22 lipca.
Kalendarz wskazuje rocznicę konstytucji i manifestu z czasów słusznie minionych. Google wspomina Stefana Banacha.
Od kilku lat ta data jest także świętem (nie tylko wspomnieniem) Marii z Magdali.
Kobiety, która szła z Jezusem i stała obok Niego.
Była pierwszą świadkinią i apostołką zmartwychwstania.
Kobiety opisanej przez wszystkich ewangelistów – postaci dla pierwotnego Kościoła ważnej. Dla tradycji prawosławnej – równej Apostołom.
Dla mnie 22 lipca to święto odzyskiwania.
Dzień wdzięczności za wszystkie Zapomniane, Przemilczane, ale także – jak Maria – świadomie, celowo umniejszane Kobiety. Dzień Junii przerabianej gwałtem na Juniasa, dzień Diakonis z Bazyliki w Ashdod – Yam, dzień Kobiet, których imiona wymazywano dosłownie, fizycznie, ścierając freski lub wydłubując kamyczki z mozaik.
Dzień powrotu do biblijnego „nie ma mężczyzny ani kobiety”, dzień nadziei na to, że w Kościele kluczowe będą charyzmaty, dary Ducha, a nie chromosomy, czyli biologia.
Dzień marzeń o Kościele równościowym, Kościele, który – semper reformanda -będzie zdolnydo przyznania się do błędów, ale i do manipulacji – bo czymże innym były zabiegi Grzegorza, aby Marię z Magdali, Kobietę mądrą, uważaną przez starożytne chrześcijaństwo za autorytet uczynić tożsamą z opisaną przez ewangelistę nierządnicą?
Dzień marzeń o tym, aby historia Kościoła była także herstorią chrześcijaństwa – takiego, jakie było na początku.
O taki Kościół równych sobie kobiet i mężczyzn dla Sióstr i Braci, a najmocniej – dla Mojej Córki, proszę Cię dziś, Boże Matko i Boże Ojcze.