Niektórzy, komentując konsultacje synodalne zauważają, że najważniejsza jest możliwość wypowiadania swojego zdania i słuchania zdaniach innych. I dotyczy to zwłaszcza relacji pomiędzy duchownymi i świeckimi.
Abp Marek Jędraszewski w katedrze wawelskiej, rozpoczynając Wielki Tydzień 10 kwietnia br., bardzo przejmująco mówił o męce Pan Jezusa w odniesieniu do współczesności.
Informacja o tej liturgii jest na stronie diecezji, również można odsłuchać kazania w całości:
Abp Marek Jędraszewski: Każde kłamstwo zostanie zwyciężone – Archidiecezja Krakowska
Z wieloma tezami arcybiskupa przytoczonymi w komunikacje kurii całkowicie się zgadzam:
Każde kłamstwo – czy to będzie kłamstwo katyńskie, czy smoleńskie, czy teraz dotyczące Ukrainy – zostanie zwyciężone, bo są, Bogu dzięki, „ludzie i narody, które potrafią – nawet w czasach najtrudniejszych – wybrać wolność i obronić prawdę”.
Odwołując się do wydarzeń sprzed dwunastu lat, arcybiskup zwrócił uwagę na „kłamstwo smoleńskie”, które dzieli i nie pozwala na pojednanie w narodzie.
Ale zupełnie inaczej widzę przyczynę tego, co głęboko dzieli nas w Polsce. Przytoczę cytat, który w komunikacje kurii został pominięty (w nagraniu od ok. 16. minuty). Tak biskup krakowski definiuje „kłamstwo smoleńskie”:
„Kłamstwo, bo przecież nikt o zdrowym rozsądku nie uwierzy, że brzoza jest w stanie oderwać skrzydło wielkiego samolotu, to raczej ona powinna być ścięta, bo nikt nie jest w stanie uwierzyć, że właśnie wtedy jakimś ‘cudownym’ w cudzysłowie, sposobem zostaną zawieszone najbardziej podstawowe prawa fizyki. W to nie można uwierzyć. Ale to kłamstwo trwa”.
Moim zdaniem badanie wypadku lotniczego powinno być prowadzone przez specjalistów z zakresu lotnictwa. I pomimo mojej nieznajomości teologii chciałbym powiedzieć jako pracujący od wielu lat w dziedzinie komunikacji lądowej magister inżynier, absolwent Politechniki na kierunku mechanika i budowa maszyn, że są wypadki samochodowe ze skutkiem śmiertelnym dla ludzi po zderzeniu „mocnego” samochodu z drzewem, a nawet po zderzeniu z „małym” dzikiem, sarną czy łosiem. Arcybiskup, zajmując się „fizyką” na ambonie, niestety rujnuje swój dotychczasowy „autorytet” w dziedzinie teologii, zwłaszcza że zestawia tzw. „kłamstwo smoleńskie” z kłamstwem katyńskim czy obecną wojną w Ukrainie.
Można takie wypowiedzi naszych hierarchów pozostawiać bez komentarza, ale niestety mają one wyraźny wpływ na to, co dzieje się pośród wiernych.
W drugi dzień Wielkanocy brałem udział we mszy w jednym z kościołów diecezji warszawskiej. W liturgii było wtedy czytanie o tym, że faryzeusze opłacili żołnierzy, aby kłamali o wykradzeniu ciała Jezusa (Mt 28,8-15). Proboszcz na kazaniu powiedział: takim samym kłamstwem jak tamto na temat Jezusa jest obecnie kłamstwo, że nie było zamachu na samolot w Smoleńsku. Powiedział jeszcze dobitniej, że wiele osób, które miały wiedzę na temat tego zamachu, zginęło w tajemniczych okolicznościach na całym świecie, nawet w dalekich Indiach.
Poszedłem do proboszcza wyrazić swoje zdanie, że takie zestawienie na świątecznej mszy było dla mnie bulwersujące. Do zakrystii przyszło również kilka innych osób, które gorąco podziękowały księdzu za mówienie – ich zdaniem – całej prawdy o zamachu. Na moją przeciwną opinię wielokrotnie usłyszałem, że nie jestem Polakiem i nie mogę być katolikiem, jeżeli nie zgadzam się z faktem zamachu, a było to wyrażane krzykiem i z ogromną złością. Nikt z kilku księży obecnych w zakrystii nie reagował na te ataki na mnie.
Poprosiłem o rozmowę tylko z proboszczem bez udziału innych osób. Teraz nasza dyskusja była trudna, ale merytoryczna, obaj przedstawiliśmy swoje argumenty. Proboszcz powołał się na artykuł z katolickiego tygodnika „Niedziela” z roku 2012 (nr 25/2012 str. 32 „Tajemnicze katastrofy i tajemnicze śmierci” dostępny w Internecie). Doszliśmy również do wspólnej konkluzji, że miejsce w kościele mają również osoby, które uważają, iż nie ma wystarczających dowodów na zamach. Ksiądz obiecał, że zwróci publicznie uwagę, aby wierni nie reagowali agresją wobec tych, którzy mają inne zdanie na ten temat. Ja przyznałem, że ciąg działań władz Rosji dla niektórych osób może uprawdopodabniać tezę o zamachu w Smoleńsku.
Później, już po tej rozmowie usłyszałem opinię innego parafianina, że być może niektóre osoby po długiej pandemicznej przerwie powróciły na mszę do kościoła w Wielkanoc, ale teraz po kontrowersyjnych słowach proboszcza mogą szybko do tego kościoła już nie przyjść.
Wiem, że obraz naszych kapłanów nie jest czarno-biały, bo ten proboszcz wyniki rozmów i ankiet synodalnych umieścił na stronie internetowej, uwzględniając również głosy krytyczne wobec jego sposobu prowadzenia parafii. Jest także zaangażowany w pomoc dla uchodźców z Ukrainy.
Teraz czekam, czy usłyszę nie tylko w prywatnej rozmowie, ale w katedrze czy kościele, że mogę być Polakiem i katolikiem. Ja wiem, że mogę, bo takim się czuję.
Moim zdaniem jest to jedno z najważniejszych obecnie pytań – czy we wspólnocie katolickiej w Polsce jest nadal miejsce dla osób mających inne niż hierarchia poglądy na różne zagadnienia społeczne i polityczne. A słowa wypowiadane z ambon mają tutaj bardzo duże znaczenie. Jak zapisano w Księdze Ozeasza: „Oni wiatr sieją, zbierać będą burzę” (Oz 8,7).
2 Komentarze
Hierarcha ten od dawna ma skłonność do „wplatania” bieżących spraw politycznych (w które jak widać jest bardzo mocno zaangażowany) w szerszą narrację historyczną czy religijną – ten fatalny zwyczaj skutkuje nie tylko obniżeniem autorytetu samego Arcybiskupa, ale także Kościoła – który przecież reprezentuje. Podobnie wypowiadał się np. w kwestii zmian klimatycznych, atakując nastolatkę jako „wyrocznię” (napisałem na tych łamach krótki felieton na ten temat), czy słynnego już zestawienia „zaraz” – „czerwonej” i „tęczowej”. Wierni dostają w efekcie jakąś okropną mieszaninę spraw wzniosłych i małostkowych, prawdziwych i kłamliwych, pobożnych i przyziemnych. W końcu nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle słuchamy Pasterza, czy raczej zadeklarowanego stronnika określonych polityków, mocno skądinąd wątpliwych pod względem moralnym. Efekty są między innymi takie, jak Pan opisuje – wzmocnienie fanatyzmu (wcale nie religijnego) wśród niektórych opisanych tu wiernych, a z drugiej – dodatkowe argumenty dla tych, którzy mówią Kościołowi w Polsce „dobranoc”. Nie wiem, czy jest jeszcze ktoś, kto mógłby taką informację zwrotną Księdzu Arcybiskupowi przekazać.
Panie Witoldzie. Po Pana komentarzu wnioskuję, że nie akceptuje Pan wprowadzania spraw politycznych do kazań. Jednak uważam porównanie do szamba za zbyt mocne. Również uogólnienie dotyczące wszystkich biskupów nie jest słuszne, bo przecież w tym gronie są różne osoby. Jeżeli taki komentarz umieścimy na stronach Kongresu to może zostać on odebrany jako obraźliwy. Jeżeli chce Pan wyrazić swoja opinie o tym lub innym biskupie to proszę to sformułować w inny sposób. Pozdrawiam. Dariusz Rafał Długaszek