KONGRES Katoliczek i Katolików

Nasze opinie

Bóg jest Miłością

Bóg jest Miłością

Ksiądz Tomáš Halik uważa, a nie trudno nie przyznać mu racji, że reforma Kościoła musi sięgnąć głębiej niż tylko do struktur instytucjonalnych oraz wychodzić z głębszych źródeł teologicznej i duchowej odnowy. Bez wątpienia zmiana struktur jest niezbędna, bo w obecnej strukturze zakotwicza się model Kościoła, w którym duszpasterze decydują o wszystkim, a wierni mogą jedynie przyjąć do wiadomości podjęte decyzje. Decyzje od finansów kościelnych, wystroju świątyni, aż po te, które dotykają istoty chrześcijaństwa; obrazu Boga. Kościół zbyt często posługiwał się obrazem Boga sędziego w wychowaniu wiernych, Boga srogiego, przed którego gniewem chroniono się pod płaszcz Maryi. Taki obraz Ojca jest daleki od tego, o którym nauczał Chrystus, a człowiek (Maryja)  jest miłosierniejszy od Boga.

A Bóg jest Miłością. Ale w książeczkach, modlitewnikach wciąż powtarzanych jest sześć prawd wiary, w których po stwierdzeniu, że jest jeden Bóg, pierwszym określeniem dotyczącym Boga jest  przedstawienie Go jako sędziego, który za dobre wynagradza, a za złe karze. Z takim obrazem Boga zapoznaje się dziecko, które idzie do Pierwszej Komunii św. Taki obraz Boga zapada głęboko w pamięć młodego człowieka. Przyswajanie wiedzy przez dziecko w wieku wczesnoszkolnym (czas między 7 a 12 rokiem życia) jest szybkie, mózg jest chłonny, tworzą się podwaliny pod dalszy rozwój i nabywanie doświadczeń. W tym przedziale wieku kształtują się fundamenty umiejętności osądu moralnego. W klasycznym modelu rozwoju moralnego J. Piaget nazywa tę fazę okresem heteronomii. Wówczas wiedza, która pochodzi od dorosłych, uznawana jest przez dziecko za ważną, sprawiedliwą i niepodważalną. Tę fazę rozwoju moralnego charakteryzuje uznawanie przez dziecko za sprawiedliwe wszelkich nakazów i zakazów pochodzących od dorosłych. W okresie tym autorytet dorosłych (rodziców, nauczycieli) jest największy. Dziecko traktuje wszelkie sankcje zewnętrzne (groźby, kary itp.) jako główny powód, dla którego trzeba przestrzegać reguł postępowania moralnego (Piaget). Autorytetem są dorośli – rodzice, nauczyciele.

Mały człowiek od autorytetów uczy się zasad, norm i zachowań. To one stanowią wyznacznik moralnego postrzegania świata. Dlatego niezwykle ważne jest, by dzieci w okresie wczesnoszkolnym były zapoznawane z właściwymi wzorcami i prawdami. To, co dziecko przyjmie w ramach nauki za pewnik, utrwali się jako nabyty wzorzec z dzieciństwa, który niełatwo przełamać. Doświadczenia zdobyte w dzieciństwie, mają ogromny wpływ na poczucie dobrostanu i zdrowie psychiczne w dorosłym życiu.

Obraz Boga jako sędziego dziecko będzie miało w swoim umyśle, będzie musiało się z nim mierzyć czasem przez długi okres w swoim życiu. Gdy z czasem znaczenie autorytetów (między innymi Kościoła) zmniejszy się, nastoletni człowiek będzie szukał odpowiedzi na pytanie, jaki Bóg jest. I jeśli nie znajdzie odpowiedzi w Kościele, iż Bóg jest Miłością, to  porzuci Kościół, który go oszukiwał, przekłamując Ewangelię. Co daje znacznej części duchowieństwa taki obraz Boga? Wywołuje strach, a ludźmi, którzy się boją, można znacznie łatwiej kierować. Strachem nie zapełni się współczesnego Kościoła.

Jak podaje Katolicka Agencja Informatyczna, diecezja pilzeńska otwiera się na osoby żyjące w powtórnych związkach małżeńskich, chociaż pomimo ślubu cywilnego małżeństwo sakramentalne trwa dalej. Jeśli od rozwodu upłynie pięć lat, osoby mogą się zgłosić wraz ze swoim partnerem do jednego z czterech diecezjalnych misjonarzy miłosierdzia, który przynajmniej przez rok na co najmniej czterech spotkaniach przeprowadzi z nimi rozeznanie. Na jego zakończenie kapłan skieruje do biskupa pisemny wniosek o dopuszczenie do sakramentów, jeśli para spełnia warunki o ,,trwałym akcie miłosierdzia’’. Biskup zaś informuje proboszcza o tym, aby ten z kolei przygotował na to parafię. Jeśli są wątpliwości, to rozeznanie prowadzi sam biskup. Biskupi argentyńscy już dawno opracowali kryteria dopuszczające osoby rozwiedzione do sakramentów, co spotkało się z aprobatą papieża, każdy bowiem przypadek należy rozeznać z osobna. W Polsce zaś po ogłoszeniu adhortacji Amoris laetitia i po burzliwych debatach nastąpiła cisza. Na moje pytanie zadane znajomemu księdzu, dlaczego polscy biskupi nie idą drogą biskupów argentyńskich, odpowiedź brzmiała, że biskupi polscy inaczej rozeznali. Drążyłem dalej temat i powiedziałem, że skoro papież pozwolił – po rozeznaniu – na możliwość przystąpienia do sakramentów, powołując się na sumienie i miłosierdzie Boga, to dlaczego Kościół w Polsce na to nie pozwala. Usłyszałem, że jeżeli ktoś straci rękę np. w wypadku, to musi ponieść konsekwencje. Dlatego Halik stwierdza: ,,Wezwanie papieża Franciszka do mądrego i jednocześnie miłosiernego podejścia duszpasterskiego do ludzi w nieuregulowanych sytuacjach respektującego indywidualne różnice i wzmacniającego odpowiedzialność sumienie, spotkały się z niechęcią znacznej części kleru, nie bez oporu wyzbywającego się roli sędziów, mechanicznie trzymających się litery prawa kanonicznego”.

Co łączy te dwie rzeczy? Taki sam obraz Boga sędziego. Już małe dzieci uczymy, że Bóg jest sędzią, który za złe karze, więc konsekwentnie karzemy tych, których koleje losu się pogmatwały. Problem polega na tym, że niewiele ma to wspólnego z Ewangelią, a i Kościół w innych miejscach na świecie okazuje miłosierdzie. Żeby móc towarzyszyć parom na drodze rozeznania, trzeba kapłana, który musi być człowiekiem głębokiej modlitwy, aby móc otworzyć się na ,,podpowiedź’’ Ducha Świętego. Często za dobrego kapłana w Polsce uważamy gospodarza, który wyremontuje dach na plebanii, ogrodzi płotem cmentarz, zorganizuje pielgrzymkę, dopilnuje, żeby były w parafii grupy ministrantów i dzieci Marii. Czasem trudno połączyć budowniczego z człowiekiem zanurzonym w głębokim rozeznaniu. W naszym wspólnym, żmudnym wędrowaniu w Kongresie na pierwszym miejscu musimy postawić sprawę Boga. Bóg nie jest sędzią. Bóg jest Miłością. Za księdzem Halikiem możemy powiedzieć, że Bóg „wróci” i zapewne przyjdzie popołudnie chrześcijaństwa, tak jak przyszedł Jezus po wielkanocnym poranku: poznamy je po ranach na rękach, na boku i nogach. Będą to jednak rany przemienione.

O autorze

Marek Dziemba

Zostaw komentarz