Tezy do dyskusji w grupie „Edukacja katolicka”
1. Każda edukacja ma w sobie pewien element przemocy. Chodzi przecież o to, aby natrafiając często na spory naturalny opór, dostosować dziecko czy młodego człowieka do społecznych oczekiwań grupy, aby narzucić akceptowane przez społeczność wzorce, zachowania i sposób myślenia. Warto dodać, że ten proces jest ostatecznie korzystny nie tylko dla społeczności, ale także dla jednostki, która tracąc być może coś ze swojej wyjątkowości, zyskuje świadomość kulturowego i społecznego wymiaru swojego istnienia, a w dalszej kolejności także poczucie właściwego umiejscowienia w świecie. Takim zabiegiem nieobojętnym dla osobowości ucznia jest również kształtowanie jego tożsamości jako katoliczki czy katolika. Prawidłowo przeprowadzony proces kształtowania tożsamości katolickiej nie powinien być dla ucznia doświadczeniem traumatycznym, a jednak pozostawiać na tyle silne ślady, aby ukształtowana w procesie katolickiej edukacji osoba zachowała identyfikację z katolicyzmem mimo późniejszych nieuchronnych kryzysów religijnych czy aksjologicznych.
2. Podstawowym obszarem kształtowania katolickiej tożsamości powinna być pomoc w wytworzeniu trwałej relacji z Bogiem. Tutaj nie wolno zapominać, że sfera wiary należy do najbardziej intymnych obszarów ludzkiej osobowości i dlatego szczególnie łatwo o zranienie. Katecheta zatem powinien zdawać sobie sprawę z napięcia, jakie istnieje pomiędzy niepowtarzalną jednostkową wrażliwością każdego ucznia, a faktem, że religijność realizuje się zawsze we wspólnocie. Więź z Bogiem jest jednak najważniejsza nie tylko ze względów aksjologicznych, ale też praktycznych: to właśnie ona pozwala zachować związek z grupą wyznaniową czy instytucją Kościoła mimo poważnych i uzasadnionych zastrzeżeń co do ich funkcjonowania. Jeżeli ktoś identyfikuje się jako umiłowane dziecko Boga, uczeń Jezusa itp., to jest większe prawdopodobieństwo, że pozostanie przy swojej wspólnocie religijnej, podejmując może również konstruktywne działania na rzecz jej naprawy.
3. Drugi obszar to ukształtowanie takiego rozumienia relacji człowiek-człowiek, jakiego zgodnie z nauczaniem Ewangelii oczekujemy od katoliczki i katolika. Im dalej od abstrakcyjnej miłości bliźniego, tym lepiej. Z jednej strony chodzi o uwrażliwienie uczniów na przypadki potrzeb innych ludzi zwłaszcza w najbliższym otoczeniu, omówienie możliwych form pomocy i wskazanie związku tych działań z ewangelicznymi zasadami. Z drugiej strony należy rozbudzać w uczniach świadomość przynależności do katolickiej wspólnoty i zachęcać ich, aby poczuli się za nią odpowiedzialni poprzez podjęcie konkretnych zadań dla jej dobra (np. przygotowanie oprawy muzycznej, dekoracji, okolicznościowego spotkania, posprzątanie itp.).
4. W tym kontekście warto wspomnieć o właściwym przedstawianiu zależności między „swoimi” i „obcymi”. Oznaką prawidłowo ukształtowanej tożsamości grupowej (w tym także katolickiej) jest satysfakcja z przynależności do grupy i chęć współdziałania z jej innymi członkami, czyli „swoimi”. Niestety, tutaj pole do nadużyć jest szczególnie szerokie, gdy grupa dla niektórych przynajmniej członków staje się środkiem do zaspokajania własnych deficytów osobowościowych. Stąd powstaje znane choćby z rzeczywistości polskiego Kościoła zjawisko narcystycznego utożsamiania się z grupą. Jego przejawy to z jednej strony strach przed „obcymi” czy postawa męczenników zamkniętych w oblężonej twierdzy, a z drugiej strony zachowania poniżające osoby spoza wspólnoty, aroganckie i agresywne. Tego typu postaw nie tylko nie wolno powielać, ale należy uczniów na nie uwrażliwiać, wyjaśniając mechanizmy ich powstawania.
5. Trzeci wreszcie obszar kształtowania katolickiej tożsamości to wprowadzanie uczniów w świat katolickiej symboliki: zapoznawanie ze Starym i Nowym Testamentem, z tradycją i organizacją Kościoła, z zasadami liturgii, a także ze sztuką, literaturą czy filozofią o katolickich i ogólniej chrześcijańskich korzeniach. Ważne, aby w tym przekazie zachować odpowiednią równowagę między elementem emocjonalnym a intelektualnym. To emocje poruszają, budzą zainteresowanie, bez nich mamy do czynienia z suchym i nudnym nagromadzeniem faktów. Intelektualna oprawa natomiast pozwala uporządkować różne zachwyty i niesmaki, i nadaje im swoisty ciężar, pozbawiając naturalnej ulotności. Inny ważny aspekt tego zagadnienia to kształtowanie katolickiej tożsamości poprzez kontakt z symboliką innych religii. Wymaga to od katechetów solidnej wiedzy religioznawczej, a także wrażliwości na to, by przedstawiając „swoje”, nie deprecjonować „cudzego”.
6. W procesie kształtowania pożądanych przez grupę cech osobowościowych i zachowań, a co za tym idzie, tożsamości grupowej stosowane są różnorodne metody i techniki, m.in.: zabawa, naśladownictwo, przekaz słowny, stymulowanie odpowiednich doznań, eksperymenty, nagrody i kary. Ważne, aby dobór środków był adekwatny do sytuacji i tematu, a także dostosowany do wieku uczniów dzięki uwzględnieniu osiągnięć psychologii rozwojowej.
7. Mówiąc o kształtowaniu katolickiej tożsamości, nie sposób pominąć społecznych przemian, w jakich przyszło nam uczestniczyć. Coraz wyraźniej widać, że polskie społeczeństwo staje się bardzo zróżnicowane pod względem religijnym i światopoglądowym, coraz więcej mamy kontaktów z ludźmi innych narodowości i kultur. A to oznacza, że tradycyjne, kolektywne formy religijności, zinstytucjonalizowane w ramach Kościoła katolickiego tracą nieodwołalnie na znaczeniu. Czy się to komuś podoba, czy nie, z doświadczeń innych krajów wiemy, że w wielokulturowym społeczeństwie przewagę uzyskują indywidualne wybory religijne i bardziej zindywidualizowane, choć niekoniecznie samotnicze formy religijności. I na te wybory katecheci powinni przygotowywać już dziś katolików drugiej połowy XXI wieku.
8. Kształtowanie katolickiej tożsamości w ramach katechezy nie może być oczywiście osobnym punktem programu, na który zostałaby przeznaczona określona ilość godzin. To nieustanny proces, który zaczyna się już w przedszkolu, a nie kończy na pewno wraz z ukończeniem szkoły średnie czy studiów. Przy każdym spotkaniu z dziećmi i młodzieżą katecheta powinien mieć świadomość, że towarzyszy w tym procesie i w dużej mierze ma możliwość sterowania nim. Uznając ważność tego procesu, warto przeanalizować błędy w tej dziedzinie z nieodległej katechetycznej przeszłości. Myślę, że nie tyle przeniesienie katechezy z salek parafialnych do szkół, ile właśnie te błędy zadecydowały o masowym zjawisko porzucania lekcji religii i Kościoła przez młodzież.
Podczas następnego spotkania, 19 sierpnia o godz. 18, grupa „Edukacja katolicka” podejmować będzie zagadnienie budowania katolickiej tożsamości w ramach katechezy. Członkowie odpowiedzą sobie między innymi na pytania o to, jak powinien wyglądać ten proces, jak może wpływać na młodego człowieka, jakie są najczęstsze błędy i zagrożenia oraz dokąd powinien on prowadzić. Zastanowią się także, czy w ogóle jest coś takiego jak nauczanie tożsamości katolickiej i jaki powinien być jego zakres. Serdecznie zapraszamy wszystkich chętnych do dołączenia do spotkania oraz zaangażowania się w prace tej grupy.
3 Komentarze
1. Edukacja nie jest przemocą.
2. Korzyść nie może usprawiedliwić przemocy.
3. Katecheza nie jest w stanie i nigdy nie będzie w stanie budować relacji człowieka z Jezusem.
4. Celem katechezy jest wyjaśnienie młodemu człowiekowi treści Objawienia Bożego.
5. Reakcja młodego człowieka na Objawienie Boże jest wolnym wyborem i nie wynika z uczestnictwa w katechezie, ta bowiem jedynie może przedstawić ofertę Bożą dla młodego człowieka.
W praktyce oznacza to, że katecheza powinna być:
1. Oparta na Biblii.
2. Zawierać ostrzeżenia przed błędami doktrynalnymi.
3. Obsesyjnie powracająca do kerygmatu.
Panie Mateuszu,
zgadzam się z Panem, że edukacja nie jest przemocą, ale jak napisałam, ma w sobie pewien element przemocy. To jednak spora różnica.
ale, ale… Czy na pewno katecheza, jaką Pan proponuje, nie byłaby przemocowa? Pisze Pan o potrzebie obsesyjnego powracania do kerygmatu. Otóż obsesyjne działania, jakiekolwiek by były, są co najmniej sprawianiem otoczeniu dużego dyskomfortu. W edukacji obsesyjne powracanie do pewnych wątków określa się potocznie jako wbijanie do głowy i to już chyba każdemu kojarzy się z przemocą jednoznacznie.
Co do kerygmatu, to oczywiście powinien on stanowić podstawę katechezy. Konieczny jest jednak taki przekaz, który będzie łączył kerygmat z codziennością ucznia. To nie może być abstrakcyjny zestaw formułek, kolejny materiał, który trzeba zakuć, zdać i zapomnieć, aby przetrwać w szkolnej rzeczywistości.
Zgadzam się całkowicie, że katecheza nie jest w stanie i nigdy nie będzie w stanie budować relacji człowieka z Jezusem. Dlatego napisałam, że powinna pomagać w wytwarzaniu trwałej relacji z Jezusem, a także z Ojcem i Duchem św. Bo my jako ludzie możemy tylko pomagać łasce. Ale to i tak wielka dla nas odpowiedzialność i niełatwe zadanie.
Zgadzam się również, że katecheza może tylko przedstawiać ofertę Bożą. Dlatego postuluję, aby katecheci przygotowywali młodzież do religijnych i światopoglądowych wyborów, przed którymi nieuchronnie stawia wielokulturowe społeczeństwo.
Zgadzam się, że katecheza powinna być oparta na Biblii. W przypadku chrześcijańskiej katechezy nie ma chyba zresztą innej opcji. Kwestią dyskusyjną może być natomiast ustalenie proporcji między zapoznawaniem uczniów z biblijnym przekazem i z tradycją czy historią Kościoła.
Mój zdecydowany sprzeciw, a w każdym razie bardzo duży niepokój budzi jednak Pana stwierdzenie, że katecheza powinna zawierać ostrzeżenie przed błędami doktrynalnymi. To tak, jakby uczyć matematyki pokazując, do jak straszliwych konsekwencji może doprowadzić niewłaściwe wykonywanie arytmetycznych obliczeń albo zamiast trenować ucznia w dowodzeniu logicznych twierdzeń, zapoznawać go z zestawem typowych niepoprawnych rozumowań…
Myślę, że katecheza sensu stricte nie jest wystarczającym środkiem do kształtowania katolickiej tożsamości dzieci, młodzieży, czy dorosłych katolików pogłębiających swoją wiarę. Jak Pani zauważyła pod koniec artykułu, katecheza w dotychczasowej formie nie sprawdziła się. Moim zdaniem tym błędem (albo matką wszystkich błędów w tym temacie) było sprowadzenie katechezy do roli kolejnego szkolnego przedmiotu, w którym zdobywa się wiedzę i zalicza się jej znajomość na ocenę.
Moim zdaniem katecheza powinna być częścią szerzej rozumianej drogi formacji młodych katolików, która powinna obejmować nie tylko katechezę (nauczanie), ale też prowadzenie ich we wdrażaniu usłyszanych treści w życie (nauka modlitwy i otwierania się na głos boży na modlitwie osobistej, czytanie Pisma Świętego i rozumienie go, wprowadzenie w sakramenty, w tym szczególnie w Eucharystię itp.). Teoretycznie powinni to robić rodzice, ale nie wszyscy (obawiam się, że w obecnym społeczeństwie mniejszość) się do tego garnie. Wreszcie trzeci aspekt, to dzielenie się usłyszanymi treściami w życiu, możliwość zadawania pytań, dyskusji. Dzieję się to chyba obecnie sporadycznie i w niewielkim zakresie (czasem są pytania do katechety na lekcji, czasem jakaś skrzynka pytań podczas rekolekcji).
W podobnym stylu odbywała się moja formacja we wspólnocie i myślę, że był to bardzo dobry sposób na przyswojenie sobie treści religijnych, lepsze ich zrozumienie i wprowadzenie ich w życie. Nad naszym dzieleniem oczywiście czuwał animator.
Zdaję sobie sprawę z tego, że trudno jest przełożyć taki typ formacji na cały Kościół na szczeblu państwowym, czy powszechnym, nie mniej jednak może warto podjąć dyskusję na temat jak zmienić katechezę (formację) w taki sposób, by rzeczywiście można było mówić o kształtowaniu tożsamości katolickiej i wchodzeniu głębiej w życie chrześcijańskie?