Wypowiedzi dostojników Kościoła w sprawie Ukrainy wprawiają w coraz większe osłupienie. Twierdzenie kard. Parolina o tym, że wprawdzie Ukraina ma prawo do samoobrony, ale błędem jest wysyłanie Ukrainie broni, bo to doprowadzi do eskalacji, odbiera mowę. To są wypowiedzi w kontekście niebywałych zbrodni popełnionych przez rosyjskich żołnierzy w Ukrainie. Jak zatem Ukraina ma się bronić w świetle nauk duszpasterzy?
Rozumiem, ze kard. Parolin naoglądał się dawnych hitlerowskich filmów propagandowych, pokazujących rzekome szarże polskich ułanów na czołgi i jest pod wrażeniem estetyki tego widowiska. Chciałby, żeby Ukraińcy czołgi i rakiety zwalczali kijami. Byłoby nieeskalacyjnie i moralnie.
Właściwie nie wiadomo, jak się odnieść do takich wypowiedzi, które wyglądają jakby powstawały na zamówienie Moskwy. Papież mówi, że tragedii wojny wszyscy jesteśmy winni. Zgadzam się, choć chyba inaczej, niż widzi to papież.
Brak wystarczających dostaw adekwatnego do zagrożeń uzbrojenia ośmiela najeźdźców i eskaluje konflikt. Jeśli słowa kard. Parolina wpłyną na zachodnich polityków i jeszcze bardziej utwierdzą ich w zasadności zaniechań dostaw, kardynał stanie się współwinnym tragedii ukraińskich miejscowości. Nie pomoże całowanie przez papieża ukraińskiej flagi z Buczy.
Postawa Stolicy Apostolskiej wobec wojny staje się coraz bardziej przerażająca.
Wojna sprawiedliwa tez wymaga broni i to najlepiej takiej, która jak najszybciej zmusi moskalską armię do ucieczki z Ukrainy. A nasza współwina wynika z niewystarczającej pomocy i z ograniczającej sankcje chęci uratowania zachodniego komfortu. I ta wina zatruwa nas coraz bardziej.