KONGRES Katoliczek i Katolików

Kongres dla uchodźców

Wyciągnięta otwarta dłoń. Jak jest niesiona pomoc dla uchodźców?

Wyciągnięta otwarta dłoń. Jak jest niesiona pomoc dla uchodźców?

Pomimo kilkunastu tysięcy żołnierzy, policjantów i strażników granicznych, którzy pilnują linii granicznej, codziennie wywożąc złapanych migrantów i uchodźców za linię zasieków, nadal na polskiej ziemi ukrywają się przerażeni ludzie, którzy pilnie potrzebują naszej pomocy.

O tym, w jakim stanie fizycznym i psychicznym są ci ludzie i jak jest im niesiona pomoc, nie ma informacji w państwowych mediach. Można dowiedzieć się, co się dzieje, dopiero rozmawiając z mieszkańcami strefy przygranicznej i wolontariuszami lub czytając ich relacje w mediach społecznościowych.

W strefie stanu wyjątkowego pomagać mogą tylko mieszkańcy. Organizacje humanitarne nie są tam dopuszczane, nawet takie jak PCK czy Caritas, nawet pomimo apeli biskupów.

Kilka tygodni temu mieszkańcy Białowieży, Białorusini i Polacy, którzy pomagali już wcześniej, powołali Białowieską Akcję Humanitarną. Oto fragment ich Listu otwartego do Prezydenta i Premiera RP:

Nie kwestionujemy potrzeby obecności wojska i innych służb na terenie pogranicza, gdyż inicjowany przez białoruski reżim napływ ludzi nielegalnie przekraczających granicę z pewnością wymaga adekwatnych i stanowczych działań. … Doceniamy również wysiłki służb czuwających przy zabezpieczaniu naszych granic, tym bardziej że muszą konfrontować się z licznymi prowokacjami ze strony białoruskiej. …

Z chwilą jednak, gdy piszemy nasz apel, mają tu miejsce również zdarzenia i zjawiska, które w Polsce niespotykane były od ponad siedemdziesięciu lat, które zaliczyliśmy już do czasu przeszłego. Zjawisk tych nie rozumiemy, nie umiemy dostosować się do nich i wobec nich nie umiemy pozostać obojętni.

Niedaleko naszych domów, w nadrzecznych trzcinowiskach, ojciec trójki dzieci próbuje ochronić je przed nocnymi przymrozkami. Jedno z dzieci, trzyletni chłopiec, jest chory, ma problemy żołądkowe, przypuszczalnie od picia brudnej wody, niestety nie ma pieluch i ubrań na zmianę. Cała czwórka spędza noc w brudnych i mokrych ubraniach. W lesie leży kobieta z cukrzycą, od tygodni niemająca dostępu do leków. Nie może wstać. Mąż próbuje leczyć ją potajemnie zdobywanymi lekarstwami, dnie spędzają ukryci w gęstych krzewach na skraju wsi. W nadrzecznym lesie, na mokrej ziemi siedzi czternastoletni chłopiec. Stopy ma okropnie spuchnięte, nie może iść, spodnie i buty ma całkowicie mokre. Obok leży jego matka, jest nieprzytomna. Przypadkowi świadkowie, mieszkańcy strefy, wynoszą ją własnymi siłami z bagien, gdzie nie zajrzą żadne służby. Przy moście nad rzeką ukrywa się kilka rodzin z dziećmi, chowają się głębiej w pokrzywach, gdy sąsiednią drogą przejeżdża samochód. Część z ukrywających się osób nie ma butów, od kilku dni idą lasem boso przy temperaturze spadającej nocą poniżej zera. W lesie błąka się samotnie starsza kobieta z wyraźnymi oznakami demencji, nie bardzo rozumie, w jakiej sytuacji się znalazła. Ma ze sobą jedynie damską torebkę. W powiatowym szpitalu leży kobieta, która odchodzi od zmysłów, bo jej pięcioletni syn został gdzieś w lesie. Nie wie gdzie, nie wie, czy ktoś z nim jest. Nocami do domów podchodzą grupy przerażonych ludzi, szukają pomocy, błagając by nie wzywać policji.

To sceny, których jesteśmy świadkami i za których autentyczność ręczymy, zaznaczając równocześnie, że to jedynie kropla w morzu dramatu mającego miejsce każdego dnia tuż obok naszych miejscowości….

Tymczasem stosowana jest przez polskie służby okrutna procedura push-backu, polegająca na wyszukiwaniu, wyłapywaniu i wywożeniu schwytanych uchodźców z powrotem na białoruską stronę, gdzie ich życie będzie ponownie zagrożone. Jest to działanie nieludzkie – skoro nie ma wątpliwości, że białoruski reżim jest wobec uchodźców okrutny, dlaczego polskie służby – by ująć rzecz przenośnią, którą każdy Polak powinien zrozumieć – odstawiają tych uciekinierów wprost pod bramę Obozu?”

Przy pomocy gminy i Caritas stanął w Białowieży namiot nadziei. Wszyscy chętni mogą tam pobrać ubrania i jedzenie, aby przekazać je potrzebującym. Niosący pomoc mieszkańcy po prostu idą do lasu albo chodzą drogami wokół swoich domów i tam spotykają przestraszonych, wygłodzonych i wychłodzonych ludzi. BAH organizuje i prosi również o pomoc dla szpitala w Hajnówce oraz ośrodków pomocy społecznej w regionie, ponieważ obecny kryzys radykalnie pogorszył sytuację tych instytucji.

Cały apel i informacje o Białowieskiej Akcji Humanitarnej można znaleźć na fb:

https://www.facebook.com/Białowieska-Akcja-Humanitarna-103160258861314/

Poza strefą stanu wyjątkowego pomagają wolontariusze kilkunastu różnych organizacji, które stworzyły Grupę Granica. Najczęściej dostają oni tzw. pinezeki (lokalizację migrantów) od rodzin zaginionych. Wtedy organizowana jest zwykle długa wyprawa do lasu, aby donieść jedzenie i suche obranie.

Przykładowy raport z ich interwencji:

„Tę kurdyjską rodzinę spotkaliśmy razem z Medycy na granicy w nocy 11/12 listopada. Trójka dzieci, najmłodsze ma 3 lata, starsze 5 i 11. Byli wypychani już 15 (!) razy z powrotem na Białoruś. To tygodnie zimna, strachu, koszmaru przemocy ze strony białoruskich i polskich funkcjonariuszy.

Niewiele mogliśmy zrobić. Przekazać jedzenie, ogrzać, udzielić podstawowego wsparcia. Pomóc w ubieganiu się o ochronę międzynarodową. Niestety nie zdążyliśmy – dzień później cała rodzina została przez Straż Graniczną wywieziona w stronę granicy z Białorusią. Znów.”

Można zobaczyć tę rodzinę uchodźców na nagraniu:

https://www.facebook.com/grupagranica/videos/196573299310952

Niestety ci Kurdowie razem z dziećmi zostali wywiezieni po raz szesnasty na Białoruś pomimo tego, że pisemnie złożyli wnioski o ochronę w Polsce. Po raz kolejny przez polskie władze zostali narażeni na przemoc białoruskich służb oraz na dalsze cierpienie.

Jeden z punktów w ramach Grupy Granica jest prowadzony przez Klub Inteligencji Katolickiej z Warszawy. Jak sami mówią członkowie KIK, jest to ich odpowiedź na głos Kościoła wzywający do pomocy migrantom i uchodźcom. W punkcje poza strefą stanu wyjątkowego dyżurują 24h na dobę wolontariusze, aby wtedy, gdy potrzeba, iść i nieść pomoc. Według informacji prezesa KIK ten punkt w okresie od 15 października do 24 listopada br. podjął 68 interwencji, udzielając pomocy 428 osobom, z których najmłodsza miała cztery miesiące, a najstarsza 65 lat. Jak podkreślają wolontariusze, żadna z tych osób nie była agresywna.

O działalności Grupy Granica informacje podaje również Katolicka Agencja Informacyjna:

W tej sytuacji nadal, tak jak przedstawiciele Kościoła, apelujemy do polskich władz o dopuszczenie w pobliże granicy organizacji humanitarnych oraz o przyjmowanie i rozpatrywanie wniosków o ochronę międzynarodową składanych przez migrantów. Również każdy z nas – oprócz podpisywania apeli – może pomagać poprzez wsparcie działania Białowieskiej Akcji Humanitarnej, Grupy Granica czy też innych organizacji.

O autorze

Dariusz Rafał Długaszek

Od wielu lat staram się być mężem i ojcem. Zawodowo jestem inżynierem. Mieszkam w diecezji krakowskiej.

2 Komentarze

    To ckliwe historie, lecz nie przypuszczam, aby wszystkie one były fałszywe, aczkolwiek tylko osoba niezwykle naiwna, albo upośledzona uwierzy np. w opowieść o imigrancie, który płynął sześć dni nadgraniczną rzeką w ciągu dnia, w lodowatej wodzie, w nocy wychodził na brzeg mokry i zmarznięty, kładł się na gołej ziemi, nie zapalał ogniska, bo bał się, że go ktoś zobaczy…

    Nie dajmy się zwariować. To jest zorganizowana akcja, obejmująca wiele instytucji, którym zależy na tym, aby osłabić nas moralnie i doprowadzić do bezsilności wobec ideologicznego przekształcania Europy w multikulturowy kocioł. Ci rzekomo biedni i przerażeni ludzie, przylecieli do Mińska samolotami, wykupując wizy turystyczne i płacąc niekiedy po kilkanaście tysięcy dolarów, aby tylko znaleźć się, nie w polskiej ambasadzie, czy konsulacie na Białorusi, ale… na granicy, w lasach i szuwarach, które chcą sforsować nielegalnie.

    Panie Wiesławie. Ja podałem 2 przykłady na podstawie świadków i nagrań. Uważnie śledzę świadectwa osób, które znajdują się w pobliżu granicy i wpisy organizacji humanitarnych. Również regularnie czytam komunikaty służb państwowych na ten temat. Nigdzie w ciągu ostatnich 4 miesięcy nie znalazłem jakiegokolwiek wpisu o rzekomym migrancie, który płynął 6 dni rzeką. Mam wrażenie, że to Pan podając takie wiadomości nie tylko tutaj, ale również wielokrotnie w innych mediach, rozpowszechnia nieprawdę czyli wysyła tzw. fake news. Jeżeli podaje Pan taki przykład to proszę podać źródło informacji. Podzielam pogląd abp. Gądeckiego „Migranci w większości są ofiarami bezwzględnych działań politycznych oraz chciwości mafii przemytniczych. Z tego powodu pragnę raz jeszcze powtórzyć, że osobom dotkniętym tym złem potrzebna jest nasza solidarna troska.” Moim zdaniem jeżeli pozwolimy jako społeczeństwo aby w lasach po polskiej stronie granicy umierali ludzie, niezależnie z jakiego kraju pochodzą i jakiej są wiary, to utracimy naszą najważniejszą chrześcijańską podstawę moralną, że życie i godność każdej osoby jest najważniejsza. I wtedy to będzie największym osłabieniem i klęską naszego społeczeństwa.

Zostaw komentarz