Co przeciętny rzymski katolik w Polsce wie na temat Kościołów anglikańskich? Z pewnością niewiele, o ile nie jest pasjonatem tematu, a jeśli już, to są to często tyleż nieprawdziwe, co krzywdzące stereotypy. Jak chociażby ten, z którym spotykam się niestety od czasu do czasu: „jest to Kościół zrodzony z grzechu, bo król Henryk VIII, nie mogąc otrzymać od Stolicy Apostolskiej rozwodu kościelnego (stwierdzenia nieważności małżeństwa), udzielił go sobie sam, zakładając Kościół narodowy i mianując się jego Głową”.
Na pewno wiele osób spotyka się z ceremoniałem anglikańskim przy okazji wydarzeń w brytyjskiej rodzinie królewskiej (śluby, pogrzeby, koronacje). Wtedy, siadając przed telewizorem, odkrywamy często ze zdumieniem bogatą tradycję liturgiczną tego Kościoła, która u nas byłaby raczej domeną środowisk tradycjonalistycznych.
Tymczasem anglikanizm to jeden z Kościołów powszechnych, obecny w różnych miejscach globu i bardzo zróżnicowany – od bardzo postępowych Kościołów episkopalnych w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej po nieco bardziej zachowawcze Kościoły w krajach czarnej Afryki.
Wiele osób wie, że, spośród znanych postaci historycznych, anglikańskim duchownym był twórca teorii ewolucji Karol Darwin. Wyznawcą anglikanizmu był też słynny autor „Opowieści z Narni” C. S. Lewis, zaś bardziej współcześnie – zmarły niedawno słynny bojownik przeciwko apartheidowi, południowoafrykański arcybiskup Desmond Tutu.
Jedną z ważniejszych osobowości świata anglikańskiego jest wybitny, a jednocześnie bardzo przystępny teolog Rowan Williams, emerytowany arcybiskup Canterbury i były Prymas Wspólnoty Anglikańskiej.
Miałem niedawno szczęście słuchać jego wykładu w Brukseli, gdzie przebywał na zaproszenie tamtejszej wspólnoty dominikańskiej z okazji zakończonego niedawno Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan.
O jedności też mówił w swoim wykładzie. O jedności, która jest ważnym wyzwaniem nie tylko pomiędzy różnymi wspólnotami kościelnymi, ale także w ramach jednego wyznania, gdzie ścierają się różne punkty widzenia i mają miejsce często burzliwe dyskusje.
Jako honorowy Prymas całego anglikańskiego świata abp Williams doświadczył tych napięć podczas trwania swojej kadencji na tym stanowisku. Dotyczyły one bardzo gorących tematów, takich jak ordynacja kobiet do posługi duchownej w Kościele czy miejsce we wspólnocie osób LGBTQ+, a konkretnie ślubów par jednopłciowych.
Arcybiskup podkreślił w swoim wystąpieniu, że w tym burzliwym okresie jego głównym celem było utrzymanie jedności eucharystycznej między lokalnymi Kościołami anglikańskimi na świecie: „Gdybyśmy odeszli od wspólnego stołu Eucharystii, wtedy nigdy nie moglibyśmy się już dogadać”. To bardzo ciekawa perspektywa, zupełnie inna, niż w świecie prawosławnym – niedawno byliśmy bowiem świadkami schizmy w światowym prawosławiu, gdzie na skutek sporu wokół autokefalii Ukraińskiej Cerkwi Moskwa zerwała jedność eucharystyczną z Konstantynopolem, przestała też wymieniać imię Patriarchy Bartłomieja i związanych z jego jurysdykcją biskupów w kanonie liturgicznym. Dodajmy, że to zerwanie jedności dokonało się z powodów dużo bardziej błahych, jurysdykcyjnych, a nie głęboko teologicznych jak te, które dyskutowane są w ramach Wspólnoty Anglikańskiej.
Ta determinacja emerytowanego Prymasa Church of England, by mimo nieraz głębokich różnic móc zasiąść do wspólnego stołu wokół Jezusa obecnego w Eucharystii, wydaje się wynikać z głębokiej wiary, że jedynym Twórcą Jedności jest ten, który nas gromadzi, sam Chrystus.
Nie bez przyczyny mówi się dziś o anglikanizacji naszego, rzymskokatolickiego Kościoła. U nas też trwają dziś gorące debaty wokół podobnych jak u anglikanów tematów . Pokazały to dobitnie ostre spory wokół niedawnej deklaracji papieskiej Fiducia suplicans. Mur dzielący środowiska postępowe od tradycjonalistycznych wydaje się nie do pokonania.
Mówi się i u nas o groźbie schizmy, dla wielu z nas byłaby ona najłatwiejszym rozwiązaniem: niech każdy pójdzie w swoją stronę, postępowcy niech u siebie realizują swoje modernistyczne pomysły, zwolennicy tradycji niech zostaną w swoim własnym Kościele, gdzie żadne nowinki im nie grożą.
Czy byłoby to najlepsze rozwiązanie? Ale z drugiej strony, czy podtrzymywanie na siłę jedności ma sens, gdy jesteśmy tak głęboko podzieleni, że ta jedność i tak jest fikcją?
Nie umiem znaleźć odpowiedzi na to pytanie.
Niemniej jednak przykład Wspólnoty Anglikańskiej może być i dla nas jakąś inspiracją. Jest to niewątpliwie duże wyzwanie, by w tym wspólnym domu wszyscy czuli się u siebie, niezależnie od własnej wrażliwości i oczekiwań wobec wspólnoty Kościoła.
Jak to osiągnąć, kiedy często inaczej myślących odsądza się od czci i wiary, przypina się im łatkę heretyków? To z pewnością bardzo trudna misja, ale na pewno nie „mission impossible”. Myślę, że w Kongresie próbujemy wykonać tę pracę – mamy swoje pomysły na przyszłość Kościoła, ale jednocześnie odnosimy się z szacunkiem i empatią wobec tych, którzy naszych pomysłów nie podzielają
2 Komentarze
Bardzo szanuję i podziwiam kościoły anglikańskie za to, że od tak dawna rozwijają refleksję etyczną nad, jak mówi papież Franciszek, niczym nieuzasadnionym i szkodliwym antropocentryzmem człowieka. To w środowisku anglikanów zrodziły się pierwsze ustawy, a potem organizacja The Royal Society for the Prevention of Cruelty to Animals (RSPCA, 1824), to wśród anglikanów najsilniejsze były ruchy w obronie praw zwierząt. Andrew Linzey — anglikański ksiądz opublikował w 1994 r. pierwszą, wtedy rewolucyjną, teologię zwierząt, a w 2006 r. i stanął na Oxford Centre for Animal Ethics — niezależny ośrodek zajmujący się rozwojem etyki w odniesieniu do zwierząt. Dużo by pisać o zasługach Kościoła anglikańskiego na tym polu. Wspomnę jeszcze tylko o nie tak dawnym projekcie „The Christian Ethics of Farmed Animal Welfere. A Policy Framework” z udziałem anglikańskich kościołów poszczególnych obszarów Wielkiej Brytanii, do którego to projektu udało się zaprosić Biskupów Rzymskokatolickich Anglii i Walii. W wyniku tej współpracy powstały wskazania dla kościołów, organizacji i wiernych. Realizowany jest też przez duchownych anglikańskich projekt CreatureKind, w ramach którego chrześcijanie dostają narzędzia, aby bronić zwierząt; dostają wiedzę, wsparcie dla katechetów i liderów w zakresie znaczenia i ważności włączenia zwierząt i kwestii związanych ze zwierzętami do życia i praktyki chrześcijańskiej, i aby kształtować bardziej zrównoważoną politykę żywnościową. Anglikanie są daleko przed nami w sprawie spojrzenia na sprawę relacji człowiek — zwierzęta w perspektywie wiary i moralności chrześcijańskiej. Pozazdrościć.
Dzięki Andrzeju! ja już może nie doczekam, zwierzchnika Kościoła Polskiego, który pójdzie do ludzi na plebanię pracować, … ale moje dzieci już może tak! Przykład kościoła anglikańskiego pokazuje trendy także, a może przede wszystkim, w ekumenicznym otwarciu na inne kościoły chrześcijańskie. Ich gościnności doświadcza w praktyce np. ks Bartosz Rajewski w Londynie. Uczmy się takiej współpracy i otwartości, bo ona płynie z Ewangelii.