W odpowiedzi na to pytanie abp. Gądecki sformułował przejrzystą instrukcję. Poniżej najważniejsze jej punkty na podstawie „Listu braterskiej troski” skierowanego do przewodniczącego Konferencji Episkopatu Niemiec.
1. Zapewnić, jak bliski i ważny jest dla ciebie dany człowiek (można posłużyć się wspólną historią).
2. Używając sformułowań „w duchu chrześcijańskiej miłości” oraz „pełen braterskiej troski”, zasugerować od razu na początku, że masz się za kogoś lepszego, na razie bez szczegółów (użyteczny będzie taki eufemizm jak „chciałbym wyrazić moje głębokie zatroskanie i zaniepokojenie”).
3. Dobitnie, choć nie wprost, pokazać, że odnosisz się do niego z lekceważeniem. Można na przykład, zamiast powiedzieć, jakie zdarzenie jest przyczyną zwrócenia się do niego, odnieść się ogólnikowo do „informacji docierających ostatnio” (podanie szczegółów mogłoby wywołać wrażenie, że fakt jest na tyle ważny, aby się nim z uwagą zająć).
4. Dać do zrozumienia, że nie reprezentuje żadnej liczącej się grupy na przykład za pomocą frazy o „niektórych środowiskach” (wszak odniesienie się do rzeczywistości mogłoby niestosownie ujawnić, że stoi za nim większość, tylko akurat taka, która ci się nie podoba).
5. Pokazać, jak jest niepoważną figurą, poprzez wzięcie w cudzysłów nazwy środowiska lub postawy, która jest dla niego fundamentalnie ważna. Poprzedzić tę nazwę skrótem „tzw.”
6. Postawić adwersarzowi zarzut sprzeniewierzania się najważniejszym wartościom. Dla pozoru zastosować frazę „można odnieść wrażenie, że podstawą refleksji nie zawsze jest [tutaj nazwa wartości]”.
7. Postawić zawoalowaną (i pozornie prawdziwą) tezę, że obiekt twoich działań ma dwa wyjścia: ukorzyć się, uznając swój błąd i tym samym potwierdzić tę fundamentalną wartość albo trwać w dotychczasowej postawie i tę wartość zakwestionować, na przykład „albo będzie promieniował na cały kontynent [wartością], albo też swoją [antywartością]”. Nie od rzeczy będzie podać jakiś anegdotyczny argument z przeszłości.
8. Wykazać (koniecznie bez dowodów), że podstawą jego poglądów jest naiwność, niezrozumienie podstawowych prawd i zła wola. Służy temu protekcjonalny ton, pouczanie i przypisywanie dobrotliwych, ale szkodliwych intencji.
9. Porównać domniemane (koniecznie bez szczegółów, bo trzeba by takie domniemania uprawdopodabniać) skutki jego postawy do skrajnych przejawów zjawisk, które pozornie mają związek z jego poglądami. Jeśli broni się zdobyczami współczesnej nauki, pokazać jakiś przykład bredni wygadywanej przez ludzi z tytułami naukowymi, nawet szybko zweryfikowanych, bo któż będzie w to wnikał.
10. Wmówić, że przemawia przez niego „cierpienie na swoisty kompleks niższości” i potrzeba „bycia jak inni”. Nic tak nie działa, jak przywołanie podstawowej potrzeby człowieka, czyli akceptacji społecznej, bo przecież nikt jej nie zaprzeczy, ale też nikt nie chce być posądzony o słabość ulegania wpływowi otoczenia (szach i mat). Dobrze jest tutaj powołać się na poważany przez niego autorytet. Bez znaczenia jest kontekst wypowiedzi tego autorytetu.
11. Ojcowskim tonem wezwać, aby „nie ulegać naciskom świata ani poddawać się wzorcom dominującej kultury, gdyż może to prowadzić do moralnego i duchowego zepsucia”. Milczeniem pominąć fakt, że tradycja, którą reprezentujesz, stosuje naciski i podaje wzorce, które skutkują niewyobrażalnymi cierpieniami.
12. Nazwać jego poglądy „powtarzaniem utartych sloganów i standardowych żądań”. Niech cię nie powstrzymuje fakt, że sam czynisz to wszystko w imię „niezmiennych zasad”, których nieustanne powtarzanie uczyniłeś swoim powołaniem.
13. Pokazać dobrodusznie, ale z poczuciem wyższości, że zauważasz w nim dobrą wolę. Zneutralizuj to natychmiast, że w istocie proponuje „łatwe życie, „obsesyjne zatroskanie o swój wolny czas” albo „obniża kryteria”.
14. Kiedy nie masz kontrargumentu, przytocz wypowiedź, która sprawę „definitywnie rozstrzyga”. Najlepiej dobrze znaną i wielokrotnie przytaczaną. Możesz być pewien, że twój przeciwnik ją dobrze zna, więc poczuje się dodatkowo upokorzony.
15. Niewygodne dla ciebie poglądy zwalczaj za pomocą narzędzia: „źle to rozumiesz”. Jeśli pogląd godzi w twoje interesy, najłatwiej zmienić znaczenie słów. Czujesz, że można ci zarzucić karierowiczostwo – nazwij to misją (choć zrobiłeś karierę); zarzucają ci dominację – nazwij to „pokorną służbą” (choć sprawujesz władzę i okazują ci posłuszeństwo). Dyskryminację można nazwać „różnicą ról” albo „komplementarnością”. Wywieranie presji w kierunku wywołania braku zaufania do postrzeganego obrazu rzeczywistości taką, jaką ona się jawi podmiotowi, niektórzy nazywają nowomodnie jakimś tam „gaslightingiem” i uważają za formę psychologicznej manipulacji, ale nie słuchaj ich.
16. Dobrze jest obciążyć sumienie delikwenta winą za zerwanie relacji (sformułowanie o „sianiu zamętu” jest bardzo wygodne). Jeszcze raz zasugerować jakieś jego podstawowe braki, niewierności, odstępstwa, nieokreślone wady moralne, szkodliwość postawy. Przypomnij jednak jeszcze, że nie masz wątpliwości co do jego dobrej woli (to nic, że w ten sposób go obrażasz, mając za skończonego gamonia).
17. Nie zapomnij zakończyć swojej wypowiedzi „wyrazami głębokiego szacunku i braterskim pozdrowieniem”. Masz go z głowy.
12 Komentarzy
Niezwykle celne uwagi.
Kiedyś prezes mówił o gorszym sorcie, ja mam wrażenie, że po śmierci kardynała Macharskiego pozostał drugi sort biskupów (no może z kilkoma wyjątkami).
Powyższy tekst uświadamia nam, jak ważny jest język, którego używamy w komunikacji między sobą. Jego forma i treść musi być poddawana nieustannej ocenie, inaczej staje się on dla nas niezrozumiały lub po prostu martwy. W moim przekonaniu, to nie zmiany kulturowe są główną przyczyną sekularyzacji ale właśnie nieadekwatny do tych zmian stosowany język.
Andrzeju, język owszem jest bardzo istotny, ale jeszcze ważniejsza jest postawa. Z uwag Pana Dariusza Kubaszewskiego jasno wynika, że zły język bierze się z złej postawy, w której brakuje pokory – to inni są „moralnie zepsuci”, my jesteśmy wzorem cnót. Czyżby takich właśnie przykładów nie przytaczały Ewangelie? Na marginesie mam wrażenie, że Kongres (a także inicjatywy synodalne) zaczynają być przez wielu biskupów i duchownych traktowane podobnie jak adresat przytaczanego listu.
Tekst Darka jest krytyką. Powinien więc być napisany zgodnie z zasadami krytykowania, które już były przedyskutowane w grupie „Język Kościoła”. Oto niektóre z nich, z pytaniami odnośnie do tekstu Darka:
1. Zanim skrytykujesz, sprawdź, czy dobrze rozumiesz. W związku z tym pytanie: co jest istotną treścią listu abpa Gądeckiego; czy odnosi się on do postawy biskupa Bätzinga (upomina go i poucza co ma zrobić) czy też pisze „o słuszności tez stawianych przez niektóre środowiska Kościoła katolickiego w Niemczech”? List mówi o biskupie czy o problemach i zjawiskach w Kościele niemieckim?
2. Zanim skrytykujesz, zacznij od pozytywów. Czy nic dobrego nie ma w liście arcybiskupa? Czy będzie miał wyłącznie złe skutki?
3. Zastanów się, jak osoba krytykowana zareaguje na twoją krytykę. Jakie uczucia, myśli i pragnienia wywoła ta krytyka u abpa Gądeckiego, jeśli ją przeczyta?
4. Staraj się mówić prawdę w miłości. Czy w tekście Darka widać szacunek dla krytykowanego?
Na pewno pozytywne jest to, że Darek podejmuje krytykę i że w niektórych przynajmniej kwestiach ma rację. To, że abp Gądecki potrzebuje krytyki, jest oczywiste, ponieważ każdy jej potrzebuje. Ale czy właśnie takiej?
„2. Zanim skrytykujesz, zacznij od pozytywów.” – zanim zrobisz rachunek sumienia zacznij od pozytywów, zanim wyznasz grzechy przedstaw swoje zasługi. Podobnie o. Zięba przed wszystkim widział pozytywne strony działań Pawła M., podobnie zwierzchnicy ks. Dymera przez 25 lat widzieli pozytywy jego działań.
„3. Zastanów się, jak osoba krytykowana zareaguje na twoją krytykę …” – to jest zupełne kuriozum
„4. Staraj się mówić prawdę w miłości.” – na przykład 2×2 w „miłości” może być 5
Punkty 2-4 mogą być słuszne w przypadku małego dziecka kiedy aspekt wychowawczy może być najważniejszy, a miłość przejawia się w tym, że nie jest ono pozostawione samo z „problemem”. Ale w przypadku dorosłego abp. Gądeckiego?
Drogi Tomku,
jeżeli masz wątpliwości, czy właśnie takiej krytyki abp Gądecki potrzebuje, to odpowiem tak: Po opublikowaniu tekstu Dariusza na stronie www umieściłam tekst na facebookowej stronie Kongresu i włączyłam promocję. Promocja rozpoczęła się szybko, a po jakiejś godzinie post zniknął ze strony. Ponieważ jestem dość uparta, ponowiłam ten manewr z podobnym skutkiem. Miłosierdzie podpowiada mi, że na Facebooku dwukrotnie wystąpił nietypowy błąd techniczny, ale rozsądek i doświadczenie podpowiada, że chodziło raczej o celowe działanie ze strony kogoś zainteresowanego zniknięciem tekstu. A skoro komuś zależało na zniknięciu tego posta, musiał docenić jego wartość i siłę oddziaływania. Precyzja, spójność i ascetyczność tego tekstu poraża. Tak, właśnie takiej krytyki potrzebuje abp Gądecki i w ogóle Kościół w Polsce. Krytyki, która obnaża mechanizmy manipulacji dokonywanych przez kościelną hierarchię. Krótko, jasno i w punkt.
A teraz co do postulatów grupy „Język w Kościele”, które są niewątpliwie bardzo słuszne jako pewien postulat wychowawczy czy cywilizujący, ale mogą też skutecznie sparaliżować zdolność wypowiedzi. Jeżeli o mnie chodzi, to chętnie wykorzystałabym je w pracy z licealistami, ale już studentom, zwłaszcza zdolniejszym, nie miałabym odwagi ich przedstawić, żeby ich nie obrazić.
Ad 1. „Zanim skrytykujesz, sprawdź, czy dobrze rozumiesz”. Polecam zwłaszcza pkt 15 w tekście Dariusza – tam jest pokazany manipulacyjny potencjał tego postulatu, wykorzystywany zresztą nie tylko w Kościele.
Ad 2. „Zanim skrytykujesz, zacznij od pozytywów”. Zgoda, to znakomita zasada przy ocenie wszelkich prac i wypowiedzi. Tekst Dariusza nie jest jednak prostą recenzją, a obnażeniem i odwróceniem manipulacyjnych mechanizmów, zastosowanych w „Liście braterskiej troski”. Inaczej mówiąc, w „Liście…” nastąpiło odwrócenie kota ogonem, a Dariusz zadał sobie trud, aby temu kotu przywrócić włąściwą pozycję. I samo w sobie podjęcie się tego trudu jest już pozytywem.
„Czy nic dobrego nie ma w liście arcybiskupa? Czy będzie miał wyłącznie złe skutki?” Otóż z sygnałów, które do mnie dochodzą, ten list głęboko poruszył wiele osób i skłonił je do krytycznego myślenia. A to już bardzo duże dobro – choć niestety raczej niezgodne z zamierzeniami autora.
Ad 3. „Zastanów się, jak osoba krytykowana zareaguje na twoją krytykę.”
Otóż reakcją na krytykę bywa z reguły złe samopoczucie krytykowanego, a jest ono tym gorsze, im krytyka bardziej trafna. A im wyższą publiczną funkcję pełni krytykowany, tym bardziej nieprzyjemne mogą być następstwa dla krytykującego. Tyle w temacie.
Ad 4. „Staraj się mówić prawdę w miłości”. Nie, nie będę się tutaj natrząsać z miłości, bo w przeciwieństwie do jednego z poprzednich komentatorów uważam, że 2×2 w miłości równa się 4, przynajmniej w używanym przez nas powszechnie dziesiętnym układzie liczbowym. Ale nie mylmy, proszę, miłości z sentymentalizmem. Miłość to także dokonywanie z chirurgiczną precyzją bolesnych operacji, jeżeli tego wymaga dobro osoby darzonej miłością. A szacunek oznacza między innymi, że dużo oczekujemy, wiele się spodziewamy od osoby darzonej szacunkiem, stawiamy jej wysoko poprzeczkę. Jeśli ktoś tych oczekiwań nie spełni, mamy mu to za złe i krytykujemy. Brak szacunku oznacza brak wymagań, a także brak nadziei, że cokolwiek da się zmienić na lepsze. Do tego etapu tutaj raczej nie doszliśmy…
Zatrzymuję się tu bardziej szczegółowo nad zasadami krytykowania, które przywołujesz, Tomku, bo czasy są takie, że wszyscy się radykalizujemy i może warto byłoby także zradykalizować czy urealistycznić te zasady. Zadanie nie tylko dla grupy „Język w Kościele”.
Droga Małgorzato, bardzo dziękuję za rzeczowy, spokojny, merytoryczny komentarz. Wypowiedź „jednego z poprzednich komentatorów” taka nie była, dlatego w ogóle na nią nie odpowiadałem. Twój tekst porusza wiele tematów wymagających obszerniejszego omówienia, np. tego, czy można biskupa Gądeckiego nazwać manipulatorem.
Ale skupię się tylko na zasadach krytykowania. Wychodząc od normy: „traktuj innych tak, jak sam chcesz być traktowany”; zapytam: jak chcesz być krytykowana, a jak nie? Jaka krytyka pomogłaby Ci zastanowić się nad swoim postępowaniem, a jaka przeszkodziła? Jak krytykować, aby krytykowanego skłonić do zmiany? Jakieś zasady tu istnieją i chcę je ustalić. Kwestionujesz podane przez mnie zasady. Jakie proponujesz inne? Pozdrawiam.
Tomku, co do sposobu krytykowania, to odpowiem tylko, jaki sposób krytyki mnie osobiście najbardziej odpowiada: krótko, inteligentnie i konkretnie; w odniesieniu do skutków/rezultatów moich działań, a nie do odczuć krytykującego; bez dużych kwantyfikatorów („wszyscy”, „każdy”, „nikt”, „zawsze”, „nigdy” itp.), które uważam za poważnych grzech i staram się ich unikać; argumentacja oparta na liczbach, jeżeli to, co robię, jest przeliczalne. Myślę, że najłatwiej mi przyjąć krytykę, a nawet jakoś zmienić się pod jej wpływem, gdy po pierwsze, ufam, że krytykujący wie, o czym mówi, gdy uznaję go za fachowca, znawcę tematu itp.; po drugie, gdy krytykujący pozostawia mi wolność, tzn. nie straszy, nie szantażuje i w żaden inny przemocowy sposób nie wymusza decyzji o zmianie. Ale to takie moje osobiste zwierzenia i preferencje, nieroszczące sobie prawa do ogólnych zasad.
Jeśli chodzi o nurtujące Cię pytanie, czy abp. Gądeckiego można nazwać manipulatorem, zacznijmy od słownikowej definicji manipulacji. Otóż według „Słownika języka polskiego” PWN manipulacja to „wykorzystywanie jakichś okoliczności, naginanie lub przeinaczanie faktów w celu udowodnienia swoich racji lub wpływania na cudze poglądy i zachowania”. Tekst Dariusza pokazuje, że w „Liście braterskiej troski” takie właśnie postępowanie miało miejsce. Quod erat demonstrandum.
Aby jednak uspokoić trochę Twoją wrażliwość, przypomnę, że każdy człowiek jest w mniejszym lub większym stopniu manipulatorem, a jeśli ktoś twierdzi, że nim nie jest, to albo stracił kontakt ze sobą, albo jest manipulatorem do kwadratu.
Sztuka skutecznego krytykowania i upominania jest sztuką trudną, ale bardzo ważną, którą Kongres musi opanować, jeśli chce mieć pozytywny wpływ na Kościół. Dlatego warto m.in. przeanalizować czy tekst Darka spełnia wymagania postawione w komentarzu Małgorzaty.
A jeśli chodzi o definicję manipulacji, to w wykorzystywaniu okoliczności w celu „udowodnienia swoich racji lub wpływania na cudze poglądy i zachowania” nie ma nic złego. A jaki fakt abp Gądecki nagiął lub przeinaczył?
Swietny tekst. Zazdroszcze autorowi umiejetnosci „przywracania kotu wlasciwej pozycji”, jak to pieknie ujela Pani Malgorzata. Dziekuje za otwarcie mi oczu na cale mnostwo mechanizmow manipulacji.
Dziękuję autorowi tekstu za wysiłek, który wniósł, aby wykazać, że – niemieckiego biskupa nie należy pouczać, zaś polskiego biskupa pouczać nie tylko wolno, ale należy. Zrobił to w stylu dziennikarza będącego na usługach poprawności politycznej, gdzie co jest dobre, a co złe to – my wiemy i już o tym nie musimy dyskutować, ważne, aby ośmieszyć. Zadziwia także poparcie jakie ten tekst otrzymał od sporej grupy osób.
Tymczasem list ks. arcybiskupa Gądeckiego zawiera konkretne i ważne pytania, problemy, do którym autor mógłby się odnieść, a nie czyni tego. Jak to rozumieć? Ma Pan jakieś argumenty, by stwierdzić, że to, o czym pisze ks. arcybiskup jest pozbawione sensu i znaczenia?
Niezależnie jednak od wszystkiego, czy ma Pan argumenty czy nie, powinien Pan przeprosić ks. arcybiskupa Gądeckiego za swój tekst, który odbieram jako wyraz pogardy dla Prawdy.