Niniejsza synteza przedstawia wypowiedzi zebrane w ramach konsultacji synodalnych, przeprowadzonych przez Kongres Katoliczek i Katolików. Obejmuje zarówno wypowiedzi osób zaangażowanych w działalność Kongresu jak i osób, które do Kongresu nie należą. Wśród uczestników konsultacji znalazły się osoby z dużych miast jak i z małych miejscowości powiatowych, świeccy i konsekrowani, księża diecezjalni i zakonni, osoby dorosłe i młodzież. Zdecydowaną większość stanowiły jednak dorosłe osoby świeckie.
Kongresowicze zorganizowali w różnych diecezjach szereg spotkań konsultacyjnych, m.in. z osobami w kryzysie bezdomności i wspomagającymi ich wolontariuszami, z uchodźcami, samotnymi matkami i rodzicami osób autystycznych. Wysłuchano, w grupach jak i w indywidualnych rozmowach, doświadczeń i opinii osób LGBT+, osób, które w różny sposób zostały zranione przez ludzi Kościoła oraz tych, którzy z Kościoła z różnych powodów już odeszli. Większość konsultacji odbywała się w formie jednorazowych spotkań, choć były również grupy, które pracowały regularnie przez kilka miesięcy. Kilka konsultacji odbyło się w klimacie rekolekcji synodalnych zorganizowanych przez Kongres. Osobom, które z różnych powodów nie zdecydowały się zabrać głosu w sposób bezpośredni, umożliwiono wypowiedzenie się za pomocą maila lub umieszczonej na stronie internetowej KKiK ankiety.
Szacunkowa liczba osób, których głosy zawarto w tej syntezie wynosi 500, z czego 65 z nich wypowiedziało się w formie ankiet i maili, reszta – podczas osobistych spotkań. Spotkania konsultacyjne otwierały uczestników na różnorodność istniejącą w Kościele, na niezliczoną ilość doświadczeń i perspektyw. Wiele spośród spotkań naznaczonych było bólem ludzkich historii oraz trudnych doświadczeń Kościoła.
Nie wszyscy uczestnicy konsultacji odpowiadali na wszystkie pytania zawarte w Vademecum. Wiele spotkań odbyło się w schemacie: a) moje pozytywne doświadczenie Kościoła; b)moje trudne doświadczenie Kościoła; c) jakie zmiany chcę zaproponować – następnie wypowiedzi zostały uporządkowane przez Zespół według pytań Vademecum. Przedstawione opinie nie mają wartości statystycznych, a użyte kwantyfikatory są bardzo względne i starają się raczej ogólnie oddać stopień, w jakim dany temat był ważny (powtarzający się) dla uczestników. Starano się też zaznaczyć inne od powszechnych, często nawet pojedyncze głosy.
Sam proces synodalny został odebrany przez kongresowiczów bardzo pozytywnie. Zaangażowanie było bardzo duże, choć zostało częściowo utrudnione przekierowaniem znacznych sił na pomoc uchodźcom z Ukrainy. Kongresowicze odbyli i przeprowadzili szkolenia pogłębiające sens synodalności i praktyczne sposoby prowadzenia konsultacji. Oprócz prowadzonych przez siebie konsultacji, kongresowicze aktywnie uczestniczyli w spotkaniach w swoich parafiach, w niektórych będąc koordynatorami. Udali się do wielu parafii, w których „nic się nie działo”, rozmawiając z proboszczami, zachęcając do udziału w synodzie i ofiarując pomoc. Czasem ich pomoc została przyjęta, częściej spotkali się z niechęcią lub obojętnością. Uczestniczyli również aktywnie
w synodalnych spotkaniach na poziomie diecezjalnym, jeśli takowe się odbyły. Niektórzy byli członkami synodalnych zespołów diecezjalnych odpowiedzialnych za organizację synodu lub pisanie końcowej syntezy. Niektóre diecezje zaprosiły Kongres do współpracy z otwartością. Były też takie, w których możliwość zaangażowania się kongresowiczów została wynegocjowana w trudnym dialogu. W innych nie było w ogóle możliwości podjęcia jakiejkolwiek współpracy.
Przebieg synodu – z perspektywy kongresowiczów mieszkających w wielu diecezjach Polski – wyglądał bardzo różnie. W niektórych diecezjach, próbowano rzetelnie przeprowadzić cały proces, informując, zapraszając i włączając wszystkich zainteresowanych. W jednych inicjatywa należała bardziej do biskupa i duchownych, w innych inicjatywę przejmowali świeccy. W części diecezji, pomimo wspierania synodu przez biskupa, spotkania były bojkotowane przez wielu proboszczów. Dochodziły do nas również informacje o sytuacjach, w których diecezja nie wysłała nawet żadnej informacji o synodzie do swoich parafii, nie odbyły się żadne spotkania, jednak wymogi formalne napisania syntezy zostały spełnione.
Na poziomie parafialnym również spotkano się z różnorodnym podejściem do synodu. Kongresowicze informowali o wielu głębokich spotkaniach konsultacyjnych, ale mówili też i o takich parafiach, gdzie zamiast konsultacji zorganizowano peregrynację obrazu z zeszytem, w którym można było robić zapiski albo zastąpiono spotkania synodalne „synodalnym nabożeństwem”. Wielu proboszczów przeprowadziło jedno spotkanie „pro forma” z najbliższymi sobie współpracownikami, często nawet nie informując o tym ogółu parafian. Znaleźli się i tacy proboszczowie, którzy nie zrobili ani jednego spotkania i sami napisali syntezy.
Doświadczenia dialogu na spotkaniach parafialnych lub diecezjalnych, w których kongresowicze byli jednymi z uczestników, wahały się od pozytywnych (duża otwartość organizatorów– duchownych i uczestników, konsekwentne zaangażowanie grup synodalnych, pełna szacunku atmosfera, poruszanie ważnych i problematycznych tematów, wzajemna życzliwość, rzeczywiste wzajemne wysłuchanie, podmiotowe traktowanie) po skrajnie negatywne (usztywnienie organizatorów-duchownych, narzucanie sposobu interpretacji pytań synodalnych, zła organizacja, pośpiech, brak rzeczywistego wysłuchania, brak atmosfery życzliwości i szacunku, brak dostępności dla osób zainteresowanych wzięciem udziału w spotkaniach, a nawet zawieszenie na stałe cyklu spotkań „ze względu na covid” – pomimo że np. nabożeństwa w tym czasie odbywały się normalnie).
Atmosfera pierwszych spotkań synodalnych była często żywa i pełna emocji – spotykali się ludzie o bardzo różnych doświadczeniach wiary i ścierały się różne wizje Kościoła. Jeśli jednak spotkania były kontynuowane regularnie, emocje powoli opadały i wzrastała zdolność uczestników do wysłuchania i zrozumienia „drugiej strony”. Doświadczenie to dla wielu osób jest sygnałem, że aby Kościół w Polsce był miejscem rzeczywistego dialogu, potrzeba regularnej przestrzeni na kontynuację tego typu spotkań.
Wielu osobom towarzyszył brak zaufania do Kościoła hierarchicznego, obawa, że ich głos zostanie “wyciszony” lub „rozmyty”, dlatego zdecydowano o przesłaniu niniejszej syntezy bezpośrednio do Sekretariatu Synodu
w Watykanie.
Pomimo wciąż istniejącej niepewności, na ile głosy uczestników konsultacji przełożą się na przyszłe decyzje hierarchii kościelnej, pomimo trudności, na które natknięto się w ramach spotkań synodalnych w różnych miejscach, zauważalne są już pierwsze dobre owoce synodu: upodmiotowienie wiernych świeckich, budowanie relacji międzyludzkich, zawiązywanie się lokalnych wspólnot, impuls do tworzenia nowych inicjatyw i podejmowania odpowiedzialności.
1. TOWARZYSZE PODRÓŻY
W Kościele i w społeczeństwie jesteśmy na tej samej drodze, ramię w ramię. W naszym Kościele lokalnym kim są ci, którzy „podążają razem”? Kim są ci, którzy wydają się bardziej oddaleni? W jaki sposób jesteśmy wezwani, aby wzrastać jako towarzysze? Jakie grupy lub osoby pozostają na marginesie?
Większość osób uczestniczących w konsultacjach czuje się częścią Kościoła. Istnieje też grupa osób, która z Kościołem katolickim już się nie utożsamia, choć kiedyś był on ważny w ich życiu. Tym, którzy czują przynależność, zależy na podążaniu razem jako Lud Boży, odczuwają potrzebę wzajemnego towarzyszenia, przyznają, że są na początku drogi. Niewielu z konsultowanych stwierdziło, że zdecydowanie znalazło już ludzi, którzy pomagają im szukać Boga i wzrastać w wierze. Za najbliższych towarzyszy uczestnicy uważają rodzinę, przyjaciół i członków różnych wspólnot (w tym zakonnych), do których należą. Wymienia się również osoby, które „nie mieszczą się w Kościele”: osoby nieheteronormatywne, skrzywdzone przez ludzi Kościoła (nadużycia seksualne i psychiczne), ubodzy i w kryzysie bezdomności, uchodźcy, osoby starsze lub
z niepełnosprawnością. Niektórzy za swoje jedyne środowisko wzrostu w wierze uznają Kongres i środowiska tzw. kościoła otwartego (np. Kluby Tygodnika Powszechnego, Zwykły Kościół), gdyż nie znajdują dla siebie miejsca w konserwatywnych parafiach.
Wypowiedziało się też niewielkie grono osób uznających za swoje środowiska wiary diecezjalne duszpasterstwa Tradycji, Instytut Dobrego Pasterza oraz Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X. Wśród kongresowiczów kilkukrotnie pojawiły się głosy, iż w trakcie Synodu jako towarzyszy podróży odkryto właśnie osoby z nurtu tradycjonalistycznego. Wspólna rozmowa przy synodalnym stole pomogła lepiej zrozumieć ich punkt widzenia, a także poczucie wykluczenia, którego wielokrotnie doświadczają, gdyż ze swoją wizją Kościoła nie mieszczą się w mainstreamie. Wyrażono nadzieję nauczenia się współistnienia w różnorodności, bez chęci, aby jedni drugich zmieniali „na siłę”.
Część osób jako towarzyszy drogi wskazało zaprzyjaźnionych kapłanów, zakonników i księży diecezjalnych, wikariuszy i proboszczów. Były osoby, które mówiły o konieczności towarzyszenia księżom przez świeckich, o „zapraszaniu ich do swoich domów”, „wspieraniu w misji”, „budowaniu zdrowych więzi, gdyż doświadczają samotności”. W większości jednak wypowiedzi na temat księży przebija opinia o braku towarzyszenia z ich strony – braku zarówno zaproszenia, nasłuchu, akceptacji jak i pomocy w rozeznawaniu.
Poczucie wspólnej drogi rzadko odnajdywane jest we wspólnocie parafialnej, w której ludzie czują się anonimowi i nie znajdują okazji do nawiązywania relacji. Niektórzy z biorących udział w konsultacjach mówili o doświadczeniu podążania razem w przestrzeniach działalności charytatywnej i pomocowej. Przykładowo w ostatnim czasie takimi towarzyszami wspólnej drogi dla wielu stali się uchodźcy z Ukrainy i zaangażowani w pomoc im wolontariusze. Dla niektórych osób właśnie spotkania synodalne stały się możliwością (niejednokrotnie pierwszą) spotkania towarzyszy drogi.
Według opinii kilku osób towarzyszenie jest utrudnione przez brak świadomości, że wiara to droga i proces. Zauważono, że zarówno wiernym świeckim jak i większości księży brakuje elementów wiedzy pedagogicznej i psychologicznej, by zrozumieć swój własny proces, przez który przechodzą, a tym bardziej proces drugiego człowieka. Nieumiejętność ta owocuje osobistą niepewnością i potrzebą uchwycenia się zero-jedynkowej/biało-czarnej wizji świata i Kościoła, a w konsekwencji usztywnionym moralizatorstwem. Nie mając świadomości procesu, zamiast towarzyszyć i wspierać osobę na kolejnych etapach wzrostu, wymaga się od niej ideału, a gdy nie umie nim żyć wyklucza ją.
Zdaniem zdecydowanej większości konsultowanych najbardziej wykluczone, odsunięte na margines Kościoła są osoby LGBT+. Konsultowani stwierdzili, że osoby nieheteronormatywne czują się skreślone, porzucone przez Kościół głównie ze względu na to, że w Polsce nikt nie prowadzi otwartego duszpasterstwa dla tych środowisk (ani dla osób homoseksualnych, ani ich rodziców, przyjaciół, najbliższych). Same osoby LGBT+ zgadzają się z tym stanowiskiem dodając, że „trudno im mówić o wspólnej drodze, skoro nie są w Kościele akceptowane”. Kilka osób wyraziło przekonanie, że ksiądz, który chciałby oficjalnie tworzyć jakąś formę duszpasterskiego wsparcia dla osób LGBT+, będzie nie tylko napiętnowany, ale być może narażony także na jakieś kary.
Drugą najczęściej wymienianą grupą odsuniętą „na margines” są kobiety, szczególnie świeckie kobiety stanu wolnego, niebędące matkami. Choć zdarzają się głosy, że Kościół w Polsce „jest dziś zdominowany przez kobiety”, przeważają wypowiedzi o niewykorzystaniu potencjału kobiet (w tym w szczególności sióstr zakonnych), potrzebie ich pełniejszego zaangażowania we mszę świętą (jako ministrantki, akolitki) oraz w podejmowanie decyzji w Kościele.
Kolejną grupą pozostającą na marginesie Kościoła są osoby przeżywające trudności z wiarą. Zauważono, że Kościół w Polsce nie umie do nich wychodzić ani z nimi rozmawiać. Wątpliwości są raczej piętnowane, niż traktowane jako możliwość rozwoju i pogłębienia wiary. Brakuje przestrzeni do swobodnych rozmów w klimacie przyjęcia, bez lęku o „posądzenie o herezję”. Niewystarczający jest kontakt z duchownymi, który dla wielu osób ogranicza się często do kolędy.
Jako inne grupy będące na marginesie Kościoła wymieniano: osoby skrzywdzone przez Kościół, młodzież, osoby w związkach niesakramentalnych i niepozostające w związkach małżeńskich (postakademiccy single, wdowy), młode pary zniechęcone biurokracją Kościoła, osoby, które dopuściły się krytyki wobec działań duchownych i hierarchów; osoby wykształcone, które protestują przeciwko upolitycznieniu i unarodowieniu Kościoła, osoby starsze (z którymi się nie rozmawia i których się nie słucha), imigrantów, dorosłe osoby z niepełnosprawnościami i ich opiekunów oraz ludzi pragnących zmian i naprawy Kościoła.
Konsultowani niejednokrotnie czują się wypierani ze struktur Kościoła, ze względu na jego upolitycznienie i unarodowienie. Ich zdaniem unarodowienie powoduje wykluczenie z Kościoła takich grup jak środowiska LGBT czy imigranci.
Raczej nie czują się wykluczonymi z Kościoła pytane o to osoby w kryzysie bezdomności, choć niektórzy z nich stwierdzają, że nie czują się w Kościele istotni lub ważni. Niektórzy mówią o tym z żalem, inni twierdzą, że im nie zależy, że nie mają od Kościoła innych oczekiwań jak uzyskanie pomocy materialnej. Wskazują na błędy
i antyświadectwo ludzi Kościoła, ale jednocześnie dostrzegają w Kościele przestrzeń, w której można spotkać się z Bogiem. Wśród osób w kryzysie bezdomności są i takie, które przyznają, że same wykluczyły się z życia Kościoła przez swoje nałogi lub lenistwo.
Zarówno w rozmowach z osobami w kryzysie bezdomności jak i pracującymi z nimi wolontariuszami wielokrotnie pojawiała się kwestia braku osób duchownych i świeckich, które chciałyby towarzyszyć im duchowo, spędzić czas na rozmowie, słuchaniu czy zaproponować i poprowadzić jakieś wydarzenie
o charakterze modlitewnym. Zdarza się, że w ośrodkach prowadzonych przez instytucje kościelne brakuje nawet sporadycznej obecności duchownego. Podczas konsultacji podano również bardzo pozytywne przykłady parafii, które regularnie organizują wyjazdowe pielgrzymki dla osób w kryzysie bezdomności czy zakonnych seminarzystów, regularnie wspierających prowadzoną przez świeckich placówkę charytatywną. Istnieją parafie, które starają się włączyć osoby bezdomne w uczestnictwo w liturgii, a nawet w niedzielę oferują specjalnie dla nich i ich przyjaciół mszę świętą połączoną z zaproszeniem na obiad. Sami bezdomni doceniają takie zaangażowanie ludzi Kościoła i wyrażają za nie swoją wdzięczność.
Kilka osób stwierdziło, że nie rozumie, co znaczy „pozostawać na marginesie”, gdyż „do kościoła może przyjść każdy”.
2. SŁUCHANIE
Słuchanie jest pierwszym krokiem, ale wymaga otwartego umysłu i serca, bez uprzedzeń. W jaki sposób Bóg przemawia do nas poprzez głosy, które czasami ignorujemy? W jaki sposób wysłuchiwani są świeccy, zwłaszcza kobiety i młodzi ludzie? Co ułatwia lub utrudnia nasze słuchanie? Jak dobrze słuchamy tych, którzy są na peryferiach? W jaki sposób jest włączony wkład osób konsekrowanych, mężczyzn i kobiet? Jakie są ograniczenia w naszej zdolności słuchania, zwłaszcza tych, którzy mają inne poglądy niż nasze własne? Jaka jest przestrzeń dla głosu mniejszości, zwłaszcza tych, którzy doświadczają ubóstwa, marginalizacji lub wykluczenia społecznego?
Większość konsultowanych osób stwierdziła, że w Kościele nie potrafimy się wzajemnie słuchać albo potrafimy czynić to słabo. Za to szybko i często oceniamy innych. Wielokrotnie wyrażona została potrzeba nauczenia się wzajemnego słuchania, które daje szansę przemyślenia i przede wszystkim dostrzeżenia osoby, a nie tylko jej poglądów. W trakcie Synodu niejednokrotnie można było usłyszeć głos, szczególnie od ludzi młodych, że to pierwszy raz kiedy „ktoś w Kościele chce mnie usłyszeć”, że „kogoś w Kościele interesuje co myślę i czuję”.
Słuchanie utrudniają stereotypy, uprzedzenia oraz „patrzenie przez pryzmat siebie i własnych lęków”. Nie ułatwia słuchania postawa „oblężonej twierdzy”, którą według uczestników przyjmuje wielu biskupów, kapłanów i świeckich. Zdaniem uczestników konsultacji nie umiemy w Kościele słuchać głosów krytycznych. Odbieramy je jako „atak na Kościół”, nie rozumiejąc, że za tymi głosami (nawet jeśli taka forma wyrażania opinii nie jest odpowiednia) może kryć się zaproszenie Ducha Świętego do uzdrowienia.
Za kluczowe w nauce słuchania uczestnicy uznali budowanie kultury wolności i otwartości oraz „bardziej partnerskiego Kościoła”, formację świeckich i przede wszystkim młodych księży do dialogu oraz dzielenie parafii na małe wspólnoty.
Wiele osób wyraziło nieufność wobec hierarchów, którzy „co z tego, że wysłuchają i poklepią po ramieniu, jak potem w życiu i tak nic się nie zmienia”. Przytaczano doświadczenia braku odpowiedniej reakcji biskupów na apel wiernych i tzw. „głuche maile”, ignorowanie wiadomości po wcześniejszym zapewnieniu, że się uzyska odpowiedź. Znaczna grupa osób wyraziła opinię, że biskupi pewnych rzeczy „nie chcą słyszeć” i dlatego reagują dopiero wtedy, gdy do gry wkroczą media. Jedna osoba zaproponowała rezygnację z dotychczasowej formy wizytacji biskupów w parafiach i zastąpienie jej „spontanicznymi spotkaniami z młodzieżą i parafianami w atmosferze wolności”. Inna zaprosiła hierarchów do zamieszkania w parafiach, blisko „szeregowych” wiernych, by w ten sposób, poprzez bezpośrednie z nimi relacje, biskupi mogli „z książąt przemienić się w urealnionych pasterzy”.
Część świeckich uczestników konsultacji wskazała również konieczność wsłuchania się w potrzeby księży i biskupów, zrozumienia ich dylematów, problemów i wyzwań. Zauważono, że niestety nie istnieją przestrzenie, które mogłyby to umożliwić.
Katalog osób czujących się niewysłuchanymi pokrywa się z listą osób marginalizowanych, wymienionych w punkcie pierwszym, dotyczącym doświadczenia towarzyszenia. Dodatkowo w jednej z grup synodalnych wybrzmiał mocno niepokój dotyczący obojętności katolików na sytuację uchodźców na polsko-białoruskiej granicy. Wyniki badań socjologicznych, w których prawie 60% osób deklarujących się jako wierzące opowiadało się za wypychaniem migrantów na stronę białoruską, uczestnicy konsultacji odczytali jako niezdolność do usłyszenia i przyjęcia Chrystusa, który stał się potrzebującym w przybyszu.
Jedna osoba powiedziała, że „wsłuchiwanie się w głos ludu jest najgorszym pomysłem”, gdyż prowadzi do herezji, patologii teologicznych, zwiedzenia przez złego ducha i ostatecznie do upadku Kościoła.
3. ZABIERANIE GŁOSU
Wszyscy są zaproszeni do mówienia z odwagą i parezją, to znaczy łącząc wolność, prawdę i miłość. Co umożliwia lub utrudnia odważne, szczere i odpowiedzialne wypowiadanie się w naszym Kościele lokalnymi w społeczeństwie? Kiedy i jak udaje nam się powiedzieć to, co jest dla nas ważne? Jak funkcjonują relacje z systemem medialnym (nie tylko z mediami katolickimi)? Kto przemawia w imieniu wspólnoty chrześcijańskiej i jak jest on wybierany?
Znaczna część konsultowanych osób ma osobiste doświadczenie zabierania głosu w sprawach ważnych dla lokalnej wspólnoty. Najczęściej wypowiadano się w kwestiach dotyczących konkretnych inicjatyw: organizacji rekolekcji, kursu liturgicznego, nabożeństwa majowego, utworzenia strony internetowej, wyjazdów ewangelizacyjnych, tematów spotkań modlitewnych itp. Większość z tych wypowiedzi została przez duchownych przyjęta pozytywnie. Jedna osoba rozmawiała z proboszczem w sprawie opłat za msze wypominkowe, w rezultacie czego zaprzestano przyjmowania opłat. Inne podejmowane przez uczestników tematy rozmowy to: zapewnienie bezpiecznych warunków przebywania oraz przyjmowania komunii św. w związku z Covid-19, kwestie otwartości na osoby będące z dala od Kościoła, kwestie pomocy nie-katolikom, niegodziwego traktowania przed duchownych podwładnych im świeckich pracowników; manipulacji materialnych i finansowych kleru, roli kobiet w Kościele i przemocy wobec nich, itp. Te wypowiedzi, z pojedynczymi wyjątkami, spotkały się z niezrozumieniem, bagatelizacją, lekceważeniem, niechęcią, odrzuceniem, złością, a nawet z późniejszymi bolesnymi konsekwencjami dla osoby, która wyraziła swoje stanowisko.
Osoby z nurtu tradycjonalistycznego wypowiadały się między innymi w kwestii zaprzestania profanacji Najświętszego Ciała Pana Jezusa poprzez rozdawanie go na rękę, uzyskania zgody biskupa miejsca na odprawianie mszy św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w kościele parafialnym. Broniono również przed krytyką Radio Maryja i TV Trwam. Te głosy zostały przyjęte w różny sposób i z różnym efektem.
Oprócz przyczyn czysto osobistych (np. introwersja, częste wyjazdy i brak poczucia przynależności do konkretnej parafii) jako powody nie wypowiadania się w kwestiach swojej wspólnoty uczestnicy podali np.: wychowanie świeckich do „biernego posłuszeństwa”; „ludzie nie wiedzą, że mogą się wypowiadać głośno”; „brak zaufania i odwagi”; „proboszcz zakomunikował, że nie będzie z nami rozmawiał”; „nie jestem liderem mojej wspólnoty, a tylko lider ma prawo uczestniczenia w spotkaniach”; „gdyż moje poglądy dotyczące ekologii nie są akceptowane”; „bo proboszcz słucha tylko tych, którzy mają pieniądze i wpływy”; „bo prezbiterzy nie traktują nas jako partnerów do rozmowy”; „bo nikt nie pyta nas o zdanie”; „nie wiem gdzie i jak to zrobić, nie ma do tego stworzonej przestrzeni”. Jeszcze inni nie zabierają głosu, bo „kiedyś nie zostali wysłuchani”
i uważają, że „ich głos nie ma żadnej mocy”, więc „szkoda czasu”.
Wielu uczestników stwierdziło, że w Kościele nie ma przestrzeni dla świeckich do wypowiedzenia się, gdyż w codziennej praktyce Kościół podzielony jest na tych, którzy mówią i nauczają (duchowni) i tych którzy słuchają, bo są nauczani (wierni).
Wiele osób dzieliło się doświadczeniem, że w rozmowach w środowiskach kościelnych zdecydowanie brakuje szczerości, odwagi mówienia prawdy i otwartości na rozmowy na trudne tematy. Powszechne jest przekonanie, że większość księży „boi się wyrazić biskupowi przeciwną opinię” w obawie przed konsekwencjami „wpadnięcia w niełaskę”, podobnie jak większość parafian nie mówi, „co tak naprawdę myśli” swojemu proboszczowi. Uczestnikom znane są wspólnoty kościelne, które szczycą się „brakiem konfliktów i jednością”, podczas gdy jest to jedynie unikanie trudnych, spornych tematów, które tak czy inaczej drążą ludzi i ich relacje od wewnątrz. Według wielu rozmówców podjęcie trudnego tematu jest często ucinane przez księży lub świeckich liderów stwierdzeniem, że „trzeba się modlić”, „trzeba to rozeznać w Duchu Świętym”.
Większość osób zdecydowanie przyznaje, że nie czują, iż Kościół instytucjonalny, szczególnie hierarchowie przemawiają w ich imieniu. Wiele osób stwierdziło, że wręcz „wstydzi się za wiele publicznych wypowiedzi biskupów”. Osoby LGBT+ przypomniały głośne słowa arcybiskupa o „tęczowej zarazie”. Stwierdziły, że takie określenia budzą w nich poczuciem krzywdy i sprawiają, że odsuwają się od instytucji, która uważa ich „za zarazę”. Kilka osób wyraziło zdziwienie, że żaden z hierarchów nie przeciwstawił się publicznie takim określeniom. Taka sytuacja według rozmówców pokazuje, że albo wszyscy biskupi odrzucają osoby LGBT+, albo boją się publicznego wyrażenia swoich poglądów, albo wykazują źle pojętą solidarność względem wspomnianego hierarchy. Dwie osoby podkreśliły, że milczenie w takiej sytuacji, jest przyzwoleniem na homofobiczne postawy wśród duchownych niższego szczebla, jak również wśród katolików świeckich.
4. CELEBROWANIE
„Podążanie razem” jest możliwe tylko wtedy, gdy opiera się na wspólnotowym słuchaniu Słowa i sprawowaniu Eucharystii. W jaki sposób modlitwa i celebracje liturgiczne inspirują i ukierunkowują nasze wspólne życie i misję w naszej wspólnocie? W jaki sposób inspirują najważniejsze decyzje? W jaki sposób krzewimy czynne uczestnictwo wszystkich wiernych w liturgii? Jaka przestrzeń jest dana na uczestniczenie w posłudze lektora i akolity?
Większość konsultowanych przyznało, że uczestniczy regularnie w niedzielnej mszy świętej, a niektórzy dodali, że są obecni na Eucharystii również raz lub dwa razy w tygodniu. Przystępowanie do sakramentów zostało nazwane „porządkującą osią życia”. Niektórzy wyrażają opinię, że trudno im znaleźć w najbliższej okolicy kościół, w którym byliby w stanie się odnaleźć, ze względu na słabą jakość liturgii, w tym homilii, relacji we wspólnocie czy nieodpowiedni sposób podejścia duszpasterza do wiernych – stąd niejednokrotnie biorą udział w mszach transmitowanych on-line.
Bardzo duża grupa osób określa swój kontakt ze Słowem Bożym jako częsty, a nawet codzienny, nie tylko podczas mszy świętej. Osoby praktykują lectio divina, liturgię godzin, modlitwę psalmami lub inne formy modlitwy, uczestniczą w kursach biblijnych, wykładach z zakresu biblistyki itp. Doceniona została praktyka indywidualnej i wspólnotowej adoracji, kontemplacji i osobistej modlitwy w ciszy. Podkreślono znaczenie momentów ciszy w trakcie liturgii eucharystycznej – „jeśli ich nie ma, to brakuje czasu na zatrzymanie się, pomyślenie o wysłuchanym Słowie Bożym, homilii” bądź czasu na „indywidualne uwielbienie”.
Zdaniem niektórych, w Kościele w Polsce nie pokazujemy wystarczająco, że istnieją różne rodzaje modlitwy, różnorodność dróg, na których można mieć osobiste spotkanie z Bogiem.
Wiele osób wyraziło niechęć do nadmiernej, rozbudowanej celebry, która ich zdaniem dla wielu jest albo niezrozumiała (brak wyjaśnień np. przed mszą świętą albo w jej trakcie, co oznaczają konkretne elementy), albo powtarzalna i nużąca. Jednocześnie podkreślono potrzebę przeżywania eucharystii świadomie, uroczyście i bez pośpiechu, w większej radości i prostocie. W opinii rozmówców wewnętrzne zaangażowanie w liturgię wzrasta, jeśli jest ona piękna i przemawia do potrzeb estetycznych i intelektualnych. Również czytanie podczas mszy świętej sprawia, że jej uczestnicy stają się bardziej częścią liturgii. Kilka osób zwróciło uwagę na potrzebę odnowienia pieśni, gdyż niektóre z nich są „nieaktualne teologicznie” i „muzycznie nastawione na osoby 50+”.
Według konsultowanych na poziom zaangażowania w liturgię wpływa również poczucie wspólnoty, osobista znajomość z innymi osobami uczestniczącymi w liturgii, pójście wiernych na herbatę po mszy, kontakt z księdzem (jego wyście przed kościół po mszy, osobiste pożegnanie wiernych, rozmowy). Anonimowość (np. duże parafie, masowe msze) odstręcza, utrudnia zaangażowanie, ułatwia podejście „konsumenckie” do nabożeństw i parafii (sakramenty jako „usługi”). Dla poczucia zaangażowania ważne są troska, wsparcie i inkluzywność. Pandemia wyostrzyła potrzebę poczucia wspólnoty. Osoby aktywnie poszukują wspólnot, w których czują się bliżej Boga, czują się doceniane, dostrzegane i ważne dla innych. Często znajdują takie wspólnoty on-line.
Kilka osób wyraziło opinię, że w Kościele w naszym kraju istnieje nadmierne przywiązanie do celebry i kultu, niepodparte zwróceniem się na człowieka i jego potrzeby (pomoc ubogim itp.), przez co publiczna celebracja staje się pusta.
Wśród uczestników konsultacji znaleźli się lektorzy, kantorzy, szafarze, organiści, osoby prowadzące schole, katecheci i osoby przygotowujące innych do sakramentów, służba porządkowa i medialna (odpowiedzialna za transmisję nabożeństw). Sporo z tych osób postuluje większe zaangażowanie świeckich w liturgię. Wymienione powody, dla których wierni nie uczestniczą aktywnie w liturgii, to: „w parafii, w której mieszkam obecnie, nie ma takiej tradycji”, „nie ma miejsca w kościele dla mojej dwójki niepełnosprawnych dzieci, więc i ja nie uczestniczę”, „to proboszcz wyznacza ludzi”, „trudna relacja z księżmi”, „niechęć do kobiet ze strony księdza”, „już nie uczestniczę, bo opuściłem parafię ze względu na brak reakcji na ujawnione zło”. Ale również częstymi powodami są: „brak czasu”, „lenistwo”, „nie lubię występować publicznie”, „nie mam takiej potrzeby”, „są lepsi”, „zostawiam miejsce młodszym”.
Kilka kobiet wyraziło powołanie do bycia akolitkami, zgłaszały to swoim biskupom, jednak w ich diecezjach wciąż nie ma jeszcze takich możliwości.
5. WSPÓŁODPOWIEDZIALNI W NASZEJ WSPÓLNEJ MISJI
Synodalność służy misji Kościoła, do udziału w której powołani są wszyscy jego członkowie. Skoro wszyscy jesteśmy uczniami-misjonarzami, to w jaki sposób każda osoba ochrzczona jest powołana do uczestniczenia w misji Kościoła? Co przeszkadza ochrzczonym w byciu aktywnymi w misji? Jakie obszary misji są przez nas zaniedbywane? W jaki sposób wspólnota wspiera swoich członków zaangażowanych w służbę na rzecz społeczeństwa w różny sposób (zaangażowanie społeczne i polityczne, badania naukowe, nauczanie, krzewienie sprawiedliwości społecznej, ochrona praw człowieka, troska o środowisko itp.). W jaki sposób Kościół pomaga tym członkom przeżywać ich służbę społeczeństwu w sposób misyjny? W jaki sposób dokonuje się rozeznania wyborów związanych z misją i przez kogo?
Kilku uczestników konsultacji zdefiniowało misję Kościoła jako głoszenie Dobrej Nowiny o Bogu, towarzyszenie innym tu na ziemi, aby drugi człowiek w wolności zbliżył się do Chrystusa, aby wszyscy osiągnęli zbawienie. Misja ta według zdecydowanej większości należy do wszystkich ochrzczonych, choć kilka osób wskazywało na papieża i biskupów jako na jedynych odpowiedzialnych.
W wielu wypowiedziach przeplata się idea, że „dawniej, w czasach komunizmu w Polsce Kościół był ostoją, przestrzenią wolności (…), a dziś, kiedy źle się dzieje w Kościele, nie mogę o niego nie zawalczyć – nie chcę się poddać”. „Kiedyś, dzięki wielu dobrym kapłanom z różnych zakątków świata, wspólnotom doświadczyliśmy pięknego Kościoła i to dodaje nam sił w obecnych, trudnych czasach”.
Wielu uczestników konsultacji rozumie obecnie swoją misję jako trwanie i aktywne uczestnictwo w Kościele pomimo trudności. Trwanie polega na ciągłym wypracowywaniu decyzji, aby pozostać w Kościele „mimo wszystko” i na poszukiwaniu Dobrej Nowiny dla samego siebie. Dla wielu osób ważną rolę pełni tu Kongres, a także Synod: „czuję, że dzisiejsze spotkanie dało mi więcej niż ostatnie lata”.
Większość uczestników konsultacji odczuwa potrzebę prowadzenia działań ewangelizacyjnych, ale bardziej czynem niż słowem, gdyż „właśnie to, co robimy jest owocem wiary”, „mamy stawać się Dobrą Nowiną, a nie tylko o niej mówić”. Kilka osób wskazało, że najlepszą ewangelizacją jest postawa zaangażowania. „Ewangelizacja to życie w codzienności, wsłuchiwanie się w głos Ducha Świętego, wewnętrzne nawrócenie – i to ten płomień przyciąga.” Jedna osoba wskazała, że ewangelizuje przez symbole religijne (krzyż na ścianie i różaniec na palcu). Zdecydowana większość uważa, że katolicy powinni głosić swoje poglądy z poszanowaniem praw wyznawców innych religii oraz niewierzących. Wiele osób twierdzi, że Kościół nie zachowuje tego dystansu i narzuca swoje poglądy innym.
Wymieniono różnorodne formy aktywności, niektóre z nich związane z konkretnymi wspólnotami: różnego rodzaju grupy pomocowe przy parafiach, posługa świeckich w liturgii i uroczystościach kościelnych, ewangelizacja poprzez organizowanie kursów Alfa, pomoc bezdomnym i uchodźcom (nie tylko z Ukrainy), wolontariat na granicy polsko-białoruskiej, Kongres Katoliczek i Katolików, Przystanek Jezus, Szkoła Nowej Ewangelizacji, Boża Przystań, Wiara i Tęcza, Wspólnota rodziców i dzieci z autyzmem, Słudzy Ewangelii Miłosierdzia Bożego, Dom Samotnej Matki, Uliczna Misja Medyczna, Zupa na Pietrynie, „Lodówka społeczna”, Orszak Trzech Króli, „Ognisko Miłości” itp.
Za swoją misję część uczestników uznała również interweniowanie w sprawie nadużyć hierarchów Kościoła.
Zdaniem wielu konsultowanych Kościół (godnie lub niegodnie) wywiązuje się z misji udzielania sakramentów, ale nie przybliża człowieka do Boga, nie zachęca, by upodabniać się do Chrystusa i nie jest narzędziem budowania jedności między Bogiem a człowiekiem. W tej kwestii „Kościół w Polsce jest martwy, począwszy od samej góry, od biskupów, w których wypowiedziach nie słychać Chrystusa, a skończywszy na kapłanach, którzy mają ogromny problem z głoszeniem pogłębionego Słowa”. Księża na homiliach nie potrafią zadawać pytań, które mogłyby prowadzić do osobistej refleksji i nawrócenia, a w zamian często można usłyszeć moralizowanie. Zdaniem uczestników kazania są nietrafione również z tego powodu, że ksiądz nie zna swoich parafian, nie ma z nimi relacji, więc nie wie, do kogo mówi.
„Kościół żywy można spotkać w małych wspólnotach, ale szkoda, że człowiek musi się natrudzić, by odpowiednią znaleźć. Żywa wiara powinna być doświadczeniem zwykłej wspólnoty parafialnej” – stwierdza jeden z uczestników konsultacji. Jest też opinia, że świeccy są „wielką wydmuszką”, która nie skonfrontowała się w sobie i która „nie jest świadoma motywów swojej wiary”.
Pytania synodalne podane w Vademecum sugerują, że Kościół lokalny czyli parafia jest grupą ludzi świadomych, uczestniczących i aktywnych, otwartych na zmiany. Wypowiadający się mają w zdecydowanej większości raczej przeciwne odczucia w stosunku do swoich lokalnych kościołów.
Za główny czynnik zniechęcający do bycia aktywnym w misji został wskazany proces utraty autorytetu Kościoła w Polsce, w oczach większości społeczeństwa. Jako główne powody podano: skandaliczne publiczne wypowiedzi niektórych hierarchów i duchownych, nieumiejętne rozwiązywanie trudnych spraw w łonie instytucji (pedofilia, skandale finansowe, mobbing), brak pokory i arogancja tych, którzy za te skandale odpowiadają, zaangażowanie znacznej części polskiego kleru i laikatu po jednej stronie polskiego sporu politycznego, zbiórki podpisów pod partyjnymi listami poparcia, projektami zaostrzającymi ustawę aborcyjną i dyskryminującą osoby LGBT+, hipokryzja osób, które są „bardzo pobożne na zewnątrz, a w rzeczywistości nienawidzą ludzi”, lękowe odrzucanie wszystkiego, co inne (muzułmańscy uchodźcy, mniejszości seksualne i religijne, osoby niewierzące lub takie, które „ośmielają się myśleć samodzielnie i nieszablonowo”), niemożność znalezienia żywej wiary w katolickim otoczeniu. Pojawiły się opinie, iż to wszystko prowokuje tendencję, żeby czynienie dobra abstrahować od wiary i Kościoła, aby czyniąc dobro, ukrywać swoją wiarę. To bardzo utrudnia realizowanie misji Kościoła.
Wielu wierzących, którzy pracują i na co dzień przebywają w środowiskach osób luźno związanych z Kościołem, jest zmęczonych „wstydzeniem się za Kościół”, „nieustannym tłumaczeniem się za grzechy innych” oraz „wysłuchiwaniem trudnych doświadczeń dotyczących spotkań ludzi z duchownymi w kancelarii, podczas spowiedzi czy przy innych okazjach”.
Kilka osób za trudność uznało niezrozumienie w swoich parafiach, gdzie ich próby wyjścia na zewnątrz zderzyły się z tradycyjnym, zachowawczym modelem Kościoła. Wiele wypowiedzi wskazywało, że „Kościołowi katolickiemu nie zależy na wiernych”, gdyż pragnienie zaangażowania się, pracy przy parafiach zostało odrzucone lub mocno ograniczone przez księży.
Wiele osób wskazuje na klimat w wielu parafiach niesprzyjający temu, by zaprosić do nich nowe osoby, które nie mają jeszcze pogłębionych przekonań religijnych. „Rutyna i sposób bezdusznego działania” wielu księży, męczące, kiepskie kazania sprawiają, że nawet zaangażowani wierni zmuszeni są „pracować mocno nad złymi myślami wobec głoszących”.
Wskazano na proponowanie wciąż tych samych form religijności niedostosowanych do współczesnych ludzi, zwłaszcza młodych pokoleń, na „narzucanie religijności” i wymagań moralnościowych, zamiast „pociągania ludzi pięknem ewangelii i radością”. Doświadczenie życiowe wielu uczestników sprawia, iż kojarzą Kościół
„z poczuciem obowiązku, ciężarem, z lękiem – instytucją, w której nie ma miejsca na miłość” i w której często „więcej jest mówienia o piekle niż o niebie”. Wielokrotnie wskazano, że nie pomaga w zbliżeniu się do Kościoła spotkanie wspólnoty kościelnej zaangażowanej politycznie i nietolerancyjnej czy to wobec osób z innej opcji politycznej, o innej orientacji seksualnej, czy nawet, choć rzadziej, wobec osób z niepełnosprawnością.
Niektóre osoby LGBT+ wyrażały pragnienie ewangelizacji i dzielenia się swoim doświadczeniem Boga, ale w obecnym kształcie Kościoła w Polsce nie widzą dla siebie przestrzeni. Padło pytanie: czy głosząc nauczanie Kościoła, miałyby też nauczać „o tęczowej zarazie”?
Pojawiły się również wypowiedzi kobiet mówiące o powołaniu do nauczania i o niedopuszczaniu ich do głosu przez księży oraz bardziej klerykalną część wiernych. Postulowano prowadzenie zajęć w seminarium przez kobiety, udzielania misji kanonicznej do głoszenia Słowa przygotowanym osobom świeckim, w tym kobietom, siostrom zakonnym.
W odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób Kościół pomaga swoim członkom przeżywać służbę społeczeństwu, zdecydowana większość osób stwierdziła, że po prostu „zna nauczanie Kościoła i stara się je realizować”. Większość „nie korzysta w tych kwestiach z pomocy Kościoła” lub „nie otrzymuje oczekiwanego wsparcia”. Spora grupa osób korzysta w rozeznaniu z pomocy spowiednika, kierownika duchowego lub wspólnoty, do której przynależy.
Szczególne doświadczenie odpowiedzialności i jednocześnie bezradności towarzyszy osobom zaangażowanym w kwestie ekologii. Według rozmówców istnieje nieco tzw. „zielonych parafii” oraz instytucji związanych z Kościołem (np. REFA, Światowy Ruch Katolików na Rzecz Środowiska, Caritas Laudato si’), ale to wciąż niewiele. Większość parafii nie chce propagować więzi z naturą, przejawia zdecydowany opór twierdząc, że „nie ma to nic wspólnego z misją Kościoła”. Również inicjatywy oddolne świeckich katolików są nieliczne. Brak wyraźnego i stałego poparcia biskupów jest postrzegany jako istotny brak i zaniedbanie. Encyklika Laudato si’ i nauczanie papieża Franciszka odnośnie ekologii integralnej spotkało się z bardzo słabym odzewem w Kościele w Polsce. Nauczanie o ekologii chrześcijańskiej ma charakter incydentalny, nie opiera się na żadnym integralnym systemie, a w wielu kręgach kościelnych dominuje lęk przed tzw. „ekologizmem”, traktowanym jako zagrożenie dla wiary (np. poprzez „ubóstwienie natury” czy „humanizację zwierząt”).
Rozmówcy zauważają, że młode pokolenia prezentują już inne postawy. Brak troski o przyszłość naszej planety jest dla nich jedną z przyczyn, dla której często dystansują się od Kościoła.
6. DIALOG W KOŚCIELE I SPOŁECZEŃSTWIE
Dialog wymaga wytrwałości i cierpliwości, ale umożliwia także wzajemne zrozumienie. W jakim stopniu różne osoby w naszej wspólnocie spotykają się, aby prowadzić dialog? Jakie są miejsca i środki dialogu w naszym Kościele lokalnym? W jaki sposób krzewimy współpracę z diecezjami sąsiednimi, wspólnotami zakonnymi na danym terenie, stowarzyszeniami świeckich i ruchami itd.? W jaki sposób są rozwiązywane różnice poglądów, konflikty i trudności? Na jakie szczegółowe kwestie w Kościele i społeczeństwie powinniśmy zwrócić większą uwagę? Jakie doświadczenia dialogu i wspólnego zaangażowania mamy z wyznawcami innych religii i z osobami bez afiliacji religijnej? W jaki sposób Kościół prowadzi dialog i uczy się od innych instytucji społeczeństwa: świata polityki, ekonomii, kultury, społeczeństwa obywatelskiego i ludzi żyjących w ubóstwie?
Według zdecydowanej większości osób konsultowanych, w obrębie polskiego Kościoła autentyczny dialog praktycznie nie istnieje. Kilka osób wskazało na doświadczenie trudności dialogu w gronie katolików („żadne konflikty nie są rozwiązywane”, „nie potrafimy w ogóle ze sobą rozmawiać, „kiedy ktoś ma inne zdanie na jakiś temat, to po prostu wylewa na tą osobę swój hejt”). Wiele osób stwierdziło, że dialog jest łatwiejszy w grupach, w których większość nie jest katolikami.
Zauważono, że w polskim duszpasterstwie zdecydowanie za mało wagi przywiązuje się nie tylko do dialogu wewnątrz Kościoła (między duchownymi a świeckimi czy między samymi duchownymi), ale i do dialogu z osobami niewierzącymi, dialogu międzyreligijnego i do ekumenizmu (patrz również pkt. 7 Ekumenizm).
Jako przyczyny braku dialogu w polskim Kościele zostały wymienione następujące zjawiska:
– od czasów powojennych żyjemy w Polsce w społeczeństwie sztucznie homogenicznym, przez co nie byliśmy obiektywnie zmuszeni do intensywnego praktykowania dialogu międzyreligijnego i ekumenizmu, bo po prostu niekatolików było w Polsce mało; obecnie fale migracji i szybka laicyzacja stawiają nasze społeczeństwo przed wyzwaniem przyspieszonego kursu dialogu z „innym”;
– nie jesteśmy wychowani w kulturze dialogu, lecz żyjemy w świecie podsycania konfliktów;
– mamy słabe poczucie tożsamości religijnej, przez co boimy się konfrontacji z poglądami osób inaczej myślących;
– przyjmowanie postaw utrudniających albo wręcz uniemożliwiających dialog: przekonanie o swojej racji powiązane z poczuciem wyższości (np. „poczucie wyższości, wszechwiedzy i nieomylności wielu hierarchów i duchownych”, „przyjmowanie postawy wybraństwa”); brak szacunku, instrumentalne traktowanie innych i manipulacja; wykorzystywanie uprzywilejowanej pozycji księży; „obwinianie przez niektórych biskupów i liczną grupę księży za złą sytuację w społeczeństwie i Kościele wszystkich dookoła, tylko nie siebie, hierarchię kościelną i duchowieństwo”;
– lęk przed zmianą własnych poglądów oraz radykalizacja własnego stanowiska (bardzo wyraźny jest w Polsce podział katolików na dwa zwalczające się obozy, liberalny i konserwatywny – głęboka linia podziału przebiega przez odmienne rozumienie wielu zagadnień związanych z przeżywaniem i rozumieniem wiary, ale także rzeczywistości politycznej i społecznej w Polsce i na świecie); niedostrzeganie wspólnych wartości;
– pozorowanie spotkań; masowość, sztampowość i zamknięcie na różnice;
– brakuje nam umiejętności niezbędnych do prowadzenia owocnego dialogu, np. słuchania, wczucia się w sytuację drugiej osoby i wyjścia ze strefy swojego komfortu;
– lęk przed sytuacjami problemowymi i dążenie do jak najszybszego ich zneutralizowania w przekonaniu, że „w Kościele problemów być nie powinno”;
– utrata zaufania do hierarchów i duchownych z powodu „zamiatania pod dywan” i nierozliczania skandali pedofilskich, obyczajowych i finansowych;
– chorobliwe dbanie o społeczny wizerunek Kościoła, połączone z obawą przed utratą prestiżu i uznania ze strony kręgów opiniotwórczych;
– brak fizycznej przestrzeni do spotkań i rozmów i brak informacji o tym, gdzie można być wysłuchanym.
Stwierdzono poza tym, że aby wejść w otwarty dialog z polskim społeczeństwem (zwłaszcza z kobietami i młodszym pokoleniem), księża muszą pozbyć się syndromu „oblężonej twierdzy”, wyrzec się osądzania, protekcjonalizmu, a dać raczej przykład pokory i miłosierdzia.
Zdecydowana większość konsultowanych uważa, że dialog między Kościołem a innymi instytucjami życia społecznego powinien dotyczyć szukania dróg współpracy na rzecz wspólnego dobra całego społeczeństwa. Duża grupa osób uznała, że powinno się podjąć rozmowy dotyczące sposobów obecności Kościoła w przestrzeni publicznej, z jednej strony „poszanowania ludzi Kościoła i ich wartości przez rządzących”, z drugiej „zniesienia uprzywilejowanej pozycji kleru i niektórych instytucji kościelnych w stosunku do polskiego prawa obowiązującego wszystkich obywateli”.
Podstawą dialogu Kościoła ze społeczeństwem powinno być według konsultowanych rzetelne informowanie osób świeckich o istotnych faktach i zdarzeniach z życia Kościoła, a także dyskusja na szczególnie ważne tematy dotyczące polskiego Kościoła i społeczeństwa. Wśród tematów, które powinny być przedmiotem dialogu, wskazywano na:
– stosunek Kościoła do osób nieheteronormatywnych;
– rolę kobiet w Kościele i społeczeństwie, dyskryminację kobiet i przemoc wobec nich;
– duszpasterstwo osób dorosłych, które nie założyły rodzin i nie mają dzieci;
– miejsce osób niepełnosprawnych w Kościele i społeczeństwie (wyalienowanie, niedostateczne wsparcie);
– rolę Kościoła wobec kryzysu klimatycznego i odpowiedzialność za stworzenie;
– rolę Kościoła wobec kryzysu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej, pomoc migrantom, a zwłaszcza uchodźcom;
– ekumenizm i dialog międzyreligijny;
– dialog ze światem nauki;
– zaangażowanie polityczne duchownych Kościoła w Polsce (wskazano jako przeszkodę w dialogu częste opowiadanie się kapłanów po stronie jednej partii: „wspieranie jednej opcji partyjnej połączone z religijnością wykluczającą inaczej myślących”);
– transparentność finansów instytucji kościelnych, przypadki braku umiaru i skromności ze strony duchownych na różnych szczeblach hierarchii;
– oddalenie biskupów od rzeczywistości życia wiernych świeckich, klerykalizm i feudalny styl sprawowania władzy w Kościele;
– formację duchownych;
– wolność sumienia, myśli i słowa w Kościele;
– odejście od Kościoła osób świeckich spowodowane nieporządkiem moralnym i brakiem wiarygodności jego członków (duchownych i świeckich), oraz brakiem rozliczenia się Kościoła z grzechami duchownych.
Rozmówcy wskazali na konieczność wypracowania modelu komunikacji, w którym zamiast monologów (np. „pisanych archaicznym językiem listów pasterskich Episkopatu lub rektora KUL-u”) będzie w szerszym zakresie realizowany dialog włączający wszystkie stany Kościoła: „dialog w Kościele jest bowiem dialogiem w całej wspólnocie, a nie tylko z księżmi albo między nimi”. Istniejące struktury w Kościele teoretycznie są nastawione na dialog, w praktyce jednak rzadko kiedy funkcjonują w ten sposób.
Konsultowani stwierdzili również, że formy dialogu Kościoła ze społeczeństwem mogą być wzorowane na dialogu obywatelskim i przejawiać się w:
– debatach publicznych;
– konsultacjach społecznych – ich celem powinna być dwukierunkowa komunikacja duchowieństwa ze świeckimi, prowadzona w celu uzyskania opinii na temat proponowanych przez duchowieństwo rozwiązań; formy konsultacji mogą być zróżnicowane: od przedstawienia pisemnych opinii po konferencje i spotkania uzgodnieniowe;
– powoływaniu i współpracy ciał o charakterze doradczym (think-tanków), zajmujących się badaniami i analizami dotyczącymi spraw Kościoła oraz poszukiwaniem sposobów rozwiązania problemów;
– powoływaniu instytucji monitorujących działalność struktur kościelnych;
– rzeczywistej reprezentacji osób świeckich w gremiach iinstytucjach o charakterze opiniodawczo-doradczym.
Konsultacje ujawniły dużą otwartość i zapotrzebowanie na dialog ze strony świeckich: „dialog jest skarbem dla nas wszystkich”, „dzięki niemu możemy budować jedność”, „chcemy uczyć się słuchać”; „dialog pozwala odbudować to, co zniszczone”, „dialog umożliwia docieranie do ludzi na marginesie Kościoła, np. do młodzieży”. Wśród osób konsultowanych olbrzymią potrzebę dialogu i bycia wysłuchanym wyraziły osoby starsze oraz rodzice dzieci autystycznych: „strasznie potrzebujemy zrozumienia, jeżeli ktoś pokaże, że nas akceptuje, to już jest super”.
Zaznaczono jednocześnie, że również osoby duchowne bardzo potrzebują dialogu, zarówno ze świeckimi jak między sobą i z hierarchami.
Podczas konsultacji zaproponowano następujące sposoby ożywienia dialogu:
– propagowanie w polskim Kościele synodalności i uświadamianie synodalnej formy funkcjonowania Kościoła („na spotkaniach synodalnych „panowała atmosfera prawdziwej jedności mimo różnic i łączyła wszystkich członków chęć dobra dla Kościoła”, „każde spotkanie trwało ponad dwie godziny (…) i czuło się działanie Ducha Świętego między nami, a rozmowy były szczere”);
– organizowanie spotkań warsztatowych dla księży i świeckich, mających na celu zrozumienie samych siebie oraz siebie nawzajem;
– stwarzanie przestrzeni do rozmowy świeckich i duchownych przez zapraszanie księży do domów;
– współpraca świeckich i duchownych oparta na partnerstwie, dążenie do równości i partnerstwa podczas spotkań rad parafialnych;
– rozmowy z młodzieżą o Kościele – zarówno o pięknych, jak też o trudnych sprawach, tworzenie grup dyskusyjnych dla młodych ludzi;
– czerpanie z reguły zakonnej, w której obowiązuje zasada kolegialności i każdy ze względu na szacunek jest wysłuchany;
– merytoryczne przygotowywanie się do rozmów;
– prowadzenie dialogu z wiernymi podczas homilii (umożliwienie parafianom dzielenia się swoją modlitwą i uzupełniania wypowiedzi kapłana);
– zachęcanie do działalności charytatywnej, gdyż często łączy ona osoby o odmiennych poglądach.
Wśród konsultowanych osób pojawiło się także kilka głosów wyrażających niechęć do podejmowania dialogu w Kościele. Według tych opinii „papież powinien ukrócić dyskusje i orzekać bez słuchania”, „Kościół nie powinien prowadzić dialogu, ale głosić katolicką naukę, która jest niezmienna”.
DIALOG MIĘDZYRELIGIJNY
Większość biorących udział w konsultacjach nie ma osobistego doświadczenia dialogu z osobami innych religii. Kongresowicze przeprowadzili konsultacje z uchodźcami, wśród których obecna była grupa muzułmańskich kobiet z Czeczenii („Dzieci z dworca Brześć”). W rozmowie kobiety wskazały na dwa doświadczenia, które wiążą je z Kościołem. Pierwsze z nich, negatywne, dotyczy trudności biurokratycznych i niesprawiedliwości doświadczanych przez lata ze strony polskiego rządu, który kobiety silnie utożsamiają z katolicyzmem. Drugie, pozytywne doświadczenie dotyczy grupy osób świeckich i dwóch księży, którzy wykazują się serdecznością i otwartością. Dla jednej z kobiet, która pracuje w biurze Caritasu jako tłumaczka na rzecz innych uchodźców, jest bardzo ważne, że jej przełożony, ksiądz nie tylko pozwolił jej modlić się w ciągu dnia, ale postarał się jej stworzyć do tego odpowiednie warunki (mata, miejsce).
W Kongresie istnieje grupa osób zaangażowana w dialog międzyreligijny. W ramach konsultacji przeprowadzanych w tej grupie stwierdzono, że kwestia dialogu międzyreligijnego nie od zawsze była w Kościele oczywista. Przełomowa w jego historii soborowa deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich Nostra aetate pomimo upływu dziesięcioleci nadal nie została w pełni przyswojona, a jej postulaty przez wielu katolików, o ile w ogóle mają oni świadomość jej istnienia, wciąż traktowane są z dużym dystansem.
Członkowie grupy, przyglądając się relacjom międzyreligijnym w Polsce, zauważyli, że sytuacja nie jest jednoznaczna – wiele robi się na rzecz dialogu na różnych poziomach funkcjonowania Kościoła, jednak te ogromne wysiłki jednostek i wspólnot mają relatywnie małe przełożenie na świadomość i zaangażowanie ogółu wiernych. Niezbędnym jest rozszerzenie istniejącej już działalności, wziąwszy pod uwagę specyfikę naszego kraju i poszczególnych jego regionów, a także różnice między różnymi poziomami dialogu. Zauważono, że można rozwijać dialog przywódców, bo spotkania i publiczne gesty odgrywają ważną rolę, ale przede wszystkim trzeba nawiązywać i podtrzymywać przyjacielskie relacje, na podstawie których buduje się wiele inicjatyw. Niezmiernie ważną jest refleksja nad małżeństwami i rodzinami międzyreligijnymi zarówno od strony teologicznej i prawno-kanonicznej, jak i doświadczenia życiowego. Potrzeba również powszechnej edukacji i formacji do dialogu, która będzie stanowiła punkt wyjścia dla właściwej oceny aktualnej sytuacji religijno-kulturowej i podjęcia stosownych działań (w myśl klasycznej triady: widzieć – ocenić – działać).
7. EKUMENIZM
Dialog między chrześcijanami różnych wyznań, zjednoczonymi przez jeden chrzest, zajmuje szczególne miejsce na drodze synodalnej. Jakie relacje ma nasza wspólnota kościelna z członkami innych tradycji chrześcijańskich i wyznań? Co nas łączy i jak razem podążamy? Jakie owoce przyniosło nam wspólne podążanie? Jakie są trudności? Jak możemy zrobić następny krok we wspólnym podążaniu naprzód?
Polska jest krajem, w którym osoby o wyznaniu niekatolickim stanowią zdecydowaną mniejszość społeczeństwa. Zdaniem uczestników konsultacji głębiej zaangażowanych w sprawę ekumenizmu, relacje z członkami innych tradycji chrześcijańskich można uznać za poprawne, choć należy zaznaczyć, że ograniczają się one zazwyczaj do pojedynczych inicjatyw i spotkań modlitewnych, najczęściej organizowanych w związku z Tygodniem Modlitw o Jedność Chrześcijan, promowaniem wartości takich jak pokój i braterstwo, itp.
Wśród pozostałych uczestników konsultacji mniej więcej połowa słyszała o różnych inicjatywach ekumenicznych, ale tylko niewielu brało w nich udziału. Podkreślono, że brakuje informacji na temat ekumenicznych spotkań, a odbywające się wydarzenia nie są wystarczająco dobrze nagłaśniane.
Zdecydowana większość wypowiadających się uważa, że głównym celem działalności ekumenicznej powinno być wzajemne poznanie, dzielenie się duchowym bogactwem i dążenie do jedności chrześcijan. Za ważne uznano również wspólne działania na rzecz społeczeństwa, poszukiwanie odpowiedzi teologicznych na różne tematy i wspólne przeciwstawienie się laicyzacji.
Duża grupa uczestników konsultacji zauważyła, że zaangażowanie ekumeniczne wzbogaca duchowo katolików, staje się dla nich impulsem do większej aktywności w Kościele (odpowiedzialność protestanckiego laikatu niejednokrotnie może służyć katolikom za przykład), promuje synodalność. Kilka osób z historią trudnych doświadczeń osobistych w Kościele katolickim powiedziało, że dość często korzysta z nabożeństw kościołów protestanckich, a samych siebie lubią określać jako „chrześcijan w Kościele katolickim”.
Kilka innych głosów stwierdziło, że wiara katolicka jest jedyną prawdziwą, a spotkania ekumeniczne powinny mieć na celu „przywrócenie heretyków i schizmatyków na łono jedynego i prawdziwego Kościoła rzymskokatolickiego”.
Jako główne trudności w ruchu ekumenicznym rozmówcy wymienili lęk przedstawicieli poszczególnych wyznań przed utratą własnej tożsamości oraz „swoich wyznawców”, brak świadomości ekumenicznej większości wiernych i funkcjonowanie na poziomie stereotypów („mentalnie jesteśmy wciąż w epoce kontrreformacji”) oraz dominującą pozycję członków Kościoła rzymskokatolickiego i brak zainteresowania ze strony większości jego członków.
8. WŁADZA I UCZESTNICTWO
Kościół synodalny jest Kościołem uczestniczącym i współodpowiedzialnym. W jaki sposób nasza wspólnota kościelna określa cele, do których należy dążyć, drogę do ich osiągnięcia i kroki, które należy podjąć? W jaki sposób sprawowana jest władza lub zarządzanie w naszym Kościele lokalnym? W jaki sposób praca zespołowa i współodpowiedzialność są realizowane w praktyce? W jaki sposób i przez kogo przeprowadzane są ewaluacje? Jak są promowane posługi i odpowiedzialność świeckich? Czy mamy owocne doświadczenia synodalności na poziomie lokalnym? Jak funkcjonują organizmy synodalne na poziomie Kościoła lokalnego (Rady Duszpasterskie w parafiach i diecezjach, Rady Kapłańskie itd.)? Jak możemy promować bardziej synodalne podejście w naszym uczestnictwie i przewodzeniu?
Zdaniem większości konsultowanych, jeśli przyjrzymy się funkcjonowaniu podstawowego środowiska wiary, czyli parafii, należy dojść do wniosku, że w ogóle nie potrafimy być współodpowiedzialni za Kościół, potrafimy w niewielkim stopniu lub potrafimy w wybranych niewielu miejscach. Przyczyn takiego stanu rzeczy należy szukać przede wszystkim wśród tych, którzy sprawują władzę, czyli duchownych, choć bierna postawa przeważającej liczby wiernych świeckich konserwuje taką rzeczywistość. Według innych zmianę należy rozpoczynać jednocześnie od biskupów jak i „od dołów”. W większości wypowiedzi podkreśla się też, że tylko nieliczna mniejszość wiernych (np. zaangażowanych we wspólnoty) tak naprawdę chce mieć wpływ na decyzje i działanie parafii – większość jest bierną „klientelą” szafarzy sakramentów. Wielu rozmówców nie odnajduje się w postawie „statycznego parafianina” i aspiruje do postawy bardziej „dynamicznej”, jednakże w swoich próbach zaangażowania się w parafiach zderzyło się z niechęcią lub arbitralnym odrzuceniem przez zarządzających duchownych.
Nawet w parafiach „otwartych”, w których proboszcz bardzo przychylnie odnosi się do inicjatyw świeckich i je wspiera, nie ma de facto wypracowanych mechanizmów ewaluacyjnych pozwalających na szerokie dokonanie oceny podjętych działań i realizacji celów. Brak mechanizmów angażujących ogół wspólnoty w proces podejmowania decyzji i wyznaczania celów w konsekwencji powoduje, że wspólnota nie wie nawet, jakie działania i cele miałaby/mogłaby oceniać. Pojawiły się pojedyncze głosy stwierdzające, że możliwość realnej oceny podjętych działań i realizacji celów dotyczy w zasadzie wyłącznie poszczególnych wspólnot (nie parafii, ale np. Odnowy w Duchu Św.), jednak nawet w ich zakresie często ogranicza się do wąskiego grona osób (wybranych przez proboszcza lub liderów wspólnoty), w rękach których skupia się „zarządzanie” wspólnotą. Konsultowani świeccy w większości czują się raczej traktowani jako przedmiot aktywności duszpasterzy, a nie współgospodarze wspólnoty. Nie współstanowią władzy i nie zostały im przyznane żadne kompetencje decyzyjne.
W doświadczeniu uczestników konsultacji odpowiedzialność parafian polega na włączaniu się w oprawę liturgii (czytania, prowadzenie scholii itp.), organizowaniu uroczystości pod kątem porządkowym (budowanie ołtarzy na Boże Ciało, przygotowanie dekoracji na pierwszą komunię świętą, sprzątanie kościoła, grabienie liści jesienią itp.) oraz w niektórych parafiach na prowadzeniu działalności charytatywnej (materialna pomoc z ramienia Caritas). Tylko pojedyncze osoby powiedziały, że w swoich parafiach mogą mieć jakiś wpływ na decyzje dotyczące kwestii pastoralnych (np. zaproponowanie rekolekcjonisty na Wielki Post, zorganizowanie jakiegoś wykładu, kursu religijnego czy poprowadzenie jakiejś medytacji przed np. nabożeństwem majowym czy różańcem). Niektóre osoby wyraziły znużenie ciągłym uczestnictwem w rekolekcjach parafialnych prowadzonych przez księży, podczas gdy „jest wielu doświadczonych świeckich, wiele kobiet, których perspektywa przeżywania wiary mogłaby być o wiele ciekawsza, bliższa przeciętnemu człowiekowi i ubogacająca całą wspólnotę parafialną”.
Za przejaw współodpowiedzialności świeckich uznano również dbanie o materialne potrzeby parafii i kapłanów. Niektórzy jednak zwrócili uwagę, że w kontekście niejawności wpływów i wydatków parafialnych oraz braku możliwości wpływania świeckich na decyzje finansowo-administracyjne oraz na rozliczanie nadużyć – zaproszenie do finansowania jest odbierane przez nich jako „płać i zapomnij” oraz „nie mieszaj się”, podczas gdy pod płaszczykiem „dobra Kościoła” niejednokrotnie ukrywa się fakt czerpania osobistych korzyści ekonomicznych ze sprawowania funkcji kapłańskich. Bierna postawa świeckich – brak zainteresowania, dociekliwości w sprawach parafii – jawi się w takiej sytuacji nie jako powód duszpasterskiego niepokoju, ale wręcz jako konieczny fundament funkcjonowania systemu. Zasugerowano, że idea współodpowiedzialności często nie jest realizowana w praktyce, ponieważ nie leży to w interesie duchownych.
Doświadczenia dotyczące duszpasterskich i ekonomicznych rad parafialnych różnią się w zależności od diecezji. Uczestnicy konsultacji zauważają, że istnieją pojedyncze diecezje, w których od pewnego czasu próbuje się pracować nad powoływaniem i formowaniem rad, tak by rzetelnie pełniły swoje funkcje. Istnieją również parafie, w których, niezależnie od tendencji panujących w diecezji, proboszczowie starają się dzielić kompetencjami ze świeckimi. Jednakże jak do tej pory, tylko w nielicznych parafiach widać autentyczne owoce pracy duszpasterskich rad parafialnych.
O wiele bardziej powszechne jest doświadczenie „formalnych rad parafialnych”, które albo zostały wyłonione arbitralnie przez proboszcza i stanowią „przytakującą mu grupę fanów”, albo nie jest wiadome w jaki sposób zostały powołane. Często zdarza się, że rada istnieje tylko „na papierze”, a jej członkowie spotykają się raz do roku (np. na Boże Narodzenie), żeby podpisać konieczne papiery. Jedna osoba zaangażowana w swojej parafii powiedziała, że przy okazji synodu, zapytawszy proboszcza, „kto znajduje się w radzie parafialnej?”, usłyszała: „ty”, podczas gdy nikt tej osoby wcześniej o to nie zapytał ani nawet jej nie zakomunikował tej przynależności. Uczestnicy konsultacji sądzą, że większość parafian nawet nie wie, czy w ich parafiach istnieją rady parafialne, a na parafialnych stronach internetowych z reguły nie ma informacji o składzie i kadencji rady. Nie wiadomo również, jakie te rady mają faktycznie kompetencje, ale „władzy na pewno nie sprawują”.
Podobnie rzecz się ma z ekonomicznymi radami parafialnymi. Kilku uczestników opowiedziało doświadczenia, że rzetelna rada ekonomiczna z udziałem świeckim w ich parafiach istniała dopóki budynek kościoła był w budowie lub w remoncie, następnie świeckim podziękowano za współpracę.
O formach uczestnictwa świeckich w zarządzaniu diecezją uczestnicy konsultacji nie słyszeli ani nie znaleźli na ten temat żadnej informacji publicznej.
Uczestnicy konsultacji często wypowiadali się na temat finansów Kościoła. Najczęściej mówiono o braku transparentności, zarówno na poziomie wpływów jak i wydatków parafialnych i diecezjalnych oraz o braku mechanizmów kontrolnych. Powtarzała się wspomniana wcześniej opinia, że duchowni nie chcą, aby świeccy zajmowali się finansami, gdyż jest im to „nie na rękę”, ale także z powodu nieufności – „ksiądz odpowiada bowiem przed biskupem, a wierny mógłby dokonać malwersacji”. Tymczasem znane są uczestnikom konsultacji sytuacje malwersacji dokonanych przez księży, czego kosztami zostali potem obciążeni parafianie albo pozostali księża z diecezji. W praktyce finansami w parafiach w Polsce najczęściej zarządza jedna osoba, którą jest proboszcz nawet bez udziału wikariuszy, podczas gdy od lat w wielu krajach katolickich finansami parafii i diecezji administrują osoby świeckie, a raporty finansowe są regularnie publikowane do wiadomości wszystkich. Uczestnicy konsultacji zauważają, że w ten sposób Kościół w Polsce nie realizuje wymogów prawa kanonicznego mówiącego o obowiązkowości parafialnych rad ekonomicznych. Uczestnicy dzielili się również pozytywnymi przykładami parafii, w których świeccy mają realny wpływ na finanse parafialne, wszyscy jednak byli zgodni, że są to sytuacje wyjątkowe. Z drugiej strony, jak zauważono, owe wyjątki są świadectwem, że „jeżeli się chce, to można żyć inaczej w naszej polskiej rzeczywistości”. Jedna osoba podzieliła się opinią swojego proboszcza, który twierdził, że do rad parafialnych nie powinno być wyborów, gdyż ich członkami powinni być tylko ludzie nieskazitelni moralnie. Zdaniem wypowiadającego się taka postawa infantylizuje świeckich, gdyż zakłada ich niezdolność do posiadania odpowiednich kryteriów doboru godnych kandydatów.
W kontekście rozmów o finansach pojawiały się liczne przykłady duchowieństwa i hierarchów żyjących ponad stan, nierzadko w sposób wręcz skandaliczny. Cenniki za sakramenty, w mniejszych miejscowościach wzywanie osób po nazwisku „zgodnie z listą” do zapłaty „na kościół” to powody zgorszenia i odchodzenia wiernych od Kościoła. Wyrażono pragnienie, by przestać inwestować w kolejne nowe budynki kościelne (podczas gdy dotychczasowe zaczynają świecić pustkami), w stawianie kolejnych świętych figur i zamiast tego wspierać inwestycje duszpasterskie w ludzi. Część uczestników wyraziła pragnienie Kościoła bardziej ubogiego, jednocześnie zaznaczając, że nie chodzi o „katolipę” w działalnościach pastoralnych, szczególnie w stosunku do młodzieży.
Pojawił się również głos postulujący traktowanie instytucji Kościoła przez urzędy skarbowe i ZUS (Zakład Ubezpieczeń Społecznych) w taki sam sposób jak jest traktowana każda inna firma, a prywatne majątki księży (być może także ich rodzin) powinny być ujawniane w oświadczeniach majątkowych – tak jak innych osób publicznych.
Wiele głosów stwierdziło, że są świeccy gotowi do brania odpowiedzialności za władzę w Kościele instytucjonalnym, ale nie są dopuszczani ani promowani do pełnienia tej funkcji. Inne głosy podkreślały nieprzygotowanie przeciętnych parafian i konieczność ich formowania do współodpowiedzialności.
W większości wypowiedzi podkreśla się brak usystematyzowanej pracy zespołowej (oprócz prac organizacyjnych przy opisanych wyżej okazjach). Wierni są raczej obserwatorami działań proboszczów i pełnią rolę włączających się do współdziałania na jego „wezwanie”, są „wykonawcami poleceń” i „pomocnikami”. Zwykle dotyczy to małego grona osób, do którego nie należy młode pokolenie. Jeśli istnieje dobra współpraca między kapłanem a świeckimi, zależy ona zwykle od cech osobowościowych danego proboszcza czy wikarego – przy zmianie kapłana na mniej komunikatywnego współpraca bardzo często zanika. W wielu przypadkach, brak systemowych rozwiązań odbija się negatywnie na duszpasterstwach parafialnych.
W większości przypadków księża wypowiedzieli się o konieczności zmiany sposobu budowania relacji z biskupami. Brakuje nie tylko braterskich więzi, zaufania i szacunku, jakie powinny wynikać z życia ewangelią, ale nawet profesjonalnego podejścia do kwestii „zawodowych”. Księży przenosi się z parafii na parafię, najczęściej nie biorąc w ogóle pod uwagę ich duszpasterskich dzieł i dobra zaangażowanych w nie osób, a często nawet osobistej drogi wewnętrznej. Nie istnieją w diecezjach żadne kadry, które zbierałyby informacje od księży dotyczące tego, do jakiego rodzaju duszpasterstwa mają powołanie (np. praca z dziećmi, młodzieżą, czy hospicjum) i próbowałyby koordynować ich zdolności z potrzebami diecezji. Wielokrotnie padło sformułowanie, że w kwestii zarządzania pracownikami, ukierunkowania ich zdolności, szanowania zaangażowania i owoców pracy „Kościół niestety mógłby wiele nauczyć się od niejednej świeckiej korporacji”.
W ogromnej większości wypowiedzi przewija się postulat, że potrzebna jest głęboka przebudowa relacji duchowieństwo – świeccy i „traktowanie władzy w kościele jako służby”. Prawie wszyscy uczestnicy konsultacji dzielili się negatywnymi doświadczeniami w spotkaniu z Kościołem hierarchicznym w Polsce. Mówiono o „niewysłuchaniu” lub „wysłuchaniu i zignorowaniu”, „bezsilności w zetknięciu z hierarchią, poczuciu, że niczego nie można zmienić”, „o spotkaniu z murem, przez który nie można się przebić”, „o języku odklejonym od rzeczywistości” i „nasiąkniętym nienawiścią” wobec tych, którzy są „inni” (np. mniejszości seksualne, muzułmańscy uchodźcy), „celowym kłamstwie i ukrywaniu prawdy”, „zamieszaniu w politykę”, „tchórzostwie, by publicznie opowiedzieć się po stronie skrzywdzonych”, „niezdolności do skonfrontowania się z prawdą i do nawrócenia”. Postulowano usunięcie podawanych maili kontaktowych na stronach diecezjalnych kurii, ponieważ „i tak nikt z nich nie odpowiada piszącym”, a kwestie nadużyć są „rozwiązywane dopiero wtedy, gdy ujawni je prasa lub telewizja”.
Wskazano na „pychę ludzi Kościoła w Polsce” – na wywyższanie się księży przez sam fakt posiadania sakramentu święceń, niezależnie od tego, że „mają 25 lat i żadnego doświadczenia życiowego”, na styl bycia i mówienia kapłanów „nieznoszący sprzeciwu”, demonstrujący, że mają „monopol na kontakt z Bogiem” i „od nikogo już niczego się nie nauczą, bo wszystko wiedzą”; na przeświadczenie wielu świeckich katolików, że ponieważ „są wierzący”, są „kimś więcej i kimś lepszymi” od osób, które nie deklarują lub nie praktykują wiary. Zwrócono uwagę na nieuprawnione poczucie wyższości polskiego katolicyzmu nad katolicyzmem innych krajów europejskich – „Polska mesjaszem narodów”.
Kilka konsultowanych osób wyraziło przeciwną opinię, że Kościół jest „w porządku”, że „wszystko, oprócz pedofilii”, jest w nim dobre i nic nie należy w nim zmieniać.
Zauważono trudną sytuację na wsiach, gdzie istnieje np. tylko jedna parafia. Z jednej strony wśród świeckich w takich parafiach istnieje jeszcze dużo silniejszy niż w miastach „kult księdza”, z drugiej brak różnorodności sprawia, że wierni są „skazani” na jeden model duszpasterstwa, co staje się trudne w momencie, gdy z tym modelem się nie utożsamiają. Ubóstwo duchowe takich miejsc domaga się współpracy międzyparafialnej, międzywspólnotowej, a nawet międzydiecezjalnej. Wskazano, że uczestnictwo świeckich w takich parafiach jest często wyższe niż w miastach, co jednak zdaniem rozmówców wynika bardziej z przynależności do małej społeczności (np. w przygotowanie procesji Bożego Ciała angażują się często również osoby na co dzień niepraktykujące) niż z współodpowiedzialności za Kościół wypływającej z doświadczenia wiary.
Najczęściej postulowane zmiany w celu przywrócenia świeckim podmiotowości w Kościele to:
a. zwiększenie kolegialności w zarządzaniu parafią i kolegialnego sposobu podejmowania decyzji –zarządzanie parafią powinno należeć do całej wspólnoty, którą tworzą na równi świeccy i duchowni (parafianie); to parafianie powinni ustalać, kto prowadzi bieżące sprawy parafii i w jakich działaniach potrzebna jest zgoda wspólnoty; podejmowanie decyzji w sprawach parafii powinno być poprzedzone dążeniem do osiągnięcia porozumienia między zainteresowanymi;
b. wyłanianie organów kolegialnych parafii w wyniku wolnych wyborów – parafianie powinni mieć wpływ na reguły wyborcze, zasady konstytuowania się organów kolegialnych, ich władze i zasady funkcjonowania; nie powinno mieć miejsca arbitralne ograniczanie czynnego i biernego prawa wyborczego;
c. wpływ na wybór i odwołanie proboszcza i jego współpracowników – wspólnota powinna mieć możliwość zapoznania się z kandydatem na proboszcza (wikarego) i wyrażenia opinii o kandydacie; powinien istnieć czas próbny i systematyczna ewaluacja sytuacji parafii, w tym sposobu wywiązywania się duchownych ze swoich obowiązków; postulowano również wprowadzenie kadencyjności proboszcza, powtarzalnej, jeśli osoba realizuje dobrze swoje zadania oraz powrót do przedwojennej praktyki wybierania proboszcza w ramach konkursu;
d. uczestnictwo świeckich w zakresie wytyczania kierunków i priorytetów duszpasterskich – powinna istnieć konieczność uzyskania opinii parafian o proponowanych działaniach duszpasterskich, parafie powinny posiadać stałe forum w celu omawiania tematów homilii (a także innego nauczania) i zgłaszania uwag dotyczących sposobów ich głoszenia;
e. nadzór nad sprawami majątkowymi parafii – to wspólnota lub wybrani przez nią przedstawiciele (rada parafialna) powinna wyznaczać osobę lub organ odpowiedzialny za zarządzanie sprawami majątkowymi, zatwierdzać plan finansowy, udzielać absolutorium na jego wykonanie, ustalać zasady obrotu gotówkowego i kontrolować ich przestrzeganie;
f. dostęp do informacji o sprawach parafii – o majątku należącym do parafii lub zarządzanym przez nią, o stanie finansów, w tym obciążeniach ponoszonych na rzecz diecezji i Kościoła powszechnego, o planach i oczekiwaniach biskupa względem parafii;
g. otwarcie się duchownych na te możliwości uczestnictwa świeckich, jakie przewidują dokumenty kościelne – lektorat i akolitat dla świeckich mężczyzn i kobiet.
9. ROZEZNAWANIE I PODEJMOWANIE DECYZJI
W stylu synodalnym podejmujemy decyzje poprzez rozeznawanie tego, co Duch Święty mówi przez całą naszą wspólnotę. Jakie metody i procesy stosujemy w podejmowaniu decyzji? Jak je można ulepszyć? Jak krzewimy branie udziału w podejmowaniu decyzji w strukturach hierarchicznych? Czy nasze metody podejmowania decyzji pomagają nam słuchać całego Ludu Bożego? Jaki jest związek między konsultacją a podejmowaniem decyzji i jak to realizujemy w praktyce? Jakich narzędzi i procedur używamy, aby promować przejrzystość i możliwość rozliczenia? Jak możemy wzrastać we wspólnotowym rozeznawaniu duchowym?
W opinii zdecydowanej większości uczestników konsultacji katolicy w Polsce na tak postawione pytania powinni odpowiedzieć „nie wiem”. Stwierdzono, że nieznany jest tryb podejmowania decyzji, przychodzą one z góry, a świeccy nie uczestniczą w ich podejmowaniu. „Nie ma wspólnego rozwiązywania problemów i rozpoznawania woli Bożej”. Pojawiły się głosy podkreślające, że w dokumentach kościelnych są zapisy dotyczące udziału świeckich we współodpowiedzialności za Kościół, ale nie są one realizowane.
Znane są formalne struktury hierarchicznego Kościoła, ale brak transparentności uniemożliwia poznanie przebiegu poszczególnych procesów decyzyjnych. Spora grupa osób stwierdziła, że nie wierzy, aby decyzje w Kościele wypływały z „rozeznawania”. Osoby uznały, że są to kwestie ludzkie i odnoszą się do ludzkich wpływów. Choć istnieją wyjątki poszczególnych parafii, w których pracuje się w duchu synodalnym, a w niektórych diecezjach są podejmowane próby tworzenia i formowania rad parafialnych (patrz pkt. 8 Władza i Uczestnictwo), co do zasady, z punktu widzenia przeciętnego parafianina, decyzje są podejmowane w sposób, na który zwykły wierny nie ma wpływu, a także nie wie, dlaczego zostały podjęte. Lud Boży nie jest podmiotem, duchowni nie uzasadniają swoich decyzji, gdyż nie czują, że ponoszą przed świeckimi jakąkolwiek odpowiedzialność.
Znaczne grono konsultowanych wskazuje na fakt, że w środowisku ich parafii „każda aktywność, inicjatywa, nawet pogląd wymaga autoryzacji wszechwładnej osoby (proboszcza)”, co zostało uznane za „toksyczne i uwłaczające godności człowieka jako osoby”. Zdaniem rozmówców nie można oczekiwać od parafian „posłuszeństwa wobec proboszcza, który nie został w żaden sposób przez nich upoważniony do sprawowania władzy” ani nie można mówić o współodpowiedzialności w sytuacji, gdy „zawsze ta sama strona relacji posiada głos decydujący, a druga strona nie dysponuje żadnymi mechanizmami kontrolnymi, nie może skorzystać z żadnych procedur ewaluacyjnych ani zastosować norm regulujących utratę mandatu do zarządzania”. Wielu konsultowanych uważa, że w naszym kraju „współodpowiedzialność za parafie jest fikcją, bo proboszcz działa z pozycji władzy i dominacji, a świeccy z pozycji podwładnych i uległych”. Zauważono, że wiele inicjatyw, możliwości i talentów jest przez to marnowanych.
Zdecydowana większość konsultowanych stwierdziła, że nie są im znane żadne działania lokalnych kościołów ani działania Kościoła w Polsce (oprócz konsultacji synodalnych) mające na celu w najbliższej przyszłości włączenie w procesy decyzyjne osób świeckich.
Konsultowani księża stwierdzili, że sposób funkcjonowania i realna możliwość doradcza rad kapłańskich zależy wyłącznie od osobistych przymiotów i nastawienia biskupa.
Zdaniem rozmówców lepiej wygląda sytuacja w ramach konkretnych wspólnot modlitewnych
i charyzmatycznych. W szczerym poszukiwaniu woli Bożej pomaga przede wszystkim wspólnotowa modlitwa oraz jak najszersze konsultacje z członkami zainteresowanej grupy. Za ważne uznano również analizowanie zagadnień z różnych punktów widzenia oraz cierpliwe poszukiwanie zrozumienia osób o odmiennych stanowiskach. Zwrócono jednak uwagę, że wiele wspólnot również boryka się z trudnościami o podobnym charakterze do parafialnych (rozeznawanie i decydowanie tylko przez kapłana prowadzącego i wybranych liderów) lub wyzwaniami związanymi ze „zbytnim spirytualizmem i zbyt łatwym, powierzchownym interpretowaniem woli Bożej”.
Padło kilka głosów stwierdzających, że decentralizacja w podejmowaniu decyzji w postaci komisji, rad i konferencji uniemożliwia sprawne zarządzanie parafią i diecezją, naraża Kościół na wewnętrzne spory i wpływy różnych grup nacisku oraz osłabia autorytet papieża, biskupów i kapłanów.
10. FORMOWANIE SIĘ W SYNODALNOŚCI
Synodalność pociąga za sobą otwartość na zmiany, formację i ciągłe uczenie się. W jaki sposób nasza wspólnota kościelna formuje ludzi, aby byli bardziej zdolni do „podążania razem”, słuchania siebie nawzajem, uczestniczenia w misji i angażowania się w dialog? Jaka formacja jest oferowana, aby wspierać rozeznawanie i sprawowanie władzy w sposób synodalny?
Wielu uczestników konsultacji uważa, że w Polsce temat synodalności i jej praktycznych zastosowań pojawił się w świadomości wiernych, w tym księży i wielu biskupów, po raz pierwszy wraz z ogłoszeniem Synodu. Nikt z uczestników nie słyszał wcześniej o jakichkolwiek formacjach, które miałyby za zadanie pogłębić doświadczenie synodalności. Przyznano, że w niektórych wspólnotach lub parafiach zatrzymywano się nad „podążaniem razem” w kwestii misji, rozumianej jako ewangelizacja. Dialog „raczej rzadko jest praktykowany, a jeszcze rzadziej jest przedmiotem formacji, za wyjątkiem spotkań małżeńskich”.
Aby w Kościele nastąpiły zmiany w kierunku synodalności, uczestnicy konsultacji za konieczne uważają jej promocję i formację wszystkich wiernych, świeckich i duchownych, poczynając od seminariów, a kończąc na biskupach. Wskazano zarówno na potrzebę oficjalnych szkoleń, kursów, rekolekcji w duchu synodalności, jak i na stwarzanie i wykorzystanie prostych przestrzeni rozmów i spotkań z indywidualnymi osobami. Budowanie bliskich relacji między parafianami, członkami wspólnot uznano za konieczny fundament do wszelkich dalszych działań. Kilka osób zaznaczyło również, że ważne jest reagowanie na bieżąco (np. rozmowa bezpośrednio po mszy św.) na kazania księży, które zawierają treści mocno klerykalne, sprzeczne z duchem synodalności lub w których
w ogóle „coś jest nie tak”.
Duża grupa osób wyraziła pragnienie, by dobra praktyka spotkań synodalnych, zarówno parafialnych jak i diecezjalnych, była kontynuowana w przyszłości i była stałą przestrzenią wzajemnego słuchania, poznawania opinii, wypracowywania wspólnych stanowisk, podejmowania decyzji, a także budowania jedności wewnątrz Kościoła. Te same osoby wyraziły jednocześnie obawę, że po synodzie „wszystko wróci na stare tory”, „będzie jak było, tylko rozczarowanie większe”.
Niektórzy uczestnicy stwierdzili, że w Kościele w Polsce możemy raczej mówić o pojedynczych doświadczeniach, niejako „wyspach synodalności na oceanie klerykalizmu”. Są one jednak dowodem na to, że marzenie o innym Kościele jest możliwe do realizacji, jak opisuje to poniższy cytat z jednego z nadesłanych podsumowań:
„(…) Aktualnie przy realizacji SYNODU obserwowany jest całkowicie inny obraz współpracy
i współodpowiedzialności. Na szczeblu archidiecezji powstał Zespół Synodalny (duchowni i świeccy) , który bardzo szybko zorganizował spotkania z koordynatorami parafialnymi. Osoby z poszczególnych parafii szybko przejęły inicjatywę i odpowiedzialność za przeprowadzenie procesu. Funkcjonuje Sekretariat Synodu, wypełniając rolę codziennego łącznika. Zespół na bieżąco przekazuje materiały do parafii, a oddolnie
z poszczególnych parafii napływają wnioski i opisy doświadczeń. Cyklicznie, online odbywają się spotkania koordynacyjne Zespołu Synodalnego z koordynatorami. To pokazuje, jak może funkcjonować rzeczywista współpraca między świeckimi w parafiach i centralnym zespołem diecezjalnym. Ciekawa jest możliwa nauka współdziałania i korzystania z doświadczeń czerpanych równocześnie w wielu różnych parafiach”.
Zespół Synodalny Kongresu Katoliczek i Katolików
3 Komentarze
Przeczytałem. Podoba mi się. Widać obiektywizm, ujęcie różnych głosów i punktów widzenia. Nastawienie krytyczne, ale nie krytykanckie. Jasne wypunktowanie i sformułowanie najważniejszych problemów. Wiele konkretnych propozycji. Dobra robota. Wyrazy uznania i podziękowania dla Autorów. Oby z tego Odpowiedzialni wyciągnęli wnioski i przełożyli to na praktykę nowych – lepszych – form funkcjonowania Kościoła!
Podziwiam Pana Tomasza, ja będę musiał kilka razy przeczytać tą syntezę, aby znaleźć „jasne”, „ważne” i „konkretne”
Podziwiam i ja ogromny trud napisania tak wszechstronnego RAPORTU z pracy synodalnej Kongresu, choć można było ująć to krócej. Niestety, w terenie problem SYYNODu nie wygląda zawsze tak dobrze. Proboszczowie zasłaniają się ogłoszeniem kiedyś potrzeby wypełnienia banalnych ankiet na temat SYNODU, wyjaśnieniem tego słowa, opracowaniem ankiet przez radę parafialną oraz wysłaniem „opracowań” do Biskupa, co oznacza odsunięcie problematyki Synodu na poziom diecezji. Rady parafialne zaś zajęte są zwłaszcza zbieraniem podpisów na listach poparcia projektów różnych ustaw rządowych.