyślenia ks. Halika zawarte w „Popołudniu chrześcijaństwa” za mało istotne.
Czytając ks. Tomasa Halika, mamy wrażenie, że w jego inkluzywnej wizji Kościoła wszyscy znajdujją swoje miejsce i to jest jego sposób na kruszenie muru nieufności, nawet do odległych mu ideowo grup.
W rozdziale „Trzecie oświecenie” ks. Halik kreśli przyszłość Kościoła. Czy ma to być obraz małej trzódki znanej z intuicji papieża Benedykta? Chyba nie. Oświecenie, do którego odwołuje się ks. Halik, jest naturalną konsekwencją i odpowiedzią na kryzys. Po wcześniejszych czasach, gdy w XVII/XVIII wieku oświecenie oznaczało emancypację rozumu, a w latach 60-tych ubiegłego stulecia emancypację emocji, w tym seksualności, obecne będzie ono, jak twierdzi Halik, emancypacją – uwolnieniem przyrody spod władzy techniczno-ekonomicznej manipulacji. Jej wymiar ma dotyczyć zarówno Kościoła, jak i całego stworzenia. To stworzenie, jak twierdzi autor, stanowi klucz otwierający nam katolikom drzwi w kierunku głębszej wiary.
Przyroda w najszerszym rozumieniu tego terminu, tak bardzo przez nas pomijana i deprecjonowana, będzie istotnym elementem zmiany, przed którą stoimy. To, co dla wielu jest bezmyślnym ekologizmem i drogą w przepaść, dla Halika jest szansą i również może być szansą dla Kościoła. Przyroda nigdy nas nie przytłacza, staje się miejscem odkrywania sensu, harmonijnego współistnienia wszystkich stworzeń, stanowi podstawę ludzkiej egzystencji. Taka holistyczna perspektywa postrzegania ekologii, w której piękno przyrody jest wyrazem miłości Boga do człowieka, jest z pewnością pociągająca. Autor książki „Popołudnie chrześcijaństwa” dostrzega rodzące się napięcie pomiędzy technokratycznym, zindustrializowanym, w dużej mierze zdewastowanym światem, a tym, do czego nowe oświecenie może nas inspirować.
Nie jest przypadkiem, że książka „Popołudnie chrześcijaństwa”, w tak wielu momentach odwołuje się do intuicji papieża Franciszka, który podobnie jak Halik potrafi dostrzegać znaki czasu.
Zostawiając za sobą „południe chrześcijaństwa”, odnosimy wrażenie, że nowe Oświecenie jest tuż za progiem, nabiera ono jednak swoich rumieńców w większości poza Kościołem. Dlaczego tak się dzieje, jeśli część młodego pokolenia, kierując się etycznymi przesłankami, włącza się w różnego typu obywatelskie inicjatywy i ruchy w zakresie ekologii, a także podejmuje działania solidarnościowe? Skąd się bierze dystans tych młodych do Kościoła i odwrotnie? Jak pisze ks. Halik: „Jeśli przedstawiciele establishmentu – również kościelnego – zbywają te (ich) działania, przypinając im łatkę neomarksizmu, zdradzają w ten sposób swój brak zdolności do głębszego zrozumienia tego, co w tych ruchach jest nowe”.
Wydaje się, że dla ks. Halika jest jasne: oświecenie niezależnie od „zatwardziałości serc” już w niedługim czasie będzie czymś oczywistym, także w Kościele. Martwi natomiast to, że niedługi czas w tej rzeczywistości może oznaczać dwa lub trzy wieki.