Dzisiejszy dzień Wszystkich Świętych nasuwa refleksję o istocie świętości.
We wczesnym Kościele świętość była stanem wynikającym z opinii ludu. Nie było żadnego formalnego aktu kanonizacyjnego. To stało się później i zdaje się, że kanonizacja biskupa krakowskiego Stanisława ze Szczepanowa była pierwszą kanonizacją poprzedzoną ściśle sformalizowanym procesem kanonicznym.
Jurydyzacja procesu ogłaszania świętym, łącznie z formalnymi wymaganiami wykazania cudów, które miały miejsce za sprawą kandydata lub kandydatki na ołtarze, stawia nas przed pytaniem, jak człowiek dzisiejszego czasu ma stanąć wobec takiej świętości. Coraz trudniej uwolnić się od przekonania, że zjurydyzowane procesy kanoniczne gubią istotę świętości, a poszukiwania cudów są formalnym wymogiem polegającym na tym, aby znaleźć przypadki dziwne i niepozwalające się wytłumaczyć na ogół z tego tylko powodu, że brak nam jest odpowiedniej wiedzy. Taka przeformalizowana świętość, będąca nierzadko narzędziem władzy, rodzajem pośmiertnej kariery służącej temu, aby kanonizujący mogli lepiej zarządzać doczesnością, zaczyna coraz bardziej zagrażać istocie świętości.
Dzisiejsi święci mają pecha. Informacja stała się dobrem powszechnym, a ich nieświęte działania wychodzą na powierzchnię. Nadmiernie szybko przeprowadzone kanonizacje szkodzą zarówno pamięci kanonizowanych jak i koncepcji świętości.
Należałoby się zastanowić, czy świętość nie powinna być rozumiana inaczej. Nie powinny o niej rozstrzygać formalne akty władzy, procedury i jurydyczne „cuda”. Bóg jest prawidłem wszechświata, który cały jest cudem. Jakich cudów jeszcze potrzebujemy? Gdyby istniały cuda niezgodne z racjonalnością Boga, to raczej byłyby one Jego zaprzeczeniem niż potwierdzeniem.
Byłoby znacznie lepiej, gdyby o świętości przestano decydować w kanonicznych procesach. Raczej należałoby powierzyć to zadanie upływającemu czasowi, mądrości ludzi. Nie ma powodu, aby nawet po śmierci dzielić ludzi na stopnie. Nie ma sensu tworzyć jakichś nadprzyrodzonych karier.
Świętość jest wokół nas – znacznie bardziej powszechna i bardziej ulotna. Świętość jest w wielu gestach, pracy, życzliwości. Potrzebujemy w naszych czasach innego pojęcia świętości, mniej związanego z władzą i jej aktami, a bardziej dostosowaną do złożonego obrazu naszego świata.
Nie krzyczmy już nigdy santo subito (sam krzyczałem), bo świętość obroni się sama – nie z dekretu władzy, prawnych procedur, orzeczeń komisji ekspertów, ale ze swojej istoty. Dzisiejszy dzień to dzień świętości w nas samych, której musimy szukać po drodze pełnej błędów, trudnych wyborów i niejednoznaczności. Przed Bogiem i tak staniemy równi, bez żadnych literek przed nazwiskami.