W Krakowie każdego dnia w południe, a potem o 19.30 odbywają się manifestacje Ukraińców, Białorusinów i Polaków przypominające o wojnie i wzywające do wsparcia Ukrainy. Czasem ludzi jest dużo, czasem mało. Ukraińcy opowiadają historie o wojnie, o cierpieniu, śpiewają ukraińskie pieśni, a także współczesne piosenki po angielsku. To błaganie, aby każdy z nas zrobił wszystko co w jego mocy dla odparcia przez Ukrainę zbrodniczej napaści.
Wokół toczy się życie na rynku. Przekupnie noszą kosze oliwek i cytryn. Gdzieś maszerują smoki lub jamniki. Odbywają się różne meetingi, jarmarki, inne demonstracje. Kwiaciarki sprzedają kwiaty, rozlega się co godzinę hejnał.
Niedaleko jest wojna. Nie słyszymy wprawdzie wystrzałów i wybuchów rakiet, choć blisko polskiej granicy są one słyszalne i szyby drżą w oknach. Powiew wojny może poczuć każdy, kto z wrażliwym sercem popatrzy na Wschód w kierunku Lwowa i dalej Kijowa, Mariupola, Charkowa, Chersonia, i tam, gdzie wije się niebezpieczny Siewiernyj Doniec.
Zderzenie próby normalnego życia z wojną jest powszechnym doświadczeniem. Wiersz Miłosza Campo di Fiori pokazuje to w sposób dosadny. Karuzela może się kręcić także pod murem getta. W Tarnopolu, Lwowie, Odessie, Kijowie otwarte są kawiarnie, ludzie chodzą na spacery i coraz rzadziej schodzą do schronów mimo ciągłych alarmów. Co pewien czas wybuchy rakiet i ofiary zakłócają bieg spraw. Wojna staje się codziennością. Coraz trudniej mobilizować darczyńców i wolontariuszy. Coraz gorzej dzieje się w gospodarce, drożyzna, wakacje, emocjonalne wyczerpanie.
Gdzieś tam toczy się przerażająca w swoim okrucieństwie wojna. Giną w niej cywile, żołnierze, młodzi chłopcy i dziewczyny. Na froncie walczą robotnicy i profesorowie, sędziowie, w tym Sądu Najwyższego. Codziennie ginie około stu ukraińskich żołnierzy, około pięciuset jest rannych. Miasta i wsie są zrównywane przez moskiewską armię z ziemią. Mnożą się zbrodnie wojenne. Czy w takim okolicznościach jest moralne normalne życie? Czy wiersz Campo di Fiori jest moralnym zarzutem, czy opisem rzeczywistości moralnie neutralnej?
Życie musi się toczyć dalej. Nie ma nic złego w kawiarniach i karuzelach. Także w czasie wojny. One uświadamiają ludziom, że jest normalny świat i że jest o co walczyć. Ale nie mogą nas uśpić. Nie możemy, kręcąc się na karuzeli, pozostać wobec wojny i cierpienia obojętni. Musimy spieszyć z pomocą. Żeby nie dotarła za późno.