Dziś Kościół stawia mi w Liturgii Słowa trudne czytania. Takie, przed którymi chcę uciec – okrutne, pełne przemocy wobec Innych. Słowa, których nie rozumiem.
Tradycja mojego Kościoła pokazuje mi jednocześnie równowagę w osobie świętej Anny (hebr. חַנָּה hannāh – „łaska”).
Anna: łaska, dar udzielony przez Boga bez żadnej uprzedniej zasługi. Tak jak każdy z nas dostaje rodzinę, przodków, swoją historię.
Próżno Jej, Matki Miriam z Nazaretu, szukać w Ewangeliach kanonicznych, skupiających się na męskich przodkach Jezusa. Nie jest to Anna – prorokini ze Świątyni*.
A przecież Jezus miał na ziemi nie tylko Mamę – miał babcie, prababcie, zapewne bliższe i dalsze ciotki i kuzynki.
Tradycja i ikonografia pokazują to „ukryte” ogniwo – świętą Annę, czasem z Joachimem.
Kontempluję dziś ikony, ich intuicyjne i głęboko prawdziwe przedstawianie Miłości w jej aspekcie matczynym, ale także w ogóle matrylinearnym.
Boża Miłość mówi dziś do mnie poprzez opiekuńcze, mądre ramiona Anny, chroniące Miriam i Jej Syna. Ramiona przekazujące wiarę, tradycję, rytuały, ciągłość w sposób prostu, liniowy. Pokazuje mi zakorzenienie w Miłości w jej ciągłości i stałości – jak na ikonie „Święte Macierzyństwo”.
Proszę Cię dziś, Boże, Matko i Ojcze, daj nam odczuwać na co dzień Twoją odwieczną, rodzinną miłość.
Niech Twój Duch prowadzi nas w odkrywaniu i czerpaniu z naszych rodzinnych historii – jakiekolwiek by nie były, Ty wszak piszesz proste historie na krzywych liniach.
Daj wszystkim Annom, Hannom, Ankom, Aneczkom potrzebne im łaski.
Proszę Cię także o wszystko, czego potrzeba memu Bratu – w dniu Jego urodzin.
* o kanonie Biblii opowie Slava Okun SJ w czwartek 29 lipca o godz. 18:00. Wiedza i wiara się uzupełniają.
Maja Szwedzińska