Niedawno odbywała się w Krakowie konferencja poświęcona roli chrześcijanina w Europie, zorganizowana przez Fundację im. ks. bp. Tadeusza Pieronka. Zwykle współorganizatorem był Uniwersytet Papieski im. Jana Pawła II w Krakowie. W tym roku jednak po naciskach arcybiskupa krakowskiego patronat ten został cofnięty, czego wyrazem było zaniechanie przygotowania filmu o bp. Tadeuszu. Film miał być pokazany uczestnikom konferencji. Fakty te były opisywane w prasie.
Tymczasem na KUL, drugim katolickim uniwersytecie w Polsce toczy się postępowanie dyscyplinarne wobec ks. prof. Alfreda Wierzbickiego, który m. in. wypowiedział się krytycznie o liście Episkopatu odnoszącym się do LGBT, odważył się mieć własny pogląd w kwestiach prawnego regulowania aborcji, wskazując na możliwy konflikt wartości, którego nie można pominąć, a także ostro określił swojego kolegę ks. prof. Tadeusza Guza, który ma problemy z oceną, czy w zarzutach przeciwko Żydom w kwestii rzekomych mordów rytualnych nie ma czegoś na rzeczy, bo przecież nikt formalnie nie uchylił średniowiecznych wyroków.
Te dwie różne przecież w istocie sprawy łączy jedno: wspólny jest dla nich upadek uniwersytetu katolickiego jako miejsca rozwoju myśli, która nie jest powtarzaniem oklepanych formuł, ale pozwala nam znaleźć orientację w coraz bardziej złożonym świecie. Próba moderowania dyskusji naukowych i publicystyki naukowej przez postępowania dyscyplinarne musi skończyć się źle. W świecie nauki na odmienny pogląd reaguje się przestawieniem swojego oraz odpowiednią argumentacją. Zadaniem uczonych, także katolickich, nie jest propagandowe wzmacnianie oddziaływania listów Episkopatu, ale uprawianie nauki i dążenie do wypracowania poglądów na świat, w którym Kościołowi przychodzi działać. A stanie się to tylko wtedy skuteczne, gdy będzie można zaufać, że uczeni prowadzą swoje badania i formułują poglądy w warunkach wolności.
Postępowania dyscyplinarne prowadzone przez KUL mają swoistą cechę – zbrodnią jest próba innego spojrzenia przez katolickiego etyka na problem LGBT czy aborcji, natomiast wypowiadanie bzdur o mordach rytualnych jest uprawnionym udziałem w debacie naukowej. W ten sposób najważniejszy polski uniwersytet katolicki, dobro narodowe, konsekwentnie postanawia się ośmieszać i dąży do tego, aby były tam prowadzone badania i dyskursy o z góry wiadomym, ale za to prawomyślnym wyniku, aby nie zadawano tam pytań, tylko posłusznie powtarzano stare formuły. Ramy dopuszczalnego dyskursu naukowego są zupełnie gdzie indziej – wyznacza je świat poglądów i stwierdzeń prof. Guza. W ten sposób KUL przestaje być uniwersytetem.
Kościół polski za cenę posiadania instytucji potakującej traci możliwość dialogu ze światem oraz brania na poważnie nauki uprawianej pod szyldem instytucji katolickiej. Podobny efekt udało się osiągnąć w Krakowie. Dyskusja ludzi wolnych o Europie (nota bene z udziałem duchownych z Europy, w tym abp. Lille) nie zasługuje na patronat Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie. Zamiast uczestniczyć w debatach i wymianie poglądów o Europie, lepiej uciec. Arcybiskup krakowski, sam wywodzący się ze świata nauki, nie toleruje Fundacji poświęconej osobie ważnego dla Krakowa biskupa. Tym samym Uniwersytet Papieski został zmuszony do wycofania patronatu dyskusji ściśle związanej z Kościołem i jego miejscem w Europie, z udziałem środowisk katolickich, tylko nie całkiem takich, jakie arcybiskup lubi. To przepis, jak pozbawić uniwersytet wszelkiego znaczenia.
W komunizmie istniały instytucje zwane wojewódzkimi uniwersytetami marskizmu/leninizmu. Nie mogę zrozumieć polityki Kościoła katolickiego w Polsce, który miał prawdziwe uniwersytety, a chce mieć katolickie imitacje WUML. Cena takich działań w nieprzeciążonym nadmiernym intelektualizmem polskim Kościele będzie bardzo wysoka. Ale stojącym za wskazanymi tu działaniami to nie przeszkadza. Jak w polityce, chodzi zapewne o władzę całkiem świecką tu i teraz. Wiara i poszukiwanie prawdy jest dla naiwnych, głupio przywiązanych do wielkiej idei uniwersytetu, bez której nie byłoby Europy (tę jednak polski Kościół nie bardzo lubi).
Teraz jest czas wielkiego synodu. Ma on stanowić otwarcie nowego sposobu rozmawianie w Kościele o Kościele. Aby model synodalności, o jakiej mówi papież Franciszek, mógł się udać, konieczne są także miejsca wolnej akademickiej dyskusji. Tymi miejscami w kulturze Europy są tradycyjnie uniwersytety. Lecz do ich istoty należy wolność. Wolność akademicka, w której nie mieści się ortodoksyjny w swojej wierze ks. Alfred, nie jest żadną wolnością. Na takiej wolności nie zbuduje się Kościoła żyjącego prawdziwą synodalnością. Czy o to właśnie chodzi ludziom władzy w polskim Kościele?
Nasza grupa kongresowa Duchowieństwo/Lud kończy przygotowywać raport o wolności chrześcijanina w Kościele katolickim. Ta wolność jest punktem wyjścia wszelkiej synodalności. Inaczej żaden dialog i rozmowa nie mają sensu. Życzę obu uniwersytetom, aby pozostały uniwersytetami nie tylko z nazwy. Do tego trzeba jednak odwagi i rozumienia, czym jest wolność, w tym wolność akademicka. Bez niej żadnego uniwersytetu nie będzie, a cały uniwersytecki anturaż, togi, berła i profesorowanie staną się tylko żałosną maskaradą.…
6 Komentarzy
Mnie jakoś nie dziwi, że środowisko naukowe UJ przesiąknięte jest lewackimi ideologiami, na ich straży stoi przecież wyodrębniony 8-osobowy zespół, tropiący wszelkie przejawy rzekomej ksenofobii, nietolerancji, nienawiści, antysemityzmu i nacjonalizmu na tej uczelni w Polsce (zapewne na innych również takie komórki prawomyślności istnieją). Stąd też pan prof. Zoll, jako przykładny i zdyscyplinowany członek tej zlewaczałej Alma Mater, krytykuje inną uczelnię, która miała czelność postępować wbrew wyznawanej przez niego ideologii, która ma inne spojrzenie na LGBT i nie obawia się prowadzić naukowej dysputy o mordach rytualnych, które (wbrew zaprzeczeniom prof. Zolla) faktycznie miały miejsce, nie tylko w Polsce ale i w całej Europie od średniowiecza, aż do XX wieku.
O faktach, dotyczących mordów rytualnych mówią liczne źródła archiwalne, publikacje i wpowiedzi autorytetów naukowych np:
“Trudno jest odmówić pełnej wiarygodności tym historiom, tak przypadkowym, i tak częstym jednocześnie”. Tak mówi „Social England” omawiając morderstwa rytualne w Anglii (tom I, str. 407, 1893, wydaną przez H. D. Trailla).
Teodor Jeske-Choiński (1854-1920) w 1914 roku tworząc opublikowaną w „Przeglądzie Katolickim” Legendę o mordzie rytualnym nie był przekonany co do fałszywości przekazu o śmierci Szymona z Trydentu. Dziwi go podejrzana zgodność zeznań trydenckich Żydów, którzy przecież „nie mogli się nawzajem porozumiewać, bo trzymano ich w oddzielnych, czujnie strzeżonych celach i badano każdego z osobna”.
Ariel Toaff, historyk judaizmu, syn Elia Toaffa byłego głównego rabina Rzymu w książce „Krwawe Paschy” twierdzi, że mit rytualnego dzieciobójstwa nie był tylko wymysłem antysemickim; wśród wyznawców judaizmu faktycznie istniały grupy fanatyków i ekstremistów, które nie przestrzegały biblijnego zakazu spożywania krwi i w określonych przypadkach używały jej do celów rytualnych lub terapeutycznych.
Właśnie po to istnieją placówki naukowe, uniwersytety, aby dochodzić prawdy, konfrontować różne stanowiska, weryfikować dowody, dyskutować na argumenty, a nie oczerniać naukowców, przeczyć faktom i zamykać oczy na fakty. Prof. Zoll pięknie mówi o wolności i akademickiej dyskusji, a jednocześnie, gołosłownie dyskredytuje innego naukowca prof. Guza, kwitując jego ustalenia mianem „bzdur”.
Przypadek Pańskiego wpisu należy do tej kategorii, z którą kompletnie nie wiadomo co robić. Polemika z antysemickimi paszkwilami, dawno obalonymi mitami, dziś, jest obrazą tych łamów. Usunięcie Pańskiego tekstu dla osób o podobnych jak Pan poglądach jest jedynie napędzaniem grupy przekonanej o duszeniu własnych prawd. Piszemy tutaj o jednym z najohydnieszych mitów fundacyjnych antysemityzmu w Europie, szczęśliwie dawno odrzuconym przez Kościół. Dyskusja tego rodzaju nie mieści się w swobodzie naukowej, bo kłamstwo o mordach było usprawiedliwieniem i przyczną śmierci ogromnej ilości ludzi żydowskiego pochodzenia w Europie.
O czym Pan pisze w związku z UJ nie mam pojęcia, bo chyba nie ma Pan na myśli będącej standardem cywilizacyjnym komórki antydyskryminacyjnej. Bardzo ciekawe ma Pan pojęcie lewactwa, które obejmuję, jak rozumiem całą cywilzację europejską. Pana wpis uświadamia tylko, gdzie my, jako społeczeństwo, jesteśmy w XXI w., po wszystkich doświadczeniach ludzkości, które nic nie dały.
Mnie polski episkopat coraz częściej kojarzy się z Sodomą, tylu w nim przyzwoitych i uczciwych. Dla polskich biskupów najważniejsza jest jedność, z tym, że nie chcą dostrzec, że coraz częściej nie jest to jedność w duchu i prawdzie, ale w zakłamaniu i grzechu.
Kościół ucieka od głębszej refleksji nad tym, że do ujawnienia licznych skandali pedofilskich doszło za sprawą środowisk obcych lub wrogich Kościołowi, że trzeba przepraszać Boga za te grzechy „dowiedział się” dzięki ateistom, lewakom … . Po prostu, Kościół wzywał do nawrócenia, pokuty, ale tego nie czynił, bo przecież grzechy świata są o wiele większe, są „wołające o pomstę … , Pan Bóg dopuścił do ujawnienia tych licznych skandali, aby pokazać, że jednak jest za co pokutować, że potrzeba prawdziwego nawrócenia. Że światu, potrzebne są nie tylko słowa, ale i przykład. A posłużył się ateistami, lewakami i innym „drugim sortem”, aby zgnieść pychę klerykalizmu, która niszczy Kościół. A polski Kościół ucieka …
Bardzo jestem ciekaw, kto, kiedy i w jaki sposób obalił te „antysemickie mity” o mordach rytualnych? Ze swojej strony wymieniłem publikacje i wypowiedzi osób, które trudno jest posądzić o kłamstwo, a które twierdzą, że jednak te zdarzenia miały miejsce. Zakładam, że Pan, będący w randze profesora, jeśli nawet nie wykaże, to przynajmniej wskaże dowody ich obalenia. Skoro Kościół, jak Pan twierdzi odrzucił te „mity”, to na jakiej podstawie, czy przeprowadził jakieś śledztwo, badania naukowe, czy też inne działania, które dowiodły, że „mordy rytualne nie istniały”? Swoboda naukowa nakazuje podchodzić poważnie do dowodów i prowadzić polemikę z twierdzeniami, z którymi się nie zgadzamy, a nie odrzucać je ad hoc, ze względów ideologicznych (współczesny „antysemityzm”, a właściwie walkę z nim należy traktować jako ideologię).
Tak, mam właśnie na myśli „komórkę antydyskryminacyjną:, która jest współczesną emanacją bolszewickiej jaczejki, tropiącej wrogów systemu i stojącej na straży prawomyślności, zadaniowanej na pilnowanie ideologicznej prawomyślności na wyższej uczelni. To jest jakiś obłęd, który ogranicza nie tylko wolność wypowiedzi, ale również swobodę badań naukowych, które nie powinny być w żaden sposób ograniczane, zwłaszcza z pobudek ideologicznych.
Skoro dla Pana wolność, prawda, własne zdanie, brak tematów tabu w badaniach naukowych, czy swoboda wypowiedzi, które można publicznie wyrażać, nie pasuje do standardów XXI wieku, to oznacza, że sam znalazł się Pan w bańce ideologicznej wywodzącej się z marksistowskich standardów totalitarnych reżimów.
W reakcji na komentarze Pana Wiesława Bielawskiego.
Pańska reakcja na tekst Fryderyka Zolla, napisany w trosce o wyższe uczelnie katolickie w Polsce, budzi jak najgorsze skojarzenia. Na katolickim portalu Kongresu Katoliczek i Katolików przytacza Pan argumenty żywcem wzięte z propagandy Władysława Gomułki i jemu podobnych, którzy używali antysemickiej i antyinteligenckiej ideologii do walki politycznej. Decydując się na komentarz na katolickim portalu ani razu nie wspomina Pan współczesnych dokumentów kościelnych tylko nieakceptowanych w świecie naukowym autorów. Dlatego przypominam Panu, iż w Deklaracji II Soboru Watykańskiego „Nostra aetate” przeprasza się Żydów za prześladowania, niesłuszne oskarżenia i antysemityzm: „Niechże więc wszyscy dbają o to, aby w katechezie i głoszeniu słowa Bożego nie nauczali niczego, co nie licowałoby z prawdą ewangeliczną i z duchem Chrystusowym. Poza tym Kościół, który potępia wszelkie prześladowania, przeciw jakimkolwiek ludziom zwrócone, pomnąc na wspólne z Żydami dziedzictwo, opłakuje – nie z pobudek politycznych, ale pod wpływem religijnej miłości ewangelicznej – akty nienawiści, prześladowania, przejawy antysemityzmu, które kiedykolwiek i przez kogokolwiek kierowane były przeciw Żydom” https://prchiz.pl/1965-10-nostra-aetate .
Odnosząc się do sprawy ks. Guza, którego stał się Pan rzecznikiem, to proszę zwrócić uwagę, iż nawet władze KUL odżegnują się od jego poglądów. W oświadczeniu Kolegium Rektorów KUL opublikowanym na stronie Katolickiej Agencji Informacyjnej możemy przeczytać: „Pomawianie wyznawców judaizmu o czyny mordów rytualnych jest nieusprawiedliwione i nieuczciwe. Nie ma naszej zgody na tego rodzaju oskarżenia. Nie znajdują one uzasadnienia w faktach badawczych oraz historycznych. Uniwersytet stoi na stanowisku wyrażanym przez Papieży potępiających zarzuty o mordy rytualne”. https://www.ekai.pl/kul-zarzuty-o-mordy-rytualne-sa-nieusprawiedliwione/
Więcej publikacji odrzucających poglądy ks. Guza za nierzetelne naukowo i sprzeczne z nauczaniem Kościoła, znajdzie Pan na stronach Katolickiej Agencji Informacyjnej, np. https://www.ekai.pl/prof-magda-teter-to-pewne-ze-oskarzenia-o-zydowskie-mordy-rytualne-sa-falszywe/ , Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, Kwartalnika „Więź” i innych mediów katolickich.
Warto także, żeby Pan wiedział, iż Episkopat Polski w 50. rocznicę deklaracji „Nostra aetate” wydał list pasterski odwołujący się także do nauczania papieży Jana Pawła II i Benedykta XVI przypominający, że „Antyjudaizm i antysemityzm są grzechem przeciwko miłości bliźniego” https://www.diecezja.kielce.pl/sites/default/files/list_pasterski_kep_-_50-lecie_nostra_aetate.pdf .
Ubolewam, że w Pańskim komentarzu stawia Pan wyżej Gomułkę, niż Ewangelię i nauczanie Kościoła.
Do Pana Michała Galasa
To przykre, że moja krytyczna opinia o aktualnej, marnej kondycji intelektualnej wyższych uczelni, które przestały już dociekać prawdy i stały się instytucjami, krzewiącymi kłamliwe ideologie, wzbudził w Panu „jak najgorsze skojarzenia”. Tekst prof. Fryderyka Zolla jest jednym z wielu dowodów na zapaść poznawczą, uległość mentalną i kostycyzm ideologiczny środowiska naukowego, wrogiego wolności debaty i wyrażania poglądów, odbiegających od narzuconej przez lewicowo-poprawnościowe gremia.
Nie wiem, które moje argumenty kojarzą się Panu z propagandą Władysława Gomułki, ponieważ nie napisałem ani jednego zdania, które mogłoby sugerować, choćby ślady antysemityzmu. Chyba, że za „antysemityzm” poczytuje Pan wszystkie fakty i głosy krytyczne, opisujące niewłaściwe postępowanie żydów? W takim wypadku, musiałby Pan również, słowa i argumenty Pana Jezusa uznać za „żywcem wzięte z propagandy Władysława Gomułki i jemu podobnych”, albowiem określa On żydów np. jako „plemię żmijowe”, czy też mówi, że „ojcem waszym jest szatan”.
Skoro twierdzi Pan, że zacytowani przeze mnie autorzy są „nieakceptowani w świecie naukowym”, to proszę wskazać na to jakiekolwiek dowody, które powinien Pan posiadać, bo aż nie chce mi się wierzyć, że osoba religijna, powołująca się na dokumenty Soboru Watykańskiego II oraz nauczanie papieży, może być kłamcą. Co do dokumentu „Nostra aetate”, to nie zawiera on żadnych przeprosin za prześladowania, ponieważ Kościół żydów nigdy nie prześladował. Owszem, zawarte są tam słowa, że Kościół „opłakuje – nie z pobudek politycznych, ale pod wpływem religijnej miłości ewangelicznej – akty nienawiści, prześladowania, przejawy antysemityzmu, które kiedykolwiek i przez kogokolwiek kierowane były przeciw Żydom”, co można przełożyć na taką samą postawę Kościoła wobec wszystkich prześladowanych z jakichkolwiek pobudek na całym świecie ludów i narodów. Niestety, to niefortunne zdanie stało się preludium do przepraszania przez posoborowych papieży, wszystkich religii za „zło” wyrządzone im rzekomo przez Kościół katolicki na przestrzeni wieków. Od tego czasu wśród modernistycznie ukształtowanych katolików, pokutuje pogląd, jakoby przedsoborowy Kościół był gniewną organizacją, pełną najróżniejszych”przesądów, niezrozumienia, obojętności oraz języka pogardy i wrogości”. Przeświadczenie to jest ze wszech miar mylne, chociaż faktem jest, że niektórzy członkowie Kościoła nie kierowali się w swym życiu zasadami miłości bliźniego tak jak powinni to czynić, to jednak Kościół zawsze traktował z miłością żyjących poza Wiarą w tym również żydów.
Co do postawy KUL wobec prof. Guza, to należy zwrócić uwagę, że uczelnia ta od dawna stoi już w rozkroku, pomiędzy akademickim wymogiem dociekania prawdy, a trendem podążania za innymi, którzy owładnięci są żądzą zdobywania grantów od lewicowych ośrodków decyzyjnych i z tego względu ulegania ich ideologicznym wymogom. Pamiętna jest postawa prodziekana KUL prof. Zofii Kolbuszewskiej, która była sygnatariuszem listu protestacyjnego w obronie oszczercy papieża. Także osoba prof. Alfreda Wierzbickiego, który poręczył za chuligana, szkodnika i bluźniercę niejakiego Margot. Nie mówię już nawet o ideologicznym zwrocie tej uczelni w lewą stronę, poprzez nauczanie mutacji marksizmu, jaką jest antyludzka ideologia gender.
Odnośnie „mordów rytualnych” to wskazałem już konkretne fakty, które je potwierdzają. Gołosłowne stwierdzenie, że „Nie znajdują one uzasadnienia w faktach badawczych oraz historycznych.” jest jedynie wyrażeniem opinii, a nie argumentem, opartym o konkretne badania i nazwiska naukowców, którzy to rzekomo wykazali. Także w linkowanym przez Pana wywiadzie z Magdą Treter, poza gołosłownymi opiniami, że „Zarówno oskarżenia o mordy i jak i profanacje są produktem wyobraźni chrześcijańskiej, oraz produktem kulturalnych przemian społeczeństwa chrześcijańskiego.”, nie znajduję żadnego naukowego dowodu na prawdziwość takiego stanowiska. Nie ujawnia ona w wywiadzie faktu, że wiele przypadków rytualnego mordu nie zostało osądzonych z powodu nie wykrycia sprawcy albo dlatego, że ich w ogóle nie stawiano przed sądem.
Wskazany przeze mnie historyk pochodzenia żydowskiego Ariel Toaff w książce „Krwawe Paschy” twierdzi, że trauma związana z prześladowaniami w okresie krucjat zrodziła pragnienie zemsty, które w pewnych przypadkach doprowadziło do kontrakcji, wśród których były też przypadki rytualnych zabójstw chrześcijańskich dzieci. Pierwsze recenzje tej książki opublikowane przez włoskich historyków były pozytywne, podkreślały rzetelne udokumentowanie badań, które uznały za przejaw „niesłychanej odwagi intelektualnej”. http://ram.neon24.pl/post/135565,zakazana-ksiazka-czyli-krwawe-paschy-ariela-toaffa
Nie można zarzucać komuś antysemityzmu i antyjudaizmu, tylko dlatego, że chce on wyjaśnić problemy przemilczane, pomijane i zakłamywane, czy to przez żydów, czy przez osoby (nawet wielce utytułowane), które przyjmują narrację żydowską, daleką od chęci poznania faktów, dociekania prawdy i wyjaśnienia wątpliwości. Zwłaszcza nie przystoi to osobom z tytułami naukowymi oraz placówkom uniwersyteckim, których podstawowym zadaniem jest odkrywanie prawdy, bez zważania na mody, czy polityczną poprawność.